Rzecz o prawdzie, nauczaniu i namaszczonych


Andrzej Koraszewski 2021-01-21

Thomas Sowell. (Zrzut z ekranu z wideo.)
Thomas Sowell. (Zrzut z ekranu z wideo.)

Urodzony w 1930 roku Thomas Sowell jest nadal niemal tak aktywny jak dawniej. We wtorek opublikował krótki artykuł, zastanawiając się nad pytaniem, czy prawda ma jeszcze jakiekolwiek znaczenie. Pisze, że dziś zbyt wielu ludzi, szczególnie w mediach, zbyt często ocenia, co jest prawdą, a co fałszem, w zależności od tego, komu to pomoże, a komu zaszkodzi na arenie politycznej. Sowell demonstruje tę osobliwą miłość do pokazywania świata w krzywym zwierciadle na przykładzie, który może wydawać się dla nas mało znaczący, ale dla niego jest szczególnie ważny – usuwanie nazwiska, portretów i pomników Abrahama Lincolna w szkołach, „ponieważ uznawał, że Czarni ludzie są własnością”.

Najwyraźniej ludzie, którzy to mowią, coś musieli słyszeć. Ich krytycyzm zdradza jednak mizerną znajomość historii. Sowell przypomina, że Lincoln był prawnikiem i znał konstytucję, wiedział, że konstytucja nie daje mu prawa uwolnienia niewolników. Ale prawo dopuszcza, by w trakcie działań wojennych dowódca armii rekwirował własność należącą do wroga. Deklarując podczas wojny domowej niewolników jako własność, prezydent mógł rekwirować ich, by dać im następnie wolność jako istotom ludzkim. Naga deklaracja o uwolnieniu byłaby przez ówczesny Sąd Najwyższy najprawdopodobniej uznana za akt niekonstytucyjny. Jest dość dowodów pokazujących niezbicie rzeczywisty stosunek Lincolna do niewolnictwa i do ludzi traktujących Czarnych jakby nie byli ludźmi. Ten zapał do usuwania nawiska i wizerunku Lincolna ze szkół pokazuje, zdaniem Sowella, dramat systemu amerykańskiej edukacji. Szkoły uczą coraz gorzej matematyki, literatury i historii, a dają uczniom coraz więcej indoktrynacji. Mimo pandemii, władze szkolne mają czas i środki na ideologiczne krucjaty, właśnie takie jak walka z pamięcią Lincolna.


Zamieszki – pisze Sowell - które w ubiegłym roku ogarnęły cały kraj, to efekt zmienienia przedszkoli, szkół i uniwersytetów w ośrodki indoktrynacji. Istotą tej indoktrynacji jest uczenie postaw roszczeniowych i cierpiętnictwa, odmawianie ludziom zasług i ignorowanie wysiłku. Faktów się nie uczy, fakty przestały się liczyć, ważne jest już tylko opluwanie.                 


Thomas Sowell jest ekonomistą. Zwolennikiem gospodarki rynkowej opartej na jednostowej wolności i konstytucyjnym porządku. To państwo prawa gwarantuje, że ekonomia rynkowa działa, że udaje się ograniczać biedę, że rośnie obszar naszych wolności.


Ponad ćwierć wieku temu Sowell opublikował książkę pod tytułem The Vision of the Anointed. Self-Congratulation as a Basis for Social Policy [Wizja namaszczonych. Samozadowolenie jako podstawa polityki społecznej].


To ważna książka. Równo dziesięć lat wcześniej, w 1985 roku, znakomita szwedzka prawniczka Brita Sundberg-Weitman wydała książkę Rättsstaten åter! [Przywrócić państwo prawa], która zawierała podobne myśli. Prawo nie może dekretować, że ma być dobrze. Prawo nie może być narzędziem ustanawiania rzeczywistości w imię jakiejś ideologii. Prawo mówi, co wolno, a czego nie wolno, a nie jak ma być.


Thomas Sowell idzie dalej, pokazuje wzór, w którym dominująca wizja świata elit intelektualnych i kawiarni politycznej jest prezentowana przez klasę namaszczonych, przez ludzi głęboko i uczciwie przekonanych, że istniejące problemy spowodowane są tym, że świat nie chce słuchać nas, czyli tych, którzy wiedzą, mądrych i dobrych. Wizje mogą się zmieniać, ale pewne założenia są w tym wzorze stałe:


- Zbliżamy się do nieuchronnej katastrofy społecznej bądź środowiskowej spowodowanej przez ludzką chciwość i głupotę,

- Konieczne jest zdecydowane działanie rządu (rządów), które może ją zatrzymać,

- Ci, którzy prezentują jakiekolwiek inne argumenty, są ignorantami, ludźmi nieodpowiedzialnymi bądź idącymi po trupach w celu zabezpieczenia swoich interesów.

-  Wizja namaszczonych zaczyna być wprowadzana w życie powodując oczywiste szkody.

- Namaszczeni stanowczo odrzucają wszelkie dowody wskazujące na niepowodzenie ich polityki, oskarżając krytyków o złe i podstępne intencje.


Autor prezentuje analizy dziesiątków wielkich projektów i teorii. Wojna z biedą ma oczywiście biedę usunąć bez reszty, kurczenie się obszarów biedy, jakieś przyziemne działania dające jej redukcję, to zawracanie głowy. Ponieważ autor sam jest Czarny, nie dziwi, że z szczególną mocą pokazuje fatalne skutki wszelkich akcji afirmatywnych, te akcje przynoszą skutek odwrotny od zamierzonego (żeby osiągnąć podmiotowość trzeba przestać ludzi traktować jak przedmioty, którymi my się już zaopiekujemy), idea, żeby zamiast lepszych przedszkoli otwierać bramy uniwersytetów niezależnie od poziomu przygotowania, powinna być uznana za poronioną nawet bez głębokich studiów. Namaszczeni ignorują zdrowy rozsądek, bo mógłby postawić pod znakiem zapytania ich oczywistą mądrość i dobroć. Wizja zostaje wyposażona we własny język powielany do znudzenia przez medialny magiel.


Sowell jest bardzo staroświeckim liberałem sięgającym chętnie do Emunda Burke’a. Moglibyśmy go wręcz nazwać ideologiem ciepłej wody w kranie. Państwo nie ma dostarczać ludziom szczęścia, ma im zaledwie umożliwać dążenie do szczęścia, państwo nie ma organizować ludziom życia, ma przestać przeszkadzać w organizowaniu swojego życia. Organizowanie życia ludziom przez państwo, przez klasę namaszczonych kończy się nieodmiennie tragicznym bałaganem (i to niezależnie, czy robią to ludzie z lewa, czy z prawa).    


Nowoczesne niby-liberalne elity żyją ideami, zamiast koncentrować się na konkretnych sprawach, mamy kapłanów mówiących ludziom, co dla nich dobre, zamiast fachowców, główna bitwa okazuje się być bitwą o ambonę, o siłę przekazu mojej idei do wyborców.Tragedią jest przekonanie klasy namaszczonych o własnej doskonałości. Widzimy tu brak pokory i brak gotowości przyznania, że ideały są nieosiągalne, że każda konkretna poprawa jest wartością.     

Zamiast debat mamy przepychanki. Podczas gdy fachowcy spierają się o metody w konkretnych sprawach, między namaszczonymi spory toczą się o to, kto ma rację. Problem skuteczmości znika, przestaje być istotny.


Zwycięstwa osiągamy w sferze lingwistycznej. Zmieniamy nazwy, deklarujemy kolejne przyrodzone prawa. (Jak na przykład prawo do mieszkania w odpowiednim standardzie, które rząd ma obowiązek każdemu zapewnić.) Jeśli masz pytania, to znaczy, że jesteś przeciwnikiem postępu i nie obchodzi cię ludzkie dobro. Polityczne programy oceniamy po ich intencjach, a nie po efektach. Programy walki z biedą mają wynagradzać krzywdę, opcja wspomagania samodzielności może wskazywać na brak serca.


Przed czterema laty, bezpośrednio po zwycięstwie Trumpa, brytyjski lewicowy dziennikarz (niegdyś zagorzały trockista, dziś nadal deklarujący się jako marksista), Brendan O'Neill, pisał na swojej stronie Facebooka:

"TRUMP?! Jak to sie stało?"

Stało się, ponieważ zakazaliście dużych butelek wody sodowej i palenia w parkach i obrażających dyskusji na kampusach. Ponieważ napiętnowaliście ludzi, którzy sprzeciwiają się małżeństwom jednopłciowym nazywając ich homofobami, a tych, którzy są nieprzekonani do polityki imigracyjnej – rasistami. Ponieważ uznaliście, że posiadanie broni i odmowa jedzenia komosy ryżowej wskazuje na faszyzm. Ponieważ doszliście do wniosku, że naprawianie postaw innych ludzi jest ważniejsze niż tworzenie im miejsc pracy. Ponieważ zmienieliście określenie „biały człowiek” w obelgę. Ponieważ używacie określeń takich jak “negacjonista” na każdego kto nie podziela waszych eko-świętości. Ponieważ traktujecie odmienne zdanie jako mowę nienawiści, a każdą krytykę Obamy jako ekstremizm. Ponieważ zajmujecie się częściej sprawą toalet bez podziału na płci niż eksmisjami. Ponieważ kanonizowaliście Caitlyn Jenner. Ponieważ chcecie kontrolować język, wyśmiewacie sposob życia ludzi, podnosicie wrzask, kiedy ktoś szydzi z Koranu i śmiejecie słysząc szyderstwa z Biblii. Ponieważ orzekliście, że krytyka islamu jest islamofobią. Ponieważ powtarzacie ludziom: ‘Nie wolno wam tak myśleć, nie wolno wam tak mówić, nie wolno wam tego robić’. Ponieważ zmieniliście politykę z czegoś, co robią ludzie dla ludzi, w coś co jest robione im, dla ich dobra. Ponieważ traktujecie ludzi jak gnój. A ludzie nie lubią być tak traktowani. Tramp przydarzył się z waszego powodu.”

Niby wszystko to samo, tyle, że amerykański ekonomista każdy argument podpiera tonami statystyk.


Dziś Thomas Sowell patrzy na krucjatę usuwania nazwiska Lincolna ze szkół. Nie zabiera głosu na temat wyniku wyborów, nie przewiduje, jaki będzie dalszy rozwój sytuacji. Patrzy na efekty tego, co widział od dawna.


Piszę w dniu zaprzysiężenia nowego prezydenta. Nie bawi mnie śledzenie ceremonii, wracam do słów Lincolna w Gettysburgu.