Dlaczego ustępstwa Bidena wobec Palestyńczyków szkodzą im zamiast pomagać


Jonathan S. Tobin 2021-02-02

Palestyńczycy ze zdjęciami dyktatora Autonomii Palestyńskiej na wiecu dla poparcia dyktatora AP.  27 września 2020. Zdjęcie: Nasser Ishtayeh/Flash90.
Palestyńczycy ze zdjęciami dyktatora Autonomii Palestyńskiej na wiecu dla poparcia dyktatora AP.  27 września 2020. Zdjęcie: Nasser Ishtayeh/Flash90.

Poparcie establishmentu polityki zagranicznej dla UNRWA i tolerowanie korupcji Fatahu są po części powodem, dla którego palestyńska kultura polityczna pozostaje niezdolna do zawarcia pokoju.

 

Pierwsze decyzje administracji Bidena w sprawach Bliskiego Wschodu demonstrują  wyraźnie to, co zawsze było oczywistym zamiarem nowego prezydenta: establishment polityki zagranicznej znowu zarządza w Waszyngtonie. Doprowadziło to do lawiny posunięć wobec Palestyńczyków, co – jak można było przewidzieć – wywołało oburzenie wielu proizraelskich działaczy. Jednak ludźmi, którzy naprawdę powinni się martwić, nie są ci, którzy są zatroskani o państwo żydowskie, ale ci, których martwi los Palestyńczyków.   


Pierwsze decyzje administracji Bidena w sprawach Bliskiego Wschodu demonstrują  wyraźnie to, co zawsze było oczywistym zamiarem nowego prezydenta: establishment polityki zagranicznej znowu zarządza w Waszyngtonie. Doprowadziło to do lawiny posunięć wobec Palestyńczyków, co – jak można było przewidzieć – wywołało oburzenie wielu proizraelskich działaczy. Jednak ludźmi, którzy naprawdę powinni się martwić, nie są ci, którzy są zatroskani o państwo żydowskie, ale ci, których martwi los Palestyńczyków.   

 

Nie chodzi mi tu o czołowych izraelożerców w polityce ani o ludzi mediów, którzy szerzą oszczerstwo, że Izrael odmawia Palestyńczykom szczepionki przeciwko COVID-19. Nie mówię także o zwolennikach ruchu BDS, których celem jest zniszczenie Izraela i którzy są jednymi z wiodących antysemitów w Ameryce. Ani też nie chodzi mi o tych, którzy zajmują się antyizraelską propagandą pod pozorem obrony praw człowieka.  


Kiedy mówię o ludziach, których rzeczywiście obchodzi los Palestyńczyków, skupiam się na tych, którzy rozumieją, że palestyńscy przywódcy – skorumpowani “umiarkowani” z Fatahu rządzącego Autonomią Palestyńską, jak również terroryści z Hamasu, którzy rządzą niepodległym państwem palestyńskim, jakim w praktyce jest Gaza – od pokoleń zdradzają Palestyńczyków. Mówię też o tych, którzy wskazują, że wiele ich problemów wynika z działań UNRWA – organu poświęconego trzymaniu milionów ludzi w stanie zawieszenia jako “uchodźców”, zamiast pomóc im w znalezieniu nowych domów i lepszego życia.  


Chodzi o to, że dla tych, którzy chcą używać Palestyńczyków jako pionki w bezsensownej, stuletniej wojnie przeciwko syjonizmowi, powrót do polityki przyjętej przez establishment polityki zagranicznej USA jest wspaniałą wiadomością.

 

Jak oczekiwano, administracja Bidena oznajmiła w tym tygodniu, że cofa pewne kluczowe zmiany w polityce bliskowschodniej dokonane przez byłego prezydenta, Donalda Trumpa. Wśród nich jest wznowienie stosunków dyplomatycznych z AP, jak również wznowienie pomocy finansowej dla Palestyńczyków. Ta wiadomość – podana w przemówieniu Richarda Millsa, pełniącego obowiązki ambasadora USA przy ONZ – została przyjęta wiwatami przez rząd Fatahu kierowany przez Mahmouda Abbasa. A towarzyszyła jej obietnica ponownego skierowania amerykańskiej polityki na rozwiązanie w postaci dwóch państw.


Stany Zjednoczone nie przeniosą swojej ambasady z powrotem z Jerozolimy do Tel Awiwu. Ale zdjęły ze stołu plan Trumpa “Pokój do dobrobytu”. Jest też prawdopodobne, że w jakimś momencie Departament Stanu cofnie poprawne orzeczenie z epoki Trumpa, że żydowskie społeczności na Zachodnim Brzegu nie są nielegalne.


To są wszystko dobre wiadomości dla tych, którzy mają nadzieję, że prezydent Joe Biden będzie naciskał na Izrael, by uczynił jednostronne ustępstwa w celu skuszenia Palestyńczyków do powrotu do stołu negocjacyjnego. I to mimo faktu, że nikt w Waszyngtonie, Jerozolimie lub Ramallah nie sądzi, by Abbasa interesowały negocjacje dla zakończenia konfliktu, niezależnie od tego, co zaoferują mu Izraelczycy.


Wybory współpracowników przez Bidena pokazują, że niczego nie nauczył się z błędów popełnionych za administracji Clintona i Obamy. Informacja, że przekonany “ugłaskiwacz”, Robert Malley, otrzyma tekę Iranu, jest niepokojąca. Równie niepokojący jest fakt, że były aktywista BDS został mianowany na niezmiernie wysokie stanowisko w wywiadzie.

 

Równie złe są wiadomości, że Biden zatrzymuje sprzedaż broni do Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. To znaczy, że element umowy o normalizacji stosunków, jaką ZEA zawarły z Izraelem, zostaje wyrzucony przez administrację Bidena, która uważa Porozumienia Abrahamowe za odwracanie uwagi od starań o zadowolenie Palestyńczyków.  


Przesunięcie od historycznie najsilniejszego wsparcia za Trumpa do tradycyjnych stosunków, w których Stany Zjednoczone ochoczo wywierają silne naciski na Izrael na rzecz Palestyńczyków i Iranu, jest niepokojące. Niemniej wydaje się, że Biden nie prowadzi rozmów z przywódcami na Bliskim Wschodzie. Przy tak wielu innych sprawach kolejny daremny pościg za rozwiązaniem w postaci dwóch państw jest ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuje i prezydent wie o tym. 


Dlaczego więc mają nas obchodzić gesty wobec AP?  


Te gesty są okropnym pomysłem nie tyle dlatego, że osłabiają Izrael, ale dlatego, że wysyłają sygnał, iż Stany Zjednoczone powróciły do tolerowania wykorzystywania Palestyńczyków jako psów wojny.


Trump starał się pociągać Abbasa do odpowiedzialności za jego finansowe wspieranie terroryzmu i ciągłą odmowę prowadzenia negocjacji pokojowych z Izraelem. To jest ten właśnie rodzaj “wymagającej miłości”, jaką establishment zawsze głosił w stosunku do żydowskiego państwa, mimo gotowości Izraela do negocjacji oraz czynienia ustępstw na rzecz pokoju. Naciski na Izrael uczyniły więcej niż cokolwiek innego, by zachęcić Palestyńczyków do nieprzejednania. Naciskanie na Palestyńczyków zamiast ugłaskiwania ich jest jedyną drogą prowadzącą do pokoju.


Wznowienie finansowania UNRWA brzmi jak humanitarny gest, który pomoże Palestyńczykom pozostawionym w potrzebie przez rzekomo niegodziwego Trumpa. Prawdą jest jednak odwrotność. UNRWA uwiecznia cierpienia Palestyńczyków. Jedynym sposobem na rozwiązanie tej populacji uchodźców – lub raczej potomków uchodźców – jest zdemontowanie instytucji, która pomaga utrzymywać ich w stanie bezdomności.


Równie nierozważne jest wznowienie pomocy finansowej dla AP.


Będzie to trudne dla Bidena, ponieważ prawo USA zabrania wypłacania pomocy AP, jak długo płaci ona pensje i zasiłki terrorystom i ich rodzinom. Zobaczymy więc jakieś szalbiercze posunięcie skorumpowanego rządu Abbasa, który będzie twierdził, że pieniądze wydawane na terror są zasiłkami społecznymi lub czymś innym w budżecie. Tak czy inaczej, będzie to kłamstwo i będzie źle świadczyć o Bidenie, jeśli je zaakceptuje.   


Problemem nie jest tylko myśl, że administracja lekceważy prawo lub że jest gotowa ugłaskiwać Abbasa, który przysiągł, że nigdy nie zrezygnuje  z tych wypłat. Problemem jest to, że Palestyńczycy nigdy nie zrezygnują ze swojego poparcia dla terroru, jak długo społeczność międzynarodowa toleruje to.


Izrael przetrwa, jak to zrobił od 2009 do 2017 roku, także z wrogą administracją amerykańską, choć należy mieć nadzieję, że Biden nie powtórzy błędów Obamy ani nie popełni gorszych.


Jednak rząd USA, który powraca do tolerowania złych rządów Fatahu i Hamasu, oraz poparcie ONZ dla wojny z Izraelem, skazuje Palestyńczyków wyłącznie na dalsze cierpienia. Jak dowiodło regionalne poparcie dla Porozumień Abrahamowych, reszta świata arabskiego dała za wygraną w ich sprawie i postanowiła nie pozwolić, by ich bezpieczeństwo i interesy ekonomiczne były zakładnikami palestyńskiego ruchu, który jest niezdolny do zawarcia pokoju.


Jeśli Bidena i jego zespół zarozumialców z establishmentu rzeczywiście obchodzą Palestyńczycy, podwoili by politykę Trumpa zamiast cofać ją.  


Kolejne cztery lata (lub więcej) tej samej polityki, która zawodziła przed 2017 rokiem, będą oklaskiwane przez tych, którzy nienawidzą Izraela lub czerpią zyski z palestyńskiej korupcji. „Eksperci”, którzy uważają, że ich błędne teorie polityki zagranicznej są ważniejsze od rzeczywistości, także będą cieszyć się. Ci jednak, którzy ze współczuciem patrzą na los ludzi prowadzonych na wieczną wojnę, której nie mogą wygrać, muszą z przerażeniem patrzeć na posunięcia Bidena.


Why Biden’s concessions to the Palestinians hurt, rather than help them

JNS.Org, 28 stycznia 2021

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Jonathan S. Tobin

Amerykański dziennikarz, redaktor naczelny JNS.org, (Jewish News Syndicate). Komentuje również na łamach National Review, New York Post, The Federalist, w prasie izraelskiej m. in. na łamach Haaretz.