Dzień po wyborach, Dzień Nauczyciela


Andrzej Koraszewski 2019-10-14


Wybraliśmy. My, naród, wybraliśmy zgodnie z naszym kolektywnym poczuciem tego, co słuszne, co właściwe. Obudziliśmy się po tych wyborach w dniu Edukacji Narodowej lub jak kto woli w Dniu Nauczyciela. Obudziliśmy się, żeby spojrzeć w oczy prawdzie. Taką mamy Rzeczpospolitą, jakie było młodzieży chowanie. Te wyniki mówią wiele o naszej edukacji narodowej, o efektach edukacyjnego systemu (a może raczej kolejnych systemów edukacyjnych) i o końcowych wynikach wysiłków pokoleń nauczycieli. Mamy demokrację, mamy wolne wybory, mamy wyborców ukształtowanych przez dom, przedszkole, Kościół, szkołę i media. Mamy to, co stworzyliśmy.

Tak, ja wiem, wielu chciałoby wybrać sobie inny naród, niektórzy nawet wybierają sobie inny naród, wyjeżdżając może nie tyle za chlebem, co od tego, co sobie stworzyliśmy, jeszcze inni wybierają emigrację wewnętrzną.


Nie warto rozdrapywać ran, szukać winnych ani udawać, że nie mieliśmy z tym nic wspólnego. W dniu edukacji narodowej być może warto postawić pytanie, jak kształcić obywateli? Nie, nie wychowywać, mieliśmy zbyt wielu wychowawców, tych wychowujących socjalistycznego człowieka i tych wychowujących Polaka-katolika. Wychowanie obywatelskie nieodmiennie ziało hipokryzją, irytującym pedagogicznym smrodkiem, przekłamywaną historią, polityczną manipulacją. Powtarzając za księdzem Tischnerem mówię, że mając do wyboru wychowawcę i nauczyciela, zawsze wybieram nauczyciela. Wychowanie obywatelskie to nieodmiennie ideologiczna indoktrynacja. To wyraz potrzeby rządzących, żeby rządzić ludźmi dobrze wychowanymi.


Kształcenie obywateli ma inny cel. Ten cel to zainteresowanie nauką, sztuka parlamentarnej dyskusji, sceptycyzm i elementarny szacunek dla drugiego człowieka. W tym właśnie porządku, bo dziecko, które nie będzie od przedszkola zafascynowane nauką, cudami natury, samodzielnym badaniem otaczającego świata, może mieć kłopoty z nauczeniem się parlamentarnej dyskusji, precyzyjnym ustalaniem o czym rozmawiamy i co chcemy uzgodnić, sceptycyzmem, otwartym stawianiem pytań i wyjaśnianiem wątpliwości, a wreszcie okazywaniem szacunku dla drugiego człowieka nie przez potulność, lizusostwo i ślepą wiarę, a w partnerstwie i umiejętności współdziałania.  


Emancypacja kobiet była zakwestionowaniem tradycyjnego, patriarchalnego modelu rodziny. Autorytarny model rodziny rzutował na autorytarny model państwa, przekładał się na autorytarny charakter szkoły i przedsiębiorstwa. Podwładny nie ma stawiać pytań, ma wykonywać polecenia, dziecko nie musi rozumieć, ma się nauczyć zadanego materiału. Obywatela wychowuje się, by biegał do kościoła i na patriotyczne marsze, nie musi myśleć, nawet nie powinien. Obywatel ma płodzić dzieci i wysyłać donosy do władz na nie dość dobrze wychowanych obywateli.


Tradycyjna rodzina, tradycyjna szkoła, tradycyjne państwo z wodzem, który poprowadzi naród ku lepszej przyszłości. W kampanii wyborczej słowo rodzina odmieniane było przez wszystkie przypadki. Powtarzali je politycy PiS i katoliccy aktywiści, biskupi oraz szeregowi kapłani. Trudno było o wątpliwości jaką rodzinę i jakie państwo proponują wyborcom. Pan głową domu, pani do kuchni, dzieci chronić przed kontaktem ze światem i stymulacją intelektualną. Zaledwie na dwa dni przed swoją niespodziewaną śmiercią, Jan Szyszko  wieloletni polityk Prawa i Sprawiedliwości wywołał medialną burzę swoją wypowiedzią w ramach kampanii wyborczej.


Jak informowała „Gazeta Wyborcza”, szóstego października, podczas debaty przedwyborczej w Pruszkowie Jan Szyszko mówił:

„Żłobki i przedszkola to sprawy chwilowe, spuścizna po poprzednim systemie komunistycznym, no i po Platformie Obywatelskiej. Sposób na zachęcenie kobiet do zachodzenia w ciążę? Budować zdrową rodzinę, gdzie mąż zarabia odpowiednią pensję".

Ten głos wybitnego przedstawiciela zwycięskiej koalicji przeciwstawiającej się zwalczaniu przemocy domowej, oświacie reprodukcyjnej i wszelkiej oświacie za wyjątkiem pobożnej indoktrynacji. Nagła śmierć autora tych słow zmienia je w testament. Ten wybitny przedstawiciel Prawa i Sprawiedliwości powiedział więcej i znacznie wyraźniej:

„O ile ma trwać naród, dzietność musi wzrosnąć do 2,5. To jest konieczność, podstawowy obowiązek państwa. I tu mamy dwie koncepcje. Jedna: żeby budować żłobki i przedszkola. Ale druga alternatywa jest taka, żeby budować zdrową rodzinę, która ma możliwość wychowania trójki czy czwórki dzieci przy odpowiedniej pensji męża. To chyba jedyne wyjście w tym całym układzie. A nie budowanie żłobków i przedszkoli, kiedy kobieta pracuje, mąż pracuje, oboje mają niską pensję. To jest jakiś obłęd zupełny! Przecież to jest jasne!”

Jak powiedział Marek Borowski, usłyszeliśmy to, co myśli wielu polityków tej partii, że kobieta jest do garów i do dzieci. Ja powiedziałbym więcej, to jest centralne przesłanie zwycięskiej koalicji i wspierającego tę koalicję Kościoła katolickiego. Nie wiem, czy rozumieją co mówią, ale z pewnością się tego nie wstydzą. Ważniejsze jest pytanie, co z tego rozumieją ludzie, co rozumieją kobiety, co rozumieją ci mężczyźni, którzy rozumieją już ideę rodziny opartej nie na dominacji, a na partnerstwie? Nie ma szans na szacunek dla drugiego człowieka bez partnerskich relacji w rodzinie. Tak, to prawda, że model rodziny jest sprawą kluczową w budowaniu społeczeństwa obywatelskiego, jednak nie ten model rodziny, który proponują politycy Prawa i Sprawiedliwości.


Nagła śmierć Jana Szyszki wywołała natychmiast znamienną reakcję doktora Jarosława Kaczyńskiego, który powiedział :

„Majestat śmierci nie pozwala mi dzisiaj o tym mówić, ale trzeba będzie o tym powiedzieć, bo to nie był przypadek, że akurat dzisiaj, że akurat teraz.”

W dzień później ten sam autorytet zwycięskiej partii wyjaśniał, że miał tylko na myśli „ogromne zaangażowanie profesora Jana Szyszki”, że Szyszko „walczył także w obronie tych najbardziej fundamentalnych wartości, których bronimy, związanych z wiarą i rodziną”. Kaczyński dodał również (dla tych, którzy mogliby pomyśleć, że może myślał to, co dzień wcześniej powiedział):

„Był oczywiście także przedmiotem ataku, ale miał pod tym względem naprawdę bardzo duże doświadczenie; był atakowany zawsze, kiedy był jakoś wyeksponowany i tutaj to nie sądzę, żeby miało to jakiś związek z jego śmiercią.”

Wybory mamy za sobą. Vox populi, vox Dei, a przy złej oświacie zgoła odwrotnie. Wszystkim prawdziwym nauczycielom, a w szczególności wszystkim wiedzącym, co robią, pracownikom żłobków i przedszkoli, składam tu najserdeczniejsze życzenia, z cichą nadzieją, że mający na uwadze wartość kształcenia obywateli zaczną ich wreszcie doceniać, rozumiejąc, że takie są Rzeczpospolite jakie obywateli od dziecka kształcenie.