Przerywając ciszę, by ujawnić zbrodnię


Andrzej Koraszewski 2017-06-12

Amerykańscy studenci studiów rabinicznych na wycieczce do Hebronu z Breaking the Silence.
Amerykańscy studenci studiów rabinicznych na wycieczce do Hebronu z Breaking the Silence.

Kolonializm XXI wieku wydaje się być dość skromny. Najczęściej spotykam to słowo w kontekście kolonialnych podbojów Izraela. Ta była kolonia babilońska, grecka (rzymska, bizantyńska, arabska, watykańska, turecka, brytyjska) po nielegalnym odzyskaniu niepodległości i skromnej próbie jej zapobieżenia przez pięć armii Allaha, w naście lat później uderzyła w niczego nie spodziewający się świat arabski i zmieniła Judeę i Samarię oraz żydowską dzielnicę Jerozolimy w swoje kolonie, a teraz jako okupant utrudnia podbitemu ludowi palestyńskiemu swobodny wstęp na swoje terytorium. Podbity lud palestyński posiada autonomię, prezydenta, rząd, parlament, swoje szkolnictwo, swoje więzienia i swoją prasę, którą okupant cenzuruje pisząc w mediach izraelskich i w okupowanych mediach światowych, że szkoły, media i meczety palestyńskie podżegają do mordowania Żydów. Jest to wyraźna próba zdławienia narracji palestyńskiej i stawianie przez okupanta nieakceptowalnych żądań.

W XXI wieku okupant nie ma prawa oczekiwać, że władze okupowanej Autonomii ugną się pod presją okupanta i przestaną wypłacać nagrody za zabijanie Żydów lub stawiać dzieciom za wzór tych, którzy to robią. Takie zachowanie okupanta jest niegodne i sprzeczne z prawami człowieka. Jest to również widomym potwierdzeniem, że mamy do czynienia nie tylko z okupacją, ale i z kolonializmem oraz imperializmem.


Na szczęście w społeczności izraelskiej są prawi ludzie, którzy kochają lewe pieniądze. Świat gotów jest zapłacić każdą sumę za podtrzymanie prastarej opowieści o strasznych Żydach zabijających (chrześcijańskie lub inne) niemowlęta na macę. A jeśli będzie to śmietanka prosto od krowy, to już w ogóle. Do najsprawniejszych dostawców tego towaru należy izraelska organizacja pozarządowa Breaking the Silence. Ma znakomitą i budzącą zaufanie nazwę, publikuje raporty o zbrodniach izraelskiej armii w izraelskich koloniach, w oparciu o zeznania byłych izraelskich żołnierzy mówiących o nadużyciach wobec palestyńskiej ludności. Wygląda wspaniale, obywatelska troska o praworządność we własnym kraju. Co może być piękniejszego?


Jest tu jednak kilka poważnych problemów. Raporty oparte są w większości na anonimowych zeznaniach i informują o naruszeniach etyki żołnierskiej, które karane są przez prawo izraelskie. Jeśli podane w tych informacjach zdarzenia miały faktycznie miejsce, winny być przedmiotem dochodzenia. Jeśli jednak są to anonimowe zeznania, bez podania czasu, miejsca, numeru jednostki i nazwisk dowódców, są to tylko opowieści bez możliwości ich potwierdzenia. Cisza została złamana, ale zdaniem innych żołnierzy izraelskiej armii to, co świat usłyszał, to stek kłamstw.


Nie jest łatwo ocenić, kto ma racje. Z jednej strony trudno o wątpliwości, że informacje, których nie daje sie potwierdzić są bezwartościowe, a zapał, z jakim są one powielane przez szacowne instytucje w rodzaju Amnesty International, budzi pewien niepokój. Co więcej, 65 procent finansowania tej organizacji płynie z zagranicy i na przestrzeni ostatnich czterech lat otrzymała ponad 11 milionów szekli, głównie z Niemiec i krajów skandynawskich. Jeśli rządy, organizacje religijne i organizacje broniące praw człowieka gotowe są płacić duże pieniądze za wiadomości, które brzmią strasznie, ale nie daje się ich potwierdzić, to też jest w tym coś niepokojącego. 


Z drugiej strony, wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że w warunkach zbrojnego konfliktu i zagrożenia życia we wszystkich armiach świata zdarzają się przypadki nadużycia władzy.


Głośna była historia, Elora Azarii, izraelskiego żołnierza, który w marcu 2016 roku zastrzelił rannego i leżącego już na ziemi terrorystę. Żołnierz twierdzi, iż podejrzewał, że ranny terrorysta może mieć na sobie pas samobójcy (takie przypadki już były). Sąd uznał go jednak winnym zabójstwa i w pierwszej instancji skazał na 18 miesięcy więzienia. Nie dano wiary, że jego podejrzenia były zasadne i stwierdzono, że działał niezgodnie z protokołem armii izraelskiej.


Aczkolwiek ta sprawa jest bodaj najbardziej drastyczna, to autentyczne przypadki naruszeń etyki żołnierskiej zdarzały się, były badane, a w przypadku potwierdzenia oskarżeń winni byli pociągani do odpowiedzialności karnej.


Izraelscy żołnierze i byli żołnierze IDF twierdzą, że raporty Breaking the Silence to stek kłamstw, ich podstawowa reakcja to pytanie, dlaczego nie zgłosiłeś sprawy natychmiast do władz wojskowych, dlaczego mówisz o tym dopiero po latach, dlaczego anonimowo, dlaczego bez podania daty, miejsca i numeru jednostki? Te pretensje są ignorowane, a zainteresowanie raportami tej organizacji poza granicami Izraela nieustannie rośnie.


W ostatnich dniach wybuchła w Izraelu burza ponieważ ujawniono nagranie działacza Breaking the Silence, Deana Issacharoffa, który publicznie twierdził, że z polecenia swojego dowódcy związał palestyńskiego więźnia, złapał go za kark, waląc go kolanem w twarz i w klatkę piersiową, póki ten zakrwawiony nie stracił przytomności. Ponieważ w tym przypadku był człowiek z konkretnym imieniem i nazwiskiem natychmiast zareagowali jego dowódcy i koledzy z jednostki oskarżając skruszonego sadystę o kłamstwo.    
 

  


Na tym się jednak sprawa nie skończyła, ponieważ w tym przypadku sprawę można zbadać, więc do akcji wkroczyła pani minister sprawiedliwości, która uważa, że jeśli to zrobił, co twierdzi, że zrobił,  to popełnił zbrodnię wojenną, a jeśli niczego takiego nie było, to państwo powinno mieć podstawy do wyraźnego zaprzeczenia.


Breaking the Silence robi dobrą minę do złej gry, a dla bardziej uczciwych obserwatorów sprawa jest ze wszech miar interesująca.


Pamiętam list od byłego kolegi z BBC, który zapewniał mnie, że wszystko co robi BtS jest w trosce o Izrael i o prawa człowieka, pisał, że był w Izraelu i pojechał na wycieczkę zorganizowaną przez tę organizację na tereny okupowane i zobaczył wszystko, co mu pokazali, dokładnie tak jak chcieli, żeby to zobaczył. Tak tego nie napisał, ale to właśnie wynikało z tego co napisał, co mnie o tyle zdziwiło, że jest to człowiek bardzo inteligentny, do naiwnych nie należy, złej woli nie posiada i zna się na dziennikarskim fachu. Nie wspominał, żeby spotykał się z jakimś palestyńskimi dysydentami, ani żeby sprawdzał przekazane mu informacje w źródłach izraelskich. Najwyraźniej połknął robaka i haczyk nie zastanawiając się, czy przypadkiem nie powtarza doświadczeń zachodnich pielgrzymów odwiedzających Związek Radziecki.


Osobiście nie byłem na żadnej wycieczce organizowanej przez Breaking the Silence, więc mam problem komu wierzyć, bo relacji czytałem wiele i jedne przekonują mnie nieco bardziej niż inne, ale mam paskudny charakter sceptyka.


Ci, którzy bardzo chcą wierzyć w opowieści BtS, informują mnie, że to przecież sami Żydzi mówią, na co odpowiadam, że Żydzi to ludzie, a ludzie są różni. To jednak nikogo nie przekonuje. Jeśli jacyś Żydzi mówią, że Żydzi są źli, to przecież nie trzeba już żadnych więcej dowodów.


Nie wiem, czy w dzisiejszych szkołach uczniowie spotykają się z paradoksem Epimenidesa (mnie w domu uczyła go moja matka). Pochodzący z Krety filozof powiedział Ateńczykom, że „wszyscy Kreteńczycy kłamią”. Jeśli powiedział prawdę, to on też skłamał, a jeśli skłamał, to nie wszyscy kłamią. Ciekawe było nawiązanie do tego paradoksu przechrzczonego Żyda, znanego jako święty Paweł, który w Liście do Tytusa pisał:

„Jest bowiem wielu krnąbrnych, gadatliwych i zwodzicieli, zwłaszcza wśród obrzezanych,  trzeba im zamknąć usta, gdyż całe domy skłócają, nauczając, czego nie należy, dla nędznego zysku. Powiedział jeden z nich, ich własny wieszcz: Kreteńczycy zawsze kłamcy, złe bestie, brzuchy leniwe. Świadectwo to jest zgodne z prawdą. Dlatego też karać ich surowo, aby wytrwali w zdrowej wierze nie zważając na żydowskie baśnie czy nakazy ludzi odwracających się od prawdy."

Nie mamy informacji, których obrzezanych miał na myśli święty Paweł i o którym zysku mówił. Tak czy inaczej, nie wszyscy Żydzi kłamią, ale nie jest prawdą, jakoby żaden nigdy nie kłamał.