Doktryna polityki zagranicznej USA przedstawiona przez Lindę Thomas-Greenfield


Caroline B. Glick 2021-04-27

Ambasadorka USA przy ONZ, Linda Thomas-Greenfield. (Zdjęcie: Wikipedia)
Ambasadorka USA przy ONZ, Linda Thomas-Greenfield. (Zdjęcie: Wikipedia)

Mogło by się wydawać, że potępienie Stanów Zjednoczonych przez ambasadorkę USA przy ONZ, Lindę Thomas-Greenfield w jej przemówieniu na spotkaniu National Action Network Ala Sharptona było jedną z najbardziej dziwacznych w ostatnich latach wypowiedzi dyplomaty – amerykańskiego lub z jakiegokolwiek innego kraju.


Thomas-Greenfield surowo ganiła USA jako kraju z natury i nieodwracalnie złego. „Sama widziałam jak pierworodny grzech niewolnictwa wplatał białą supremację w nasze założycielskie dokumenty i zasady” – powiedziała Amerykanka na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych.


Choć było to dziwaczne i mylące okazuje się jednak, że ta wypowiedź Thomas-Greenfield była po prostu jej standardowym przemówieniem. Powtórzyła je – niemal słowo w słowo – w ONZ w zeszłym miesiącu.  


Przemawiając na posiedzeniu Zgromadzenia Ogólnego z okazji Międzynarodowego Dnia Eliminacji Rasowej Dyskryminacji, Thomas-Greenfield utrzymywała, że “grzech pierworodny” niewolnictwa Ameryki nie został wymazany z amerykańskiego życia. Przekształcił się tylko w nową postać.


Jest "bezpośrednia linia prowadząca od linczu do segregacji i do masowego uwiezienia” – twierdziła. Tak więc dla Thomas-Greenfield niewolnictwo nie skończyło się, kiedy setki tysięcy żołnierzy Unii oddało życie w wojnie secesyjnej, by zakończyć niewolnictwo. Nie skończyło się po konstytucyjnych poprawkach ani podczas ruchu praw obywatelskich. „Pierworodny grzech niewolnictwa” Ameryki nadal ma straszliwy wpływ “na naszą ludność dzisiaj”, twierdziła uparcie. 


Podstawowym zadaniem dyplomaty każdego kraju jest pokazanie światu dobrego obrazu własnego kraju. W ONZ, instytucji zdominowanej przez tyranie, USA oczywiście spotykają się z izolacją. Na ogół jedynymi inicjatywami USA, które udawały się, były te, które bezpośrednio popierały państwa zbójeckie – jak decyzja ówczesnego prezydenta, Baracka Obamy, o ponownym dołączeniu do kontrolowanej przez dyktatorów, antyamerykańskiej i antysemickiej Rady Praw Człowieka, czy też jego decyzja o zalegitymizowaniu programu nuklearnego Iranu.


Przez wielokrotne atakowanie i potępianie własnego kraju Thomas-Greenfield mówiła swoim kolegom-ambasadorom z innych państw dwie rzeczy. Pierwsza, że nie mają powodu poważnie traktować czegokolwiek, co USA mówią o prawach człowieka w ich krajach. Przez oskarżenie własnego narodu o używanie prywatnych więzień do „przechowywania młodych czarnych i brązowych mężczyzn” Thomas-Greenfield sygnalizowała reżimom Iranu, Wenezueli, Rosji, Chin, Kuby i innych tyranii, że mogą swobodnie maltretować własnych obywateli „tak samo jak Ameryka”.


Druga, Thomas-Greenfield sygnalizowała, że USA rezygnują z przywództwa wolnego świata i zamiast tego wracają do polityki administracji Obamy “wstecznego przewodzenia” w ONZ przez zajmowanie stanowisk korzystnych dla wrogów USA.


Pytaniem jest, czy mieszanie z błotem USA przez Thomas-Greenfield jest jedynie jej osobistym stanowiskiem, czy wyrazem doktryny polityki zagranicznej administracji Bidena? Odpowiedź staje się jaśniejsza po szybkim rzuceniu okiem na traktowanie przez obecną amerykańską administrację dwóch kluczowych kwestii bliskowschodnich: programu nuklearnego Iranu i finansowej pomocy USA dla finansującej terroryzm Autonomii Palestyńskiej.


Kilka tygodni temu administracja Bidena rozpoczęła to, co nazywa "pośrednimi rozmowami" z Iranem w Wiedniu o powrocie obu stron do umowy nuklearnej z 2015 roku. Iran od początku łamał ograniczenia narzucone przez umowę na jego działalność nuklearną, między innymi przez gromadzenie większej ilości wzbogaconego uranu niż pozwalało porozumienie z 2015 roku. W odpowiedzi na łamanie umowy i ogólną złą wolę Iranu – jak również wewnętrzne ograniczenia umowy, które pozwalały Iranowi na kontynuowanie inwazji w sąsiednich krajach, wspieranie organizacji terrorystycznych i mnożenie pocisków balistycznych, przy równoczesnym legalizowaniu całego programu nuklearnego po wygaśnięciu umowy w 2025 roku – Trump w 2018 roku wycofał USA z umowy i ponownie narzucił ekonomiczne sankcje na mułłów. W ostatnich miesiącach Iran znacząco podwyższył swoją działalność nuklearną, włącznie z wzbogacaniem uranu do 60 procent.   


Negocjacje USA-Iran odbywają się poprzez europejskich, rosyjskich i chińskich pośredników zamiast twarzą w twarz, ponieważ Iran odmawia “zniżenia się” do rozmów z Amerykanami.


W przeszłości amerykańscy negocjatorzy odmówiliby poddania się takiemu upokorzeniu. Z pewnością odmówiliby zaakceptowania tak pogardliwego traktowania ze strony największego na świecie sponsora terroryzmu. Jednak według przecieków z Wiednia, jak są najdalsi od poczucia urazy na brak szacunku ze strony Iranu, a zespół Bidena kapituluje na wszystkich frontach wobec żądań Iranu.


Według największej gazety w Izraelu, “Israel Hayom”, zespół Bidena zgodził się uchylić ekonomiczne sankcje na Iran i pozwolić mu na powrót do globalnego handlu. Administracja podobno ugięła się także przed żądaniem Iranu w sprawie poprawek w oryginalnej umowie, które legitymizują łamanie umowy przez Iran. W niedzielę (25 kwietnia) poinformowano, że główny negocjator USA w Wiedniu, Robert Malley, zgodził się na żądanie Iranu, by pozwolić mu na kontynuowanie bezprawnego wzbogacania uranu, Nowoczesne centryfugi, których obecnie używa Iran, sprzecznie z umową 2015 roku, mogą nadal działać.


Równocześnie administracja Bidena ma zrezygnować z własnych przysiąg, że poprawi umowę, by zablokować program rakietowy Iranu i jego poparcie dla terroryzmu oraz że doprowadzi do wycofania okupacyjnych sił Iranu z Libanu, Syrii, Iraku i Jemenu, Iran otrzyma pieniądze i program nuklearny – i może, jak ma nadzieję administracja Bidena, dyktatorzy Iranu będą wystarczająco uprzejmi, by zakończyć swoje złowrogie zachowanie w przyszłości z czystej dobroci ich serc.  


To samobiczowanie się jest regułą, a nie wyjątkiem i widzimy je również w stosunkach administracji Bidena z Palestyńczykami. Otwarcie łamiąc prawo USA, w tym Taylor Force Act, które zakazuje finansowania przez USA Autonomii Palestyńskiej z powodu jej finansowania terrorystów, administracja Bidena oznajmiła niedawno, że przywraca finansowanie AP w wysokości niemal 100 milionów dolarów. Dla umożliwienia tego, administracja użyła podstępu. Udaje, że palestyńskie “NGO”, które są całkowicie kontrolowane przez AP, są niezależnymi organizacjami.

 

Gotowość Bidena do złamania prawa USA by ponownie finansować skorumpowany, wspierający terror reżim, nie zdobyło mu pochwał ze strony palestyńskiego kierownictwa. Wręcz przeciwnie, wywołała pogardę. Przywódca AP, Mahmoud Abbas, odmówił przyjęcia telefonu od sekretarza stanu, Antony’ego Blinkena, czekając na telefon od samego Bidena. A kilka dni temu, w przemówieniu do antyizraelskiej grupy nacisku, J Street, Abbas żądał, by USA uchyliły prawa karzące Palestyńczyków za ich trwałe uczestnictwo i poparcie dla terroryzmu. 


Wszystkie doktryny polityki zagranicznej USA, od szkoły izolacjonistycznej do szkoły liberalno-internacjonalistycznej, zaczynały się od zgody, że polityka zagraniczna USA ma służyć interesom USA i że te interesy odzwierciedlają fakt, że USA są moralnym i wyjątkowym krajem. Polityka administracji Bidena zaczyna się natomiast od stwierdzenia, że USA są niemoralnym krajem, bez prawa oczekiwania szacunku od innych lub działania we własnym, narodowym interesie.  


Sojusznicy Ameryki są zdumieni zachowaniem tej administracji. A wrogowie Ameryki szybko zbijają na tej polityce kapitał: warte 400 miliardów dolarów strategiczne partnerstwo Chin z  Iranem jest bezpośrednim rezultatem masochistycznego zachowania Bidena we Wiedniu.

 

Jedynym sposobem zrozumienia doktryny polityki zagranicznej Bidena jest rozpoznanie, że w ogóle nie jest to doktryna polityki zagranicznej. Jest to przedłużenie krajowego kłaniania się Bidena przed radykałami, którzy kontrolują jego partię. Te pokłony powodują, że administracja Bidena przyjmuje krytyczną teorię rasy w krajowym egzekwowaniu prawa, zdrowiu publicznym, imigracji i polityce ekonomicznej oraz projektuje ją na scenę światowa. Celem nie jest realizowanie interesów Ameryki na świecie. Celem jest sygnalizowanie fanatycznym progresistom, którzy rządzą dzisiejszą Partią Demokratyczną, że Biden jest ich człowiekiem w Białym Domu.


Przez całą zimną wojnę obie partie miały pogląd, że “polityka zatrzymuje się na granicach państwa”. Czyli, że debaty dotyczące spraw wewnętrznych nie będą wpływać na politykę zagraniczną Ameryki lub na jej zobowiązania do chronienia własnych interesów i sojuszników. Człowiek, który ukuł ten zwrot, republikański senator Arthur Vandenberg, wyjaśnił: “Dla mnie ‘dwupartyjna polityka zagraniczna’ oznacza wspólny wysiłek w naszym niezbywalnym, dwupartyjnym systemie, jednoczenia naszego oficjalnego głosu na brzegu morza, żeby Ameryka przemawiała z maksimum autorytetu przeciwko tym, którzy chcą podzielić i podbić wolny świat”.  

Zapytana, czy Biden wyrzuci Thomas-Greenfield z powodu jej użycia tez chińskiego ministerstwa spraw zagranicznych, by atakować Amerykę, rzeczniczka Białego Domu, Jen Psaki skrzywiła się. "Większość ludzi zna historię systemowego rasizmu w naszym kraju” – odpowiedziała lekceważąco.


Tak więc, polityka nie zatrzymuje się dłużej na brzegu morza – ani w Teheranie, ani w Pekinie. Polityka definiuje Amerykę zarówno w kraju, jak w kontaktach z resztą świata.


The Thomas-Greenfield Doctrine of U.S. Foreign Policy

Newsweek, 21 kwietnia 2021

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 



Caroline Glick 

Znana dziennikarka izraelska, pracuje w „Jerusalem Post”. Urodzona w Stanach Zjednoczonych, gdzie ukończyła studia z nauk społecznych. Emigrowała do Izraela w 1991 roku, wstępując natychmiast do IDF, w 1996 roku zakończyła karierę w wojsku w stopniu kapitana. Występuje często w izraelskiej telewizji, jest również zapraszana przez różne stacje telewizyjne w USA.