Ministerialny kult fallusa i organów kompatybilnych


Marcin Kruk 2019-02-23

Członkowie kultu niosą deklarację wiary wykutą w kamieniu.
Członkowie kultu niosą deklarację wiary wykutą w kamieniu.

Nie będę oszukiwał, mam podziw dla pana Kaczyńskiego za umiejętność znajdowania niewiarygodnych postaci na stanowiska ministerialne. Inni też sporo potrafili dokonywać na tym polu, a jednak osiągnięcia Prezesa przekraczają wszystko. Prawda, Prezes korzysta z pomocy Opatrzności, a ta posiada najlepsze rozeznanie. Uczeni zauważyli silną korelację pozytywną między głęboką wiarą, a skłonnością do teorii spiskowych. To zrozumiałe. Ktoś za tym wszystkim stoi i na ogół wiadomo kto.

W dzisiejszej Polsce głęboka, nieskażona żadną własną myślą wiara wydaje się być szczególnie związana z sektą pana Rydzyka. Grzyby są halucynogenne, a ten to już w ogóle, więc rządowe pielgrzymki do Torunia to całe festiwale wiary wyssanej z mlekiem matki, wspartej nauczaniem religii, wzmocnione złym nauczaniem w szkole i późniejszą obietnicą, że teraz cała władza pójdzie w ręce płaskoziemców.


Czy zdołamy ustrzec kolejne pokolenie? Pewnie nie, ale trzeba ratować co się da.


Na ściennej gazetce ktoś przypiął wypisane wielkimi literami zdanie: „Tylko wybrani przez Boga i związani sakramentem małżeństwa mają prawo używać organów, które stanowią sacrum w ciele ludzkim” – minister Szumowski.


Gazetka wisi w mojej klasie, a więc stanowi moją odpowiedzialność. Przeprowadziłem pospieszne badania, co w tej sprawie wiadomo Wujkowi Google i wezwałem Ministranta. Janusz ma ksywkę Ministrant, bo był ministrantem, ale go ksiądz wyrzucił za złe zachowanie, czyli (jak twierdzi sam wyrzucony) za złośliwe uwagi. Ogłosił niedawno, że jest ateistą i w sprawie wywieszonego na tablicy napisu był właściwie jedynym podejrzanym. Poprosiłem go, żeby został w klasie po lekcji i kiedy byliśmy już sami, zapytałem z uśmiechem, czy to on powiesił to ogłoszenie? Przyznał się bez bicia, nie kryjąc dumy. Na pytanie, czy sprawdził prawdziwość zawartej w ogłoszeniu informacji odpowiedział, że znalazł to w Internecie i że to z pewnością prawda, bo ci ministrowie Kaczyńskiego są wszyscy tacy sami.


Zgodziłem się z nim, że ministrowie naszego rządu tylko okazjonalnie wstają z kolan, zwróciłem mu jednak uwagę na fakt, że on jest dla mnie ważniejszy niż wszyscy ministrowie.


Spojrzał na mnie niepewnie i zapytał dlaczego. Próbowałem mu wyjaśnić, że jest tu zasadnicza różnica, że nie mogę wpłynąć na żadnego ministra i ostrzec go, żeby nie robił z siebie idioty, natomiast mojemu uczniowi zawsze mogę próbować pomóc.


To dlaczego napisali, że on to powiedział - zapytał Janusz najwyraźniej niepewny czy jestem jego wrogiem, czy sojusznikiem. Pospiesznie opowiedziałem mu o „Deklaracji wiary”, którą minister podpisał, kiedy Janusz miał lat dziesięć, a minister nie był jeszcze ministrem, o tym, że jest tam to zdanie, że ja sam mam bardzo złą opinię o tej „Deklaracji”, ale takie ogłoszenie to ordynarny fejk, a moi uczniowie nie powinni powielać fejków.


Janusz głęboko się zamyślił, tymczasem zadzwonił dzwonek kończący przerwę, więc musieliśmy się pospiesznie rozstać. Podczas kolejnej przerwy byłem w pokoju nauczycielskiem, a po powrocie do klasy zauważyłem, że ogłoszenie znikło. Ucieszyłem się, bo mogło to oznaczać, że mój pedagogiczny wysiłek przyniósł jakieś owoce.        


Na kolejnej przerwie opowiedziałem o tej historii koleżance polonistce, z którą często wymieniamy się książkami, a czasem również opiniami. Była zachwycona, piętnastoletni młody człowiek przekazał wiadomość zbliżoną do prawdy. Moje argumenty, że wiadomość była zaledwie zbliżona do prawdy, nie robiły na niej żadnego wrażenia. Była zachwycona młodym człowiekiem, który był w stanie pojąć treść, śmieszność i grozę świata, w którym ministrowie są skończonymi idiotami. Przekonywała, że powinienem ucznia wesprzeć, podać mu pomocną dłoń i zachęcić do dalszej walki. Ponownie zadzwonił dzwonek, więc porzuciłem nadzieję i poszedłem nauczać.


Byłem pewien, że na tym cała afera się skończyła, ale przy obiedzie dowiedziałem się, że moja żona rozmawiała z moją koleżanką, która jest również jej przyjaciółką i że zastanawiają się  nad akcją nagłośnienia ministerialnego kultu fallusa oraz organów kompatybilnych.   


- Ale on niczego takiego nie powiedział – wykrzyknąłem przerażony.


- Podpisać podpisał, działa zgodnie z dyrektywami „Deklaracji”, swoje za uszami ma, a sam rozumiesz ujawnienie ministerialnego kultu fallusa opartego na dogmacie o wyższości prawa boskiego nad prawem ludzkim może w czasach walki z pedofilią wzmocnić zainteresowanie grzesznym debilizmem.


- Aniu – powiedziałem stanowczo i cokolwiek od rzeczy – to podobno dobry kardiolog.


- Możliwe – odpowiedziała moja żona – ale z silnym migotaniem Ducha Świętego w hipokampie. Musimy działać, bo nie ma chwili do stracenia.


Boję się, że idzie wiosna (chociaż mam nadzieję, że przynajmniej panią Zalewską wywieje z jej gabinetu). Niech nas Matka Boska ma w swojej opiece, bo jak nie ona, to kto?