Jacek Tabisz o nowym humanizmie

 


Jacek Tabisz 2021-12-21


Dostałem maszynopis książki, której jeszcze nie ma (ale w tym tygodniu pojawi się w księgarniach), pod ambitnym tytułem Nowy humanizm. Nowy humanizm? Jaki nowy humanizm? Humanizm jest tak stary jak nasza dwunożność, jak pierwszy uśmiech i początki abstrakcyjnego myślenia…,  a jednak Jacek Tabisz, wieloletni prezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, przekonuje nas, że ten nowy humanizm jest starym humanizmem, uzupełnionym o zdobytą wiedzę o mikro i makrokosmosie, o nas samych, o naturze i o kulturze. Ta pierwsze bywa wroga, ta druga bywa więzieniem. Nauka zmienia nasz punkt widzenia. Jesteśmy drobiną w kosmosie, a nasze wyobrażenia o świecie i wszechświecie wyrastały z ignorancji i pychy.  Nie jesteśmy pępkiem wszechświata, nie ma również jakiegoś Pana Boga, do którego rzekomo  jesteśmy bliźniaczo podobni, nasze życie kończy się, kiedy umieramy i warto doceniać to, co nam się przydarzyło.

Humanizm, świecki humanizm, ewolucyjny humanizm. Te dwa przymiotniki są istotne. Świecki, bo porzuciliśmy religijne mity wprowadzające w błąd i zabójcze dla humanizmu; ewolucyjny, bo nie tylko nasze ciała są produktem ewolucji, jesteśmy cząstką zwierzęcego świata, ale nasze umysły i nasza moralność jest również produktem ewolucji. Czy zagraża to naszej duchowości? (To zależy jak sobie zdefiniujemy duchowość). Nie zagraża naszej zdolności do empatii, nie zagraża kulturze, nie zagraża moralności. Zmienia nasze myślenie o życiu, o naszym miejscu w kosmosie i o  stosunku do innych.


Na samym początku Jacek Tabisz przywołuje Sama Harrisa i opinię Richarda Dawkinsa o jego książce Pejzaż moralny:

„Bardzo długo sam – ze zwykłego niemyślenia, przyznam – byłem jedną z licznych ofiar mitu, iż nauka nie ma nic do powiedzenia na temat moralności. Pejzaż moralny wszystko zmienił. Mam nadzieję, że podobną przemianę wywoła też u filozofów. Filozofowie umysłu chyba wreszcie rozumieją, że nie uciekną przed neuronaukami, a najlepsi z nich nauczyli się już nawet z nich korzystać. Sam Harris pokazał, że tą samą drogą powinni podążyć filozofowie moralności, a ich świat też raptem stanie na głowie (a może wreszcie na nogach). Jeśli zaś mowa o religii i groteskowej idei, że człowiek potrzebuje boga, by być dobrym, to w tej sferze akurat Sam Harris jest od lat jednym z najlepszych szermierzy.”

U Harrisa kluczowym słowem jest dobrostan. Nauka może pytać ludzi, czy są szczęśliwi, ale nie może szczęścia obiektywnie zmierzyć, może jednak stworzyć miary dobrostanu. Poczynając od spraw najbardziej przyziemnych - czy masz co jeść, dach nad głową, ubranie, bezpieczeństwo. Mamy cały szereg dobrze opisanych miar, które mówią nam o dobrostanie ludzi. Czy dobrostan ludzkości może być celem i wyznacznikiem moralności? Sam Harris twierdzi, że tak.


Jacek Tabisz nie zatrzymuje się przy koncepcjach Sama Harrisa (trochę szkoda, że nie dotyka Zmierzchu przemocy Stevena Pinkera), zastanawia się nad pytaniem, dlaczego ten nowy humanizm jest bezbożny, dlaczego musi wybierać między religią i nauką, jakie są w tym przypadku konsekwencje akceptacji teorii ewolucji i dlaczego nieporozumieniem jest twierdzenie, że religia jest moralna, a ateizm amoralny. Czy nauka pozwala na wzrost dobrostanu społeczeństw? Trudno tu o wątpliwości. A czy może być wykorzystywana dla złych celów? Oczywiście, że może. Czy ateista może być po złej stronie mocy? Ateizm nie prowadzi do świętości, ale lepsze rozumienie świata, w którym, żyjemy, pozwala na lepsze wybory, ułatwia szukanie tego, co moralne i słuszne.     


Często zarzuca się świeckim humanistom nadmierne poszanowanie nauki, materializm, a nawet biologizm. Otaczający nas materialny świat i biologia stanowią podstawę, na którą nakłada się kultura, humanizm oparty na wiedzy o świecie powinien prowadzić do życzliwości, bez konieczności uciekania się do utopii. Ta życzliwość coraz częściej obejmuje więcej niż tylko innych ludzi, moralność ewoluuje i jesteśmy dziś znacznie bardziej wrażliwi na los zwierząt niż byli nasi przodkowie.


Autor zauważa doniosłość Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, omawia szczegółowo jej poszczególne artykuły, chyba nie zauważa jednak, że jest to głównie zbiór pobożnych życzeń, ani tego, że dziś w Organizacji Narodów Zjednoczonych dominują państwa bandyckie, a strażnikami przestrzegania praw człowieka są dziś takie kraje jak Wenezuela, Arabia Saudyjska, Chiny, Kuba czy Rosja. Efekt jest łatwy do przewidzenia, mamy piękną deklarację praw człowieka, ale na jej straży stoją ci, którzy łamią te prawa najczęściej. Jest to (przynajmniej moim zdaniem) jedno z najważniejszych wyzwań nowego humanizmu, aby pokazywać astronomiczną hipokryzję instytucji i jednostek, posługujących się retoryką humanizmu w równie zakłamany sposób jak instytucje religijne.           


Bezbożny humanizm, w odróżnieniu od tego pobożnego, nie ma dogmatów, więc Autor podkreśla, że często możemy mieć wątpliwości lub mocno różniące się zdania w kwestiach takich jak aborcja, czy eutanazja, co oczywiście ustawia inne ramy i inny sposób dyskutowania o ważnych problemach społecznych i etycznych. (Niestety również w środowisku ludzi deklarujących się jako bezbożni humaniści często obserwujemy zacietrzewienie i brak umiejętności prowadzenia uporządkowanych dyskusji.)


Kiedy mowa o środowisku ludzi, którzy odeszli od religii wyłania się problem tradycji i rytuałów, które przez wieki miały religijną oprawę. Narodziny, śluby, pogrzeby, święta, chwile kiedy stajemy przed pytaniem „jak to teraz urządzić”.  Nie jest to sprawa, która mi specjalnie zaprząta głowę, ale rozumiem, dlaczego Jacek Tabisz poświęca jej sporo uwagi. Podobnie jak kwestii rozlicznych organizacji humanistycznych, które  nie tylko tworzą nowe wspólnoty, ale są, (a przynajmniej mogą być) forum dyskusji o życiu społecznym poza  wspólnotami religijnymi.       


Autor osobny rozdział poświęca postaci Paula Kurtza. Kurtz w 1979 roku stracił stanowisko redaktora naczelnego „The Humanist”. Opuszczając Amerykańskie Stowarzyszenie Humanistyczne, Kurtz założył czasopismo „Free Inquiry” oraz Radę Świeckiego Humanizmu (Council for Secular Humanism).


Kurtz postuluje nowe oświecenie:

Mówiąc, że dramatycznie potrzebne jest nam Nowe Oświecenie, mam na myśli radykalną reorientację religijno-moralnego sposobu postrzegania rzeczywistości, który tak głęboko przenika współczesne społeczeństwo. Zakłada to reformację kulturową, przebudowę podstawowych zasad, przekonań i wartości. Istotnym jej warunkiem jest dostatecznie mocne zaufanie do naszej zdolności rozwijania wiedzy o świecie, dokonywania odkryć naukowych i prowadzenia racjonalnych badań. Rozmaite problemy mogą wydawać się zbyt trudne lub zgoła nierozwiązywalne. Nie ma jednak żadnej obiecującej alternatywy dla posługiwania się metodami ludzkiej inteligencji. Rzetelnej pracy i pewnej dozy dobrej woli nie zastąpi ani wiara, ani objawienie, autorytet czy zwyczaj, mistycyzm czy spirytualizm. Teista wierzy, że tylko Bóg nas zbawi; odpowiadam na to, że żadne bóstwo nas nie chroni, musimy dbać o siebie sami.

Zmiany społeczne są nieodmiennie wypadkową postaw i zachowań w społeczeństwie, a to co postulują, czy planują, myśliciele, w praktyce odbiega daleko od tego co postuluje się na papierze. Obserwujemy dziś w społeczeństwach zachodnich (i nie tylko) ucieczkę od religijnego sposobu patrzenia na życie, co wcale nie oznacza powszechnej atrakcji racjonalizmu.           


Kończąc lekturę tej panoramy nowego humanizmu Jacek Tabisz zachęca do angażowania się w ten ruch, ostrzegając przez niebezpieczeństwami zideologizowania i przypomina, żeby nie zgubić starych humanistów, którzy nadal mają nam wiele do zaoferowania. Prawdę mówiąc troszkę ubawiły mnie jego ostrzeżenia, byśmy nie stali się bigotami ważącymi słomki z plastiku i każde „niepoprawne rasowo” słowo, ani nie uznali naiwnej wizji powrotu do natury Rousseau za słowo natchnione. Oczywiście już dziś widzimy, że dla wielu odejście od religii oznacza i nadal będzie oznaczać poszukiwanie nowej utopii. Pytanie, gdzie, kto i z jaka mocą będzie się jej przeciwstawiał. Ostatecznie głupota jest odnawialna, a rozum jest zasobem rzadkim. Wszystkim nam się zdaje, że jesteśmy po stronie rozumu, pytanie jak wiele (a raczej jak niewiele) z naszych poszukiwań zda próbę czasu. Ucieczka od religii spowodowana jest częściej przez odrazę do kościelnych skandali, niż przez zamiłowanie do nauki, filozofów i manifesty. A przecież do nauki warto zachęcać, a filozofów i manifesty popularyzować, więc mam nadzieję, że ksiazka Jacka znajdzie wielu czytelników.