Szczepienia i odwieczna plaga


Liat Collins 2021-01-12

Kobieta czeka na szczepienie przeciwko koronawirusowi w Umm el-Fahm w niedzielę 3 stycznia.(zdjęcie: AMMAR AWAD/REUTERS)

Kobieta czeka na szczepienie przeciwko koronawirusowi w Umm el-Fahm w niedzielę 3 stycznia.

(zdjęcie: AMMAR AWAD/REUTERS)



Wygląda na to, że w konsekwencji izraelskiego programu  szczepień przeciwko koronawirusowi cierpię na dziwny efekt uboczny: nagłe wspomnienia typu flashback.

 

Kiedy kraj rozpoczął imponujący plan masowych szczepień i w ciągu trzech tygodni podał 1,5 milionowi obywateli pierwszą dawkę, Izrael stał się przedmiotem zazdrości wielu innych państw. Globalne media podchwyciły tę wiadomość i Izrael z Narodu Start-upów zmienił przydomek na Naród Szczepień.


Wraz z uwagą mediów przyszła zawiść, a potem najbardziej bolesne szpile. Pochwałę dla zorganizowania przez Izrael kampanii masowych szczepień w wielu mediach głównego nurtu zatruto potępieniem za nieszczepienie Palestyńczyków. Jak napisała dziennikarka “Jerusalem Post”, Lahav Harkov, nagłówek NPR brzmiał: As Israel leads in COVID-19 vaccines per capita, Palestinians still await shots [Kiedy Izrael prowadzi w szczepieniach per capita, Palestyńczycy nadal czekają na zastrzyki], zaś wiadomość z Associated Press, którą powtórzyło wiele mediów, głosiła: Palestinians left waiting as Israel is set to deploy COVID-19 vaccine [Palestyńczycy pozostawieni w oczekiwaniu, kiedy Izrael rozdziela szczepionkę COVID-19]. Grupa monitorująca media, Honest Reporting Canada, informuje o wielu doniesieniach CBS w tym samym stylu. Camera UK, grupa obserwująca media w Wielkiej Brytanii, zażądała zarówno od “Timesa”, jak “Telegraphu”, by skorygowały doniesienia, które w podobny sposób sugerowały, że Izrael wymiguje się od odpowiedzialności za zaszczepienie Palestyńczyków na terenach Autonomii Palestyńskiej

 

Po raz pierwszy dowiedziałam się o tych idiotycznych zarzutach z doniesienia w brytyjskim “Observerwerze”, siostrzanej publikacji “Guardiana”. Tytuł był równie subtelny jak cios pięścią w moje obolałe po szczepieniu ramię: Palestinians excluded from Israeli Covid vaccine rollout as jabs go to settlers [Palestyńczycy wykluczeni z programu szczepień, kiedy zastrzyki idą do osadników].

 

Przypuszczam, że można to nazwać postępem. W oszczerstwach z przeszłości Żydów zazwyczaj oskarżano o szerzenie chorób, a nie o odmawianie leczenia.

 

I to wszystko zaczęło wywoływać natrętne wspomnienia: przypomniałam sobie, że kiedy izraelskie zespoły medyczne popędziły na pomoc ofiarom trzęsienia ziemi na Haiti w 2010 roku, państwo żydowskie oskarżono o chęć zdobywania narządów do przeszczepów. Bardziej łaskawą wersją było twierdzenie, że Izrael pomaga mieszkańcom Haiti jedynie po to, by odwrócić uwagę od stosunków ze swoim palestyńskimi sąsiadami.

 

W pewnych kręgach nie wolno chwalić Izraela bez tego, żeby go przy okazji potępić. Artykuł “Guardiana” z zeszłego tygodnia napisał stacjonujący w Jerozolimie Oliver Holmes i Hazem Balousza z Gazy. To podwójne autorstwo samo w sobie pokazuje na podwójne standardy. Choć Izrael bardzo chciałby zaszczepić swoich obywateli w Gazie, ich populacja składa się z dwóch osób przetrzymywanych w niewoli bez dostępu nawet Czerwonego Krzyża (oraz zwłok dwóch żołnierzy porwanych podczas zawieszenia broni w Operacji Obronny Brzeg w 2014 roku). Flashback nr 2: podczas ataków rakietowych owego lata, które zmusiły Izraelczyków do trzymania się w pobliżu schronów, wysoka komisarz ONZ ds. praw człowieka sugerowała, że Izrael powinien podzielić się swoim systemem obronnym „Żelazna Kopuła” z Palestyńczykami w Gazie, którzy do nas strzelają.  

 

Grupy praw człowieka, obawiając się stracenia okazji do kolejnej napaści na Izrael, oskarżają Izrael “o unikanie odpowiedzialności za miliony ludzi na okupowanych terytoriach, którzy mogą czekać miesiącami na szczepionkę” – donosi “Guardian”.

 

Jak napisał Jeremy Sharon w “Jerusalem Post” – organizacja Rabini na Rzecz Praw Człowieka wystosowała 24 grudnia petycję z wezwaniem Izraela do rozdzielania szczepionki przeciwko COVID-19 “równolegle – z równą wagą i pośpiechem – na Zachodnim Brzegu i w Gazie”. Petycję podpisało około 200 rabinów.  

 

Głównym problemem jest tu stałe połącznie oburzenia z nieświętym łączeniem Izraela i Palestyńczyków jako jakiejś jedności, na wieki związanej w imię zachowania równowagi.  

 

 

Tu jest jednak pewien szkopuł. Jest prawdą, że Izrael nie szczepi Palestyńczyków, którzy mieszkają na terenach Autonomii Palestyńskiej – uznanej przez 139 członków ONZ za państwo Palestyna. Jest tak, ponieważ nie są oni izraelskimi obywatelami i nie płacą składek członkowskich w izraelskich kasach chorych. Objęci są jurysdykcją palestyńskich władz opieki zdrowotnej. Nawet “Guardian” pisze w drugiej połowie artykułu, że AP “nie poprosiła oficjalnie Izraela o pomoc”. Wydaje się jednak, że Izrael dostarcza im ograniczonej ilości szczepionek.

 

Żądanie, by Izrael szczepił Palestyńczyków żyjących pod rządami AP lub Hamasu ma tyle samo sensu, co oczekiwanie, że Indie będą masowo szczepić Pakistańczyków lub Amerykanie  będą szczepić mieszkańców Meksyku, a może i w dodatku Kubańczyków.  

 

Nie jest jasne, która grupa izraelskich podatników miałaby zrezygnować z możliwości zaszczepienia przeciwko śmiertelnej chorobie na rzecz palestyńskich nie-obywateli: nauczyciele? Policjanci? Kierowcy autobusów? Sprzedawcy w supermarketach?

 

Jest zabawne, że Palestyńczycy i ich klakierzy mogą popierać ruch Bojkot, Dywestycje i Sankcje do momentu, kiedy chcą izraelskiej pomocy. Dalsze flashback: polityk OWP, Saeb Erekat, kiedy zachorował na COVID-19 pospieszył do Jerozolimy, żeby leczyli go izraelscy lekarze, a członkowie rodziny byłego hamasowskiego premiera, Ismaila Haniji, byli leczeni w najnowocześniejszym ośrodku medycznym Tel Awiwu przed i po wojnie z Gazą w 2014 roku i kampanią terroryzmu.

 

Niedawne Porozumienia Abrahamowe między Izraelem a Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi i Bahrajnem oraz umowy o normalizacji stosunków z Marokiem i Sudanem pokazują, że istnieje lepsza droga. Uleganie narracji, że Bliski Wschód musi obracać się wokół potrzeb Palestyńczyków, nie jest właściwą drogą. Kolejny flashback: w czerwcu, na trzy miesiące przed podpisaniem Porozumień Abrahamowych, prezydent AP, Mahmoud Abbas, odmówił przyjęcia ładunku leków i sprzętu medycznego do pomocy w kryzysie koronawirusa, ponieważ przetransportowały go linie lotnicze Etihad Zjednoczonych Emiratów Arabskich przez izraelskie lotnisko Ben-Guriona. Antynormalizacyjna polityka palestyńska potrafi być mordercza.  

 

Obraz rasistowskiego rządu izraelskiego, umyślnie odmawiającego szczepienia muzułmanów, był tak daleki od prawdy, że istniał tylko w paralelnym wszechświecie – lub co najmniej cyberprzestrzeni i Twitteroprzestrzeni.

 

Premier Benjamin Netanjahu, jako część wielostronnej kampanii zachęcania do szczepień (i może promowania swojego wizerunku jako światowego przywódcy przed czwartymi wyborami w ciągu dwóch lat), ruszył w drogę i odwiedził dwa arabskie miasta: Tira i Umm el-Fahm.

 

“Sprowadziliśmy miliony szczepionek, więcej niż jakikolwiek inny kraj na świecie w stosunku do wielkości populacji, i sprowadziliśmy je dla każdego: dla Żydów i Arabów, dla ludzi religijnych i świeckich. Wszyscy mogą – i powinni – zostać zaszczepieni” – oświadczył Netanjahu.

 

W Umm el-Fahm, Netanjahu osobiście gratulował milionowemu obywatelowi, który otrzymał szczepionkę.

 

Dwa dni później okazało się, że 66-letni Mohammed Dżabarin, który dumnie pozował do  zdjęcia z premierem, raczej nie był modelowym obywatelem. Radio KAN początkowo błędnie informowało, że Dżabarin odsiedział 20 lat w więzieniu za zabójstwo. Premier musiał poczuć ulgę, kiedy później raczono wyjaśnić, że Dżabarin miał mniejszy wyrok i „tylko” za  rabunek z bronią w ręku i inne przestępstwa.

 

Minister zdrowia, Juli Edelstein, reagując na pierwsze doniesienia, powiedział: “To jest najlepszy dowód, że niczego nie udajemy… Wszyscy są szczepieni. Dobrzy i źli, ten, który był więźniem i ten, który nie był więźniem. Najlepszy obywatel kraju i taki, którego przyjacielem nie chcielibyście być”.

 

Nawiasem mówiąc, palestyńscy więźniowie w izraelskich więzieniach mają być szczepieni równocześnie z izraelskimi i zagranicznymi więźniami bez względu na wyznanie.

 

W Jerozolimie, gdzie wielu arabskich mieszkańców należy do izraelskich kas chorych, nawet jeśli nie mają obywatelstwa, program szczepień idzie pełną parą.

 

Oskarżanie Izraela o apartheid w programie szczepień jest czymś więcej niż brudną zagrywką, jest częścią kampanii delegitymizacji, która jest najdalsza od promowania pokoju, ale doskonale wzmacnia konflikt.

 

Kiedy Simon Wiesenthal Center w zeszłym miesiącu opublikował listę 10 najgorszych antysemickich incydentów w 2020 roku, wymienił wykorzystywanie do antysemickiego podżegania pandemii COVID-19 i powiedział, że już w lutym 2020 roku „skrajnie prawicowi ekstremiści na platformach mediów społecznościowych obwiniali za wirusa Żydów i Azjatów-Amerykanów”.

 

Przez cały rok globalnie narastały antysemickie incydenty. Nie jest to jednak wynik czegokolwiek nowego. Flashback zbiorowej pamięci: jak pisze Simon Wiesenthal Center, “Antysemici winili Żydów za średniowieczną Czarną Śmierć i za hiszpańska grypę z I wojny światowej”.

 

Niestety, nie ma szczepionki przeciwko nienawiści i głupocie.

 

My Word: The vaccination and an old plague

Jerusalem Post, 8 stycznia 2021

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 

 

 



Liat Collins

Urodzona w Wielkiej Brytanii, osiadła w Izraelu w 1979 roku i hebrajskiego uczyła się już w mundurze IDF, studiowała sinologię i stosunki międzynarodowe. Pracuje w redakcji “Jerusalem Post” od 1988 roku. Obecnie kieruje The International Jerusalem Post.