Wykluczenie Tajwanu z WHO jest politycznym i medialnym skandalem


Jeff Jacoby 2020-04-08

Mieszkańcy stolicy Tajwanu, Tajpei, noszą maski, by ograniczać szerzenie się koronawirusa.
Mieszkańcy stolicy Tajwanu, Tajpei, noszą maski, by ograniczać szerzenie się koronawirusa.

Amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo udzielił w poniedziałek poparcia dla wniosku o uznanie statusu obserwatora dla Tajwanu w Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), obiecując, że on i Departament Stanu zrobią „wszystko możliwe”, by umożliwić  uczestnictwo Tajwanu w spotkaniach WHO. Przy liczbie ofiar śmiertelnych przekraczającej 50 tysięcy, udział Tajwanu w najważniejszej agencji zdrowia publicznego na świecie powinien być oczywistością – nie tylko dlatego, że na tej wyspie mieszkają 24 miliony ludzi, ale także dlatego, że był jednym z pierwszych, który stanął przed problemem tej nowej choroby i odnosi wielkie sukcesy w walce z nią.

Tajwan jednak nie należy do WHO. Wszystkie kraje na świecie są jej członkami - niektóre, jak Nauru i Tuvalu, są tak małe, że ich wszyscy mieszkańcy nie zapełniliby miejsc w Fenway Park. Niemniej jeden z ważniejszych ośrodków populacyjnych Azji, tętniący życiem węzeł handlowy z światowej klasy systemem opieki zdrowotnej, jest wykluczony z powodu sprzeciwu Chin. Reżim w Pekinie twierdzi, że Tajwan nie jest prawdziwym krajem, a jedynie  zbuntowaną prowincją chińską, która nie ma prawa do członkostwa w żadnej międzynarodowej organizacji. W ostatnich latach Chiny żądały, by WHO pozbawiła Tajwan nawet statusu niegłosującego obserwatora WHO.


Twierdzenie, że Tajwan jest częścią Chin, jest wręcz groteskowe. Komunistyczny rząd w Pekinie nigdy nie rządził Tajwanem. Jego polityczny i ekonomiczny system jest całkowicie różny od tego, jaki panuje w Chinach. Według każdej sensownej miary, Tajwan jest autentycznym, suwerennym, niezależnym krajem. Niemniej Pekin jest tak agresywny w żądaniu, by nie traktować Tajwanu jako prawomocnego kraju, że większość rządów na świecie postanowiła nie naciskać w tej sprawie. Międzynarodowe instytucje zgadzają się na fikcję „jednych Chin”, traktując Tajwan i jego naród z całkowitym brakiem szacunku. Jest to haniebną sytuacją w normalnych czasach. Podczas globalnej pandemii jest to niebezpieczne.


WHO spotkała się z poważną krytyką za to, jak traktowała zagrożenie koronawirusem, szczególnie zaś za swoją uległość wobec chińskiego rządu. Kiedy Pekin ukrywał informację  o wybuchu epidemii w Wuhan i karał lekarzy, którzy starali się zaalarmować władze, WHO ostentacyjnie chwaliła Chiny za "otwartość w dzieleniu się informacjami" i minimalizowała niebezpieczeństwo wirusa. Przez tak służalczą reakcję, pisze Michael Collins z Council on Foreign Relations, organizacja w praktyce "wybieliła wizerunek Chin kosztem wiarygodności WHO".


Tymczasem tajwańscy pracownicy służby zdrowia zaalarmowali WHO o niebezpieczeństwie nowego wirusa już w grudniu 2019 roku, ale WHO odmówiła przekazania informacji innym krajom. "Żadna z informacji, jaką przekazał CDC [Ośrodek Kontroli Chorób] naszego kraju, nie jest tam publikowana” - powiedział „Financial Times”  wiceprezydent Tajwanu, Chen Chien-jen, który sam jest z zawodu epidemiologiem. Równocześnie, WHO odmówiła podzielenia się z Tajwanem materiałem, jaki dostarcza swoim członkom i Tajwan musiał czekać dniami a nawet tygodniami na dostęp do istotnych informacji.


Pogarszając sprawę jeszcze bardziej, WHO — która trzyma się bzdury o „jednych Chinach”, łączy dane o koronawirusie z Tajwanu z danymi z Chin, co daje dziko przesadzoną skalę pandemii na tej wyspie. W rzeczywistości Tajwan – który od początku potraktował zagrożenie ze śmiertelną powagą – odniósł (jak dotąd) znaczący sukces: Do wtorku (31 marca) miał 322 potwierdzonych zarażeń i 5 zgonów.  


Rozmiary, do jakich antytajwańska postawa Chin zaraziła WHO, ujawniły się w całej okazałości w wywiadzie telewizyjnym z ostatniego weekendu. Dziennikarka z Hong Kongu, Yvonne Tong, rozmawiała przez łącze satelitarne z starszym analitykiem WHO, Brucem Aylwardem, i zapytała go, czy organizacja rozważała członkostwo dla Tajwanu. Patrzył na nią i nie odpowiadał. Kiedy zaproponowała powtórzenie pytania, poprosił ją o zmianę tematu. Kiedy naciskała, by odpowiedział, przerwał połączenie. Tong zadzwoniła raz jeszcze i poprosiła Aylwarda o komentarz w sprawie sukcesu Tajwanu w powstrzymaniu wirusa. Odpowiedział: „Już rozmawialiśmy o Chinach”.   


Ten kryzys słusznie wywołał myśli o ponownym rozważeniu stosunków świata z Chinami. Obecne traktowanie Tajwanu nie może trwać. Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla odmowy jednemu z najbardziej demokratycznych i najbardziej rozwiniętych krajów Azji miejsca przy stole w każdym globalnym forum.


Pandemia koronawirusa wzmocniła znaczenie Tajwanu jako odpowiedzialnego partnera w ochronie globalnego zdrowia, a równocześnie nasiliła sceptycyzm co do kompetencji i uczciwości Chin. Dla światowej (Światowej!) Organizacji Zdrowia udawanie, że 24-milionowy naród nie istnieje, jest moralnym skandalem i zagrożeniem zdrowia publicznego. Jeśli Nauru i Tuvalu są uprawnione do pełnego członkostwa WHO, Tajwan jest także uprawniony. Wykluczanie go przez Chiny dokonało wystarczająco dużo szkód. Ameryka i jej sojusznicy powinni odmówić dalszego podtrzymywania tego absurdu.


Excluding Taiwan from the WHO is a political and medical outrage

Boston Globe, 1 kwietnia 2020

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

Jeff Jacoby

Amerykański prawnik i dziennikarz, publicysta “Boston Globe” od 1994 roku.