Czy genetyka może pomóc wyeliminować nierówność?


Jerry A. Coyne 2021-11-26


Kathryn Paige Harden, specjalistka genetyki behawioralnej, spędziła znaczną część swojego życia zawodowego na dokumentowaniu znaczącego składnika genetycznego w ludzkim zachowaniu, osobowości i cechach fizycznych. W zasadzie te badania powinny odpowiadać wielu konserwatystom. Historycznie rzecz biorąc, prawica uważała, że znaczna część różnorodności wśród ludzi jest genetycznie zdeterminowana i często niemożliwa do zmiany, co znaczy, że społeczne interwencje nie mogą zaradzić genetycznym nierównościom.

Książka Harden The Genetic Lottery: Why DNA Matters for Social Equality, jest jednak skierowana do lewicy, która w zasadzie odrzuca genetyczne wpływy na zachowanie, ponieważ “teoria dziedziczności” była kiedyś związana z eugeniką, prowadzącą do sterylizacji lub egzekucji ludzi uznanych za umysłowo lub fizycznie gorszych. Harden zgadza się, że genetyka odgrywa dużą rolę w tworzeniu nierówności, które wpływają na sukces w życiu, ale odrzuca konserwatywne twierdzenie, że genetyczne różnice unieważniają wartość społecznych interwencji. Jest jednak zwolenniczką postępowego liberalizmu i pragnie sprawiedliwszego i równiejszego społeczeństwa. Tak więc jej książka składa się z dwóch części: opisu genetycznych różnic, które nas dzielą, a potem zarysu interwencji, które mogą nas połączyć.   


To jest stanowisko, które z pewnością ściągnie ogień z obu stron. Nasuwają się tu dwa pytania. Jak solidne są jej twierdzenia o genetycznej podstawie nierówności między ludźmi? I następnie, jeśli są solidne, czy społeczne interwencje mogą łagodzić lub eliminować efekty genetycznych różnic – efekty, które autorka uważa za fundamentalnie niesprawiedliwe, ponieważ zależą od „szczęśliwego trafu” ułożenia genów posortowanych przy tworzeniu jajeczka i plemnika?   


Z badań nad adopcją i bliźniętami wiemy od dawna, że wiele ważnych cech, które nas różnicują – włącznie z fizycznymi cechami, stanem medycznym, IQ i chorobami umysłowymi – są po części zarządzane przez geny, które różnią się u jednostek. Około 80 procent różnic wzrostu między dorosłymi, 40 procent różnic w ciśnieniu krwi, 50 procent różnic IQ i 40 procent różnic neurotyczności są spowodowane zróżnicowaniem genetycznym.   (Harden starannie notuje, że te dane odnoszą się tylko do badanej populacji, niemal zawsze europejskiego pochodzenia i nie mogą one powiedzieć niczego o podstawie zróżnicowania w populacjach i grupach etnicznych, które różnią się nie tylko genami, ale środowiskami.)


Te dane zachęciły konserwatystów do trzymania się genetycznego determinizmu, który rzekomo popiera status quo, choć mylą się sądząc, że nie można zmienić cech, których zróżnicowanie opiera się głównie na genach. Na przykład, krótkowzroczność jest częściowo determinowana genetycznie. Rozwiązanie? Okulary, które dają wzrokową równość. Harden używa najnowszych opartych o DNA metod do ustalenia, które odcinki genomu przykładają się do zmienności między jednostkami. Jest to kwestia identyfikowania wariantów DNA – G na danej pozycji albo T – które są związane z badaną cechą. Weźmy wzrost. Sekwencjonujemy DNA ludzi różniących się wzrostem i patrzymy, czy G (albo T) pojawia się częściej u wysokich ludzi niż u niskich. Ponieważ jednak na cechy, które nas interesują, wpływa wiele różnych genów, wpływ każdego wariantu będzie maleńki. Kumulatywnie jednak tego rodzaju analiza daje, jak Harden przystępnie wyjaśnia, miarę zwaną “genotypowym wynikiem”. Kiedy nie ma bezpośredniej informacji o wzroście danej osoby, jej genotypowy wynik – G lub T, lub C, lub A w różnych miejscach w całym genomie – mogą pomóc przewidzieć wzrost tej osoby (lub, w wypadku niemowlęcia, jak będzie wysokie w wieku dorosłym). Genotypowe wyniki można wyliczyć dla każdej cechy, na zmienność której wpływają geny: schizofrenia, wzrost, IQ, osiągnięcia akademickie, orientacja seksualna, alkoholizm, długowieczność, przekonania polityczne i tak dalej. Harden skupia się jednak na osiągnięciach edukacyjnych (latach nauki), których genotypowy wynik prognozuje udział osoby w „narodowym dobrobycie”. W badaniu ponad miliona osób znaleziono 1271 odcinków DNA znacząco związanych z wykształceniem z około 12 procentami zaobserwowanych wariacji w osiągnięciach edukacyjnych zależnymi od genów. Prawdopodobnie jest to niedoszacowanie wkładu genetycznego, ale jest jasne, że olbrzymia większość różnic w wykształceniu ludzi – być może aż 88 procent – nie jest wychwytywana przez genotypowe wyniki. Moim zdaniem komunikat jest prosty: martwmy się o możliwą do rozwiązania część – niegenetyczny składnik, który z pewnością obejmuje różnice środowiskowe. Jest przecież mnóstwo do zrobienia, by uczynić środowiska bardziej wyrównującymi i ta praca nie musi zabierać dziesięcioleci.


Harden jednak jest zdecydowana na zmagania z genami. Czy powinniśmy dzielić dzieci w szkole według ich genotypowych wyników? Nie – taki genetyczny elitaryzm napawa Harden obrzydzeniem. Jej zdaniem rozwiązanie musi obejmować nowe sposoby edukacyjne, które maksymalizują osiągnięcia uczniów o najniższych wynikach genotypowych.   


Taka edukacyjna cudowna pigułka brzmi dobrze w teorii, ale niełatwo ją znaleźć ani wprowadzić w życie. Co byłoby niezbędne? Najpierw sekwencjonowanie DNA milionów uczniów, a to podnosi problem pieniędzy i ochrony danych osobistych. Po drugie, przeprowadzenie dziesiątków programów “prób i błędów”, nieustannie zmieniając edukacyjne środowisko (które obejmuje tysiące składników) i obserwowanie wyników. To trwałoby przez wieczność. Ponadto, pomijamy tutaj dwie grupy. Czy działając na rzecz maksymalizacji genotypowo pokrzywdzonych, czy nie ignorujemy genotypowo „obdarowanych” uczniów?  Nie mamy również niemal żadnych informacji o genotypowych wynikach i ich składnikach w populacjach mniejszości. Z pewnością zaniedbanie tych grup nie jest tym, co powinniśmy robić.


Nie przekonuje mnie rozumowanie Harden o edukacji. Medycyna jednak jest inną sprawą. Twój wynik genotypowy dla cukrzycy, nadciśnienia lub chorób serca, sumujący efekty wielu genów, może skłonić twojego lekarza, by wcześnie zaczął cię monitorować. Tutaj w pełni zgadzam się z Harden: potrzebujemy tyle informacji, ile to możliwe, jeśli mamy dokonywać naprawdę sensowych wyborów. Medycyna ma przecież sposoby poprawiania sytuacji. W przeszłości dziecko z metaboliczną chorobą genetyczną, fenyloketonurią (PKU), właściwie rodziło się z wyrokiem przedwczesnej śmierci. Dzisiaj prosty test genetyczny pozwala na wczesną diagnozę i prostą terapię – unikanie pewnych pokarmów. Można odkryć setki chorób przez sekwencjonowania DNA noworodków, a nawet płodów. Wniosek: geny nie muszą przeważać w walce między naturą a środowiskiem. W końcu lekarze, dentyści i optycy spędzają wiele czasu na poprawianiu opartych na genach nierówności.   


Zgadzam się ze znaczną częścią ideologii Harden i dobrze jej życzę. Jak napisałem powyżej, zarówno prawica, jak lewica znajdą w jej książce wiele rzeczy, którym będą się sprzeciwiać. Wynikająca z tego awantura mogłaby być użyteczna, gdyby Harden osiągnęła to, co zamierzała – ustaliła fakt genetycznej niesprawiedliwości i stworzyła przepis, jak ją przezwyciężyć – ale nie wypełniła tego drugiego celu. Książka Harden pobudza do myślenia, ale ostatecznie pokazuje tylko niesłychaną trudność używania danych empirycznych, tak genetycznych, jak środowiskowych, do wyrównywania edukacyjnego boiska.   


The Genetic Lottery Why DNA Matters for Social Equality
Kathryn Paige Harden Princeton. 300 pp. $29.95


Can genetics help emininate inequality?
 

Washington Post, 19 listopada 2021

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Jerry A. Coyne

Emerytowany profesor na wydziale ekologii i ewolucji University of Chicago, jego książka "Why Evolution is True" (Polskie wydanie: "Ewolucja jest faktem", Prószyński i Ska, 2009r.) została przełożona na kilkanaście języków, a przez Richarda Dawkinsa jest oceniana jako najlepsza książka o ewolucji.  Jerry Coyne jest jednym z najlepszych na świecie specjalistów od specjacji, rozdzielania się gatunków. Jest również jednym ze znanych "nowych ateistów" i autorem książki "Faith vs Fakt" (polskie wydanie "Wiara vs. fakty. Dlaczego religia i nauka nie są zgodne", wydawnictwo "Stapis"). Jest wielkim miłośnikiem kotów i osobistym przyjacielem redaktor naczelnej.