Zakończyć milczącą zgodę na upokorzenia


Vic Rosenthal 2019-08-08


Pełno jest przykładów poniżania i upokarzania Żydów w diasporze. W Średniowieczu w niektórych częściach Europy od Żydów wymagano noszenia specjalnych, szpiczastych kapeluszy lub innych oznak, podobno w celu „zmniejszenia prawdopodobieństwa stosunku seksualnego między Żydami i nie-Żydami”. Później, w XVIII i XIX wieku, wiele krajów narzucało ograniczenia na miejsca, w których Żydzi mogli mieszkać, jakie zawody mogli wykonywać, czy mogli studiować na uniwersytetach, służyć w armii i tak dalej. Były uzasadnienia tych restrykcji, takie jak ochrona możliwości dostępnych dla „rdzennych” Europejczyków, ale skutkiem było zawsze przesłanie, że Żydzi są moralnie gorszymi istotami i zasługują na karę. Naziści publicznie upokarzali Żydów zanim zaczęli ich systematycznie mordować. Wiele jest fotografii Żydów gonionych po ulicach na wpół nago, zmuszanych do czyszczenia rynsztoków na klęczkach i tym podobne.

Kiedy muhtasib lub jego agent przychodzi odebrać dżizję, powinien postawić dhimmi przed sobą, uderzyć go w szyję z boku i powiedzieć: „Płać dżizję, niewierny”. Dhimmi powinien wyjąć rękę z kieszeni trzymając dżizję i wręczyć ją z poniżeniem i poddaniem.

 – al-Szajzari, Księga islamskiego inspektora rynku, cytowane w Lindsey, Daily Life in the Medieval Islamic World, s. 121

 

Żydowski Wyścig na ogół składał się z ośmiu zawodników, lub czasami z 12, według Cassiano. Musieli biec nadzy ulicami, tylko z przepaską na biodrach. Na czołach mieli wymalowane litery SPQR, skrót od łacińskiego Senatus Populusque Romanus, oficjalnej nazwy władz miasta, tak starożytnego, jak nowożytnego. Ponieważ Karnawał odbywał się w lutym, było zimno, często mokro i błotniście. Aby uczynić wyścig bardziej uciążliwym dla biegaczy – i zabawniejszym dla publiczności – zawodników często zmuszano do obżerania się przed startem, czego wynikiem było, że często wymiotowali lub mdleli podczas wyścigu. Widzom wolno było obrzucać biegaczy zgniłymi pomarańczami i błotem.

 – David B. Green, “1668: Pope puts a stop to Rome's sadistic 'Jews Race'.”

Antysemityzm w świecie chrześcijańskim można chyba prześledzić do odmowy Żydów zaakceptowania ”dobrej nowiny”, że przybył Mesjasz. Wśród muzułmanów powodem była ich uparta odmowa zaakceptowania proroctwa  Mahometa. Żydzi w XIX-wiecznym Maroku byli zmuszeni do życia w gettach i musieli chodzić boso lub nosić buty zrobione ze słomy, kiedy wychodzili poza ich mury. Muzułmańskie dzieci rzucały w Żydów kamieniami jako rzecz całkowicie oczywistą.  Podobnie jak w Europie, traktowanie Żydów w świecie muzułmańskim zależało od kaprysu władcy, czasami bywał bardzo surowy, czasami mniej. Ale podległa pozycja Żydów w oparciu o zasady Koranu była nie mniej widoczna niż w świecie chrześcijańskim. A to często wyrażało się w upokarzaniu.

Wychowałem się w USA, gdzie mordercza nienawiść do Żydów, jakiej doświadczyli moi dziadkowie w imperium rosyjskim, była właściwie tylko opowieścią. Kiedy jednak zetknąłem się z antysemityzmem, zawsze była to w zasadzie potrzeba nie-Żyda pokazania Żydowi, obserwatorowi i sobie samemu, podrzędnego statusu społecznego Żyda. W czasach moich dziadków Żydzi nie mieli wyboru i musieli zaakceptować upokorzenie, ponieważ była to cena uniknięcia znacznie gorszej kary – jeśli Żyd odmawiał ukorzenia się, groziło mu morderstwo lub przemoc.  

Stulecia życia w diasporze wdrożyły Żydów do upokorzeń. Założyciele państwa Izraela zdawali sobie z tego sprawę i „Nowy Żyd”, którego chcieli stworzyć w Ziemi Izraela, był człowiekiem, który tego dłużej nie akceptował. W państwie żydowskim Żyd miał nie stać już dłużej przed wyborem między hańbą a śmiercią. 

Oczywiście, były czasy, kiedy wydawało się, że to trwa, jak kiedy Ben Gurion postanowił zaakceptować niemieckie reparacje, żeby sfinansować przesiedlenie setek tysięcy uchodźców ocalałych z Holocaustu, a także uchodźców ze świata arabskiego. Menachem Begin wybrał honor nad pragmatyzmem i zaciekle sprzeciwiał się tej umowie (szczerze mówiąc, być może poza honorem wolał nie widzieć wszystkich tych pieniędzy płynących do rządu i przedsięwzięć Histadrutu).  

Niestety, nie było tak łatwo wykorzenić z Żydów akceptację upokorzenia – nawet w żydowskim państwie. Kiedy ktoś traktuje nas niesprawiedliwie, często wolimy po prostu przełknąć to, zamiast bronić się. Ta postawa ciągle wyłania się w stosunkach między Izraelem a palestyńskimi Arabami, jak również z naszą starą Nemezis – Europą.

Najważniejszą sprawą w sporze z Palestyńczykami jest kwestia suwerenności w Jerozolimie i na Wzgórzu Świątynnym oraz innych miejscach. Rozumieją oni bardzo dobrze, że Jerozolima jest duchowym centrum kraju i domagają się uczynienia Wzgórza Świątynnego strefą zakazaną dla Żydów. “Kto potrzebuje Watykanu?” – powiedział Mosze Dajan, ale nie rozumiał, że Wzgórze jest ważne nie tylko jako symbol religijny, ale jako dowód korzeni narodu żydowskiego w ziemi Izraela, w naszej stolicy. Z czasem pozwoliliśmy obawom przed „zamieszkami” i obcymi naciskami na zrezygnowanie, krok za krokiem, z panowaniem nad Wzgórzem Świątynnym i wschodnią Jerozolimą, które zdobyliśmy wielkim kosztem w 1967 roku. Nasze wycofanie się z instalacji wykrywaczy metal mogło być sięgnięciem dna. 

Ostatnio było jednak kilka jasnych punktów, jak zburzenie nielegalnych budynków w południowowschodniej części miasta i wykopaliska w mieście Dawida mimo palestyńskiego sprzeciwu. Mam nadzieję, że jest to pokaz nowego, poważnego stanowiska, a nie tylko  przedwyborcze pozerstwo.

Sprawy wyglądają równie źle, albo gorzej w naszych stosunkach z Unią Europejską.  Unia i jej państwa członkowskie, szczególnie Niemcy (!) depczą naszą suwerenność przez finansowanie nielegalnych budów na Obszarze C, części Judei/Samarii, która ma być pod pełną izraelską kontrolą – włącznie z kwestiami planowania przestrzennego i zabudowy. Wspierają lewicowe „izraelskie” NGO, które ingerują w naszą politykę, próbują przeszkadzać IDF na terytoriach i nękają rząd i IDF pieniacką „wojną prawną”. Podjęliśmy tylko jak najłagodniejsze kroki, by je nieco powstrzymać.

Do chwili pojawienia się prezydenta Trumpa departament stanu USA utrzymywał absurdalną fikcję, że żadna część Jerozolimy nie należy do Izraela, mimo faktu, że była ona siedzibą naszego rządu od momentu założenia państwa. Żadnemu innemu krajowi nigdy nie odmawiano prawa ustalania miejsca własnej stolicy i gdyby Trump nie zrobił niczego innego dla Izraela (a zrobił bardzo dużo), byłby pamiętany za zakończenie długiego upokorzenia narzuconego nam od początku istnienia państwa.

Arabowie i Europejczycy nie zmuszają nas do czyszczenia ulic na klęczkach, jak to robili naziści, ale przez ignorowanie naszej suwerenności nad krajem, a szczególnie nad naszą stolicą, ponownie zatwierdzają swoje przekonanie – zarówno w wersji muzułmańskiej, jak chrześcijańskiej – że Żydzi nie mają takich samych praw, jak inni. Podobnie jak upokarzające płacenie dżizji  i towarzyszące płaceniu uderzenie, ich działania zarówno karzą nas w praktycznym sensie, jak i upokarzają nas. Nie jesteśmy już jednak w diasporze, ale ponownie w naszym domu, gdzie nie musimy akceptować upokorzeń. Zarówno Ben Gurion, jak Begin rozumieli to. Zastanawiam się, czy rozumieją to dzisiejsi przywódcy.

 

Ending the Humiliation

25 lipca 2019

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Vic Rosenthal


Studiował informatykę i filozofię na  University of Pittsburgh. Zajmował się rozwijaniem programów komputerowych. Obecnie jest na emeryturze, mieszka w Izraelu. Publikuje w izraelskiej prasie. Jego artykuły często zamieszcza Elder of Ziyon.