Dziennik z Mozambiku: Demony w kurzu
Kiedy przewód paliwa pęka pod samochodem i wycieka bardzo łatwopalny płyn, szanse, że wyjdzie z tego coś dobrego, są niewielkie. Nie uśmiechało mi się więc wpełzanie pod mój Landcruiser i próba naprawienia przecieku po tym, jak samochód znowu mi stanął. Wysiadłem i po kilku minutach manipulowania udało mi się przyczepić przewód wystarczająco dobrze, by motor zapalił. Ścierając diesel z rąk i z twarzy rozejrzałem się i to, co zobaczyłem, uczyniło ten nieszczęsny wypadek niemal całkowicie wart zachodu. Początkowo nie byłem całkiem pewien, na co patrzę – wydawało się, że przezroczysta, szara chmura wylądowała wśród wysokiej trawy, połyskując odrobinę i nie pozwalając moim oczom na rozróżnienie żadnych odrębnych elementów, które stanowiły te dziwną zjawę. Przesunąłem się bliżej i chmura podniosła się, powoli i w całkowitej ciszy, ujawniając, że składa się z setek dużych, niemal przezroczystych owadów. Hagenomyia tristis, towarzyskie mrówkolwy!
Kiedy się je zaniepokoi, całe zgromadzenie mrówkolwów podnosi się powoli i w całkowitej ciszy. W odróżnieniu od roju szarańczy lub pszczół, których lot jest dość głośny, miękkie skrzydła mrówkolwów niemal nie wydają rozróżnialnego dźwięku.
W zeszłym tygodniu podróżowałem z kilkoma kolegami przez Coutada 12, dawny teren polowań w Mozambiku. Ten obszar, na którym już nie ma polowań, wkrótce, miejmy nadzieję, stanie się częścią Gorongosa National Park, niemal podwajając jego obszar i, jeśli wszystko pójdzie dobrze, w niezbyt dalekiej przyszłości pozwoli stadom bawołów i słoni na ponowne przemierzanie od wybrzeży Oceanu Indyjskiego do zboczy góry Gorongosa. Nasza mała grupa była tam, żeby wyszukać miejsca na potencjalne obozy dla kolejnego badania bioróżnorodności. Problem z samochodem był po prostu częścią procesu, równie irytujący i niemal równie nieunikniony jak nieustanny potok much tse-tse, który powodował sprawdzanie granic, ile przekleństw to jednak zbyt dużo, nawet między przyjaciółmi.
Znalezienie towarzyskich mrówkolwów było dla mnie najważniejszym wydarzeniem podczas naszej krótkiej podróży. Nie są one specjalnie rzadkie i zbierają się w olbrzymiej liczebności, niemniej trudno te owady dostrzec i widziałem je tylko raz wcześniej. Ich skrzydła mają dokładnie właściwy odcień szarości, by znikały w skąpanej w słońcu roślinności i brakuje im lśniącego połysku, który powoduje, że skrzydła innych mrówkolwów wyróżniają się w świetle słonecznym. Jasny punkt na skrzydle odciąga wzrok od ciała owada i czyni jeszcze mniej prawdopodobnym, że drapieżnik rozpozna to jako coś dobrego do zjedzenia. To są jedyne mrówkolwy, które nie prowadzą samotniczego życia, tak typowego dla innych członków rodziny Myrmeleontidae.
Dlaczego gromadzą się w tak dużych grupach? Odpowiedź jest prawdopodobnie taka sama, jak na pytanie, dlaczego ptaki zbierają się w stada, a ryby w ławice – te owady są dobrymi statystykami. Po prostu szanse, że każdy indywidualny mrówkolew zostanie wybrany przez drapieżnika, są znacząco niższe w gęstej grupie niż gdyby te same osobniki były szeroko rozproszone. Ciekawsze jest pytanie, dlaczego nie robią tego wszystkie mrówkolwy? Wydaje się, że mimo niższego ryzyka zostania zjedzonym, życie w dużych grupach obniża także szanse znalezienia pożywienia dla siebie, bo musisz konkurować z wszystkimi towarzyszami ramię w ramię. Dotyczy to szczególnie drapieżników, takich jak te mrówkolwy, które żywią się małymi owadami, ponieważ ich zwierzyna nie pojawia się w jednej dużej chmarze. Z tego powodu zachowanie stadne częściej widzimy u zwierząt roślinożernych, szczególnie tych, które odżywiają się roślinami pokrywającymi rozległe tereny.
Jest jednak jeszcze jeden mrówkolew, który pragnie być towarzyski. Banyutus lethalis jest gatunkiem zadziwiająco podobnym do H. tristis wyglądem i żyje w tym samym habitacie afrykańskiego lasu miombo. Niemniej nigdy nie tworzy własnych zgrupowań. Zamiast tego osobniki B. lethalis wkradają się w masę H. tristis, wykorzystując ochronę stada, ale prawdopodobnie nie znosząc kosztów konkurencji o pokarm z innymi członkami grupy (jest możliwe, że te dwa gatunki polują na inną zwierzynę). Inną różnicą między tymi dwoma gatunkami jest ich zachowanie w stanie larwalnym – podczas gdy larwy H. tristis tworzą słynne stożkowate zagłębienia w piasku, larwyB. lethalis po prostu czekają na swoje ofiary zakamuflowane cienką warstwą kurzu.
Mrówkolwy, fascynująca grupa owadów ochrzczonych “demonami w kurzu” przez entomologa, Williama M. Wheelera, są nadal stosunkowo marnie badane na całym świecie i właściwie nietknięte w Mozambiku. Południowa Afryka ma szczególnie bogatą faunę, z niemal 200 gatunkami czyli około 10% znanych gatunków mrówkolwów. W Gorongosa NP jak dotąd zanotowaliśmy około 20 spośród nich, co znaczy, że jeszcze jest przed nami dużo pracy, zanim znajdziemy je wszystkie. Na pohybel cieknącym przewodom paliwa i muchom tse tse.
Gorongosa ma bogatą faunę owadów sieciarek, włącznie z 20 gatunkami mrówkolwów.
The Smaller Majority, 18 marca 2018
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Piotr (Peter) Naskręcki
Entomolog, fotograf, popularyzator nauki. Ukończył studia na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, doktorat na University of Connecticut, pracuje w Museum of Comparative Zoology, Harvard University.
Piotr Naskręcki prowadzi znakomity blog naukowy The Smaller Majority. Jego zdjęcia owadów (i nie tylko owadów) fascynują i kuszą, żeby je sobie natychmiast ściągnąć. Nie należy tego jednak robić bez pozwolenia, gdyż zarówno zdjęcia, jak i teksty zastrzeżone są prawami autorskimi.