Rezolucja o podziale: papierowy triumf


Vic Rosenthal 2019-12-16


29 października była 72 rocznica przyjęcia przez Zgromadzenie Ogólne ONZ rezolucji 181, ”rezolucji o podziale”, która rekomendowała podział Mandatu Palestyńskiego na państwo żydowskie i państwo arabskie. Możecie zobaczyć te datę w niektórych kalendarzach w Izraelu jako rodzaj święta nazywanego caf tet b’november.

 

Kiedy dowiedziałem się o tym jako dziecko, powiedziano mi, że „jest to data, kiedy ONZ zdecydowała by dać Żydom państwo”.  


Sądzę, że wielu ludzi uważało – patrz na komiksy i science fiction z lat 1950 – że ONZ jest rodzajem światowego rządu, który może robić takie rzeczy, jak dawanie ludziom państwa lub odbieranie go. Jestem pewien, że wielu ludzi, także dzisiaj, chciałoby, by tak było. 


Prawdą jest, że ONZ działa zgodnie z prawem międzynarodowym, a prawo międzynarodowe nie jest tym, co ludzie myślą. Nie jest to prawo narzucane na kraje przez jakąś wyższą władzę. Niemal wszystko w prawie międzynarodowym opiera się na uprzedniej zgodzie zainteresowanych stron. Na przykład, częsty (i oparty na błędnych przesłankach) argument, że „izraelskie osiedla są nielegalne”, opiera się na interpretacji Czwartej Konwencji Genewskiej, którą Izrael ratyfikował. Gdyby Izrael nie zgodził się na zaakceptowanie tej Konwencji, w ogóle nie byłoby możliwe używanie tego argumentu.  

 

Kiedy kraj godzi się na dołączenie do ONZ, godzi się nie grozić ani nie używać siły, poza samoobroną. ONZ może egzekwować to wymaganie przez uchwalenie przez Radę Bezpieczeństwa rezolucji zgodnie z Rozdziałem VII swojej Karty: „Akcja w razie zagrożenia pokoju, naruszenia pokoju i aktów agresji”. Takie rezolucje są wiążące i można je egzekwować przy pomocy sankcji ekonomicznych, a nawet działań militarnych przez członków ONZ. W ten sposób – i tylko w ten sposób – ONZ może ustalać prawo międzynarodowe (ONZ rezerwuje sobie prawo działania przeciwko nie-członkom, ale technicznie leży to poza dziedziną prawa).

 

Rezolucje Zgromadzenia Ogólnego uchwalone większością głosów nie są wiążące. Rezolucja rekomendująca podział ziemi między rzeką a morzem na państwo arabskie i państwo żydowskie – z granicami jeszcze mniej nadającymi się do obrony niż linie zawieszenia broni sprzed 1967 roku, które Abba Eban nazwał „granicami Auschwitz”. W pewnym sensie Arabowie uczynili Izraelowi przysługę przez odrzucenie podziału i niedopuszczenie do jego zrealizowania, ponieważ takie „rozwiązanie w postaci dwóch państw” byłoby strategicznie niestabilne i ekonomicznie nie do utrzymania.


Skoro więc rezolucja o podziale nie stanowi uzasadnienia założenia państwa żydowskiego w prawie międzynarodowym, to co stanowi takie uzasadnienie?


Zwykle odpowiedzią
 jest rezolucja z San Remo, która ustanowiła Mandat dla Palestyny (jak też równocześnie dla Syrii i Mezopotamii). Deklaracja Balfoura, która wzywała do utworzenia Żydowskiego Domu Narodowego w Palestynie, została włączona do Mandatu i Wielka Brytania zaakceptowała odpowiedzialność za nadzorowanie, że jej postanowienia – włącznie z „bliskim żydowskim zasiedleniem ziemi” – zostaną zrealizowane. Liga Narodów zaaprobowała Mandaty, jak też osobno zrobiły to Stany Zjednoczone (bo nie były członkiem). Kiedy powstała ONZ, obowiązki mandatowe  przeniesiono do niej przez Rozdział 80 Karty ONZ.  

 

Podczas jednak gdy Mandaty dla Syrii i Mezopotamii (Iraku) ”prowizorycznie” określały je jako państwa, Mandat dla Palestyny mówił tylko o ”Domu Narodowym”, który mógł być państwem, ale mógł być czymś mniej niż państwo.  


Brytyjczycy nie chcieli rezygnować z kontroli nad Palestyną z praktycznych, imperialnych powodów: port w Hajfie, dostęp do Kanału Sueskiego, lądowy szlak do Indii i trzymanie Jerozolimy w chrześcijańskich rękach. Robili więc, co mogli, by sabotować intencje Deklaracji Balfoura, bo mogła prowadzić do niepodległości państwa żydowskiego. W latach 1936-9 Arabowie w Palestynie zbuntowali się przeciwko Brytyjczykom, żądając, między innymi, położenia kresu żydowskiej imigracji. Brytyjczycy dość brutalnie zdławili tę rewoltę, ale w 1939 roku wydali Białą Księgę, która ostro ograniczyła żydowską imigrację i „zasygnalizowała gotowość Wielkiej Brytanii do relegowania Żydów w Palestynie do statusu mniejszości w przyszłym państwie o arabskiej większości”.  

 

Przez ograniczenie żydowskiej imigracji w latach poprzedzających Holocaust ich dążenie do zatrzymania Palestyny jako części Imperium pozwala na obarczenie ich odpowiedzialnością za co najmniej dziesiątki tysięcy zabitych. Nadal jednak mogli twierdzić, że zamierzają spełnić warunki Mandatu przez umożliwienie powstania „Narodowego Domu”. Ładny mi dom.


Lewicowy ruch, który rządził przedpaństwowym jiszuwem, kierowany przez Davida Ben-Guriona i Chaima Weizmanna, pragnął uniknąć zbrojnego konfliktu z Brytyjczykami przed, podczas i po wojnie, i miał nadzieję na zdobycie państwa dyplomatycznymi środkami. Ale podziemne ruchy Etzel i Lehi kontynuowały atakowanie brytyjskich interesów aż Brytyjczycy byli zmuszeni do odejścia w maju 1948 roku.

 

Yehuda HaKohen argumentuje (wideo, 36 min.), że głównym powodem odejścia Brytyjczyków był ludzki i finansowy koszt nieustannego żydowskiego terroryzmu. Szczególnie, mówi, że sabotaż dokonany przez Lehi w marcu 1947 roku w rafinerii w Hajfie, w której Brytyjczycy przerabiali ropę naftową z Iraku, uczyniła dalszą okupację nieopłacalną.

 

15 maja 1948 roku Ben-Gurion i jego lewicowi przyjaciele – przywódcy Etzel i Lehi nie byli zaproszeni – ogłosił niepodległość państwa Izrael. W Deklaracji Niepodległości, kilka razy przywoływali podział:

29 listopada 1947 roku Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych przyjęło rezolucję wzywającą do ustanowienia państwa żydowskiego w Ziemi Izraela. Zgromadzenie Ogólne domagało się od mieszkańców Ziemi Izraela, by podjęli kroki niezbędne dla implementacji tej rezolucji. To uznanie prawa narodu żydowskiego do ustanowienia swojego państwa jest NIEODWOŁALNE.


To prawo jest naturalnym prawem narodu żydowskiego do bycia panami własnego losu, jak inne narody, w swoim suwerennym państwie.


Dlatego też, my, członkowie Rady Narodowej, przedstawiciele społeczności żydowskiej w Ziemi Izraela i ruchu 
syjonistycznego, zebraliśmy się tu dziś w dzień wygaśnięcia Mandatu Brytyjskiego nad Ziemią Izraela. Na mocy naturalnego i historycznego prawa oraz na mocy rezolucji Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych, niniejszym ogłaszamy powstanie Państwa Żydowskiego w Ziemi Izraela, które znane będzie jako Państwo Izrael. …


Państwo Izrael jest gotowe do współpracy z przedstawicielami Narodów Zjednoczonych we wprowadzaniu w życie rezolucji z dnia 29 listopada 1947 roku oraz podejmie kroki mające na celu ekonomiczne zjednoczenie Ziemi Izraela.

Na pierwszy rzut oka to jest nonsens. Rezolucja o podziale, jak napisaliśmy, od nikogo niczego nie „wymagała”. Jeśli prawo samostanowienia jest „naturalnym prawem”, to dlaczego w ogóle potrzebujemy rezolucji? A ponieważ przedstawiciele palestyńskich Arabów i arabskich krajów już kategorycznie odrzucili tę rezolucję, to jak może być ona wprowadzona w życie? Wydaje się także, niestety, że granicami państwa będą granice zaproponowane w rezolucji podziału.


Sądzę, że poprawna odpowiedź na pytanie, skąd pochodzi prawne uzasadnienie państwa, brzmi „nie z żadnego kawałka papieru”. Po pozbyciu się kolonialnych Brytyjczyków Izrael spełniał normalne kryteria państwowości i zostało to uznane przez wiele krajów, włącznie z głównymi mocarstwami światowymi. Obecnie zaś z powodzeniem i wielokrotnie obronił swoje terytorium.

 

W najlepszym wypadku rezolucja o podziale po prostu znaczy, że w pewnym momencie większość krajów świata zaakceptowała ideę żydowskiego państwa. Gdyby ONZ miała głosować dzisiaj, czy powinno istnieć żydowskie państwo, jestem pewien, że przegralibyśmy.


Dlaczego więc Ben-Gurion kilkakrotnie wspomniał rezolucję o podziale w Deklaracji Niepodległości? I dlaczego ten dzień uważany jest za pamiętny? Istnieją niezliczone rezolucje Zgromadzenia Ogólnego, które nie zostały zrealizowane i których nikt nie pamięta.


Yehuda HaKohen mówi, że powód był prosty: Ben-Gurion i lewicowy establishment, który rządził każdym aspektem życia w Izraelu od jego założenia aż do wyborczej porażki w 1977 roku, kiedy to Menachem Begin został premierem, chciał podkreślić znaczenie pokojowej, dyplomatycznej drogi do państwowości, jaką wybrali. Chcieli zminimalizować rolę Etzel i Lehi, podziemnych ruchów zbrojnych, które walczyły niemal do ostatniego dnia, by pozbyć się Brytyjczyków, aby mogło zaistnieć żydowskie państwo.


Bez tego podziemia nie byłoby żadnego państwa, mówi HaKohen, i sądzę, że ma rację. Jest tu jednak coś więcej: dzisiaj Izrael znajduje się w ciągłej walce o utrzymanie państwa, które zostało założone tak wielkim kosztem. I dzisiaj lewica chce, byśmy uwierzyli, że najlepszym sposobem do zrobienia tego jest dyplomacja, negocjacje z OWP i Hamasem za pośrednictwem wielkich mocarstw i przez terytorialne ustępstwa, których one będą gwarantami. Naturalnie więc przedstawiają dyplomatyczne osiągnięcie rezolucji o podziale jako wielki triumf, który powinniśmy powtórzyć dzisiaj!


W rzeczywistości to był tylko papierowy triumf. Nikt nie „dał nam” państwa. Państwo Izrael zostało ustanowione i obronione krwią, nie papierem. I tak samo jest dzisiaj, a więc caf tet b’november nie jest powodem do świętowania.

 

The Partition Resolution: a Paper Triumph

1 grudnia 2019

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Vic Rosenthal

Urodzony w Stanach Zjednoczonych. Zajmował się rozwijaniem programów komputerowych. Studiował informatykę i filozofię na  University of Pittsburgh. Obecnie mieszka w Izraelu. Publikuje w izraelskiej prasie. Jego artykuły często zamieszcza Elder of Ziyon.