Jak myśleć o naszych problemach


Marian L. Tupy 2020-03-03


Kiedy podróżuję po Stanach Zjednoczonych z prezentacjami o postępach ludzkości, dodaje mi zachęty entuzjazm, z jakim publiczność przyjmuje moje informacje o polepszającym się stanie świata. Niemniej zawsze ktoś z publiczności pyta: „A co cię niepokoi?” To jest zrozumiałe. Nasz gatunek wyewoluował do widzenia szklanki ludzkiej egzystencji jako na wpół pustej. Uwzględnianie problemów, jakie mogą pojawić się w przyszłości, takich jak susza, było lepszą strategią przetrwania niż oczekiwanie wiecznie obfitych plonów. Spróbuję zatem naszkicować różne rodzaje problemów, przed jakimi staniemy w przyszłości, i ocenić stopień „alarmu”, z jakim należy te problemy traktować.  

Njpierw rozważmy znane problemy ze znanymi rozwiązaniami. Na przykład, globalne ocieplenie wydaje się problemem, który jest częściowo spowodowany nadmierną emisją dwutlenku węgla (CO2) do atmosfery. Jedna trzecia wszystkich emisji CO2 w USA to emisje z elektrowni. Wiele jednak z tej energii elektrycznej można produkować w bardziej przyjazny dla środowiska sposób w nieemitujących dwutlenku węgla elektrowniach jądrowych. Niestety, irracjonalny strach przed rozszczepianiem jądra atomu i nadmierne koszty regulacyjne nie dopuściły do budowy większej liczby elektrowni jądrowych. W rezultacie, tylko 20 procent potrzeb energetycznych USA zaspokajają reaktory jądrowe. W odróżnieniu od tego, we Francji jest to 75 procent.


Podobnie znane problemy z całkowitymi lub częściowymi rozwiązaniami obejmują malejące rezerwy słodkiej wody, co można by opanować przez większe użycie odsalania (50 procent saudyjskiej wody pitnej pochodzi z instalacji odsalających) i oczyszczania oraz ponownego użycia (Izrael oczyszcza ponad 90 procent ścieków); nadmierne użycie pestycydów i nawozów, co można opanować przez większe poleganie na genetycznie modyfikowanych roślinach (ryż Arcadia Biosciences zużywa o 50 procent mniej nawozów, podczas gdy kukurydza Monsanto Bt, potrzebuje o 45 procent mniej pestycydów); zbyt intensywne połowy, co można zmniejszyć przez większe poleganie na akwakulturze (już 50 procent ryb morskich, krabów, krewetek, itp. konsumowanych w Stanach Zjednoczonych pochodzi z hodowli), itd.


Nie martwię się specjalnie o ten rodzaj problemów. Kiedy ich powaga stanie się oczywista dla krytycznej masy ludzkości, rozwiązania, które obecnie są albo nieekonomiczne, albo trudne do przełknięcia, zostaną zrealizowane.


Po drugie, rozważmy znane problemy, dla których rozwiązania są nie tylko wyobrażalne, ale (prawdopodobnie) są w zasięgu ręki. Jako myślącemu gatunkowi już udało nam się rozwiązać poważne problemy, które przez tysiąclecia nękały ludzkość. Najwcześniejsze dowody czarnej ospy (by wziąć jeden przykład), znajdujemy w egipskich mumiach z 18. dynastii (1549/1550 p.n.e. — 1292 p.n.e.). Ta choroba, która odebrała życie milionom ludzi, została w końcu w 1980 roku wyeliminowana. Z pewnością nie trzeba się wysilać, by wyobrazić sobie, że malaria – największy zabójca ludzkości – zostanie pokonana dzięki kombinacji genetycznej inżynierii, nasyconych środkami owadobójczymi siatek na łóżka, szczepionek i leków. 


Wiele mówi się o powstaniu superbakterii (tj. szczepów bakterii, które są odporne na antybiotyki) i o łatwości, z jaką śmiertelne wirusy, takie jak koronawirus, mogą szerzyć się na świecie. Niemniej, być może, nadzieja jest już na horyzoncie. Na przykład, technologia CRISPR pozwala badaczom na łatwą zmianę sekwencji DNA i zmodyfikowanie funkcji genu. Jest to „rozważane dla makroskopowych zadań: zmiana komarów tak, że nie mogą szerzyć malarii, edytowanie pomidorów, by miały różne smaki i leczenie pewnych genetycznych chorób u ludzi - piszeNew York Times” – Obecnie badacze zaprzęgają CRISPR do zwrócenia maszynerii bakteryjnej przeciwko samej sobie lub przeciwko wirusom, które zakażają ludzkie komórki”.


Oczywiście, ten rodzaj problemów musi powodować cierpienia aż do znalezienia właściwego rozwiązania. Dlatego szczególnie niepokoją mnie próby niektórych rządów niepotrzebnego utrudniania badań naukowych. Interpretacja przez Unię Europejską zasady ostrożności (tj., że wprowadzenie nowego produktu lub procesu, którego ostateczne efekty są sporne lub nieznane, nie powinna być dozwolona) jest z pewnością niepokojąca.


Po trzecie, rozważcie znane problemy bez łatwo wyobrażalnych lub dających się zastosować rozwiązań. Liczba uzbrojonych głowic nuklearnych spadła z 70 300 w 1986 roku do, w przybliżeniu, 3 750 w 2019 roku. To jest postęp. Niestety, rządy, które mają broń jądrową raczej nie zrezygnują z niej całkowicie. Co ważniejsze, nie można „od-uczyć” technologii potrzebnej do stworzenia broni jądrowej. Najlepsze, na co możemy mieć nadzieję, to że całkowita liczba głowic jądrowych będzie stopniowo redukowana do punktu, w którym ich zamierzone wystrzelenie nie doprowadzi do zimy nuklearnej i końca cywilizacji. Nigdy jednak nie można wykluczyć przypadkowego wystrzelenia.


Rozpatrzmy także sztuczną inteligencję. Ta technologia ma potencjał olbrzymiego poprawienia życia naszego gatunku, jeśli można wierzyć futurologom, kładąc w końcu kres samej pracy. Jak zareagujemy na świat, w którym maszyny będą wykonywały wszystkie prace dotąd wykonywane przez ludzi? Czy będziemy zajmować się sztuką i rozrywką, czy też pochłonie nas egzystencjalny angst, sprowadzony przez poczucie bezsensu? A jeśli AI uzna, że świat będzie lepszy bez ludzi w nim? Amerykański neuronaukowiec, Sam Harris, jest zaniepokojony, podczas gdy psycholog z Harvardu, Steven Pinker, jest bardziej optymistyczny. To nie jest miejsce na zagłębianie się w tę kwestie, ale fascynująca rozmowa między tymi dwoma pokazuje, że przyszłość AI skłania do wielu pytań.  


Zajmując się tego rodzaju problemami, powinniśmy postępować bardzo ostrożnie. Dodatkowe protokoły bezpieczeństwa, które mają na celu zapobieżenie przypadkowemu konfliktowi nuklearnemu i uniwersalne standardy etyczne w sprawie rozwoju AI mogą pomóc, ale nie zniechęcą bandyckich elementów nastawionych na sianie chaosu.


Czwartym znanym problemem nie mogą zajmować się ludzie na Ziemi. Obejmują one wyczerpanie się wodoru w Słońcu i zamiana gwiazdy w czerwonego olbrzyma, który zniszczy cały układ słoneczny; nagłe pojawienie się czarnej dziury w naszej części kosmosu, która pochłonie wszystko na jej drodze, włącznie z naszą planetą; eksplozję jednego lub wielu superwulkanów, które wyplują tyle popiołów i dwutlenku węgla do atmosfery, że życie na Ziemi nie będzie możliwe; wybuch promieni gamma ze stosunkowo blisko położonej supernowej, która zniszczy naszą warstwę ozonową, wystawiając naszą planetę na ultrafioletowe promienie Słońca; pokrewny problem osłabienia lub zniknięcia pola magnetycznego podczas przebiegunowania Ziemi, co wystawiłoby Ziemię na kosmiczne bombardowanie; i niespodziewana asteroida, która unicestwia duży kawał naszej planety i zaciemnia Słońce.  


Jedyne wyobrażalne rozwiązanie na problemy czwartego rodzaju jest to, byśmy stali się gatunkiem międzyplanetarnym – cel, który jest nie do zrealizowania (z powodu niewspółmiernie wielkich odległości między gwiazdami) i bez sensu, biorąc pod uwagę piąty znany rodzaj problemu, który rozważał neurotyczny komik z Nowego Jorku, Alvy Singer, w filmie Woody’ego Allena z 1977 roku, Annie Hall. Młodego Alvy’ego jego matka przyprowadza do lekarza i rozwija się następująca rozmowa:


Pani Singer:
On ma depresję. Nagle niczego nie może zrobić.
Dr Flicker: Dlaczego jesteś przygnębiony, Alvy?
Pani Singer: Powiedz doktorowi Flickerowi. To jest coś, co przeczytał.
Dr Flicker: Coś, co przeczytałeś, hę?
Alvy Singer: Wszechświat rozszerza się.
Dr Flicker: Wszechświat rozszerza się?
Alvy Singer: Tak, wszechświat to jest wszystko i jeśli rozszerza się, to któregoś dnia rozłamie się i to będzie koniec wszystkiego.
Pani Singer: Czy to jest jego sprawa? Przestał odrabiać lekcje.
Alvy Singer: Bo jaki to ma sens?
Pani Singer: Co wszechświat ma wspólnego z tobą? Ty jesteś tutaj, w Brooklynie. Brooklyn nie rozszerza się.
Dr Flicker: Nie będzie rozszerzał się jeszcze przez miliardy lat, Alvy. A my musimy próbować i cieszyć się życiem, póki tu jesteśmy. Hę? Hę? Hę?


Jest wiele mądrości w rekomendacji dra Flickera. Nie możemy zamartwiać się wszystkim przez cały czas. Najlepsze, co możemy zrobić, to zajmować się problemami w miarę jak one powstają i mieć nadzieję, że ludzie i (miejmy nadzieję – przyjazne) maszyny w przyszłości popchną zasięg ludzkiej wiedzy i postępu jeszcze dalej. 

 

How To Think About Our Problems

Quillette, 19 lutego 2020

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 

Marian L. Tupy

Redaktor naczelny internetowego magazynu (oraz projektu badawczego) „HumanProgress” oraz analityk w Center for Global Liberty and Prosperity.