Korzenie klęski Ameryki


Caroline B. Glick 2021-08-29

Po 11 września ówczesny prezydent, George W. Bush i jego zespół d/s bezpieczeństwa narodowego zestawił wiodące założenia tego, co stało się znane jako globalne wojna z terrorem | Archives: AP/Diane Bondareff
Po 11 września ówczesny prezydent, George W. Bush i jego zespół d/s bezpieczeństwa narodowego zestawił wiodące założenia tego, co stało się znane jako globalne wojna z terrorem | Archives: AP/Diane Bondareff

Jeszcze przed zamachami samobójczymi przy lotnisku w Kabulu, amerykańskie media mówiły niemal jednym głosem. Po raz pierwszy media USA z całego ideologicznego i politycznego spektrum wyrażały ten sam pogląd, że prezydent USA, Joe Biden spowodował strategiczną katastrofę dla USA i ich sojuszników przez niekompetentne pokierowanie wycofaniem się USA z Afganistanu. Jedni porównują to do Zatoki Świń z 1961 roku; inni do Sajgonu w 1975 roku; jeszcze inni do okupacji ambasady USA w Teheranie w 1979 roku. Jakiejkolwiek używają analogii, konkluzja jest ta sama: kapitulacja Bidena przed Talibanem już weszła do panteonu amerykańskich klęsk.

Biden jest osobiście odpowiedzialny za humanitarną i strategiczną katastrofę, jaka dzieje się na naszych oczach. Jest jedynym amerykańskim przywódcą w historii, który świadomie porzucił Amerykanów i amerykańskich sojuszników swojemu losowi na tyłach wroga. Chociaż to prezydent Biden ponosi wyłączną odpowiedzialność za decyzję wyjścia z Afganistanu w sposób, w jaki to zrobił, nie jest jednak winą Bidena, że talibowie są tam nadal i są silniejsi niż byli 11 września 2001 roku i w pełni zdolni do przechwycenia panowania w całym kraju. Fundamenty pod tę klęskę położono w dniach, tygodniach i miesiącach po atakach 11 września.


Po 11 września ówczesny prezydent, George W. Bush i jego zespół bezpieczeństwa narodowego zestawił wiodące założenia tego, co stało się znane jako globalna wojna z terrorem. W latach, jakie minęły od tego czasu, niektóre założenia uaktualniono, przystosowano lub zmieniono w miarę rozwoju sytuacji. Jednak trzy z tych założeń, które stanowiły podstawę wojskowego, wywiadowczego i dyplomatycznego planowania i działania Ameryki, zostały zrewidowane dopiero w ostatnich dwóch latach administracji Trumpa. Wszystkie trzy walnie przyczyniły się do klęski Ameryki w Afganistanie i porażki w wojnie przeciwko globalnemu terroryzmowi. Pierwsze założenie związane jest z Pakistanem, drugie z Iranem, a trzecie z Izraelem.  


Właściwie Pakistan powinien był być pierwszym klockiem domino, który powinien był upaść po atakach 11 września. Talibów wymyśliła głęboko oddana dżihadowi pakistańska agencja wywiadowcza ISI. Także agenci Al-Kaidy otrzymywali wsparcie od ISI. Poza jednak kilkoma groźbami i chwilowymi sankcjami w okresie inwazji USA na Afganistan w październiku 2001 roku, USA nie podjęły znaczących działań przeciwko Pakistanowi. Łatwo zrozumieć powód braku działania Ameryki.


W 1998 roku Pakistan przeprowadził testy broni jądrowej. 11 września 2001 roku Pakistan miał już znaczący arsenał jądrowy. Po tych atakach Pakistan jasno przedstawił swój pogląd na wojnę nuklearną i związek między swoim stanowiskiem a sponsorowaniem terroru.


W październiku i w grudniu 2001 roku sponsorowani przez Pakistan kaszmirscy terroryści zaatakowali parlament Dżammu i Kaszmir oraz indyjski parlament. Kiedy Indie oskarżyły Pakistan o odpowiedzialność za te ataki i groziły odwetem, ówczesny prezydent Pakistanu, Pervez Musharraf, postawił pakistańską armię w stan gotowości. Indie zaczęły wysyłać wojsko na granicę i Pakistan zrobił to samo.  


Zamiast stanąć po stronie Indii, USA wywierały nacisk na Delhi, by ustąpiły, co Indie zrobiły w kwietniu 2002 roku. W czerwcu 2002 roku wspierani przez Pakistan terroryści przeprowadzili szereg zamachów samobójczych przeciwko żonom i dzieciom indyjskich żołnierzy. Odliczanie do wojny zaczęło się znowu. W czerwcu 2002 roku, raz jeszcze uginając się pod naciskiem USA, Indie zobowiązały się, że nie użyją pierwsze broni jądrowej w konflikcie. Musharraf odmówił pójścia w ślady Indii.


Zamiast stanąć po stronie Indii, administracja Busha wymusiła od Musharrafa pustą obietnicę, że przestanie sponsorować terroryzm, a potem wywarła nacisk na Indie, by znowu ustąpiły.  


Przesłanie USA było jasne. Wiarygodną groźbą użycia broni jądrowej Pakistan powstrzymał Amerykanów. Niecałe sześć miesięcy później Korea Północna wydaliła inspektorów ONZ ze swoich instalacji jądrowych w Yangbyon i anulowała swój podpis na układzie o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej. Iran rozszerzył tajną działalność zmierzającą do budowy broni jądrowej w Isfahan i Natanz.


Decyzja USA o unikaniu konfrontacji z Pakistanem po atakach z 11 września wzmocniła ISI i odczytali to jako zielone światło do odbudowania Talibanu i Al-Kaidy po zdziesiątkowaniu ich w pierwszej ofensywie przez USA. Przywódcy talibów uciekli do Pakistanu, gdzie odbudowali swoje siły i skąd prowadzili wojnę na wyczerpanie przeciwko USA, NATO oraz afgańskiej armii i rządowi. Osama bin Laden, kiedy został zlokalizowany i zabity przez amerykańskich komandosów, ukrywał się pod osłoną pakistańskiej bazy wojskowej. Wojna w Afganistanie skończyła się kapitulacją Bidena i ponownym przejęciem Kabulu przez talibów.


Co doprowadza nas do Iranu. Podczas rozważań po 11 września Bush i jego doradcy postanowili nie przeciwstawiać się Iranowi, ale raczej szukać porozumienia z tą mułłokracją. To nie była nowa polityka. Od czasów administracji Reagana dominującym poglądem w Waszyngtonie było przekonanie, że jest możliwe osiągnięcie porozumienia z irańskim reżimem, które przywróciłoby strategiczny sojusz między Waszyngtonem a Teheranem sprzed rewolucji islamskiej 1979 roku. Bush i jego doradcy nie uznali za słuszne zrewidowanie tego poglądu, kiedy dowiedzieli się, że Iran dostarczył materialnego wsparcia porywaczom z 11 września 2001r. Nie zrewidowali również swoich założeń po tym, jak przywódcy Al-Kaidy uciekli do Teheranu, kiedy talibów rozgromiono w Afganistanie. Nie zrewidowali ich, kiedy Iran służył jako kwatera główna i magazyn broni dla Al-Kaidy w Iraku i dla szyickich milicji w ich wojnie przeciwko siłom USA i sojuszników w Iraku.   


Barack Obama przyjął założenia Busha w sprawie Iranu, Zamiast stanowczości wobec Teheranu próbował zmienić układ sojuszy bliskowschodnich USA, zbliżając się do Iranu i porzucając tak arabskich sojuszników Ameryki, jak i Izrael. Praktycznie przekazał Iranowi kontrolę nad Irakiem, kiedy wycofał stamtąd siły USA. Utorował drogę Iranu do arsenału jądrowego umową z 2015 roku.  


Po długiej walce z waszyngtońskim establishmentem i jego przedstawicielami, którzy akceptowali założenia Busha, w ostatnich dwóch latach prezydentury Donald Trump częściowo porzucił strategiczne założenie, że Iran można i należy ugłaskać. Ze swej strony, Biden jest oddany koncepcji przywrócenia i rozszerzenia polityki Obamy wobec Iranu.


Jeśli chodzi o Izrael, bezpośrednio po atakach 11 września ówczesny sekretarz stanu Colin Powell przekonał Busha, by przyjął dwa powiązane założenia w sprawie Izraela. Pierwsze, uznał, że terror wobec Izraela jest inny – bardziej akceptowalny – niż terror wobec kogokolwiek innego. I drugie, Bush zdecydował, że wojna przeciwko terrorowi będzie skierowana przeciwko grupom terrorystycznym, ale nie przeciwko rządom, które sponsorują terroryzm (poza Irakiem). Jak niedawno wspominał były członek administracji Busha, David Wurmser, który brał udział w dyskusjach po 11 września, Powell argumentował, że terror grozi Arabom nie mniej niż grozi Ameryce. W tej sytuacji sposobem przeciągnięcia ich na stronę USA było danie im wystarczająco atrakcyjnej łapówki.


Izrael był tą łapówką. USA byłyby w stanie przyciągnąć Syrię przez zmuszenie Izraela do oddania Wzgórz Golan reżimowi Assada. Waszyngton mógłby zwabić Saudyjczyków i pozostałych sunnitów przez zmuszenie Izraela do oddania OWP Judei, Samarii, Gazy i Jerozolimy.


Przed dowodzoną przez USA inwazją na Irak w 2003 roku ówczesny premier Izraela, Ariel Szaron, próbował rozbić założenie Waszyngtonu w sprawie Iranu. Powiedział Bushowi i jego doradcom, że Irak nie stanowi strategicznego zagrożenia dla Izraela ani dla nikogo innego w regionie od wojny w Zatoce w 1991 roku. Jeśli USA chcą pokonać globalny terror, wyjaśniał Szaron, powinny działać przeciwko Iranowi. Amerykańska administracja zignorowała go.  


Jeśli chodzi o założenia administracji w sprawie Izraela, tydzień po atakach Bush umyślnie nie uwzględnił terroru wobec Izraela na liście terroru, przeciwko któremu USA będą walczyć w wojnie z terrorem, kiedy powiedział połączonym izbom Kongresu, że wojna będzie skierowana przeciwko grupom terrorystycznym “o globalnym zasięgu”.


Widząc, w jakim kierunku zmierzają Amerykanie, w październiku 2001 roku Szaron wygłosił przemówienie, które stało się znane jako “czechosłowackie przemówienie”.


Po śmiertelnym zamachu terrorystycznym w Gazie Szaron powiedział: “Wzywam zachodnie demokracje, a przede wszystkim przywódcę wolnego świata, Stany Zjednoczone: nie powtarzajcie fatalnego błędu z 1938 roku, kiedy oświecone demokracje europejskie postanowiły poświęcić Czechosłowację dla ‘wygodnego, tymczasowego rozwiązania’. Nie próbujcie ugłaskać Arabów naszym kosztem – to jest dla nas nie do zaakceptowania. Izrael nie będzie Czechosłowacją. Nie ma ‘dobrego terroryzmu’ i ‘złego terroryzmu’, tak jak nie ma ‘dobrego morderstwa’ i ‘złego morderstwa’”.


Reakcja administracji na słowa Szarona była szybka i wściekła. Szaron został ostro zganiony przez Powella i Biały Dom, i szybko wycofał się.  


Miesiąc później Powell stał się pierwszym wysokim przedstawicielem USA, który oficjalnie poparł założenie państwa palestyńskiego.


Szaron nie potrafił przekonać Amerykanów po części dla tego, że nie rozumiał i bał się Waszyngtonu. W odróżnieniu od niego Benjamin Netanjahu doskonale znał sposoby funkcjonowania Waszyngtonu. W rezultacie jego starania o przekonanie Amerykanów, by zrewidowali swoje założenia o Iranie i Izraelu odniosły znaczny sukces. Pierwszy sukces Netanjahu w sprawie Iranu przyszedł poprzez Arabów.


Netanjahu rozumiał, że Iran zagraża państwom Zatoki Arabskiej – i wysiłki Obamy, by ugłaskać Iran – są w równym stopniu niebezpieczne dla nich, jak dla Izraela. Wyciągnął więc do nich rękę. Przekonana przez Netanjahu Arabia Saudyjska doprowadziła państwa Zatoki Arabskiej i Egipt do uznania Izraela za sojusznika w ich egzystencjalnej walce przeciwko Iranowi. Przeciwstawienie się Iranowi, wyjaśniali Saudyjczycy, było znacznie ważniejsze dla Arabów niż pomaganie Palestyńczykom.  


Izraelsko-arabska jedność w sprawie Iranu utrudniła starania Obamy, by zdobyć aprobatę Kongresu dla umowy nuklearnej. Była także podstawą decyzji Trumpa, by porzucić umowę Obamy.


Netanjahu użył także operacyjnego sojuszu z Arabami w staraniach o zmianę fałszywych założeń USA o Izraelu, szczególnie w sprawie Palestyńczyków. Użył także publicznej dyplomacji, żeby wpłynąć na zwolenników Izraela w Kongresie i na opinię publiczną. Starania Netanjahu  udaremniły plany Obamy dyktowania Izraelowi warunków „pokojowego” rozwiązania. Za czasów Trumpa starania Netanjahu wpłynęły na decyzję Trumpa przeniesienia ambasady USA do Jerozolimy i przekonały Trumpa do poparcia izraelskiej suwerenności na częściach Judei i Samarii.


Tragedią jest fakt, że sukcesy Netanjahu są szybko niweczone przez administrację Bidena i rząd Bennetta-Lapida.


Narasta poczucie, że katastrofalne wycofanie się Bidena z Afganistanu cofa świat o 20 lat do tyłu. Prawda jest jednak jeszcze bardziej przerażająca. W 2001 roku USA były znacznie potężniejsze od swoich wrogów niż są dzisiaj. Ta sytuacja może się zmienić tylko, jeśli Ameryka porzuci wreszcie fałszywe założenia, jakie przyjęła 20 lat temu.  


The roots of America’s defeat

Israel Hayom, 27 sierpnia 2021

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Caroline Glick 

Znana dziennikarka izraelska, pracuje w „Jerusalem Post”. Urodzona w Stanach Zjednoczonych, gdzie ukończyła studia z nauk społecznych. Emigrowała do Izraela w 1991 roku, wstępując natychmiast do IDF, w 1996 roku zakończyła karierę w wojsku w stopniu kapitana. Występuje często w izraelskiej telewizji, jest również zapraszana przez różne stacje telewizyjne w USA.