Najbardziej niebezpieczni terroryści świata


David Patrikarakos 2021-06-30


Hezbollah jest grupą terrorystyczną, która odnosi największe sukcesy w historii. Ta libańska szyicka milicja może nie podbiła tak ogromnego terytorium jak ISIS, ani nie przyciągnęła tak wielu rekrutów, ale od jej założenia w 1985 roku walczy z Izraelem od niemal 40 lat i walczy dobrze. W maju 2000 roku Hezbollah wyrzucił IDF ze “strefy bezpieczeństwa”, którą IDF zajmowała w Libanie Południowym przez niemal dwadzieścia lat; w 2006 roku Hezbollah wywalczył z IDF militarny impas. Robiąc to, „Partia Boga” zrobiła coś więcej niż tylko zadanie ciężkich ciosów wieloletniemu wrogowi. Od czasu miażdżącego zwycięstwa Izraela nad połączonymi armiami arabskimi w wojnie sześciodniowej 1967 roku nikt nie sądził, że arabska siła może zrobić cokolwiek więcej jak tylko prowadzić uporczywe terroryzowanie lub nękanie Izraelczyków. Hezbollah dowiódł, że mylili się. 

W sprawie Izraela świat arabski można – z grubsza – podzielić na dwa bloki. Jest tak zwana “oś ugody”: państwa takie jak Egipt i Jordania, które zawarły pokój z żydowskim państwem, akceptują (przynajmniej oficjalnie) jego istnienie i unikają poważniejszych konfliktów. Z drugiej strony jest „oś oporu” – kraje, które wierzą, że jakikolwiek kompromis jest zdradą zasad, skupione wokół Iranu i Syrii.  


Ważne jest zrozumienie, że jest to coś więcej niż tylko przeciwstawne postawy wobec Izraela – są to alternatywne style bliskowschodniego rządzenia państwem. Jak napisał Thanassis Cambanis w swojej wnikliwej książce A Privilege to Die, Hezbollah “przekonał rzesze zwykłych mężczyzn i kobiet, że Izrael można pokonać i zniszczyć – i to nie tylko w odległej przyszłości, ale niebawem”. Jego przywódca, Hassan Nasrallah, regularnie “przypomina milionom swoich słuchaczy w całym świecie arabskim, że Hezbollah i jego sojusznicy – ‘Oś oporu’ – wydarła siłą więcej ustępstw od Izraela niż ‘Oś ugody’ zdobyła przez dziesięciolecia negocjacji”.  


Bliski Wschód jest jednak naszpikowany różnymi milicjami sprzymierzonymi przeciwko Zachodowi, a szczególnie przeciwko Izraelowi – jest wśród nich Hamas, który niedawno wystrzelił tysiące rakiet z Gazy na Izrael. Kontrolowane przez Iran szyickie organizacje, Siły Mobilizacji Ludowej (PMF), przez lata atakowały zachodnie cele w Iraku; w Jemenie Huti nękają armię saudyjską. Hezbollah jednak góruje nad nimi wszystkimi zarówno swoją militarną skutecznością, jak i polityczną siłą. Dlaczego? Odpowiedzią jest postać Alego Akbar Mohtaszamipura, irańskiego duchownego, który w zeszłym tygodniu zmarł w wieku 74 lat na Covid-19.


Niewielu ludzi wie więcej o Hezbollahu — i Mohtaszamipurze — niż Szimon Szapira,  generał brygady Izraelskich Sił Obronnych (IDF) w stanie spoczynku, były doradca militarny byłego izraelskiego premiera, Benjamina Netanjahu, a obecnie badacz w Jerusalem Center for Public Affairs. “Mohtaszamipur był architektem Hezbollahu” – mówi mi. “A Hezbollah zmienił wszystko”.

“Mohtaszamipur był prawdziwym rewolucjonistą i bliskim współpracownikiem założyciela Islamskiej Republiki, samego [ajatollaha Ruhollaha] Chomeiniego. Chomeini osobiście wysłał Mohtaszamipura do Damaszku, by stworzył nowy szyicki radykalny ruch, który mógłby rywalizować z Amalem, ruchem libańskich szyitów założonym w 1976 roku. Amal jest świecki i mułłowie wiedzieli, że nigdy nie zostanie tym, czego chcieli: narzędziem Iranu w Libanie”.  

Irańczycy potrzebowali nowego ruchu, takiego, który wyznawałby doktrynę Chomeiniego  velayat-e faqih, (rządów prawoznawcy), według której najlepiej kwalifikowanymi ludźmi do rządzenia są ci, którzy są najlepiej kwalifikowani do interpretowania prawa Boga – a mianowicie duchowni. Potrzebowali organizacji kierowanej przez ulamów, muzułmańskich duchownych. Z Syrii Mohtaszamipur przeszedł przez granicę do miasta Baalbek w dolinie Bekaa w Libanie. Tam spotkał się z trzema duchownymi Abbasem al-Moussawim, Subhi al-Tufajlim i Mouhammadem Jazbekiem. Wszyscy trzej byli przesiąknięci tradycją velayat-e faqih; wszyscy z zadowoleniem wykonywaliby rozkazy Chomeiniego, a więc Iranu. Razem założyli Hezbollah czyli “Partię Boga”. Al-Moussawi był jej przywódcą do czasu, kiedy został zlikwidowany przez izraelski wywiad w 1992 roku.  

“Zdradzę ci tajemnicę – dodał Szapira. – To było latem 1981 roku - zanim Izrael w ogóle wszedł do Libanu”. Obiegową mądrością było, że libańscy szyici zradykalizowali się po wejściu sił Izraela do Libanu w 1982 roku i rozpoczęli okupację. Prawda jest taka, że nasiona zostały zasiane wcześniej.


Jeśli dla Teheranu pierwszy krokiem było założenie organizacji ideologicznie z nim związanej, drugim krokiem było dostarczenie swojej milicji siły militarnej, tak by zaczęła się liczyć. Teheran wyprawił żołnierzy ze swojego Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej (IRGC) do Libanu, gdzie utworzyli obozy szkoleniowe w Baalbek i na okolicznych terenach. Nagle Izraelczycy stanęli przed wyszkolonymi przez Iran szyickimi żołnierzami w Libanie. Sytuacja zrobiła się trudna. Nie stali już dłużej przed bojówkami, ale przed zorganizowaną, uzbrojoną, wyszkoloną i sterowaną przez trzecie państwo siłą.”

“To jest rzeczywista siła Hezbollahu – kończy Szapira – i klucz do zrozumienia ich sukcesu. Hezbollah jest zasadniczo irańską brygadą w Libanie”.


Iran zainwestował pieniądze, czas i ludzkie zasoby, by zamienić Hezbollah w milicją o niezrównanej zdolności walki w świecie arabskim, ale to jest tylko połowa historii. Hezbollah jest armią, ale jest także partią polityczną i teraz de facto rządzi Libanem. Kiedy ostatni raz byłem w tym kraju, wybrałem się do południowego Bejrutu, bastionu tej grupy w stolicy i tutaj tę prawdę widać na każdym kroku.


Aby zrozumieć Partię Boga trzeba zobaczyć banery z Nasrallahem, Chomeinim i najwyższym przywódcą Iranu, Alim Chameneim, umieszczone na latarniach i stojące na rondach. Trzeba zobaczyć żółte flagi trzepoczące na wietrze, spowite w czarne okrycia kobiety przemykające się grupkami po ciasnych ulicach i trzeba zobaczyć podejrzliwych, brodatych mężczyzn na balkonach, którzy śledzą każdy twój ruch.  


Liban jest  wieloetnicznym państwem z teokratycznym systemem, który przyznaje rządowe posady według pochodzenia etnicznego, religii i sekciarskiej przynależności. Są tam partie chrześcijan, Druzów i sunnitów oraz rozmaite milicje, wszyscy oni walczą o władzę w państwie mniejszym niż Yorkshire. Ale tylko jedna grupa jest niemal doskonale zorganizowana i ma fanatycznie lojalnych członków; tylko jedna grupa dysponuje najlepszą nowoczesną bronią. Hezbollah panuje tu nad wszystkim i robi to sprawnie, ponieważ Islamska Republika jest rewolucyjnym państwem i nauczyła swoich libańskich sojuszników posługiwania się narzędziami polityki tak samo, jak nauczyła ich wojny.


Jonathan Spyer jest izraelskim dziennikarzem i analitykiem Bliskiego Wschodu, który służył w IDF podczas wojny 2006 roku i od dawna bada Hezbollah. “Iran wypracował metodologię podjazdowej i politycznej wojny, która jest bardziej skuteczna niż wszystkie działania innych milicji w regionie – mówi. – Izrael jest znacznie sprawniejszy niż Iran we wszystkich dziedzinach militarnych. Jednak w kategoriach tworzenia szkoleń i w praktykach indoktrynacji, a potem w wykorzystaniu militarystycznej ideologii, by zbudować ruch polityczny, oni są niezrównani”.  


Nie wystarczy wyszkolić ludzi, żeby celnie strzelali. Trzeba także dać im powód, by w ogóle wzięli karabin do ręki. A najważniejsza jest tu nie tyle sama ideologia – choć to jest główna sprawa – ale zbudowanie wokół niej aparatu propagandy. Hezbollah buduje szkoły i tworzy wokół nich młodzieżowe programy; finansuje prace budowlane i szkolenia lekarzy oraz inżynierów; dba o chorych i starych. Po zniszczeniach w wojnie libańskiej 2006 roku, kiedy Izraelczycy zniszczyli wiele libańskiej infrastruktury, Hezbollah zaczął rozdawać duże sumy w gotówce każdemu, kto mógł wykazać, że jego dom został uszkodzony. Te dolary, znane jako “Zielona Rzeka” (Al-sayl al-akhdhar), podobno przybyły do Bejrutu z Iranu poprzez Syrię.


Młodzi libańscy szyici, którzy wstępują do Hezbollahu, otrzymują nie tylko pierwszorzędne szkolenie i respekt, który przychodzi wraz z posiadaniem karabinu, ale i powód do robienia tego poza samym kultem męczeństwa, który jest endemiczny na Bliskim Wschodzie. 30 grudnia 1999 roku po raz ostatni Hezbollah wysłał zamachowca-samobójcę, kiedy ich żołnierz wjechał samochodem wyładowanym materiałami wybuchowymi w izraelski konwój wojskowy; w odróżnieniu od Al-Kaidy i ISIS, i (bardzo często) Hamasu w Gazie, Hezbollah interesują ludzie, którzy potrafią zrobić coś więcej niż tylko zginąć.


Obecnie siedliskiem Partii Boga są głównie tereny przy północnej granicy Izraela. Rozległe doświadczenie, jakie zdobył Hezbollah  walcząc w 15- letnim (ostatecznie uwieńczonym powodzeniem) powstaniu przeciwko Izraelowi w południowym Libanie, dopełniło teraz niemal dziesięciolecie walk w Syrii. Jego żołnierze są zaprawieni w boju w stopniu, z jakim wróg Izraela na drugiej granicy, Hamas, po prostu nie może się równać.  


Jak się szacuje, na jego terytorium jest rozlokowane 150 tysięcy pocisków (wiele z nich produkcji irańskiej), a tym samym zagrożenie Hezbollahem staje się regionalne – być może globalne. Dzięki nim Iran może teraz uderzyć w głąb terytorium izraelskiego z siłą, która przekracza zdolność izraelskiego systemu przeciwrakietowego Żelaznej Kopuły. Hezbollah stał się głównym środkiem Iranu, który może powstrzymać Izrael i zareagować na wypadek wojny.  


To jednak nie jest wszystko. Jako zastępcza siła, Hezbollah daje Iranowi nie tylko daleko wysunięty przyczółek, ale coś niemal równie wartościowego: możliwość zaprzeczenia twierdzeniom o bezpośredniej agresji. Irańczycy zaczynają teraz rozlokowywać pociski Zulfikar w zachodnim Iraku wśród swoich klientów, szyickiej milicji PMF — zyskując kolejną pozycje, z której mogą strzelać do Izraela.


Izraelczycy nie mają wątpliwości, że Hezbollah, który w praktyce działa jako irańska baza, stanowi obecnie największe zagrożenie ich bezpieczeństwa narodowego. Są na granicy Izraela i są chyba najtrudniejszym wrogiem, z którym Izrael starł się kiedykolwiek. Mohtaszamipur umarł, ale Spyer wspominając 2006 rok mówi: “Hezbollah  przypomina mi, co ludzie mówili pod koniec II wojny światowej o niemieckiej armii: nie stać nas w walce z nimi na żadne ryzyko: ukarzą za najmniejszy brak profesjonalizmu. Musisz być lepszy, albo zapłacisz ciężką karę”.  


The world’s most dangerous terrorists

Unheard, 18 czerwca 2021

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



David Patrikarakos 

 

Brytyjski badacz, dziennikarz, pisarz i producent telewizyjny, najlepiej znany jako autor Wojny na 140 liter: Jak media społecznościowe przekształcają konflikt w dwudziestym pierwszym wieku. Jest także redaktorem naczelnym The Daily Beast i publicystą „Politico”.