Primas Poloniae i jego niepokojący brak zgody


Andrzej Koraszewski 2019-05-13


„Nie może być zgody, by naruszać to, co nienaruszalne” – powiedział Prymas Polski i są to słowa w najwyższym stopniu niepokojące. Nie były te słowa wypowiedziane po obejrzeniu filmu „Tylko nie mów nikomu”. Po tym filmie Prymas powiedział, że „jest głęboko poruszony”. Czym? Tym, o czym wiedział od lat? Chyba nie twierdzi, że ten film powiedział mu coś nowego. Odmówił udziału w tym filmie. Podejrzewam, że zrobił to jako człowiek przyzwity, który nie chciał przed kamerą kłamać.

W tym filmie inny hierarcha tego Kościoła mówi, że określenie „kościelna pedofilia” zostało wymyślone, żeby uderzyć w Kościół. Stanisław Obirek komentując film stwierdził: „Nie uważam, że wszyscy księża są pedofilami, ale wszyscy biskupi to ich obrońcy.”


Tym, co mnie przeraża najbardziej, są konsekwentne próby przekonywania wiernych, że to Kościół jest ofiarą napaści, pomówień i prześladowań. 


„Nie ma zgody, by naruszać to, co nienaruszalne” mówił Prymas kilka dni temu i nie mówił o pedofilii, nie mówił o mszach i błogosławieństwach dla członków ONR, nie mówił o antysemickich kazaniach, nie mówił o księdzu Rydzyku, ani o zawłaszczaniu państwa przez Kościół. Mówił o nalepkach z Madonną w tęczowej aureoli.


Wrażenie, że ten hierarcha jest nieco inny od pozostałych, nie jest bezpodstawne. W licznych wywiadach dawał do zrozumienia, że jest lękliwym przeciwnikiem łajdactwa w Kościele. W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej mówił :   

„To absurd twierdzić, że po 1989 roku mieliśmy w Polsce do czynienia z prześladowaniami ludzi wierzących. Nauczmy się ważyć słowa. Zdarza się, że katolik ze względu na wiarę spotyka się np. z nieprzyjemnościami w pracy. Nierzadko w mediach Kościół pada ofiarą niesprawiedliwych, napastliwych ataków. Ale to nie ma nic wspólnego z prześladowaniami we właściwym sensie tego słowa. [...]”

Dziś, po filmie „Nie mów o tym nikomu” zarówno Prymas, jak i Episkpat mówią coś o przeprosinach, nie mówią wyraźnie za co, czy za to, że ukrywali pedofili, czy za to, że kiedy informacje o pedofilii księży przedostowały się do opinii publicznej, nazywali je niesprawiedliwymi atakami na Kościół? Właściwie, jeśli idzie o Episkopat, to sprawa wydaje się oczywista. Episkopat przeprasza wiernych, że tego, o czym zawsze wiedzieli i proceder w którym wszyscy hierarchowie uczestniczyli czynnie lub biernie, nie może być dłużej ukrywany i nie da mu się dłużej zaprzeczać. Te przeprosiny są rzeczywiście szczere. To była również praktyka Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, kiedy protesty społeczeństwa były już tak powszechne, że trzeba było powiedzieć, że Partia popełniła błędy i wypaczenia, ale ludzie zostali podburzeni przez podłych i nieludzkich wrogów ustroju. (Nie była to strategia wymyślona przez aparatczykow PZPR, dlatego też pisarze oszukiwali cenzurę pisząc o historii, często o historii Kościoła.)


W dniu, w którym film „Nie mów o tym nikomu” został udostępniony publiczności, Jarosław Kaczyński mówił o „obronie wartości, które stanowią o naszej tradycji i polskości”:       

„To jest dzisiaj atakowane. Prymas Tysiąclecia, kardynał Stefan Wyszyński mówił, że jeżeli będzie ktoś chciał zniszczyć naród to zacznie od Kościoła. Spójrzmy na ten atak na Kościół. Przed tym trzeba się obronić. Polska musi pozostać Polską, a Polacy Polakami”.

W dzień później, zdając już sobie sprawę z faktu, że nie wystarczy zaprzeczać i udawać, że to Kościół jest niesprawiedliwie atakowany, niespodziwanie przedstawił się jako zwolennik stanowczości wobec przestępstw pedofilii, również w Kościele. Nocna przemiana? Czy tylko kolejne oszustwo?

 

Arcybiskup Głódź kroczący w purpurowych szatach powiedział o tym filmie, że on „byle czego nie ogląda”, że idzie się modlić i prosi, by mu nie przeszkadzano. Potem w swoim kazaniu mówił:

Przyszedł taki czas, że w naszej ojczyźnie rozbrzmiewa to słowo ,,nie", hałaśliwe, buńczuczne, pewne siebie. Nie - Chrystusowi, Kościołowi, wspólnocie katolickiego narodu, normom chrześcijańskiej moralności, kulturze duchowej, polskiej tożsamości, wartościom, w których Polska trwa.

Słowa tego człowieka ani nie zaskakują, ani nie dziwią. Doszedł do swoich godności aktywnie uczestnicząc w łajdactwie. Nie przeszkodziły w jego karierze ani pijackie orgie, ani ukrywanie przestępców. Przeciwnie.

 

Kiedy we wspomnianym wywiadzie dziennikarz zapytał Prymasa, dlaczego na potężną manifestację ONR w Warszawie z wszystkich polskich hierarchów zaprotestował tylko on, Wojciech Polak odpowiedział:

Trudno mi odpowiedzieć. Na pewno wielu ludzi Kościoła uważa, że są to zjawiska marginalne, niszowe i nie ma potrzeby zajmować stanowiska. […] Jeżeli Kościół milczy, wielu uzna, że łączenie krzyża z nienawiścią jest dopuszczalne, a może i uzasadnione czy wręcz wskazane. Milczenie wobec zła przyczynia się do jego biernego, ale niestety skutecznego promowania.

Może jestem w błędzie, ale w moim odczuciu był to wykręt przyzwoitego człowieka, który  jest więźniem organizacji, której poświęcił życie, a w której uczciwość jest karana. Prymas wiedział wtedy i wie dobrze dziś, że dla wielu hierarchów narodowy szowinizm jest nadzieją, tak jak dobrze wiedział, że ukrywanie pedofilii w Kościele było powszechną praktyką. Dziś, kiedy w obawie przed szokiem i reakcją wiernych Kościół przeprasza za „błędy i wypaczenia”, nie można wykluczyć, że ksiądz Prymas ma jakąś nadzieję, że znajdzie sojuszników dla swojej przyzwoitości, ale wiele wskazuje na to, że ci, którzy mają cichą nadzieję na Kościół z ludzką twarzą, zobaczą raczej Kościół z gęba arcybiskupa Głodzia niż twarzą Wojciecha Polaka.

 

Kiedy Kaczyński zapowiada walkę o to, żeby Polska była Polską, a Polak Polakiem, to jego model Polski i jego model Polaka nie mają nic wspólnego ani z demokracją, ani z tolerancją.

 

Jest zdecydowanie zbyt wcześnie, by powiedzieć, czy dotarliśmy do punktu, w którym społeczeństwo zacznie dostrzegać, ku czemu zmierza ta kościelna hierarchia i ku czemu zmierza formacja polityczna, która postanowiła użyć tak rozumianych wartości chrześcijańskich dla umocnienia swojej władzy.

 

Polityka oparta na prymitywnym fanatyzmie zawsze przynosiła i nadal przynosi tragiczne skutki. W Europie mamy doświadczenie ze stosunkowo świeżym fanatyzmem nacjonalistycznego i komunistycznego totalitaryzmu. Religijny totalitaryzm odżył z całą swoją mocą w krajach islamu. Kilka miesięcy temu niemiecki pisarz pochodzenia egipskiego, Hamed Abdel-Samad, mówił w programie telewizyjnym, że islamski ekstremizm i terroryzm wypływają z samego “sedna islamu” – z jego tekstów, jego historii podbojów, jego założyciela i jego ideologii, mówił o niebezpieczeństwach dla światopoglądu dziecka, jakie stanowi mentalność ofiary, przemoc w rodzinie, sprzeczne komunikaty o seksualności i zderzenie kultur. Mówił o przemocy i braku wolności muzułmańskich kobiet. Mówił o tym  „Jak często ten wyimaginowany Bóg niszczył ludzi!” 

 

Film ”Nie mów o tym nikomu” to zaledwie drobny wycinek świata, w którym ludzie uzurpujący sobie rolę duchowych pasterzy są ponad prawem i domagają się dominującego wpływu na prawo stanowione. Niemiecki pisarz mówi o tym, jaką pokusę stanowi dozwolona i zalecana przez tych duchowych ”pasterzy” przemoc, jak wielu muzułmanów z Europy dołączyło do ISIS.

 

Ci pasterze uczą mentalności ofiary, umacniają wiernych w kompleksie niższości i przekonują, że ich wiara jest zagrożona, żądają od nich, żeby bronili wiary. Takie nauczanie religii usprawiedliwia terror i zachęca do terroru. Muzułmanów ich pasterze ciągle przekonują, że są ofiarami, że jeśli nie mogą niewiernych ujarzmić, to znaczy, że są ich ofiarami. Ci motywowani religią terroryści i potencjalni terroryści są coraz liczniejsi, a ci, którzy ich radykalizują, pozostają bezkarni.

„Proponuję, byśmy postawili tych ludzi przed międzynarodowym trybunałem i dali im surowe kary – mówi Abdel-Samad. - Oni jednak zrozumieli, że nasze sądy są bardzo pobłażliwe wobec nich. Wiedzą, że są różne luki prawne. Nienawidzą demokracji, walczą przeciwko demokracji, ale korzystają z naszej demokracji przeciwko nam, żeby rozbudować swoją infrastrukturę, a także, żeby nas zabijać.”

To pozornie odległe problemy, możemy powiedzieć, że to zupełnie inny religijny fanatyzm. Nie wiem, nie jestem przekonany. Prymas Polski mówi, że nie ma zgody na naklejki z Madonną, arcybiskup Głódź mówi po udostępnieniu filmu „Tylko nie mów nikomu”:

„Dziś w polskiej przestrzeni publicznej głośno od projektów, na które my, ludzie wiary, jesteśmy zobowiązani wyrazić nasze współczesne non possumus.”

Kogo i do czego zachęca ten arcybiskup i do czego będzie zdolny, kiedy w kościele zostaną sami wyznawcy hasła „Śmierć wrogom ojczyzny”?

 

Jest wiele pytań, na które nie znamy odpowiedzi, ale które już dziś powinniśmy zadać. Włącznie z pytaniem pod adresem Prymasa: Czy krytyka religii i nauczania Kościoła to niesprawiedliwy atak na Kościół i czy rzeczywiście spotkał w Polsce człowieka, który był w swoim miejscu pracy niesprawiedliwie i napastliwie atakowany z powodu wiary? Jeśli ksiądz Prymas poczuł się głęboko poruszony filmem braci Sekielskich, być może pora na porzucenie lękliwości i powiedzenie, że problemem są nie tylko pedofile w sutannach, że być może trzeba poddać rewizji kościelny model Polski i Polaka.

 

Zdecydowana większość mieszkańców Polski to katolicy, zdecydowana większość tych, którzy oglądają dziś film „Tylko nie mów nikomu”, to katolicy. Jak zareagują? Komu i jak będą mówić, że nie ma zgody? Czy zauważą fałsz pospiesznego dołączenia do chóru mówiących, że nie ma zgody ludzi takich jak Jarosław Kaczyński czy biskupi? Jak długo nauczanie takich ludzi jak Głódź będzie brane za dobrą monetę?