Błędna historia antykolonializmu


Marian L. Tupy 2021-04-21


Panujące teorie akademickie o stosunkach rasowych utrzymują, że różnice bogactwa i siły między różnymi grupami wyrosły ze społecznych, ekonomicznych i prawnych systemów, stworzonych tak, by przynosiły korzyści jednej grupie ludzi ponad innymi. Mówi się nam, że jednym z tych systemów był kolonializm. Stąd więc ponowne zainteresowanie europejskim imperializmem i wezwania do “dekolonizacji” wszystkiego, od edukacji i piękna do muzyki i zdrowia. “Ponowne”, ponieważ, oczywiście, nie po raz pierwszy obwinia się kolonializm za olbrzymie różnice zamożności i siły, jakie z łatwością można zobaczyć w dzisiejszym świecie.

Opowieść zaczyna się od Karola Marksa. Marks podziwiał kapitalizm, któremu przypisywał zasługę zniszczenia feudalizmu i „idiotyzmu” wiejskiego życia. Łyżką dziegciu w kapitalistycznym miodzie, jak widział to Marks, była konkurencja, która jego zdaniem będzie obniżała zyski. Aby zachować zyski, zapewniał, kapitaliści będą musieli obniżać płace robotników, w ten sposób „doprowadzając do nędzy” klasę robotniczą. Bardziej racjonalny system ekonomiczny, jaki wyobrażał sobie Marks, pozbędzie się konkurencji i zastąpi ją centralnym planowaniem. To był jego wielki błąd, ale nie jedyny.


W okresie między urodzeniem się Marksa (1818) a jego śmiercią (1883) brytyjskie płace wzrosły o 83 procent. Istnieje spór o wielkość wzrostu płac dla klasy robotniczej, ale poprawa była wystarczająco widoczna, by stanowić dylemat dla następców Marksa – jak pogodzić teorię z tym, co rzeczywiście działo się w świecie. W 1917 roku Lenin uaktualnił teorię Marksa w pamflecie Imperializm jako najwyższe stadium kapitalizmu, w którym twierdził, że kolonialny wyzysk stworzył nadzwyczajne zyski, które pozwoliły zachodnim kapitalistom na „przekupienie” zachodnich rządów, biurokratów, a także robotników. Lepszy standard życia na Zachodzie był, innymi słowy, bezpośrednim wynikiem imperialnych przedsięwzięć Europy.


Lenin czerpał obszernie z tekstów Johna Atkinsona Hobsona, brytyjskiego ekonomisty stacjonującego w Południowej Afryce podczas wojny burskiej, który pisał dla gazety “Manchester Guardian” i obwiniał żydowskich kapitalistów za wywołanie wojny między Imperium Brytyjskim a republikami burskimi (Transwal i Wolne Państwo Orania). Lenin, by “wyjaśnić” ekonomiczny rozwój Zachodu, przekształcił antysemickie majaczenia Hobsona w ekonomiczną teorię, która, sto lat później, nadal jest w użyciu.


Teoria Lenina okazała się użytecznym narzędziem w ideologicznej walce między Zachodem a blokiem komunistycznym, ponieważ rzekomo pokazywała, że wyższy standard życia zwykłych ludzi na Zachodzie był wynikiem wyzysku Trzeciego Świata, nie zaś wynikiem wypróbowanych komercyjnie ulepszeń w technologii. Dziedzictwo europejskiego imperializmu dostarczało także wygodnego kozła ofiarnego dla całej politycznej niestabilności i ekonomicznego fatalnego zarządzania, jakie dręczyły już niepodległe kraje w Afryce i Azji po odejściu Europejczyków.


Pomysły Lenina nie otrzymały poparcia ekonomistów i historyków, a upadek sowieckiego imperium wygnał je na intelektualną pustynię na niemal 30 lat. Rozkwit Zachodu badały tysiące uczonych i był przedmiotem setek książek. Wielu ekonomistów zgadza się z ekonomistą, laureatem Nagrody Nobla, Douglassem Northem, który w książce The Rise of the Western World twierdził, że zmieniające się instytucje, włącznie z rozwojem konstytucji, prawa i praw własności, były fundamentalnym czynnikiem w rozwoju ekonomicznym.  


W 2011 roku specjalistka historii ekonomii, Deirdre McCloskey, twierdziła w książce Bourgeois Dignity, że początki “wielkiego wzbogacenia”, które w uprzemysłowionych społeczeństwach podniosło dochody na głowę z 3 dolarów dziennie do ponad 100 dolarów można przypisać zmianom wartości i postaw. W eseju dla magazynu “Discourse” w zeszłym roku, zatytułowanym The Great Enrichment [Wielkie wzbogacenie], napisała:

Ostrożnie i powoli w XVIII wieku, najpierw wyłącznie w północnozachodniej Europie i jej odgałęzieniach, nowa filozofia liberalizmu zaczęła na poważnie mówić o politycznym egalitaryzmie i jednostkowej emancypacji.Było to osobliwym rezultatem długiej serii wcześniejszych wyzwalających wypadków, włącznie z 95 tezami Lutra w 1517 roku, wojną o niepodległość Niderlandów w 1568 roku, angielską wojną domową z 1642 roku i rewolucjami angielską, amerykańską i francuską z lat 1688, 1776 i 1789.

Dzisiaj olbrzymia większość badaczy zgadza się, że powodem rozkwitu Zachodu były przede wszystkim idee i innowacje na kontynencie, a nie zewnętrzne czynniki, takie jak europejski udział w handlu niewolnikami lub wyzysk kolonii. Teoria Lenina nadal jest użyteczna, ponieważ odwzorowuje, choć powierzchownie, postrzeganie historii ucisku i wyzysku jako głównych determinant bogactwa i biedy, jak również znaczenia siły i martyrologii dzisiaj.


Jednak, ponieważ to odwzorowanie jest tylko powierzchowne, ważne kwestie o niewolnictwie i kolonialnym wyzysku są zbyt mało omawiane, albo nie omawiane wcale. Na przykład, niewolnictwo czyniło bogaczy z wielu indywidualnych właścicieli niewolników. Jednak społeczeństwa, które utrzymywały niewolnictwo, pozostawały biedne i zacofane – pomyśl tylko o starożytnym Egipcie, Grecji i Rzymie, Bizancjum, Chinach, Senegambii, imperiach Azteków i Inków, imperiach Osmańskim i Rosyjskim i tak dalej. I odwrotnie, jak mamy wyjaśnić dobrobyt w krajach takich jak Kanada, Norwegia i Japonia, które nie praktykują niewolnictwa?


Kolonialny wyzysk nasuwa podobne pytania. Maszyny parowe rewolucji przemysłowej były napędzane angielskim węglem, a nie kongijską gumą ani południowoafrykańskim złotem. To prawda, Europejczycy wyzyskiwali siłę roboczą i zasoby Afryki, ale to przyszło później. Jeszcze w połowie lat osiemdziesiątych XIX wieku, kiedy na Konferencji Berlińskiej europejskie mocarstwa dzieliły cały kontynent między siebie, zaledwie 10 procent subsaharyjskiej Afryki było pod jakąś formą europejskiej kontroli. W tym czasie Europa już przeżywała bezprecedensowy dobrobyt. Afrykańskie kolonie nie uczyniły Europy bogatą – to europejskie bogactwo i siła umożliwiły Europejczykom skolonizowanie reszty Afryki.  


Co więcej, kolonialna przeszłość nie równa się wiecznemu zubożeniu. Kiedy Wielka Brytania  przekazywała Hong Kongu Chinom, przeciętny PKB na głowę w tej kolonii był o 12 procent wyższy niż w Zjednoczonym Królestwie. Chińska populacja na tym terytorium rozkwitła ponad wszystko, co mogli sobie wyobrazić mieszkańcy stałego lądu pod chińskimi rządami. Podobnie, jak pogodzić zdumiewający wzrost gospodarczy w Botswanie z traumatycznymi skutkami kolonializmu? Między 1966 rokiem, kiedy Botswana zdobyła niepodległość, a 2019 rokiem gospodarka tego kraju rosła pięć razy szybciej niż globalna przeciętna.


Teza Lenina ignoruje historię i niszczy wszystkie niuanse i sprzeczne dowody. Współczesny dyskurs o rasie często ma podobne wady, pomniejsza indywidualny talent i ciężką pracę, tym samym ignorując sukcesy milionów kolorowych mężczyzn i kobiet, od Oprah Winfrey do Thomasa Sowella. Nie potrafi wyjaśnić rozkwitu żyjących w USA Hindusów, Tajwańczyków, Filipińczyków, Indonezyjczyków, Pakistańczyków, Irańczyków, Libańczyków, Chińczyków, Japończyków, Turków, Koreańczyków, Syryjczyków, Hmongów, Wietnamczyków, Kambodżan, Ghańczyków, Nigeryjczyków, Bengalczyków, Egipcjan, Tajów i Laotańczyków. W 2019 roku wszystkie te mniejszości miały wyższe przeciętne dochody w gospodarstwie domowym niż biali Amerykanie.


Ten rodzaj myślenia podważa zachodnie społeczeństwo na dwóch poziomach. Na poziomie makro, dotychczas dominująca narracja zachodniego sukcesu – stopniowy rozwój liberalnych instytucji politycznych i ekonomicznych oraz zmieniające się postawy wobec rozumu, nauki, handlu i innowacji – jest podminowywana przez coraz popularniejszy pogląd, że Zachód wzbogacił się przez zubożenie reszty świata. Na poziomie mikro, obraz, jaki człowiek Zachodu ma o sobie jako o ciężko pracującej istocie, która jest panem własnego losu, jest kwestionowany przez obraz człowieka Zachodu jako pasożyta i nieuleczalnego łajdakaw olbrzymim systemie ucisku i wyzysku.  


Oczywiście, oskarżenia o policyjną brutalność muszą być starannie badane, ale wiele tego, co działo się w Stanach Zjednoczonych i innych częściach świata anglojęzycznego po śmierci George’a Floyda – publiczne zawstydzanie, korzące się przeproszenia za pomniejsze lub nieistniejące naruszenia nowego kodeksu etycznego, anulowania i przemoc wobec ludzi i własności – równają się jakiejś panice moralnej. Ta publiczna histeria grozi pogłębieniem podziałów między grupami ludzi i podważeniem kapitalizmu oraz liberalnej demokracji – ekonomicznych i politycznych fundamentów, na których spoczywa sukces zachodnich społeczeństw.


Znalezienie drogi wyjścia z tej paniki będzie wymagało otwartej debaty o kolonialnej historii (nie tylko o zbrodniach, ale i o osiągnięciach) i ponownego zaakceptowania podstawowych zasad klasycznego liberalizmu. Zbrodnie, niezależnie od tego, jak ohydne, nie mogą przechodzić na potomstwo jak jakaś nowoczesna wersja grzechu pierworodnego, skazując kolejne generacje na niekończący się czyściec. Dlatego tak żywotna i ważna jest wolność słowa i dlatego „antykolonialiści” są tak zdecydowani ją zdławić.

 

Anti-Colonialism’s Bad History

Quillette, 13 kwietnia 2021

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 

Marian L. Tupy

Redaktor naczelny magazynu HumanProgress i analityk Center for Global Liberty and Prosperity.