"Pan Hitler mnie oszukał"
Prezydent Biden nadal wydaje się być przekonany, że talibowie chcą dialogu i są gotowi do kompromisu. (A jeśli nie, no to przecież Amerykanie zrobili wszystko, co było w ich mocy.)
Yasmin Mohammed, kanadyjska eksmuzułmanka pisze na łamach „Newsweeka”, że obecna tragedia Afganistanu nie jest winą Ameryki, to nie Amerykanie szkolili talibów jak zmuszać kobiety do chodzenia w niebieskich workach, ani zabijania kobiet za nieposłuszeństwo, to nie Amerykanie szkolili talibów jak palić parki rozrywki, jak wieszać homoseksulistów na ulicach, czy jak zrzucać ich z dachów.
Powód, dla którego rodzice w Kabulu proszą amerykańskich żołnierzy, żeby zabrali ich małe dzieci, powód dla którego kobiety błagają żołnierzy, żeby je zabrać do samolotu, nie jest ograniczony do Afganistanu. Powodem jest wspólna kultura Afgańskiego Emiratu, Islamskiej Republiki Iranu, Islamskiego Państwa Iraku i Syrii i wielu innych miejsc. Afgańczycy i Irańczycy nie są Arabami tak jak Irakijczycy czy Palestyńczycy, mówią innymi językami, mają inną kuchnię, inne obyczaje. Dzielą tylko religię i sposób jej wyznawania. To kraje rządzone przez religijnych fanatyków.
Jak długo świat odmawia uznania oczywistej prawdy, że to radykalny islam sankcjonuje potworności przeciw kobietom i przeciw wszystkim, którzy chcą normalnie żyć, to wszystko będzie trwało nadal.
Kobiety żyjące pod władzą tych religijnych fantyków – pisze Yasmine Mohammed - walczą o najbardziej podstawowe prawa do elementarnej autonomii, do prawa wyboru ubioru, do prawa jazdy na rowerze, prawa do śmiechu, prawa do podróżowania, prawa do samodzielnego wyboru małżonka.
W zachodnim świecie te prawa są tak oczywiste, że nie warto o nich mówić. A jednak miliony kobiet na świecie ryzykuje swoje życie w walce o te prawa. Koszmar ich poniżenia jest ułatwiany przez ludzi odmawiających zauważenia ich losu z obawy, że ktoś nazwie ich islamofobami.
Te kobiety są pozostawione swojemu losowi w łapach pobożnych zbirów, po części z powodu tchórzostwa tych, którzy bawią się sloganami o prawach kobiet. Zachodni liberałowie odwracają oczy od ich cierpienia i prowadzą dialog z typami spod ciemnej gwiazdy.
Te kobiety to nie są podludzie, nie mają innych pragnień niż ty, czy ja, chcą wolności.
Yasmine Mohammed pisze, że wie o tym z pierwszej ręki, ona sama uciekła od przemocy, wyrwała się z małżeństwa, do którego ją zmuszono, od potwora, który był ważnym członkiem Al-Kaidy.
„Jedyną różnicą między tobą a kobietą żyjącą pod władzą muzułmańskich fanatyków religijnych jest to, że zdarzyło ci się urodzić pod inną szerokością geograficzną. Gdyby zdarzyło się inaczej, urodziłabyś się w jednym z 50 krajów, w których miażdżyło by cię prawo szariatu. Mam nadzieję, że wpływowi ludzie z wpływowych krajów będą mieli odwagę, żeby podjąć sprawę religijnie usankcjonowanego patriarchatu i misoginii, która jest mordercza dla milionów kobiet na świecie.”
Trudno o wątpliwości, że te słowa byłej muzułmanki, która tak dobrze wie, co czeka afgańskie kobiety, są wołaniem na puszczy. Wpływowi ludzie z wpływowych krajów to dżentelmeni mówiący wiele o wartościach, jeszcze więcej o dialogu, czasami modlą się o pokój, konferują ze zbirami i z dumą ogłaszają, że udało im się uratować pokój na długie lata. Pan Hitler oszukał pana Chamberlaina. Obiecał, że połknie tylko kawałek Czechosłowacji, a potem się uspokoi. Kolejni dżentelmeni czekają na swoją okazję dżentelmeńskich umów, które znów przybliżą pokój.