Szczęśliwi na widok pokonanej Ameryki


Hussain Abdul-Hussain 2021-09-24


Najgorsi antyamerykańscy tyrani świata – Władimir Putin z Rosji, Xi Jinping z Chin i Ali Chamenei z Iranu – będą zachwyceni czytając “Foreign Policy”, skrajnie lewicową publikację z Waszyngtonu, która ma obsesję na punkcie krytykowania amerykańskich wartości i przedstawiania Ameryki jako siły globalnego zła, która spowodowała wiele męczarni i nieszczęść na świecie.


Podobnie jak Putin, Xi i Chamenei, “Foreign Policy” nie znosi koncepcji amerykańskiej wyjątkowości, a bardziej konkretnie, hasła „Wiek europejskiego Oświecenia”. Dyktatorzy tego świata za niepowodzenia swoich krajów nigdy nie winią własnej tyranii, ale zachodnie próby modernizowania reszty świata i przerabiania go na swój obraz i podobieństwo. Według tej szkoły myślenia, wszystko, co poszło nie tak w Rosji, Chinach, Iranie i reszcie niedemokratycznego świata,  nie było spowodowane niezdolnością tych krajów do dogonienia, ale zachodnimi oczekiwaniami, że to jednak spróbują. Dlatego, w celu poprawienia sytuacji, reżimy Rosji, Chin i Iranu chcą nie dopuścić, by ich kraje zaakceptowały zachodnie koncepcje – szczególnie demokrację – i zamiast tego skupiły się na „rdzennej autentyczności”, cokolwiek to ma znaczyć.


“Foreign Policy” i skrajna lewica Zachodu wyobrażają sobie, że jeśli Zachód zostawi resztę świata w spokoju, wszyscy na całym świecie będą żyli tak, jak natura zamierzała: będą jedli organiczną żywność, ćwiczyli jogę i jeździli tylko na rowerach. Populacja świata zajmie się Kamasutrą i będzie zachowywać się bez żadnej dyskryminacji płci i rasy. Kiedy znikną amerykańskie wpływy, wszyscy na całym świecie będą pozdrawiali się mówiąc Namaste.


To jednak nie jest rzeczywistość. To jest Hollywood.


Świat poza demokratycznym blokiem, o którym niewielu redaktorów i autorów “Foreign Policy” ma zielone pojęcie, jest niebezpiecznym, złym, rasistowskim miejscem, gdzie podstawową regułą jest „siła pięści”.


Dla zachodniej skrajnej lewicy kraj taki jak Izrael jest najbardziej rasistowskim państwem apartheidu, którego prawa dyskryminują nieżydowskich obywateli. W rzeczywistości izraelskie prawo wyborcze jest najbardziej sprawiedliwe i równe na świecie i jest znacznie bardziej reprezentatywne niż amerykański system wyborczy. Spytajcie dowolnego specjalistę prawa wyborczego o różnicę między wyborami w Izraelu z jednym okręgiem, głosowaniem na listy partyjne i proporcjonalnością, a amerykańskim systemem wyborczym z wiecznymi manipulacjami okręgami wyborczymi i wypaczonym systemem większościowym.


“Foreign Policy” i skrajna lewica rzadko jednak interesują się rzeczywistością. Zamiast tego używają swoich umiejętności do wypaczania rzeczywistości i pokazywania jej tak, by pasowała do ich chorych idei o tym, o ile lepiej wyglądałby świat wolny od Ameryki. Tłumek dekolonizatorów  — ci wszyscy magicy w rodzaju Blinkena, Malley’a, Walts’a i podobnych – z których większość wychowała się jako uprzywilejowani biali mężczyźni, sądzą, że Ameryka wygląda tak jak oni i że reszta świata to tłum nie-białych ofiar. W rzeczywistości, bez Ameryki i bez porządku, jaki próbowała zaprowadzić po 1945 roku, świat byłby dużo gorszym miejscem. Bez złamania nazizmu przez Amerykę oszaleli maniacy, tacy jak Hitler, nadal paliliby dzisiaj ludzi wszelkich ras. Bez Ameryki Rosja Sowiecka okaleczyłaby Iran i anektowała jego bogatą w ropę naftową północ (nie oczekujcie, że skrajna lewica wam to powie, nadal zamiast tego skupiają się na Ameryce obalającej premiera Musaddegha).


Magazyn “Foreign Policy” zmobilizował pięciu autorów, by obwiniali Amerykę o wszystko, włącznie ze “stworzeniem śmiertelnych zaniedbań Covid19”, po co bowiem winić państwo, które nie powstrzymało lub nie ostrzegło w porę świata o najwcześniejszym pojawieniu się groźnego wirusa, skoro można winić Amerykę za to, że migiem nie naprawiła błędów Chin.  


Te pięć artykułów zaprzecza sobie wzajemnie, ale dla “Foreign Policy” nie ma to najmniejszego znaczenia: ważne jest że wszystkie depczą amerykański system wartości.  


“Foreign Policy” jest zagniewany na ekspansjonizm Ameryki i jej próby tworzenia świata na swoje podobieństwo. Pismo uderza w amerykańską wyjątkowość i krytykuje amerykańskie interwencje. Niemniej równocześnie atakuje Amerykę za opuszczenie “strategicznych sojuszników i narażonych cywilów”. Czytelnik nie ma możliwości zrozumienia, z którą polityką redakcja nie zgadza się: czy zła jest koncepcja szerzenia amerykańskich wartości? Czy złe jest wycofanie się Ameryki ze świata, co kończy te wysiłki? To nie ma znaczenia. Autor artykułu w “Foreign Policy”, który krytykuje Amerykę za opuszczenie “narażonych cywilów”, sprzeciwiał się także wojnie Ameryki, która ratowała irackich cywilów przed tyranią Saddama Husajna.


Pozytywne w analfabetyzmie redaktorów i autorów “Foreign Policy” w sprawach polityki zagranicznej jest to, że Ameryka jest zbyt potężna, by została pokonana przez propagandę. Siłą Ameryki jest jej wolność, która wyzwala kreatywność, która z kolei turboładuje amerykańskie innowacje i gospodarkę. Współtwórca Google jest Rosjaninem, ale jego pomysł mógł dostać skrzydeł tylko w Ameryce.  


Być może “Foreign Policy” powinien zrozumieć fakt, że jedynym poważnym wrogiem Ameryki jest wróg wewnętrzny. Wrogiem jest cenzurowanie idei. Jak długo Ameryka cieszy się wolnością słowa, wyznania, biznesu i wszystkiego innego i jak długo Amerykanie ufają swojemu rządowi, że wykona zadanie chronienia tych niezbywalnych praw, nie ma znaczenia, co dzieje się w Iranie lub Afganistanie. W końcu, klęska Ameryki w Wietnamie przytłacza wszystkie straty Ameryki w Afganistanie i Iraku. Ale klęska w Wietnamie nie  mogła zakończyć wyjątkowości Ameryki i nie zrobi tego ani Afganistan, ani wzrost siły Chin. Po prostu spytajcie byłego prezydenta Jimmy Cartera, co myśli o swoim przemówieniu, „Malaise Speech” sprzed 42 lat.


Przykro mi, “Foreign Policy”, ale jak długo Ameryka pozostanie wolna i demokratyczna, pozostanie jaśniejącym miastem na wzgórzu, pozostanie wyjątkowa i pozostanie … Ameryką.

 

Happy to see America beaten

House of Wisdom, 19 września 2021

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Hussain Abdul-Hussain


Iracko-libański dziennikarz mieszkający w Waszyngtonie.  Pracuje jako analityk w instytucie Fundacji Defence of Democrecies. Wcześniej pracował w utworzonej przez amerykański Kongres Arabic TV, przed tym był reporterem w wychodzącej w Bejrucie The Daily Star. Jest absolwentem Amerykańskiego Uniwersytetu w Bejrucie, gdzie studiował historię Bliskiego Wschodu.