Nasi druzyjscy sąsiedzi


Faydra L. Shapiro 2017-07-27

Poległy policjant Haiel Stawi z dzieckiem. (zdjęcie: ISRAEL POLICE)

Poległy policjant Haiel Stawi z dzieckiem. (zdjęcie: ISRAEL POLICE)



To jest standardowe zdjęcie, jeden z najbardziej poruszających obrazów, jakie istnieją – ojciec trzymający w ramionach swoje nowonarodzone dziecko. Pokazuje kluczowy moment, kiedy młody mężczyzna zdaje sobie sprawę z tego, że jest kimś zupełnie innym, odpowiedzialnym w nowy sposób, trzymając w rękach równocześnie nadzieję i moc oraz całkowitą bezbronność. Nie przestawałam patrzeć na to zdjęcie.



To był gorący i trudny piątek 14 lipca. Dzień, który zaczął się od przerażającej wiadomości o zamachu terrorystycznym w Jerozolimie. Co gorsza, zamachu dokonanym przez arabskich obywateli Izraela. Co jeszcze gorsze, na samym świętym Wzgórzu Świątynnym. I najgorsze ze wszystkiego, dwóch policjantów izraelskich zostało zamordowanych, kiedy próbowali bronić niewinnych ludzi.


Oficer Haiel Stawi, lat 30, był młodym mężczyzną trzymającym dzień wcześniej w ramionach swojego nowonarodzonego syna. Drugi oficer, Kamil Sznaan, przygotowywał się do uroczystości swoich zaręczyn. Zamordowano młodych ludzi na progu dorosłego życia, głębia tej tragedii powinna być oczywista dla wszystkich.


Było kilka godzin przed szabatem, kiedy dowiedziałam się, że Stawi był naszym sąsiadem, mieszkał w pobliżu, w druzyjsko-chrześcijańsko-muzułmańskim mieście Maghar.

Poszłam do męża i powiedziałam mu, że musimy zmienić nasze popołudniowe plany, wyprawy z dziećmi na basen. Musimy pójść na pogrzeb. Przyznaję, oboje byliśmy trochę nerwowi. Mamy chrześcijańskich przyjaciół w Maghar, ale nie mamy druzyjskich przyjaciół. W rzeczywistości nagle zdałam sobie sprawę z tego, że w ogóle nie znam żadnych Druzów. Dla mnie pójście na ten pogrzeb było jednak ważne. By przypomnieć sobie i dzieciom, że równie ważne jak świętowanie powrotu Żydów do ojczyzny naszych przodków, jest oddanie honoru tym, którzy oddają życie w jej – i naszej – obronie. By przypomnieć sobie, że państwo żydowskie nie oznacza tylko Żydów. I by przypomnieć sobie, że wszyscy ci, którzy narażają swoje życie w służbie publicznej, robią to dla wszystkich naszych obywateli.

 

Na początku tygodnia w gazecie izraelskiej ukazał się artykuł, w którym był następujący akapit:

“Żaden rodzic izraelski nie ma prawa dać życia dziecku w tym kraju i nie nauczyć go, dlaczego żyją w Izraelu, dlaczego są Żydami, dlaczego wróciliśmy do tej ziemi po 2000 lat i dlaczego musimy jej bronić. Stawka jest niesłychanie wysoka”.

NATURALNIE byłam oburzona. A co z 20 procentami naszych obywateli, którym trudno byłoby to zrobić, ponieważ, no cóż, ponieważ nie są Żydami? Jak możemy zapomnieć o 20 procentach? To zdarza się tak łatwo. Bariery języka, kultury, religii, ubioru, wykształcenia, wsi, dzielnicy i nagle zapominasz, jak zróżnicowane, skomplikowane i piękne jest w rzeczywistości to “państwo żydowskie”.

 

Kiedy skręciliśmy z autostrady do miasteczka, zobaczyliśmy dwóch młodych mężczyzn, autostopowiczów. Łatwo było ich przejrzeć: olbrzymie jarmułki, długie pejsy, wielkie plecaki. Boże wybacz mi, ale pomyślałam: „ci faceci wyglądają na podpalaczy kościołów”. Oczywiście nie zamierzaliśmy ich zabierać. Było jasne, że są w drodze do izolowanej społeczności żydowskiej niedaleko od miasteczka, gdzie jest wojskowa jesziwa. My jechaliśmy w zupełnie innym kierunku. To nie był nasz Izrael.

Sam pogrzeb był pełen stoickiego tłumu. Mój mąż i ja z pewnością wyróżnialiśmy się, zarówno jako nie-Druzowie, jak i jako religijni Żydzi. Kiedy jednak przenoszono trumnę, czuliśmy, że jest olbrzymim honorem możliwość obecności na pogrzebie tego dzielnego, młodego mężczyzny w jego drodze na miejsce ostatniego spoczynku.

I szczerze przyznam, że dobrze czułam się z myślą, że robimy coś słusznego.

Po przejściu z procesją pogrzebową krótką drogę na cmentarz, wróciliśmy przez wieś do naszego samochodu. Żar był straszliwy i odwróciłam się, żeby przyjąć zaoferowany kubek wody od jednego z mieszkańców. Kiedy odwróciłam się, zaszokował mnie widok dwóch autostopowiczów, których zabrania nawet nie rozważaliśmy, z prostym pytaniem na ustach: „Gdzie jest pogrzeb?”

Haiel Stawi przypomina nam – swoim życiem i śmiercią – że ten kraj jest miejscem bardziej zróżnicowanym, bardziej skomplikowanym i piękniejszym niż wiedziałam. To wszystko jest nasz Izrael.  

 

Our Druse neighbors

Jerusalem Post, 16 lipca 2017

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 

Faydra L. Shapiro

 

Przewodnicząca izraelskiego oddziału Center for Jewish-Christian Relations. Kontakt director@jewishchristianrelations.com

 

Od Redakcji

 

Z powodu tego mordu Izrael na całym świecie powrócił na czołówki gazet. Ponieważ mordercy wnieśli broń na teren Wzgórza Świątynnego, wprowadzono standardowe środki bezpieczeństwa w postaci bramek z wykrywaczami metalu. Stosuje się je na lotniskach ale również przy wielu świątyniach (zarówno w Watykanie, jak i w Mekce). Te bramki były jednak żydowskie i raniły religijne uczucia muzułmańskich przywódców. Zachodni świat nie oburzał się na ten mord, ale na wprowadzenie oczywistych w innych miejscach środków bezpieczeństwa. Tysiące kilometrów od Izraela, w maleńkim polskim miasteczku, prawie dwa tygodnie po tym zamachu rozmawialiśmy z jednym z mieszkańców Dobrzynia. W polskich mediach słyszał o ustawionych bramkach, słyszał o arabskim oburzeniu, nie dowiedział się tylko o przyczynie zamieszania, czyli o samym mordzie.