Co możemy w tej sprawie zrobić?


Vic Rosenthal 2021-07-17


Od redakcji „Listów z naszego sadu”


Vic Rosenthal jest obywatelem Izraela, kraju, którego mieszkańcy codziennie słyszą wrzaski ludzi domagających się likwidacji ich kraju; wrzaski dobiegające nie tylko z Teheranu, Ankary czy Islamabadu, ale również ze stolic europejskich i z Waszyngtonu. Oznaczają one otwarcie wyrażany przez jednych zamiar wymordowania mieszkańców Izraela i przyzwolenie na to ze strony mieszkańców krajów demokratycznych. Mieszkańcy Izraela stoją codziennie w obliczu bestialskiego terroru, ostrzeliwania miast i wsi, mordów i podpaleń. Barbarzyńcy zamierzają podpalić świat, a to jest zamiar, który zawsze najlepiej zacząć od Żydów, bo reszta świata znowu przyklaśnie. Rosenthal pisze, że Izrael musi być bardziej bezwzględny. Zwraca się do Żydów, ale wojna z atakiem barbarzyństwa nie jest tylko problemem Izraelczyków, jest problemem każdego, kto widzi jak ukradziono prawa człowieka dla obrony barbarzyństwa i terroru zmierzającego do zniszczenia nie tylko Izraela, ale całej zachodniej cywilizacji.


***

 

W zeszłym tygodniu wyjaśniłem, jak oni to zrobili, jak wrogowie Izraela – Arabowie,  Sowieci, międzynarodowa lewica i inni – zwrócili dużą część Zachodu przeciwko nam. Co możemy w tej sprawie zrobić?

 

Koncentrowałem się na “miękkich” aspektach wojny kognitywnej, takich jak infiltracja szkolnictwa wyższego i międzynarodowych organizacji, takich jak NGO i agencje ONZ, korporacje, na użyciu mediów społecznościowych, na wykorzystywaniu niezadowolenia mniejszości i na poparciu znanych antysemitów (np. Ilhan Omar). Powinniśmy jednak pamiętać, że bardziej kinetyczne działania także mogą mieć głównie kognitywne cele. Europejski terroryzm OWP w latach 1970. utorował drogę do jego przemiany z bandy nikczemnych terrorystów w członka ONZ, a z mordercy i złodzieja Jasera Arafata zrobił „męża stanu”. Ataki 9/11 na USA zmieniły medialny portret arabskich i muzułmańskich obywateli amerykańskich z “miliarderów, zamachowców i tancerek w spelunkach” w ciężko pracujących obywateli, którzy są celem islamofobicznej nienawiści (w przeciwieństwie do Żydów, którzy są dzisiaj znacznie częściej obiektem przestępstw nienawiści).

 

Terroryzm działa na różnych poziomach, ale na najgłębszym, instynktownym, tworzy paraliżujący strach, który rozum – nadal podświadomie – próbuje racjonalizować przez zdystansowanie się od ofiar i identyfikowanie się z terrorystami. „Nie zabijaj mnie, ja jestem po twojej stronie!” – krzyczy sterroryzowany umysł (patrz “Jew for Palestine”).

 

Kontratak musi być planowany, skoordynowany i wycelowany na wszystkie areny – miękkie i twarde – na których jest prowadzona wojna kognitywna przeciwko nam. To jest coś, czego państwo Izrael nigdy nie robiło. Nasze starania w publicznej dyplomacji często można (najbardziej miłosiernie) opisać jako kiepski dowcip, jak kampania reklamująca Izrael jako miejsce turystyki gejowskiej (“Przyjedź do Izraela! Mamy piękne plaże i nie powiesimy cię!”) W najlepszym wypadku są one reakcjami, odpowiadaniem na nikczemne oskarżenia o zbrodnie wojenne, apartheid i inne zdeprawowane zachowania, zazwyczaj na długo po tym, jak szkody już zostały dokonane, I często ignorujemy kognitywne skutki naszych działań lub ich brak.

 

To nie będzie łatwe. Zorganizowane poparcie dla antyizraelskich organizacji (włącznie z tymi, które mają związki z terroryzmem) trwa od dziesięcioleci, z milionami dolarów płynących rocznie ze źródeł takich jak organizacje George’a Sorosa i Unii Europejskiej. Szczególnie media społecznościowe nieustannie zmieniają się i nowe pola bitwy pojawiają się niemal codziennie. Wszędzie, gdzie spojrzysz (np., Wikipedia), widzisz antyizraelskie uprzedzenie. I na każdego proizraelskiego działacza jest dziesięciu lub stu atakujących nas.  

 

Skuteczny kontratak musi składać się z dwóch części: jak mówimy do świata i – co najważniejsze – jak działamy. Rozważmy najpierw drugą część.

 

Istnieją podstawowe ludzkie instynkty, które wyprzedzają idee wyrażone w Karcie ONZ o setki tysięcy lat. Nasze działania muszą wpływać na te instynkty w sposób, który spowoduje, że inni będą nas respektować, a nasi wrogowie będą się nas bać. Nie proponuję, byśmy poszli za przykładem OWP i zaczęli porywać samoloty w Europie, ale nasza odpowiedź na terroryzm i groźby wrogich krajów (np. Iranu) może być zaprojektowana tak, by miała właściwy efekt. Do ludzi apeluje siła. Chcą być po stronie, która jest silniejsza. Mówią o znaczeniu zasad moralnych i prawnych, ale stawiają na zwycięzcę. Nasze działania powinny promieniować siłę i kontrolę, a nawet bezwzględność.  

Na przykład, żaden terrorysta nie powinien przeżyć ataku. Zarówno Izraelczycy, jak inni ostro krytykowali izraelskie siły bezpieczeństwa i osoby, które brały udział w “aferze autobusu 300” w 1984 roku, kiedy rozstrzelano na miejscu po przesłuchaniu dwóch schwytanych terrorystów. Moim zdaniem ta akcja wysłała właściwy komunikat zarówno naszym wrogom – “nie próbuj tego, bo zginiesz” – jak i reszcie świata - “Izrael nie toleruje terroryzmu wobec swoich obywateli”.

 

Nasze bojaźliwe reakcje na Hamas, który przy wielu okazjach zabijał Izraelczyków i który dzisiaj trzyma jako zakładników dwóch izraelskich obywateli i ciała dwóch izraelskich żołnierzy, rzekomo są uzasadnione praktycznymi przyczynami, ale są totalną porażką z punktu widzenia wojny kognitywnej. Kiedy Izrael bombarduje puste instalacje Hamasu po podpaleniach balonami (a nawet po ostrzale rakietowym z Gazy), które spaliły plony i uszkodziły budynki, wysyłamy komunikat, że jesteśmy za słabi, by się bronić. Kiedy nasi obywatele są trzymani w niewoli, a my dostarczamy Strefie Gazy elektryczności i wody, komunikatem jest, że to Hamas sprawuje kontrolę, nie zaś Izrael. Rozumiem nasze ograniczenia, jak je widzi IDF, ale uważam, że nie przywiązują oni wystarczającej wagi do kognitywnych aspektów sprawy.

Niedawno IDF (mimo prośby Departamentu Stanu USA, by tego zaniechać), zburzyła dom  mordercy, terrorysty, obywatela AP, który jest także obywatelem amerykańskim. To było poprawne działanie z kognitywnego punktu widzenia, wysyłające komunikat, że Izrael jest suwerennym państwem, które kontroluje Judeę/Samarię, i które nie toleruje terroryzmu. Z drugiej strony, trwająca obecność nielegalnego beduińskiego osiedla, Chan al-Ahmar, w wyniku nacisków UE i ONZ mówi światu, że Izrael nie kontroluje tej ziemi.  

 

Naszym największym wrogiem jest Iran, którego reżim explicie groził wielokrotnie zniszczeniem nas i pracuje nad wyprodukowaniem broni jądrowej. Oczywiście wiele względów wpływa na wybór najlepszej reakcji, od prewencyjnego uderzenia na jego instalacje nuklearne do kontynuowania kampanii sabotażu, jaką Izrael prowadzi przez ostatnich kilka lat. Z kognitywnego punktu widzenia najlepszym podejściem jest publiczna demonstracja, że Izrael ma siłę, by zniszczyć te instalacje, niezależnie od odległości i ich zabezpieczenia. Mógłby to być olbrzymi atak z powietrza lub tajna akcja, która zostaje ujawniona po wykonaniu. Najgorszym wyborem jest to, że powstrzymujemy się od działania z powodu nacisków ze strony USA.

W miękkiej dziedzinie naszym priorytetem jest zakończenie długiego pasma samodzielnie spowodowanych kognitywnych porażek. Nie ma powodu, dla którego należy pozwalać Izraelczykom na występowanie w roli płatnych agentów dla UE lub międzynarodowej lewicy, jak to jest z B’Tselem i licznymi innymi antypaństwowymi organizacjami. Istnieje słabo egzekwowane prawo, które wymaga od izraelskich NGO, które otrzymują połowę  swojego finansowania od obcych rządów, by informowały o tym pod karą stosunkowo niewielkiej grzywny; ale nawet temu prawu sprzeciwiała się lewica i arabskie partie w Knesecie. Jest absurdem, że tym grupom pozwala się działać w Izraelu. Całe zagraniczne finansowanie – prywatne i publiczne – dla politycznych NGO powinno być zakazane, koniec kropka. Przedstawiciele zagranicznych NGO wrogich wobec Izraela nie powinni być wpuszczani do kraju.

Mówiąc o arabskich partiach, istnieje Prawo Podstawowe, które mówi, że aby ubiegać się o wybór do Knesetu, kandydat lub lista nie mogą “[negować] istnienia Państwa Izrael jako żydowskiego i demokratycznego państwa”. Sąd Najwyższy interpretuje to prawo w niezmiernie elastyczny sposób, a więc Arabowie, którzy to właśnie robią, siedzą w Knesecie. To musi się skończyć.

 

Izrael ma wojskową cenzurę, która czasami powoduje, że wyglądamy na głupków, kiedy zagraniczne publikacje ujawniają szczegóły, których Izraelczykom nie wolno przeczytać ani usłyszeć z własnych mediów, ale równocześnie gazeta „Ha’aretz” może atakować państwo dniem i nocą, często używając materiałów dostarczanych przez finansowane z zagranicy NGO. Zagraniczne ośrodki propagandy używają tego w pełni, dodając: „nawet Izraelczycy przyznają…” To jest nie do zaakceptowania; to graniczy ze zdradą stanu i musi być temu położony kres.

 

Jest miejsce dla tradycyjnej hasbary, wyjaśnienia lub przedstawienia sytuacji z punktu widzenia państwa. Nie jestem pewien, dlaczego każdy ma prawo do opinii i platformę, z której ją głosi, podczas gdy państwo takiego prawa nie ma. Dlaczego nie stworzyć państwowej telewizji, radia, strony internetowej z profesjonalnym personelem, który może odpowiadać natychmiast i poprawnie na fałszywe oskarżenia? Robienie tego porządnie, żeby było zarówno autorytatywne, jak i nie było nudne, będzie kosztowne i będzie wymagało personelu wysokiej jakości, którego nie będzie łatwo znaleźć; ale warto to zrobić.

 

Wiele z tego, co tu proponuję, będzie krytykowane, ponieważ “łamie prawa człowieka” albo jest “niedemokratyczne”, albo coś podobnego. Zgadzam się. Jednak koncepcja, że Izrael musi być wzorem dla całego świata i wcieleniem praw człowieka oraz demokracji, jest błędna. Jest to wyraz antysemickiej idei, że od Żydów musi się zawsze wymagać najwyższych standardów – w rzeczywistości standardów, które są nieustannie podnoszone, a więc zawsze nieosiągalne. Izrael nie jest platońskim ideałem państwa; nie jest nawet Stanami Zjednoczonymi. Jest maleńkim krajem bez żadnej strategicznej głębi, który jest otoczony przez wrogów nieustannie łamiących wszelkie standardy cywilizowanego zachowania. Narodowe przetrwanie jest ważniejsze od praw człowieka – szczególnie kiedy ci, którzy definiują pojęcie praw człowieka, są obojętni (lub gorzej) wobec zagrożonych perspektyw naszego przetrwania.  

 

What We Can Do About It

11 lipca 2021

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Vic Rosenthal


Urodzony w Stanach Zjednoczonych, studiował informatykę i filozofię na  University of Pittsburgh. Zajmował się rozwijaniem programów komputerowych. Mieszka obecnie w Izraelu. Publikuje w izraelskiej prasie. Jego artykuły często zamieszcza Elder of Ziyon.  Prowadzi blog: http://abuyehuda.com/