Palestyńczycy: jak poprawić jakość życia?


Bassam Tawil 2018-06-30

Setki Palestyńczyków wyszło na ulice Ramallah 13 czerwca, żeby potępić sankcje narzucone na Strefę Gazy przez prezydenta Autonomii Palestyńskiej Mahmouda Abbasa. Na polecenie Abbasa dziesiątki palestyńskich policjantów zaatakowały protestujących z brutalną siłą, używając pałek i gazu łzawiącego. (Zrzut z ekranu z Wattan)
Setki Palestyńczyków wyszło na ulice Ramallah 13 czerwca, żeby potępić sankcje narzucone na Strefę Gazy przez prezydenta Autonomii Palestyńskiej Mahmouda Abbasa. Na polecenie Abbasa dziesiątki palestyńskich policjantów zaatakowały protestujących z brutalną siłą, używając pałek i gazu łzawiącego. (Zrzut z ekranu z Wattan)

W ostatnich dwóch tygodniach Palestyńczycy otrzymali kolejne przypomnienie, że żyją w niedemokratycznych reżimach, które nie mają żadnego respektu dla wolności obywatelskich.


Reżimy Autonomii Palestyńskiej (AP) na Zachodnim Brzegu i Hamasu w Strefie Gazy nigdy nie pomijają okazji, by przypomnieć swojej ludności o złowieszczych konsekwencjach, jakie czekają każdego, kto występuje przeciwko przywódcom. Te dwa reżimy palestyńskie od wielu lat wpychają tę informację w gardła swojej ludności.


Nadal jednak niektórzy Palestyńczycy wydają się zaskoczeni za każdym razem, kiedy AP lub Hamas posyłają policję do rozbicia (lub, dokładniej, połamania kości) demonstracji w Ramallah lub w Strefie Gazy.


Ulice Ramallah i miasta Gaza pokazują raz jeszcze, że prawdziwą tragedią Palestyńczyków od ponad pięćdziesięciu lat jest nieudolne i skorumpowane kierownictwo – które prowadzi ich od jednej katastrofy do drugiej; które nigdy nie daje im żadnej nadziei; które radykalizuje i pierze mózgi swojej ludności; które kradnie znaczą część pomocy finansowej dostarczanej przez społeczność międzynarodową i które nie przyniosło im niczego poza dyktaturą i represjami.


Autonomia Palestyńska ma już niemal 25 lat, ale nadal działa jako skorumpowana dyktatura. Podobnie jak większość arabskich reżimów AP i jej przywódcy mają zero tolerancji wobec jakiejkolwiek krytyki.


Zapytajcie palestyńskich dziennikarzy, blogerów i komentatorów na Zachodnim Brzegu i wszyscy powiedzą wam (prywatnie i anonimowo, bo chcą zachować życie) jak Autonomia Palestyńska rozprawia się z nimi i narzuca drakońskie ograniczenia na ich pracę. Tylko w zeszłym roku co najmniej 11 palestyńskich dziennikarzy i politycznych aktywistów zostało aresztowanych lub wezwanych na przesłuchanie przez palestyńskie siły bezpieczeństwa na Zachodnim Brzegu. Zarzuty: wyrażanie krytyki wobec Autonomii Palestyńskiej lub jednego z jej wysokich rangą przedstawicieli, włącznie – oczywiście – z prezydentem Mahmoudem Abbasem.


Na początku tego miesiąca Autonomia Palestyńska poszła o krok dalej w pokazywaniu swoim  wyborcom, jak wygląda dyktatura. Setki Palestyńczyków pokojowo demonstrowało w centrum Ramallah, wzywając Abbasa do zniesienia sankcji, jakie nałożył na Strefę Gazy rok wcześniej. Sankcje, które poważnie pogorszyły kryzys ekonomiczny w Gazie, obejmowały zwolnienie tysięcy urzędników AP i obcięcie pomocy społecznej dla wielu rodzin. Abbas odmówił także płacenia za elektryczność i opiekę medyczną, jakich Izrael dostarcza Palestyńczykom w Strefie Gazy. 


Abbas narzucił sankcje na Strefę Gazy w nadziei, że dotknięci nimi Palestyńczycy zbuntują się przeciwko jego wrogom w Hamasie. Jak dotąd jednak, jego posunięcia wywołały skutek odwrotny do zamierzonego. Hamas nadal jest u władzy i nie ma realnego wyzwania dla jego rządów nad Strefą Gazy. Abbas nie chce także ponosić odpowiedzialności za ludność w Strefie Gazy; chce, by Strefa Gazy była problemem Izraela, Egiptu i reszty świata. Każdy, kto uważa, że Abbas pragnie powrócić do Strefy Gazy, śni na jawie. (Hamas wyrzucił Autonomię Palestyńską i Abbasa ze Strefy Gazy w 2007 r.)   


Abbas nie lubi, kiedy mu się przypomina o jego odpowiedzialności za to, co wielu określają jako kryzys humanitarny w Strefie Gazy, i nie chce, by jacykolwiek Palestyńczycy protestowali przeciwko krokom karnym, jakie narzucił na Strefę Gazy.


Najpierw Abbas wydał dyrektywę zabraniająca Palestyńczykom organizowania protestów w dużych miastach na Zachodnim Brzegu.


Jego dyrektywa nie powstrzymała jednak setek palestyńskich aktywistów przed wyjściem na ulice Ramallah 13 czerwca, by potępić sankcje Abbasa. To, co miało być pokojowym protestem, zamieniło się w pełne przemocy starcia między siłami bezpieczeństwa Abbasa a demonstrantami, których jedynym przestępstwem było to, że wzywali swojego przywódcę do zniesienia sankcji, jakie narzucił na Strefę Gazy.


Palestyńczycy na Zachodnim Brzegu próbują także okazać solidarność ze swoimi braćmi w Strefie Gazy. Wydają się zaczynać rozumieć, że Abbas, zamiast pomagać ludziom w Strefie Gazy, w rzeczywistości karze ich przez obcinanie ich pensji i odmawianie im medycznej i humanitarnej pomocy. Protest w Ramallah przyszedł także w okresie narastającej krytyki (głównie ze Strefy Gazy), że Palestyńczycy z Zachodniego Brzegu są obojętni wobec cierpień ich braci ze Strefy Gazy.


Na polecenie Abbasa dziesiątki palestyńskich policjantów, zarówno w mundurach, jak po cywilnemu, zaatakowały protestujących z brutalną siłą, używając pałek i gazu łzawiącego. Aresztowano ponad 44 demonstrantów, a 20 zostało rannych. Na tym jednak brutalność się nie skończyła. Palestyńscy policjanci najechali następnie na szpitale i kliniki medyczne w Ramallah, żeby aresztować rannych Palestyńczyków, podejrzanych o udział w pokojowym proteście. Co najmniej pięciu palestyńskich i zagranicznych dziennikarzy odniosło rany podczas akcji policji, a wielu innym skonfiskowano kamery i inne wyposażenie.  

"Autonomia Palestyńska przekroczyła wszystkie czerwone linie” – powiedział protestujący Palestyńczyk, którego policjanci pobili podczas demonstracji. „Potraktowali nas, jak gdybyśmy byli największymi wrogami Palestyńczyków. Nie mamy pojęcia, dlaczego użyli takiej siły przeciwko nam. To jest prawdziwa zbrodnia i złamanie palestyńskich praw człowieka”.

Autonomia Palestyńska broniła swojej brutalnej napaści na pokojowych demonstrantów twierdząc, że nie mieli oni pozwolenia na protest. Od kiedy jednak Palestyńczycy potrzebują pozwolenia od swoich przywódców, by demonstrować? No cóż, w tym wypadku potrzebowali pozwolenia, ponieważ protest skierowany był przeciwko Autonomii Palestyńskiej i Abbasowi.


Demonstrowanie przeciwko Izraelowi lub USA , palenie ich flag i zdjęć izraelskich i amerykańskich przywódców nie wymaga pozwolenia od palestyńskiego kierownictwa w Ramallah. W rzeczywistości palestyńscy przywódcy w Ramallah odgrywają główną rolę w inicjowaniu antyizraelskich i antyamerykańskich demonstracji, szczególnie w ostatnich miesiącach. Czym innym jest skandowanie przeciwko USA i Izraelowi, a czymś zupełnie innym, kiedy Palestyńczyk skanduje hasła przeciwko swoim przywódcom. Taki Palestyńczyk doprawdy będzie miał szczęście, jeśli tylko wyląduje w szpitalu ze złamaną kończyną. Tak więc Abbas, który już karze swoją ludność w Strefie Gazy pod pretekstem walki z Hamasem, mówi teraz swojej ludności na Zachodnim Brzegu, by zachowała swoje opinie dla siebie lub płaciła za zuchwalstwo rozbitymi głowami i połamanymi kośćmi. 


Ostrzeżenia Abbasa powtórzył jeden z jego wysokich ranga oficjeli, Akram Radżoub, który jest „gubernatorem” miasta Nablus. W wideo zamieszczonym w mediach społecznościowych po rozruchach w Ramallah Radżoub groził każdemu Palestyńczykowi, który demonstruje przeciwko prezydentowi Abbasowi:  

"Przeklniemy ojca każdego, kto protestuje… Od teraz nie boimy się i nie obchodzi to nas. Uderzymy w każdego, kto wyklina nas i narusza naszą godność. Przeklęci niech będą ojcowie tych, którzy źle o nas mówią!"

Groźby Radżouba, które bardziej przypominają język ulicznego bandziora niż oficjalnego dygnitarza, pojawiły się w reakcji na szeroko rozpowszechnioną krytykę brutalnej przemocy Autonomii Palestyńskiej przeciwko protestującym w Ramallah. Jego groźby uważa się za próbę odstraszenia innych Palestyńczyków od występowania przeciwko sankcjom Abbasa w Strefie Gazy.


Groźby Radżouba są szyderstwem z prawdy. Z jednej strony, Abbas i jego pomocnicy nadal obarczają Izrael odpowiedzialnością za cierpienia Palestyńczyków w Strefie Gazy i wzywają społeczność międzynarodową, by potępiła Izrael za bronienie się przed atakami (ze Strefy Gazy), podczas gdy w rzeczywistości sam Abbas jest w dużej mierze odpowiedzialny za obecny kryzys. To z powodu Abbasa, nie zaś Izraela, Palestyńczycy w Strefie Gazy mają zaledwie cztery lub pięć godzin elektryczności dziennie.  To z powodu Abbasa, nie zaś Izraela, dziesiątki tysięcy palestyńskich pracowników nie otrzymywało pensji przez ostatnie miesiące. To z powodu Abbasa, nie zaś Izraela, szpitalom w Strefie Gazy brakuje leków i wyposażenia medycznego.


To tylko kilka z niewygodnych prawd, o których Abbas i jego kumple z Ramallah nie życzą sobie, by dowiedział się świat lub by Palestyńczycy mówili o nich. To dlatego Abbas posłał policjantów do Ramallah, żeby pobili protestujących, których jedynym przestępstwem było to, że ośmieli się wezwać swojego przywódcę do zniesienia sankcji na Strefę Gazy.


Wydaje się, że Abbas osiągnął swój cel zastraszenia krytyków i zamknięcia im ust. Sceny przemocy na ulicach Ramallah 13 czerwca posłużyły jako wystarczający straszak. Jak skomentował jeden z aktywistów palestyńskich:

"Jest bezpieczniej demonstrować przeciwko Izraelowi niż przeciwko Abbasowi lub Autonomii Palestyńskiej. Izrael jest przynajmniej krajem prawa i porządku i mają organizacje praw człowieka oraz potężne media i system sprawiedliwości. Możemy tylko marzyć o posiadaniu tego, co mają Żydzi”.

Fakt, że Abbas jednoosobowo rządzi Zachodnim Brzegiem i rozprawia się ze swobodami obywatelskimi nie oznacza, że jego rywale w Hamasie są lepsi. Czasami wręcz trudno rozróżnić między reżimem Abbasa a reżimem Hamasu. Oba używają tych samych taktyk, by sterroryzować i zastraszyć swoją ludność. Hamas jest zły, ale kto powiedział, że Autonomia Palestyńska jest dobra?  


Sceny, jakie oglądaliśmy na ulicach Ramallah w połowie czerwca, powtórzyły się kilka dni później w mieście Gaza, kiedy Hamas użył tych samych taktyk do rozbicia pokojowego protestu. 18 czerwca policjanci i milicjanci Hamasu zaatakowali grupę Palestyńczyków, którzy pokojowo protestowani na rzecz palestyńskiej jedności. Tutaj także kilku Palestyńczyków skończyło w szpitalu, podczas gdy wielu innych znalazło się w aresztach Hamasu. Hamas także uzasadniał użycie siły tym, że protestujący nie mieli odpowiedniego pozwolenia.   


Zarówno w Ramallah, jak w Gazie Autonomii Palestyńskiej i Hamasowi udało się przekazać informację, że każdy, kto występuje przeciwko swojemu przywódcy, będzie miał połamane kości lub rozbitą czaszkę. Hamas i AP nienawidzą się wzajemnie i przez ostatnie dziesięciolecie rozdzierali się wzajemnie na kawałki – zarówno w przenośni, jak dosłownie. W ostatecznym rachunku jednak Palestyńczycy wiedzą, że walka między Autonomią Palestyńską a Hamasem nie jest walką między dobrymi i złymi, ale między złymi i złymi. Ci źli nie różnią się od innych arabskich dyktatorów, którzy niewolą i zabijają swoją ludność. 


Jeśli Palestyńczycy kiedykolwiek zechcieliby lepszego życia, pierwszą rzeczą, jaką muszą zrobić, jest pozbycie się „przywódców”, którzy niszczą ich życie.


Palestinians: How to Achieve a Better Life

Gatestone Institute, 21 czerwca 2018

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Bassam Tawil

Muzułmański badacz i publicysta mieszkający na bliskim Wschodzie.