Jaka sztuka siedzi w naszych genach i czy to aby nie kicz?


Andrzej Koraszewski 2019-09-19


Widząc piękny tatuaż na szyi młodej kobiety mam ochotę zobaczyć więcej. Żarty na bok, bo zaraz podniesie się krzyk na temat męskiego szowinizmu, sprośności i #mitu. Sprawa jest jednak poważna, nasze poczucie piękna jest jaskinowe, instynkt sztuki wywodzi się z czasów, kiedy błąkaliśmy się po sawannie, zastanawiając się jak przetrwać do następnego dnia i zdążyć spłodzić jak najwięcej dzieci, żeby nasze geny nie wsiąkły w piasek. Właśnie pojawiło się polskie tłumaczenie Instynktu sztuki Denisa Duttona, zmarłego w 2010 roku amerykańskiego filozofa, który próbując rozwikłać zagadkę naszego sposobu postrzegania sztuki, doszedł do wniosku, że więcej odpowiedzi znajduje w dziełach Darwina i jego uczniów niż w pracach krytyków i filozofów sztuki.

Czytając jego książkę trudno oprzeć się wrażeniu, że Szekspir miał rację i że w tym szaleństwie jest metoda. W tej metodzie dominuje psychologia ewolucyjna, ale psychologia ewolucyjna jest często oskarżana o spekulacje, które trudno zweryfikować. Nie da się ukryć, paleontologia nie może nam dostarczyć pozostałości wcześniejszych form naszej duszy, więc to i owo próbujemy wydedukować z kształtu garnków, malunków naskalnych i zachowanych tatuaży na skórach nieboszczyków.                   


Dusza to psyche, zaś psyche to produkt umysłu. Umysł nie jest tym samym co mózg. Im większy i bardziej skomplikowany mózg tym lepiej (albo tylko intensywniej) kojarzący umysł. Ale jak homininy dorobiły się mózgów o tyle większych od mózgów ich małpich kuzynów? Miliony lat temu, kiedy się ten przyrost masy mózgu zaczął, było to zdaniem niektórych trochę podobne do zakupu Rolls-Royce przez afrykańskiego wodza ze wsi pośrodku dżungli, gdzie nie ma żadnych dróg. Taki wielki mózg to kosztowna sprawa, jego obsługa wymaga ogromnych ilości kalorii, a przy małej innowacyjności nie miał prawa na siebie zarobić. Posiadanie wielkiego mózgu miało ograniczony sens, wiele na to wskazuje, że przynajmniej początkowo mógł być utrudniającym przetrwanie luksusem, produkującym więcej przesądów niż dóbr i kosztującym majątek. (Ta analogia jest zasadnie krytykowana przy pomocy argumentów, że nawet minimalny wzrost pamięci i zdolności kojarzenia zwiększał możliwości przeżycia przez sprawniejsze zdobywanie pokarmu i łatwiejszą adaptację do nowych środowisk).   


Dutton optuje za hipotezą Geoffre’ya Millera, że wzrost mózgów homininów zawdzięczamy raczej doborowi płciowemu niż doborowi naturalnemu. Darwin zauważył, że dobór płciowy wtrąca się do ewoucji, nie podejrzewał jednak, że aż w tak łajdacki sposób. Widać było od samego początku, że dobór naturalny nie wyjaśnia wszystkiego, irytowała ektrawagancja ptasiego upierzenia i inne wybryki natury, które z punktu widzenia logiki doboru naturalnego były wyraźnie nienaturalne. (David Attenborough pokazując zdumiewająco ozdobione stwory mówi: ”ewolucjo idź do domu, jesteś pijana”)


Geoffrey Miller w książce Umysł w zalotach. Jak wybory seksualne kształtowały naturę człowieka, twierdzi, że to wszystko przez baby. Panie po prostu preferowały, może nie tyle bardziej inteligentnych, co bardziej pomysłowych. A kreatywność wymaga umysłu otwartego na dzikie skojarzenia, więc większy mózg pozwalał na bardziej imponujące popisy. Hipoteza jest spekulacyjna i faktycznie trudno ją udowodnić, prawdopodobnie nie zawiera całej prawdy, ale coś w niej jest i Denis Dutton ciekawie rozwija argumenty Millera. Swobodnie poruszając się w problematyce teorii ewolucji, psychologii ewolucyjnej, konitywistyki, pokazuje jak bogaty język, muzyka, obraz, artystycznie wykonany przedmiot mogły stanowić, a nawet z dużą pewnością stanowiły kosztowne zabiegi o względy drugiej płci (a czasem tej samej).


W tej książce jest solidny przegląd tego, co o sztuce i naszej wrażliwości na piękno powiedziano od starożytności do naszych czasów, dominują jednak rozważania, na ile nasze poczucie piękna zdeterminowane jest przez doświadczenia dziesiątków tysiącleci i setek generacji naszych przodków.


Denis Dutton zaczyna w pierwszym rozdziale od masowo produkowanych w dzisiejszym świecie kolorowych kalendarzy. Producenci tych kalendarzy znają rynek i produkują to, co ludzie kupią. Zbiegiem okoliczności produkowane pod różnymi szerokościami geograficznymi kalendarze cechuje duże podobieństwo zamieszczanych w nich zdjęć i obrazów. Przypadkiem, czy nie przypadkiem? Dlatego, że to producenci kształtują modę, czy dlatego, że preferencje klientów są podobne, a producenci reagują na sygnały z rynku?


Analiza tych obrazów podpowiada, że producenci kalendarzy reagują na prehistoryczne gusty, które „siedzą” w naszych genach. Okazuje się, że w naszych genach „siedzi” tęsknota do kiczu, do jelenia na rykowisku, do zielonej doliny nad wodą, otoczonej wzgórzami. Dla naszych dzikich przodków to był odpowiednik raju. Nie mroczny las ani bezkresne otwarte przestrzenie, nie groźne góry, ale obiecująca obfitość zielona dolina, dostęp do wody i dające poczucie względnego bezpieczeństwa ograniczenie horyzontu.

 

Autor przywołuje słynne badania preferencji krajobrazów w dziesięciu krajach. Idea tego badania wyszła od dwóch rosyjskich emigrantów w Ameryce, Witalija Komara i Aleksandra Melamida. Panowie dostali solidny grant i przy pomocy wyspecjalizowanych firm zaczęli badać co i gdzie się ludziom podoba, jeśli idzie o kajobrazy. Badania pokazały preferencje Amerykanów, Turków, Kenijczyków, Francuzów, Rosjan i innych. Mamy w genach nie tylko zamiłowanie do kiczu, ale również do zdumiewająco podobnego kiczu.


Witalij Komar i Aleksander Melamid, Najbardziej pożądany obraz Amerykanów (1993).
Witalij Komar i Aleksander Melamid, Najbardziej pożądany obraz Amerykanów (1993).

Czy to jednak może być instynkt, czyli coś zakodowango głęboko w naszym mózgu, a nie efekt nacisków kulturowych? Lęk przed pająkami i wężami jest wśród mieszkańców Polski raczej mało uzasadniony. Od dziesiątków pokoleń nie mieliśmy kontaktu z pająkami, których ugryzienie grozi śmiercią, nasze słodkie pajączki nie zamierzają się na nas rzucać, a jednak u bardzo wielu ludzi wywołują panikę. Podobnie z wężami, nie są to u nas stworzenia, przed którymi powinniśmy się strzec we dnie i w nocy. Czy kieruje nami instynkt wykształcony setki pokoleń temu? Prawdopodobnie.

 

Małpy urodzone w zoo, które nigdy w życiu nie widziały węża, wpadają w panikę na widok gumowej zabawki. Chcesz się pozbyć gołębi brudzących gzyms przed twoim oknem, wyłóż tam imitację węża i chociaż te ptaki nigdy nie widziały węża na oczy, będą unikały twojego okna.

 

Mogą być w naszym mózgu zakodowane dziś już irracjonalne lęki, mogą tam być również zakodowane wyobrażenia piękna. Ideał kobiecego ciała jest podobny pod różnymi szerokościami geograficznymi i nie ma w tym nic dziwnego, panowie szukają obietnicy, że ich geny znajdą najlepszy wehikuł czasu. W malarstwie kubizm czy taszyzm mogą fascynować krytyków i snobów (w szczególności, jeśli dzięki krytykom obraz jest wysoko wyceniony), ale wtedy naszymi estetycznymi wrażeniami rządzi nie tyle instynkt sztuki co instynkt dominacji, pragnienie ostentacyjnej konsumpcji, czyli znów pokazów, ale w innej dyscyplinie.

 

Dla miłośników sztuki i nauki książka Denisa Duttona jest smaczna, pozwala na luksus oderwania się od najnowszych wiadomości i zanurzenie w spekulacjach z najwyższej półki. Dowody na to, że nasz umysł przypomina ogon pawia, opierają się na obserwacjach ludzkich zachowań i reakcji. Genetyka w tej sprawie na nic, tylko czoło zdobi. Genu, czy też genów instynktu sztuki raczej pod mikroskopem nie znajdziemy, ale rozumowanie wydaje się przekonujące. Kończąc te rozważania Dutton pisze:

„Pochłonięci przez krzykliwe media i błyszczące gadżety naszej codzienności zapominamy, że pozostajemy w ścisłym związku z prehistorycznymi kobietami i mężczyznami, którzy jako pierwsi odnaleźli piękno w świecie. Ich krew płynie w naszych żyłach. Ich instynkt sztuki jest naszym instynktem.”

Otrzymałem egzemplarz tej książki z piękną dedykacją od Jerzego Lutego, który jest jej tłumaczem na język polski i jestem wdzięczny, bo pewnie bym nie zauważył. Świetne tłumaczenie wzmacnia przyjemność lektury. Polecam tym, których ta książka może zainteresować, ufając, że jest was wielu.

 

- Denis Dutton, Instynkt sztuki, piękno zachwyt i ewolucja człowieka, Copernicus Center Press 2019, tłumaczenie Jerzy Luty.

- Geoffrey Miller, Umysł w zalotach. Jak wybory seksualne kształtowały naturę człowieka, Wydawnictwo Rebis, tłumaczenie Małgorzata Koraszewska