Śmietanka akademicka przeciwko Żydom

 


David Collier 2021-10-31


Celem recenzowania przez fachowców artykułów w pismach specjalistycznych jest zachowanie rzetelności i standardów badań akademickich. Jest to więc działalność kontrolna. Naukowe badanie, które przeszło przez recenzje specjalistów, jest uważane za potwierdzone, że można je publikować w szacownych pismach naukowych i traktować jako „naukę”. Wikipedia, inni pracownicy naukowi, dziennikarze i studenci korzystają z tych pism w przekonaniu, że system sprawdzania rzetelności publikowanych tam tekstów działa.

Co jednak, jeśli nie działa? Żaden polityk nie zbliża się nawet do pola minowego zwanego „wolnością akademicką” – i każdy, kto ośmieli się choćby spojrzeć podejrzliwie na to podstawowe założenie, spotka się z wzrokiem pełnym zgrozy. Świat akademicki nadzoruje sam siebie. Jest strażnikiem i sędzią wszystkiego, co przekazuje. I wszyscy unikają podstawowego pytania – a co, jeśli wewnątrz panuje zgnilizna?


Tam gdzie jest władza – tam są nadużycia. Żadna instytucja – także pod parasolem nauki – nie powinna być poza zasięgiem zewnętrznej krytyki i jeśli okaże się, że działa niewłaściwie, musi być pociągnięta do odpowiedzialności. Quis custodiet ipsos custodes?


Kiedy śmietanka akademicka odpowiada atakiem


Glasgow University właśnie stał się celem ataku dużej grupy toksycznych nauczycieli akademickich. Ponad 500 “uczonych” (celowo piszę to słowo w cudzysłowie) właśnie podpisało petycję atakującą uniwersytet za to, że odważył się “przeprosić” za publikację  antysemickiego artykułu opublikowanego w recenzowanym przez specjalistów piśmie na stronie internetowej Glasgow University. Nie są rozgniewani tym, że uniwersytet opublikował artykuł pełen błędów i antyżydowskich teorii spiskowych, ale tym, że uniwersytet uznał, iż należy przeprosić za tę publikację.

 

Wiem wszystko o tym “akademickim artykule”, ponieważ to ja przedstawiłem rzeczywistą recenzję, ogłosiłem co znalazłem w artykule i kiedy uniwersytet miał szansę staranniej przyjrzeć się sprawie, zrobili to, co było właściwe i przeprosili. Była to rynsztokowa praca, upstrzona błędami, z metodologią poniżej jakichkolwiek standardów i pełna antysemickich teorii spiskowych. Jedynym pytaniem każdy przyzwoity nauczyciel akademicki powinien zadawać, to jakim cudem ten artykuł był w ogóle recenzowany i opublikowany.

 

Autorzy petycji utrzymują, że ponieważ tematem recenzowanego przez specjalistów artykułu było “popieranie Izraela”, został zaatakowany fałszywymi twierdzeniami o antysemityzmie. Ten filar – na podstawie którego British Committee for Universities of Palestine (BRICUP) zainicjował swoją petycję, jest całkowicie fałszywy. Pełen błędów artykuł propagował antysemicką teorię spiskową i dlatego był antysemicki. Nie miało to nic wspólnego z popieraniem Izraela.

 

Podpisali tę petycję wszyscy ci, którzy zawsze podpisują takie petycje. Ilan Pappe, Nicola Pratt, Hilary Rose, Ronit Lentin, Ken Loach i tak dalej. Wiemy, kto podpisuje takie rzeczy.

 

Petycja liczy 425 słów. Cztery razy wspomina recenzowanie przez specjalistów. Widzicie, jak to działa? Używają systemu recenzowania przez specjalistów jako oznaki naukowej rzetelności. W systemie jest wystarczająco wielu toksycznych nauczycieli akademickich, by przepchnąć każdy antyżydowski, rasistowski materiał jako “recenzowany przez specjalistów”  – i tutaj widzimy ich, jak próbują powoływać się na wiarygodność systemu, który pozwala im to robić. Fakt, że ten artykuł został opublikowany, jest wystarczającym dowodem na to, że system jest zgniły, a fakt, że ci ludzie chcą na tym opierać swoją wiarygodność, pokazuje, jak łatwo nadużywać ten proces. Cała ta historia jest po prostu przerażającym oskarżeniem naszego systemu akademickiego.

 

Dlaczego inni pracownicy uniwersytetów nie protestują gwałtownie w tej sprawie, mimo że szkodzi ona wiarygodności ich wszystkich? Gdzie, do diabła, są? Zbyt niewielu to obchodzi. Jak długo nie uderza to w nich samych, wolą raczej stanąć po stronie antysemitów, którzy chcą „wolności” – niż pokrzywdzonych Żydów. Tak niszczony jest od środka świat akademicki.


Trucizna jest wszędzie


Kiedy wyrzucono z pracy Davida Millera za antysemityzm – oni gniewnie protestowali. Kiedy zostaje przyjęta definicja IHRA, żeby ułatwić identyfikowanie antysemickiego dyskursu, oni protestują lub tworzą kontr-definicję, by ją podważyć, a kiedy Glasgow University przeprasza za publikację antysemickiego artykułu – udają przerażenie rzekomym atakiem na akademicką wolność.

 

To są nauczyciele akademiccy, którzy chcą mieć prawo szerzenia antysemityzmu. Tworzą własne pisma i organizacje, by się legitymizować, a nawet stworzyli własną, antysemicką, “naukową” niszę – którą perwersyjnie finansują opłacane przez brytyjskich podatników instytucje akademickie. Są tysiące takich “naukowych” aktywistów na kampusach. Skąd wiemy, że są ich tysiące? Bo ciągle podpisują takie petycje i łatwo ich policzyć.


To nie jest nowy problem


Problemem nie jest to, co dzieje się dzisiaj. Przez wiele dziesięciolecia pozwalano, by rak szerzył się bez przeszkód na naszych uniwersytetach. Ci ludzie zbudowali dla siebie wewnętrzną fortecę i schowali się za murem obronnym zwanym “wolnością akademicką” – pozwalając na niepohamowany rozrost wszystkich dyskryminujących, obelżywych i pokrętnych antysemickich ideologii. Ta sytuacja wymaga drastycznych środków, by choćby spróbować zahamować dziesięciolecia systemowych nadużyć.  


Popatrzmy. Profesor historii przed kamerami telewizji mówi, że czasami z przyczyn politycznych ważne jest kłamanie o historycznych wydarzeniach. I uczy studentów tego właśnie przedmiotu, o którym przyznaje, że czasami kłamie. Jak różni się to od lekarza, który przyznaje, że czasami świadomie przepisuje pacjentom niewłaściwe lekarstwo? Niemniej w świecie akademickim nikt nawet nie mrugnie okiem. Ilana Pappe chroni mur zwany “wolnością akademicką”. Ten człowiek jest aktywistą, który kłamie dla sprawy – to nie zasługuje na przyzwolenie, ani tym bardziej na szacunek.


To nie jest akademicka wolność


Finansowanie  – włącznie z islamistycznym finansowaniem – stworzyło ogniska ekstremizmu, w których studentów nakłania się do szerzenia polityki islamistycznych fundatorów. Nie ma to nic wspólnego z nauką. Ani nie ma nic wspólnego z nauką infiltracja świata akademickiego przez skrajnie lewicowych aktywistów, którzy nadużywają swoich pozycji, świadomie dławią alternatywne głosy i podają studentom własną, ekstremistyczną politykę jako fakty. „Krytyczne myślenie” jest dozwolone , ale tylko w ramach starannie dobranych i stronniczych lektur, które wykładowcy wyliczają jako niezbędne w programie nauczania. Ten proces, który dzieje się na niemal wszystkich kampusach na Zachodzie – także nie jest “nauką”.


Szybki przykład. Na University of Exeter jest kurs “ARA3200” zatytułowany: Gender, Sexuality and Violence in Palestine/Israel [Płeć, seksualność i przemoc w Palestynie/Izraelu]. Ten kurs jest prowadzony pod parasolem Instytutu Badań Arabskich i Islamskich. W tym Instytucie Ilan Pappe jest “dyrektorem Europejskiego Ośrodka Badań Palestyńskich”.

 

To może być przedmiot wart badania, ale jest także niewątpliwą prawdą, że przy stosunkowo wolnym społeczeństwie Izraela, ten kraj prezentuje się na tle innych krajów jako wzorowy. Czy można wyobrazić sobie skierowanie uwagi w tej sprawie na rządzoną przez Hamas Gazę? Lub na ulice rządzone przez gangi z Dżanin?


Ten kurs nie przekazuje jednak studentom prawdy. Oczekiwania wobec studentów wyraźnie to pokazują. Celem kursu jest nauczenie się “jak gender wspiera osadniczy kolonializm” i spojrzenie na to, jak gender “kształtuje opór” w Palestynie/Izraelu. Jest to stronnicza astronomiczna bzdura, która ma wyłącznie na celu budzenie wrogości wobec Izraela.


Dostarczona jest lista lektur dla studentów jako pomoc w opanowaniu tego przedmiotu. Na liście są artykuły napisane przez jedenastu nauczycieli uniwersyteckich:

 

 

Ośmioro z tych jedenastu jawnie popiera ruch bojkotu Izraela - BDS, dwoje innych podpisało petycje przeciwko IHRA. Nie ma tu odmiennych zdań.


To nie jest akademicki kurs, stworzony po to, by stanowić dla studentów wyzwanie i edukację. To jest czysta nienawiść nauczana na naszych uniwersytetach. Studenci, którzy kończą uniwersytet, mogą otrzymać tytuł magistra, a ci z magisterium mogą rozpocząć pracę nad doktoratem - a kiedy uzyskają doktorat, mogą sami objąć stanowisko akademickie – zazwyczaj na innym kampusie – i w ten sposób szerzyć dalej nienawiść. To właśnie działo się przez ostatnich wiele dziesięcioleci w świecie akademickim na całym Zachodzie.  


Należy zauważyć na czym skupiają się ci „naukowcy”


Rozważmy trzy kluczowe bitwy, które dzisiaj się toczą. Jest protest przeciw zwolnieniu z pracy Davida Millera, który znieważał żydowskich studentów. Inny protest dotyczy wprowadzenia definicji antysemityzmu na kampusach, napisanej, by chronić żydowskich studentów. A trzecia bitwa ma miejsce, ponieważ uniwersytet przeprosił za antysemityzm w akademickim artykule.   


To są linie frontu, jakie zdecydowały się nakreślić setki nauczycieli akademickich. A żadna z tych bitew nie ma w ogóle nic wspólnego z pomaganiem Palestyńczykom – wszystkie dotyczą atakowania Żydów. Jak o tym pomyślisz, to wszystko staje się bardziej oczywiste.


Academics against Jews – another shameful story

26 października 2021

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

David Collier 
Brytyjski badacz i bloger śledzący antysemityzm w brytyjskich organizacjach i mediach.