Dramat z nadmiarem inteligencji emocjonalnej


Marcin Kruk 2017-06-26


Zaprzyjaźniony doktorant psychologii powiedział mi, że nie może ujawnić prawdy, która wyłania się niezbicie z jego badań. Wielokrotne pomiary wykluczają błąd, wśród sympatyków PiS iloraz inteligencji emocjonalnej przekracza czterokrotnie iloraz IQ. Jak twierdzi trochę spodziewał się takiego wyniku, a nawet tego, że w tej grupie porównanie  krzywej dzwonowej IE z krzywą dzwonową IQ może wykazywać charakterystyczne odchylenia. Badania poszczególnych przypadków wykazują, że na przykład Minister Obrony Narodowej ma iloraz Inteligencji Emocjonalnej siedemnastokrotnie wyższy od ilorazu IQ. Ciekawe, bo u Prezesa ten stosunek jest znacznie niższy i stanowi tylko ośmiokrotność. Wcale nie jest tak, że im niższe IQ, tym wyższy iloraz IE. Uczciwie mówiąc nie widać tu wyraźnych reguł.  Ogólnie jednak widać bardzo wyraźnie, że wśród sympatyków PiS jest ogromna i udokumentowana przewaga ilorazu IE nad ilorazem IQ. Jest to teza, którą w niektórych środowiskach można bez żadnych obaw przedstawić, nie narażając się na jakąś ideologiczną krytykę. Dramat tkwi w czym innym. Otóż badania w środowiskach opozycyjnych wskazują na analogiczne wyniki, a z tym lepiej się nie wychylać.

Zapytałem go , czy nie może zmienić tematu pracy doktorskiej? Roześmiał się i powiedział, że podjęcie właśnie tego tematu było warunkiem przyjęcia na studia doktoranckie. Pierwotnym wyborem mojego znajomego były sprawy z pogranicza psychologii i antropologii – życie seksualne polityków. Okazało się, że nie było szans na znalezienie chętnego promotora, nie wspominając nawet o kompetentnym. Mój rozmówca zapalił się, mówiąc, że to pionierski temat, ale w związku z tym praktycznie nie ma badań terenowych, ani literatury, dopiero nowoczesne technologie pozwalają na gromadzenie danych bez konieczności wywiadów bezpośrednich, a nawet bez świadomości badanych.

 

Zdziwiłem się, bo miałem wrażenie, że nieustannie napotykam się na opowieści o życiu seksualnym polityków, ale mój rozmówca uświadomił mi, że to doniesienia prasowe o niskiej zawartości naukowej prawdy, naświetlane tendencyjnie dla celów politycznych. Zaniepokoiło mnie gromadzenie danych bez świadomości badanych, ale mój rozmówca uspokoił mnie, że w różnych dziedzinach te techniki stosuje się od dawna, więc nie to stanowiło problem. Zaintrygowało mnie, co zatem było przeszkodą? Okazało się, że zakres. Jak tylko zaczynał mówić, że chciałby badać życie seksualne polityków, natychmiast powracało pytanie, czy wszystkich. Wyjaśniał, że na wybranej próbie, a oni dawali do zrozumienia, że niezupełnie o to im chodzi.             

 

Może zatem uczelnia miała rację odradzając tak pionierski temat pracy doktorskiej – zapytałem raczej retorycznie, zdając sobie sprawę z komplikacji, jaką musi być posiadanie doktoranta zajmującego się tematem, o którym promotor nie ma pojęcia.

 

Mój znajomy machnął ręką i powiedział, że to różnie jest, bo życie uniwersyteckie ma swoje prawa, których tak naprawdę nikt nie rozumie, chociaż wszyscy wiedzą, że nic nie jest proste.

 

Nie wiedziałem, co mu doradzić i zapytałem, co zamierza zrobić. Widziałem, że głośno myśli, a to czasem pomaga, bo trud budowania skończonych zdań, czasem przynosi zaskakujące rezultaty. Powiedział, że rozważał nawet pominięcie drugiej części badań, ale promotor był wstępnie tak bardzo przekonany, że hipoteza o znacząco wyższym ilorazie Inteligencji Emocjonalnej nad IQ wśród sympatyków PiS jest równie mocna jak hipoteza, że wśród sympatyków opozycji jest zgoła odwrotnie. Z zapałem pomagał przy projektowaniu badań i dopomina się o wstępne wyniki.

 

Chciałem się upewnić i zapytałem, co właściwie wynika z jego badań. Odpowiedział, że nieszczęście, że praktycznie nie ma większych różnic, że obydwie strony pławią się w emocjach, blokujących logiczne myślenie, a nawet możliwość wstępnego opisu problemu, o którym niby się dyskutuje.

 

To fatalne – powiedziałem – chociaż właściwie te wyniki zgadzały się z moją intuicją. Zapytałem, czy nie może uczciwie przedstawić wyników, zastrzegając się, że trzeba dalszych badań i dalszego rozwijania technik badawczych. Powiedział, że rozważał tę możliwość, ale może to oznaczać utrącenie pracy, albo przez samego promotora, albo przez recenzentów.

 

- To może ostrożnie wspomnieć promotorowi, co się dzieje i zapytać go o radę?

- Ryzykowne, piłka znajdzie się na jego boisku i zacznie zastanawiać się jak się mnie pozbyć. On jest bardzo zaangażowany.

- To znaczy?

- Ma emocjonalny stosunek.

- Ale  tak ogólnie jest inteligentny?

- To nie ma nic do rzeczy. On bardzo chce, żeby było tak, a nie inaczej, a jest inaczej.

- No to może spróbować go przekonać, że na tym polu oni są lepsi.

 

Mój rozmówca spojrzał na mnie niechętnie  i miałem wrażenie, że powstrzymuje się od komentarza.  Chyba jednak dotarł do jakiegoś wniosku, bo wylewnie podziękował mi za to, że mógł ze mną o tym wszystkim pogadać. Poprosił mnie, żebym nikomu o tej rozmowie nie mówił i wyszedł zostawiając mnie z moimi emocjami.

 

Od dawna już unikam czytania w Internecie komentarzy, a on mi trochę uświadomił dlaczego. Pokręcone to wszystko, chociaż internauci używają tu innego, bardziej pejoratywnego terminu, naładowanego potężnymi uczuciami, które mogą trochę blokować korzystanie z intelektualnego potencjału, nawet przy względnie wysokim ilorazie IQ.  A czas płynie.