Panie Ministrze Czarnek, trzeba było ich nie… epatować wizerunkami młodocianych bohaterów


Weronika Górska 2020-11-03

Oni jeszcze nie wierzą, że akademia pierwszomajowa się skończyła.
Oni jeszcze nie wierzą, że akademia pierwszomajowa się skończyła.

W trwające od tygodnia w całej Polsce protesty przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego włączyła się przede wszystkim młodzież, zarówno uniwersytecka, jak i szkolna. Nic dziwnego, wszak to na jej życiu decyzje zależnego od PiS-u Trybunału zaważą najbardziej. Wiele z tych dziewczyn za kilka lat będzie zachodzić w ciążę, część, niestety, usłyszy diagnozę: „ciężkie i nieodwracalne wady płodu” i w tej dramatycznej sytuacji zostanie pozbawiona  możliwości wyboru. Niektóre z nich czeka to może nie za kilka lat, ale już za kilka miesięcy. W końcu zgodnie z prawicową ideologią w szkołach nie przekazuje się rzetelnych informacji na temat antykoncepcji, a chociaż prawo dopuszcza seks od piętnastego roku życia, to aż do osiemnastego do ginekologa wolno iść tylko z mamą lub tatą. Ponadto, świeżo upieczony minister edukacji Przemysław Czarnek piętnuje czekanie z ciążą do trzydziestki, w imię zdobywania przez kobietę wykształcenia oraz niezależności ekonomicznej i domaga się, aby rodzić pierwsze dziecko już w wieku dwudziestu, maksymalnie dwudziestu pięciu lat… a po nim gromadkę następnych. Kto zatem, jak nie obecne piętnasto- i dwudziestolatki, ma większe prawo do wywrzaskiwania: „Moja macica to nie kaplica!”, „Chcemy zdrowia, nie zdrowasiek!”, „Chcemy lekarzy, nie misjonarzy!”, „Chcemy edukacji, nie indoktrynacji!”?

Pan Czarnek grzmi na wszystkich, którzy rozumieją wściekłość protestujących dziewcząt i chłopców (również gromadnie wychodzących na ulicę). Uczelniom, które w środę, dzień Generalnego Strajku Kobiet, ogłosiły godziny rektorskie, grozi konsekwencjami w postaci odebrania środków finansowych na działalność badawczą (zatem to nie wartość naukowa, społeczna czy gospodarcza prowadzonych przez naukowców badań, ale ich posłuszeństwo ma być kryterium przyznawania dotacji i grantów). Pan minister zarzuca tymże uczelniom, że nawołują młodzież do protestów w czasie pandemii i że… nie są ostojami wolności światopoglądowej! Otóż nie, panie ministrze, uczelnie do niczego nie nawołują ani tym bardziej nie nakazują. One jedynie, poprzez ogłoszenie godzin rektorskich, dają swoim wychowankom to, co odebrało im właśnie opresyjne państwo – wybór.


Za rzekome „zachęcanie uczniów do udziału w ulicznych protestach” oberwało się również Związkowi Nauczycielstwa Polskiego, któremu pan Czarnek nie może wybaczyć, że półtora roku temu ośmielił się strajkować przeciwko jedynej słusznej władzy. ZNP nie pozostało dłużne – pozwało ministra edukacji do sądu, podkreślając, że nie zachęcało do wyjścia na ulice ani uczniów, ani nawet nauczycieli, a jedynie wystosowało oświadczenie, w którym, jako środowisko składające się głównie z kobiet, sprzeciwia się decydowaniu o nich bez nich.


Dyrektor jednej ze szkół katolickich w Lublinie grozi uczniom obniżeniem zachowania, a nawet wyrzuceniem ze szkoły za udział w protestach. Natomiast niektórzy dyrektorzy szkół świeckich zakazują wychowankom nie tylko wychodzenia na ulice (co można tłumaczyć ich bezpieczeństwem, a także sytuacją epidemiologiczną), ale również posługiwania się symbolami Strajku Kobiet podczas zdalnej edukacji. Ich zdaniem szkoła powinna być neutralna światopoglądowo, a dzieci nie angażować się w „sprawy dorosłych”. Gdyby jednak faktycznie szkoły miały być neutralne światopoglądowo, to nie odbywałyby się w niej lekcje religii katolickiej, nie wisiały na ścianach krzyże, a uczniowie również nie mogliby nosić krzyży na szyjach. Zaś co do „spraw dorosłych”, to przecież do tego służy szkoła, aby przygotować dzieci do udziału w nich, nauczyć je społecznej orientacji i zaangażowania.


Ogromny udział młodych ludzi w protestach wynika jednak nie tylko stąd, że to przede wszystkim im odebrano właśnie prawo do samostanowienia, ale także, paradoksalnie, z nacisku na edukację patriotyczną. Za wzór stawia im się studentów ze Szkoły Podchorążych, którzy zorganizowali Powstanie Listopadowe oraz studentów protestujących w 1968 roku przeciwko zdjęciu przez cenzurę ze sceny Dziadów Kazimierza Dejmka. Za wzór stawia im się również strajkujące w szkole we Wrześni dzieci oraz młodociane Szare Szeregi – mimo że po ich akcjach nazistowscy okupanci stosowali działania odwetowe na przypadkowych warszawiakach, często ich rodzicach i dziadkach.


Jak zauważyła profesor Magdalena Środa, protestujemy, mimo pandemii, bo taka jest nasza tradycja narodowa, bo wolność bywa dla nas większą wartością niż życie i zdrowie. Warto przy tym się zastanowić, gdzie uczniowie są bardziej narażeni na zarażeniem COVIDEM19 – w zamkniętych pomieszczeniach szkolnych, bez maseczek, czy też na świeżym powietrzu, w maseczkach (które wszyscy na protestach karnie zakładają)?  


Pozostając w kręgu literatury, minister Czarnek oraz posłuszni mu dyrektorzy, zarazem infantylizujący i represjonujący wyrażającą swoje poglądy młodzież, przywołują skojarzenia z nauczycielami opisanymi w Syzyfowych Pracach, czy też – wychodząc poza polskie podwórko – z Dolores Umridge, znienawidzoną inkwizytorką, a później dyrektorką Hogwartu z Harrego Pottera. Jeżeli pan Czarnek nie zna tych książek, warto mu powiedzieć, że im bardziej przywołane postacie ograniczały wolność uczniów, tym bardziej radykalni stawali się w swoim buncie, a także… tym bardziej dostrzegali komizm swoich prześladowców.

Nic zatem dziwnego, że jednym z postulatów Ogólnopolskiego Strajku Kobiet jest dymisja Przemysława Czarnka, który zasłynął nie tylko jako seksista, ale też homofob i właśnie w nagrodę za homofibiczne hasła wygłaszane w trakcie kampanii prezydenckiej otrzymał tekę ministra. Wśród innych postulatów, wychodzących naprzeciw potrzebom najmłodszych demonstrantów, znajduje się usunięcie religii ze szkół, a wprowadzenie do nich rzetelnej edukacji seksualnej, wsparcie dla dziecięcej psychologii i psychiatrii czy równouprawnienie osób LGBT.


Są to postulaty pojawiające się w publicznej debacie od dawna, ale szczególnie w ostatnich miesiącach. To znamienne jednak, że nareszcie wykrzykują je sami zainteresowani, własnym głosem – nie tylko wściekłym i wulgarnym, ale też pełnym humoru i inwencji. Młodzież nie tylko nie chce być odzierana z praw reprodukcyjnych, ale też nie chce być dłużej ofiarą propagandy, a w skrajnych przypadkach pedofilii kleru czy dyskryminacji ze względu na orientację seksualną. Nie chce być ofiarą opresyjnego systemu, którego twarzą jest Przemysław Czarnek.



Weronika Górska

Poetka, autorka książki dla dzieci.