Niziutkie ciśnienie i Nuż w bżuhu


Marcin Kruk 2018-04-13


Spadło, czułem, że spadło i zmierzyłem. Faktycznie spadło, więc mówię do Ani, że coś niziutkie. Ania, jak zwykle spokojna zapytała – ile. Mówię, że 89 na 57. Przyznała, że to trochę mało i zaleciła przeczytanie wiadomości. Nie wiedziałem, które mogą mi pomóc, a Ania powiedziała, że też nie jest pewna, bo ona ich wszystkich unika ze względu na wysokie ciśnienie. Wybrałem wiadomości.gazeta.pl.  Czytam i mówię do Ani, że Macierewicz dał wywiad. Ania zapytała, czy coś powiedział, więc informuję ją, że powiedział, iż nie wie kto ich zabił, ale wie, co ich zabiło.

- Aha – powiedziała Ania - i co to było?


- Eksplozje – powiedziałem ściszonym głosem, żeby sąsiedzi nie  usłyszeli – najpierw zniszczyły lewe skrzydło, a potem centropłat.


Ania znieruchomiała, widać było, że próbuje sobie coś przypomnieć.


- Zdaje się, że niedawno był jakiś sondaż popularności polityków, ile on ma zaufania Polaków?


 Nie byłem pewien, powiedziałem, że o ile pamiętam, to około 30 procent.


- Jezus Maria – krzyknęła moja żona i chyba ciśnienie jej mocno podskoczyło. Mnie takie rzeczy już dawno nie wzruszają. Głupota nie wybucha, płynie leniwym nurtem przez stulecia, chociaż czasem zdarzaja się imponujące głupotospady.


Wróciłem do lektury i czuję, że jednak ciśnienie mi się trochę podnosi. Mówię do Ani, że Godek oskarża Owsiaka o nazizm.


- Co to jest GODEK – pyta moja żona.


Odpowiadam, że nie co, tylko kto, że to niewiasta z kręgów antyaborcyjno-oenerowskich, przedstawicielka ósmej Rzeczpospolitej.


- A mamy już szóstą – zainteresowała się Ania.


Powiedziałem, że nadal budujemy czwartą, ale widać przyspiesznie.


A jak ta Godek to wymyśliła, że Owsiak jest nazistą – zainteresowała się moja żona.


- Napisał do niej, że ją zaprasza do oceniania próśb rodziców dzieci niepełnosprawnych, bo z braku środków większość tych próśb trzeba odrzucać i mogła by pomóc w tych trunych decyzjach komu dać, a komu napisać odmowę. Pani Godek bardzo się zdenerwowała i napisała, że Owsiak opowiada się za eutanazją niepełnosprawnych i używa dzieci, które proszą go o pomoc, do lobbowania za zabijaniem takich dzieci.


- Czyli idiotka – powiedziała spokojnie moja żona.


- Owszem, ale wpływowa, można powiedzieć, że wręcz potęga skrajnego debilizmu.


Ania sięgnęła po aparat do mierzenia ciśnienia, uznając najwyraźniej, że nie należy przesadzać, bo odbije w drugą stronę.


Faktycznie podniosło się, ale nie jakoś dramatycznie, więc Ania zarządziła mocną kawę.


Wróciłem do lektury i przekazałem Ani, że „polskie skrzydła wbiły się w czarną ziemię”.


- Kto to powiedział, zapytała Ania z kuchni. Powiedziałem, że biskup, a moja żona sprostowała, że skrzydła były rosyjskie, bo to był Tupolew.                      


Nie mogłem się z tym zgodzić, skrzydła były nabyte, więc już nasze, polskie skrzydła nad obcą ziemią.

 

Ania postawiła na stoliku kawę, a obok aparat do mierzenia ciśnienia, najwyraźniej nadal zamierzała na mnie eksperymentować. Kto wie, może ten konsumeryzm urządzeń medycznych nie jest dobry. Teraz każdy ma w domu dziwne urządzenia podniecające hipochondrię bezpośrednią i projekcyjną. Dawniej jednak życie była bardziej naturalne, może trochę krótsze, ale bez takich zmartwień.     

 

Czy świat zwariował, zapytała moja żona, oferując mi własnoręcznie upieczone biszkopty. Zapewniłem ją, że wręcz przeciwnie, że nigdy nie był normalny, jeśli przypadkiem brak obłędu uważa za normalność. Wbrew wszelkim zaleceniom popijając kawę zmierzyła sobie ciśnienie. Było w normie.

 

- Jeśli obłęd jest normą, to czemu mamy wrażenie, że jest coraz gorzej – zapytała.

 

Odpowiedziałem, że żyjemy w przyszłości przewidzianej przez futurystów.

 

Ania wiedziała do czego piję, futuryści to był temat jej pracy magisterskiej. Sama mi niedawno zwróciła uwagę na stronę internetową http://www.uwazamrze.pl/ , pytając, czy myślę, że oni wiedzą. Nie byłem pewien, ale od razu domyśliłem się, że chodzi jej o „Nuż w bżuhu”. Istotnie, o to jej chodziło. Pamiętałem motto jej pracy, którym był początek wiersza Brunona Jasieńskiego:

Pszehodząc pszypadkowo pszez ćeńisty pasaż,
mimo palm kiwającyh śę, jak senny palec,
zobaczyłem kobietę, kturą rąbał masaż
i układał na ladźe kawał po kawale.

Artyści szukali nowych środków wyrazu, co natychmiast podniosło ciśnienie krytyków, którzy doszli do wniosku, że świat zwariował. Świat miał jednak zwariować później, co w sztuce wyrażało się narodowym i internacjonalnym socrealizmem, a w życiu codziennym ochoczym ludobójstwem. Trzeba było prawie stu lat, żeby awangarda umysłowego proletariatu zachwyciła się nowatorską ortografią futurystów.

 

Ania sięgnęła po aparat do mierzenia ciśnienia, a ja posłusznie wyciągnąłem rękę.  Odczytała głośno wynik, 115 na 84 i spojrzała na mnie z tryumfem.