Terroryzm: różne miejsca, różne zdjęcia


Liat Collins 2021-09-01

Palestyński uchodźca pokojowo protestuje przy płocie granicznym.
Palestyński uchodźca pokojowo protestuje przy płocie granicznym.

Pewne zdjęcia wyróżniają się nawet w świecie, w którym każdy jest fotografem-amatorem i może z łatwością dzielić się swoim zdjęciami przy pomocy trzymanego w ręce telefonu. Przejęciu Afganistanu przez Taliban towarzyszyły uderzające, wbijające się w pamięć obrazy. Ludzie, którzy spadali z nieba na ziemię, bo nie byli w stanie trzymać się samolotów startujących z międzynarodowego lotniska w Kabulu, stali się symbolem koszmaru naszych czasów, przypominali zdjęcia sprzed 20 lat zdesperowanych ofiar skaczących z okien World Trade Center, gdy wieże paliły się i rozpadały.

Inne rozdzierające serca obrazy z Kabulu w tym miesiącu pokazywały rodziców, którzy usiłowali podawać amerykańskim żołnierzom niemowlęta i małe dzieci ponad drutem kolczastym na szczycie muru wokół lotniska. Ci ludzie, tak przerażeni przyszłością, byli gotowi na rozdzielenie ze swoimi dziećmi w nadziei, że będą mogły żyć w innym kraju; że będą mogły żyć, kropka.  

 

Ale były także zdjęcia z granicy Gazy z Izraelem. Zauważcie różnicę. Także tutaj filmowano masy ludzi pędzących do płotu z drutem kolczastym na szczycie. Nie przybyli jednak, by uciec z piekła, ale by je eksportować. Ich celem jest zburzenie Izraela, a nie odbudowanie własnego życia. Oni nie byli starającymi się o azyl. Byli terrorystami. Uchodźcy nie strzelają, nie idą zabijać. Nie mają broni.

 

Członek Hamasu, który postrzelił z bliskiej odległości oficera straży granicznej, Barela Szmueliego w sobotę 21 sierpnia – strzelając przez otwór w płocie – nie strzelał w samoobronie. (Szmueli, 21-letni żołnierz, nadal walczy o życie w szpitalu, kiedy piszę te słowa.)   

 

To wydarzenie pokazuje dylemat, przed jakim stoi izraelska armia i jej dowódcy. Powściągliwość jest obustronnym mieczem. Żołnierze i straż graniczna nie otworzyli ognia do tłumu idącego na płot, co utrzymałoby ich z dala od granicy, ale prawdopodobnie spowodowałoby wiele ofiar po palestyńskiej stronie.

 

Kilka lat temu po tym, jak podobne rozruchy przy granicy skończyły się wieloma rannymi Gazańczykami, brytyjski dziennikarz radiowy zapytał mnie agresywnie, jak mogę wytłumaczyć, że tak wielu Palestyńczyków odniosło rany nóg i dolnych części ciała. Wzięłam głęboki oddech, zanim odpowiedziałam, bo wiedziałam, że niezależnie od tego, co powiem, jak to sformułuję, będę postrzegana jako bezduszny człowiek. Ton dziennikarza zawierał potępienie.   

 

Żołnierze IDF są dobrze wyszkoleni i mają wyraźne reguły w kwestii tego, w jakich sytuacjach należy otworzyć ogień. Jeśli Palestyńczycy mieli rany na nogach, to był to dowód, że żołnierze nie strzelali, by zabić, ale próbowali powstrzymać ich.

 

Terroryści Hamasu nie mają niczego do stracenia. Wychowani na diecie morderczego podżegania do męczeństwa, mogą albo zabić, albo zostać zabici – i pójdą prosto do dżihadystycznego raju pełnego niebiańskich dziewic, czekających na nich z otwartymi ramionami.  

 

Trudno walczyć z tego rodzaju fanatyzmem. Gotowość używania własnej ludności jako ludzkiej tarczy w terroryzmie i jako rekwizytów w wojnie o opinię publiczną daje Hamasowi punkty w każdej sytuacji. Proszę zauważyć liczbę dzieci wśród biorących udział w rozruchach. Jeśli Izrael strzela, terroryści stają się ofiarami; jeśli strona izraelska okazuje powściągliwość, jest to postrzegane jako słabość i zachęca do dalszych ataków.  

 

Nie potrzeba wiele, by zachęcić Hamas lub Palestyński Islamski Dżihad albo ich kolegów-terrorystów. Dni Wściekłości w palestyńskim kalendarzu nie kończą się, trwają z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc, z roku na rok.

 

Izrael jest potępiony, jeśli reaguje i potępiony, jeśli tego nie robi.

 

Izraelskie południe od dawna jest zakładnikiem Hamasu (i jego irańskiego dostawcy funduszy i broni): nie powinno być sytuacji, w której “kilka” rakiet od czasu do czasu i trwający ekoterroryzm przy pomocy masowych podpaleń balonami z płonącymi szmatami  są uważane za akceptowalne.

 

To wymaga zmiany sposobu myślenia nie tylko rządu w Jerozolimie i biura szefa sztabu IDF w kwaterze głównej w Tel Awiwie. To wymaga zmiany opinii świata, wyjścia poza obraz, w którym Izrael jest automatycznie czarnym charakterem, a palestyńscy “uchodźcy” są ofiarami. Z pięcioma pokoleniami żyjącymi w arabskojęzycznej, muzułmańskiej Gazie, upór ONZ przy nazywaniu Palestyńczyków „uchodźcami” jest już częścią problemu.

 

Członkowie Hamasu i PIJ, którzy starają się sforsować płot na granicy z Izraelem, nie są odpowiednikiem uchodźców, którzy próbują uciec przed talibami. Wręcz przeciwnie: mają wiele wspólnego z talibami, próbując rozszerzyć swój kalifat na cały region.  

 

Zanim potępisz Izrael za budowanie płotów i bronienie ich, rozważ, co zdarzyłoby się, gdyby nie istniały i nie były bronione. Europejskie kraje nie korzystają ochoczo z szansy goszczenia autentycznych uchodźców spod reżimu stosującego ścisły szariat. Co by się zdarzyło, gdyby tysiące ludzi próbowało przekroczyć te granice podczas masowego wiecu? A gdyby niektórzy z nich byli uzbrojeni i otwarcie mówili o zamiarach dokonywania terrorystycznych ataków?

 

Każdy kraj i każda armia próbuje uniknąć masowych cywilnych ofiar, ale żadna nie podejmuje takich kroków, jak robi to Izrael – często narażając własnych żołnierzy. Niemniej na żadną armię nie ma takich nacisków jak na armię Izraela, by zaprzestała działań obronnych. Jaka jest proporcjonalna odpowiedź na rakiety odpalane na oślep na twoich obywateli? Jaki rodzaj powściągliwości powstrzymuje terroryzm zamiast go zachęcać?

 

Absurd ostatnich wydarzeń można zobaczyć w sposobie, w jaki zachowywali się po porozumieniu o kolejnym zastrzyku gotówki z Kataru do Strefy Gazy oraz podczas egipskich prób złagodzenia sytuacji. To dla Hamasu nie było wystarczające ani dość szybkie.

 

Po każdej rundzie palestyńskiej przemocy – jak 11-dniowa mini-wojna, która miała miejsce w maju – jest wiele dyskusji o rehabilitacji Strefy Gazy. Hamas jednak nie dąży do rehabilitacji, dąży do konfrontacji. Niedawne pełne przemocy rozruchy, podobnie jak atak rakietowy w maju, odbywają się pod hasłem obrony Al-Aksy i Jerozolimy. Jerozolima jest zawsze dobrym zawołaniem wojennym. I zdobywa więcej regionalnej i międzynarodowej uwagi niż prośby o „zniesienie blokady” (która i tak jest bardzo ograniczona do tego, by nie dopuścić więcej materiału wojennego dla terrorystów, którzy rządzą Strefą Gazy).

 

Groźba zorganizowania kolejnych rozruchów na granicy w tym tygodniu nie była próbą obniżenia temperatury, ale podpalenia i odwrócenia uwagi, kiedy premier Naftali Bennett spotyka się z prezydentem USA, Joe Bidenem w Waszyngtonie.

 

Nie ulega wątpliwości, że fakt zmiany rządu w Izraelu i administracji w USA także wywiera efekty w regionie. Chaotyczne sceny wycofywania sił USA i ich sojuszników z Afganistanu ośmieliły radykalnych islamistów na całym świecie.  

 

Izrael znajduje się w trudnej sytuacji. Przez kilka lat stosował politykę „koszenia trawy” – obcinania powierzchniowego wzrostu i odpychania Hamasu, kiedy terroryści rozpoczynali rundę przemocy, ale bez rozprawienia się z korzeniami problemu.

 

Teraz przyszła pora na zastanowienie się i wypracowanie innej strategii – takiej, która obejmuje publiczną dyplomację nie mniej niż kampanię militarną. Znaczna część świata arabskiego już rozumie, że to nie państwo żydowskie, ale radykalni islamiści są rzeczywistym zagrożeniem. Porozumienia Abrahamowe z zeszłego roku częściowo były na tym oparte.

 

Świat zachodni musi zrozumieć przed czym stoi Izrael – i że Izrael jest na pierwszej linii frontu w walce z globalnym dżihadem w obronie wszystkich demokratycznych, wolnych krajów. Nie ma znaczenia, jaki rząd jest tutaj przy władzy lub po której stronie politycznej mapy stoją przywódcy innych krajów.

 

Uczestnicy rozruchów na granicy są uzbrojeni w jakże fotogeniczne proce, które pomagają propagować perwersyjny obraz palestyńskiego Dawida, który walczy z żydowskim Goliatem.  Hamas nie jest jednak ruchem skautów. To nie są pokojowi demonstranci, To są terroryści. Kropki łączące Hamas i PIJ z Talibanem i ISIS są w kształcie kropli krwi.

 

Sceny Palestyńczyków rzucających się na płot graniczny dają fotografom szansę na doskonałe ujęcie, obraz, który zdobywa nagrody. Musimy upierać się przy pytaniu, co jest fałszywego w tym zdjęciu.

 

Terrorists and parting shots

Jerusalem Post, 26 sierpnia 2021

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Liat Collins

Urodzona w Wielkiej Brytanii, osiadła w Izraelu w 1979 roku i hebrajskiego uczyła się już w mundurze IDF, studiowała sinologię i stosunki międzynarodowe. Pracuje w redakcji “Jerusalem Post” od 1988 roku. Obecnie kieruje The International Jerusalem Post.