Bluźniercy, bałwanochwalcy i inni


Marcin Kruk 2018-01-30

<span>I żadne płacze i żadne krzyki nie przekonają nas, że białe jest białe a czarne jest czarne.</span>
I żadne płacze i żadne krzyki nie przekonają nas, że białe jest białe a czarne jest czarne.

Kolega mnie zaskoczył, kiedy byłem zamyślony, i zadał mi pytanie natury osobistej: czy bałwanochwalstwo jest wartością chrześcijańską? Przez chwilę sądziłem, że się przejęzyczył, ale jego zdradziecka morda mówiła sama za siebie.  Kanalia patrzyła na mnie i czekała na odpowiedź. Pomyślałem, że tego nie robi się bliźniemu drugiego sortu, ale kto może wiedzieć co w takim siedzi. Ja jemu powiedziałem wprost, że to jest sprawa, którą należy przemyśleć, a on na to, że bluźnię.

No jak, bluźnię, pytam go. Czym? Myśleniem? Przeciw czemu może człowiek bluźnić, mówiąc, że coś trzeba przemyśleć?


Igrał ze mną, patrzył w sufit, udając, że szuka odpowiedzi. Przeciw rozsądkowi – powiedział w końcu z jakimś wahaniem w głosie. Znasz dobrze odpowiedź i zwodzisz, wykręcasz się, udajesz, a przecież wartości chrześcijańskie, te wartości chrześcijańskie promowane tu i teraz, oparte są na fundamencie bałwanochwalstwa.


Pomyślałem, że może tak, a może nie, chociaż było w tym sporo racji. Zapytał mnie zmieniając temat, co zrobię jak mnie wyrzucą z pracy. Odpowiedziałem, że założę bar pod szyldem „Wrak tu polewa”. Stanowczo orzekł, że nigdy nie dostanę koncesji na bar pod takim szyldem i wyśmiał mnie, kiedy powiedziałem mu, że żyjemy w wolnym kraju.       


Kolega był ciekaw, czy to będzie wyszynk edukacyjny. Wiele zależy od nowej pani dyrektor, kto może wiedzieć, jak mi się życie z nią ułoży, chociaż rokowania nie są zachęcające. Nie zacząłem jeszcze robić biznes planu, ale koncepcja wyszynku edukacyjnego wydała mi się intersująca. Jednych odstraszy, a innych przyciągnie i chociaż jednych jest więcej, a innych mniej, to taki wyszynk edukacyjny mógłby zwiększyć psychiczny dobrostan, ale również narazić na bankructwo. Zapytał mnie, czy dania będą jarskie, czy…  tu zawahał się, jakby w obawie przed urażeniem uczuć religijnych. Powiedziałem mu, że trudno mi sobie wyobrazić marchewkę z groszkiem we francuskim cieście z sałatką warzywną i zielonym ogórkiem na przystawkę, ale oczywiście, trzeba się będzie dostosować do gustów publiczności.


- No właśnie – powiedział kolega, wyszynk edukacyjny przyciągnie postępowych, a postępowi są pod wpływem kulinarnej reformacji, co może implikować serwowanie naturalnego piwa na naturalnym prosie oraz dominację dań jarskich z jadłospisem dostosowanym do dwustopniowego wtajemniczenia w kulinarną postępowość.


- Czyli sądzisz, że należy… - zapytałem niepewnie.


Kolega był zdania, że zdecydowanie należy brać pod uwagę wszystko, abstrahując tylko od tego, co nieistotne.


Zniechęcił mnie trochę i zacząłem się zastanawiać, czy nie pozostać przy edukacji bez wyszynku. Ostatecznie najlepsze trunki lud i tak pije ustami swoich przywódców, chociaż udane podróbki czasem dają złudzenie egalitaryzmu.


- Nie należy porzucać nadziei tylko dlatego, że jej nie ma – orzekł kolega, który sprawiał wrażenie bardziej zdesperowanego niż ja.                                  


Zastanawiałem się, kto jest temu wszystkiemu winien i doszedłem do wniosku, że prawdopodobnie  my wszyscy i dziesiątki pokoleń naszych przodków.


Kolega miał jednak większe pretensje do przodków, bo my wszyscy byliśmy jego zdaniem raczej niewinni z wyjątkiem tych, którzy zawinili. Teraz bałwanochwalcy oddali całą władzę w ręce swoich idoli i mamy co mamy.


Nie mogłem zaprzeczyć, ale coś mi mówiło, że z tą naszą niewinnością są jakieś kłopoty. Tak czy inaczej, powiedziałem, będziesz uznany za winnego.


Kolega oburzył się i zapytał przez kogo.


Tu akurat nie było wątpliwości, za rogiem czaiły się kolejne pokolenia, które nie zostawią na nas suchej nitki. Oczywiście jest wyjście, nawet jeśli człowiek ryzykuje bankructwem.  Bar „Wrak tu polewa” może nie być wielkim sukcesem wśród żyjących, ale przyszłe pokolenia powinny go docenić.  Żyjemy na własną odpowiedzialność, pod groźbą zostania bałwanochwalcą. Alternatywą może być ucieczka w żart…


Czyli jednak wyszynk edukacyjny, powiedział, pisząc coś pospiesznie na serwetce.


Powiedziałem, że żart może być poważną odmową uczestnictwa w świństwie. Tym razem zgodził się ze mną, podając mi swoją pisemną prośbę o zatrudnienie na stanowisku kelnera.