Wdzięczny gospodarz wirusa antysemityzmu


Vic Rosenthal 2019-10-10

Aktywiści z organizacji Peace Now nauczają pacyfizmu bez granic.
Aktywiści z organizacji Peace Now nauczają pacyfizmu bez granic.

W USA jest Jewish Voice for Peace, If Not Now, J Street, Open Hillel oraz Tzedek Chicago – i prawdopodobnie setki innych żydowskich organizacji z tym samym ogólnym celem. Wszystkie temu zaprzeczają, ale działają politycznie, by doprowadzić do końca państwa żydowskiego i do ponownego narzucenia historycznego wygnania na naród żydowski.

Choć niektóre z tych grup twierdzą, że popierają „zmianę bez przemocy”, gdyby ich starania zostały uwieńczone sukcesem, żydowska krew płynęłaby (znowu) jak woda. I nie dajcie się zwieść – warunki, które umożliwiły narodowi żydowskiemu przetrwanie jako naród przez ponad 2000 lat diaspory, nie obowiązują w XXI wieku. Koniec państwa żydowskiego byłby najprawdopodobniej również końcem narodu żydowskiego.

Nie sądzę, że są naiwni. Dziwię się, że ludzie o trzycyfrowym IQ wierzą, że ten ideał braku przemocy jest osiągalny. Wydają się zdolni do zaakceptowania bardzo wysokiego poziomu dysonansu poznawczego.


To zjawisko jest rzadkością wśród innych narodów. Nie wiem jak wy, ale ja nie spotkałem grupy „Hindusi za pakistańskim Kaszmirem”, lub greckiej organizacji „Utrzymać Cypr Północny w rękach tureckich”. Ale w dodatku do niezliczonych żydowskich i izraelskich grup poświęconych zakończeniu żydowskiej suwerenności w tym, co z lubością nazywają „Palestyną” (lub w najlepszym wypadku Izraelem/Palestyną) istnieją niezliczeni żydowscy aktywiści w Students for Justice in Palestine i w podobnych, antyżydowskich grupach. Niektórzy są nawet przywódcami w takim czy innym  ruchu antyizraelskim.  

Czasami godzą sprzeczności przez wiarę, że sprawiedliwość jest po stronie sprawy palestyńskich Arabów.  Mogą tak uważać mimo rzeczywistej historii konfliktu, jak również wojen i prawdziwie przerażającego terroryzmu, które były taktyką strony arabskiej, ponieważ połknęli narrację, która ustawia Arabów w roli rdzennych, „brązowych” mieszkańców regionu, skolonizowanych przez (głównie) „białych” Żydów europejskich, popieranych przez resztę białego, uprzywilejowanego świata.  

Tę narrację pierwszy raz wprowadziło KGB w latach 1960, przedstawiając antysemicki sprzeciw palestyńskich Arabów wobec żydowskiej obecności, a szczególnie wobec żydowskiej suwerenności  w regionie, jako ruch narodowego wyzwolenia, mimo faktu, że palestyński nacjonalizm nigdy wcześniej nie był szczególnie silny, oraz jako dekolonizację, mimo faktu, że połowa Izraelczyków pochodziła bezpośrednio z regionu (a pozostali nie reprezentowali żadnego kolonialnego mocarstwa).

W latach, jakie upłynęły od tego czasu, ta narracja – która obecnie stała się już pełnokrwistym, wewnętrznie spójnym systemem pojęciowym – otrzymała impet od ONZ, która uchwaliła w 1974 roku rezolucję „Syjonizm jest rasizmem”, a potem została szeroko spopularyzowana przez książkę Edwarda Saida, Orientalism (1978), która błędnie delegitymizowała próby nie-Arabów wypowiadania się w sprawie Bliskiego Wschodu. Związek z rasizmem został ponownie ustanowiony po anulowaniu przez ONZ tej rezolucji, kiedy w 2001 roku  konferencja w Durban o rasizmie zamieniła się w teatralny antyizraelski festiwal i zrodziła ruch BDS, który znajduje dzisiaj poparcie tak wielu antyizraelskich Żydów. Wreszcie, zrodzona w XXI wieku idea „intersekcjonalności” związała palestynizm z innymi popularnymi sprawami lewicy, szczególnie na uniwersytetach.

Z zewnątrz wszystko to wydaje się domkiem z kart, który opiera się na błędnej analizie historii. Od środka jednak argument, że Żydzi są paradygmatycznymi „białymi” ciemiężcami ciemiężonych „brązowych” (a więc z definicji niewinnych) Palestyńczyków, wydaje się rozsądny. W tym układzie, państwo żydowskie jawi się jako symbol wszystkiego, co jest niesprawiedliwe na świecie, a jego diabelskości dorównują tylko Stany Zjednoczone Ameryki.

Żydowscy orędownicy mizosyjonistycznego* światopoglądu są jednak czasami zaniepokojeni. Istnieje problem arabskiej przemocy, który nie tak łatwo usprawiedliwić, szczególnie kiedy dotyczy obcinania główek niemowlętom lub mordowania 13-letnich dziewczynek w ich łóżkach. Istnieje problem palestyńskiego niespełniania standardów przyzwoitego traktowania ludzi LGBTQ, kobiet, a także zwierząt. I wreszcie, istnieje potrzeba wiercenia się i wygibasów w próbie przekonania, że mizosyjonizm nie jest antysemicki, biorąc pod uwagę, że obejmuje delegitymizację, demonizację i podwójne standardy, czyli kryterium „trzech D” Natana Szaranskiego.

Jednym ze sposobów, jaki mizosyjonistyczni Żydzi znaleźli, by złagodzić swój niepokój, jest argumentowanie, że ich stanowisko jest w rzeczywistości wyrazem ich judaizmu. Wczesnym (lata 1990.) zwolennikiem tego poglądu jest Michael Lerner, wydawca „Tikkun Magazine” i autor The Politics of Meaning. Podkreślając „społeczne” nakazy Tory i pism proroków, Lerner i jego wyznawcy przedefiniowali micwot judaizmu na kategorie (uprzednio) świeckich, lewicowych działań. W sytuacji stanowiska lewicy, że sprawiedliwość jest po stronie palestyńskich Arabów w ich konflikcie z Izraelem, Żyd-“Tikkunista” może widzieć swój mizosyjonizm jako nie tylko zgodny z judaizmem, ale wręcz przez judaizm nakazany.

A teraz, przedstawiając to jeszcze wyraźniej, pojawiła się nowa książka Atalii** Omer, Żydówki urodzonej w Jerozolimie, z doktoratem z Harvardu, która wykłada Religię, Konflikt i Badania nad Pokojem na Notre Dame University. Książka nosi tytuł Days of Awe: Reimagining Jewishness in Solidarity With Palestinians. Jest to badanie żydowskiego ruchu mizosyjonistycznego z aprobującego punktu widzenia i gromadzi wszystkie koncepcje tak ukochane przez współczesnych „obudzonych” ludzi świata akademickiego. Tutaj jest niemal losowo wybrany fragment książki:

 

Podobnie, wyłaniająca się publiczna narracja żydowskości jest zdecydowanie anty- lub niesyjonistyczna. Jest tak, ponieważ aktywiści interpretują syjonizm jako szowinistyczną, męską, heteronormatywną, homofobiczną, wojująco emancypacyjną narrację, która po prostu nie jest spójna z intersekcjonalną analizą szerszego ruchu kolektywnego wyzwolenia i sprawiedliwości, dla których Palestyna historycznie służy jako metafora. Faktycznie, używanie Syjonu przez białych etnonacjonalistów jako metafory do opisania ich jednoznacznie antysemickiej White Power i dziwaczny sojusz między nimi a żydowskimi syjonistami i izraelskim oficjalnym szczeblem rządowym w epoce Trumpa, wyjaśniają syjonizm jako punkt skupienia dla oporu zamiast samemu równać się emancypacyjnemu paradygmatowi. Ten zwrot do intersekcjonalności, w odwrocie od krajobrazu polityki tożsamości, pchnął aktywistów do kwestionowania Europy jako trwałego, hegemonicznego zestawu dyskursów i eksploatacyjnych praktyk. Przy wzroście „białego syjonizmu”, antysemityzm ułatwia ruchowi krytycznych Żydów odzyskanie dla lewicy walki przeciwko antysemityzmowi, a wraz z tym rozwiązanie konfliktu między żydowskim partykularyzmem a oddaniem postępowej polityce, by przez teoretyzowanie, przez dekolonialny zwrot doprowadzić koncepcje żydowskości opartej na krwi i ziemi do zniknięcia.

Nie zauważyłem sojuszu między typami z „white power” a żydowskimi syjonistami, o którym ta pani pisze, ale zauważyłem, że uderza w absolutnie każdą nutę na intersekcjonalnej skali, włącznie z zawsze działającym wizerunkiem Trumpa, byle tylko zneutralizować fundamentalny antysemityzm jej stanowiska. A jeśli syjonizm jest „szowinistyczny, męski, heteronormatywny i homofobiczny”, to jaki jest ruch palestyński, z którym tak dumnie okazuje swoją solidarność?

”Przedstawienie na nowo” judaizmu w kategoriach lewicowych jest aktem olbrzymiej arogancji. Wygibasy, jakich to wymaga, są niezwykłe i pokazują – raz jeszcze – wielką adaptacyjność i zjadliwość wirusa antysemityzmu – który znalazł podatnego, wręcz wdzięcznego gospodarza na żydowskiej lewicy.

_______________________________
* Mizosyjonizm jest skrajna i irracjonalną nienawiścią do państwa żydowskiego. Jest to antysemityzm podniesiony do poziomu abstrakcji, chociaż większość mizosyjonistów jest także antysemitami.  

** Atalia (także zapisywane jako “Athalia”) była córką Achaba i Jezabel. Rządziła jako królowa Judy przez sześć lat i była znana z zabijania potencjalnych pretendentów do tronu i z wprowadzenia kultu  Baala w Judzie zanim sama została zabita.

 

 

A Welcoming Host for the Virus of Antisemitism

2 października 2019



Vic Rosenthal

Urodzony w Stanach Zjednoczonych, studiował informatykę i filozofię na  University of Pittsburgh. Zajmował się rozwijaniem programów komputerowych. Mieszka obecnie w Izraelu. Publikuje w izraelskiej prasie. Jego artykuły często zamieszcza Elder of Ziyon.