Gość z Czarnego Lądu


Andrzej Koraszewski 2017-03-31

Leo Igwe z naczelną redaktor „Listów z naszego sadu”.
Leo Igwe z naczelną redaktor „Listów z naszego sadu”.

Czy Afryka jest nadal najbardziej tragicznym kontynentem naszej planety? Zamknięty został rozdział kolonializmu i niewolnictwa, rasizm jeśli nie zniknął, to zszedł do podziemi, jednak niepodległość okazała się trudniejsza niż mieli nadzieję ci, którzy o nią walczyli. Ostatnie lata przynosiły z Afryki wiadomości dobre i złe. Pojawiły się oznaki przyspieszonego rozwoju gospodarczego, równocześnie w północnej i środkowej Afryce narasta zagrożenie ekstremistycznym islamem. W całej Afryce oświata pozostawia wiele do życzenia. Kontynent nadal tkwi w kleszczach religijnych przesądów i zabobonów, a powszechne oświecenie i racjonalizm wydaje się być odległym marzeniem.

Szukając ludzi, którzy działają na rzecz afrykańskiego oświecenia, dwanaście lat temu natrafiliśmy na teksty Leo Igwe, nigeryjskiego działacza International Humanist and Ethical Union. (Pewnie postukalibyśmy się w czoła, gdyby nam ktoś wtedy powiedział, że pewnego dnia Leo będzie naszym gościem w Dobrzyniu.) Tłumacząc jego artykuły mieliśmy poczucie, że gdzieś daleko, w zupełnie obcym świecie jest ktoś bardzo bliski.

 

Walka z religijnymi przesądami nie była dla niego teorią, najwięcej czasu poświęcał ratowaniu dzieci oskarżanych o czary, często zabijanych lub wyganianych z domu przez własnych rodziców, ale nieodmiennie za tym okrucieństwem stali kapłani katoliccy lub protestanccy, albo szamani religii animistycznych. Afrykańska niepodległość, w Nigerii i w innych krajach, powiązana była tysięcznymi nićmi z różnymi instytucjami religijnymi, i władze, nawet jeśli oficjalnie potępiają zbrodnicze, zakorzenione w religijnych wierzeniach przesądy, albo unikają ścigania przestępstw motywowanych religią, albo karzą bezpośrednich sprawców, jak ognia unikając oskarżania tych, którzy do tych zbrodni podżegają. 

 

Leo wychowywał się w katolickiej rodzinie, a rodzice chcieli, żeby został księdzem. W seminarium widział, jak nie tylko koledzy, ale i nauczyciele aprobują wierzenia w czary i dorabiają do nich religijne usprawiedliwienia. Po rezygnacji z kapłaństwa studiował filozofię, ale akademicka kariera nie była jego marzeniem. Jeszcze na studiach rzucił się w wir organizowania środowiska afrykańskich ateistów, szukając wspólników do promowania oświeceniowych wartości na Czarnym Lądzie.

 

Pamiętam jak kilka lat temu przywoływał w artykule słowa nigeryjskiego powieściopisarza, Bena Okri, z jego książki  A Way of Being Free:   

"Jest wiele możliwości umierania i nie wszystkie są związane z zabijaniem. Niektóre z nich mają związek ze sposobem życia. Życia w kłamstwie. Życia bez zadawania pytań. Życia w jaskini swoich przesądów. Życia życiem, które ci narzucono, życia życiem snów i kodów twoich przodków."

W swoich refleksjach wokół tego cytatu Leo Igwe zastanawiał się nad pytaniem, dlaczego od uzyskania niepodległości większość państw afrykańskich tkwi w miejscu. Mity o bohaterskiej walce o niepodległość, mity o dążeniu do demokracji, mity o tym, że to wyłącznie kolonialiści winni są temu, że Afryka tkwi w niedorozwoju.

 „Wielu Afrykanów obawia się zadawania pytań – pisał w tym artykule - ponieważ sądzą, że jeśli to zrobią, umrą lub utracą te maleńkie przywileje, którymi mogą się jeszcze cieszyć; nie wiedzą, że prawdziwą stratą i śmiercią jest niezadawanie pytań, że to jest połknięcie haczyka, spławika i żyłki. Afrykanie umierają, ponieważ w ich społecznościach cnotą nie jest krytyczna dociekliwość, ale życie w posłuszeństwie dogmatom, w ślepej wierze i konformizmie.


Afrykanie umierają, ponieważ przez lata ludzie zmieniali ten kontynent w jaskinię przesądów i błędnych wyobrażeń. Obejmuje to również fałszywe wyobrażenia na własny temat i na temat innych. Przesądów o tym, co mają i czego pragną oraz co mają i czego pragną inni. Przesądów na temat kogokolwiek i czegokolwiek nowego lub innego, nowego stylu życia lub stylu życia choćby trochę innego od tego, do którego są przyzwyczajeni. Afrykanie nadal widzą sami siebie oczyma tych, którzy nigdy nie dostrzegali w nich niczego dobrego ani sprawiedliwego, którzy byli stronniczy i niesprawiedliwi w ocenie lub zainteresowani wyłącznie możliwością wyzysku.”

Ilu jest ateistów w Afryce? Nie ma i długo nie będzie na to pytanie odpowiedzi. Młodzi ludzie, nawet jeśli porzucają religię, zazwyczaj zachowują pozory. Nawet w środowiskach uniwersyteckich otwarty ateizm jest zagrożeniem kariery, nie wspominając o konfliktach z rodziną. Leo Igwe opisuje w jednym z ze swoich artykułów spotkanie z obwieszonym paciorkami cudakiem w Ghanie, który twierdził, że ma nadnaturalne moce i jest w kontakcie z niewidzialnymi siłami. Kiedy w odpowiedzi na pytanie o wyznanie Leo odpowiedział, że jest ateistą cudak był przekonany, że w takim razie nie może być Afrykaninem. Wielu ludziom w Afryce nie mieści się w głowie połączenie czarnej skóry z odrzuceniem religii. Oznacza to jakieś karygodne papugowanie białych ludzi.             

 

A jednak coś się zmienia. Tworzą się zręby organizacji, Internet pozwala na odszukanie w świecie podobnie myślących, nawet w sferze publicznej pojawiają się ludzie przyznający się do ateizmu i głoszący pochwałę wolnej myśli i sceptycyzmu.      


Nastanie Internetu wzmocniło ludzi samodzielnie myślących. Przepływ informacji i wiedzy był wyzwoleniem dla ateistów w Afryce, bo dostarczył im idei podbudowujących ich wątpliwości. Internet dał ateistom tego regionu platformy do spotkań i kontaktów z ludźmi o podobnych poglądach. Chociaż społeczność wirtualna była pomocna, ateiści nadal stoją przed wyzwaniami w bezpośrednich kontaktach z ludźmi – z przyjaciółmi i członkami rodziny – w swoim najbliższym otoczeniu. Dan, ateista z Zimbabwe mówi:

Głównym wyzwaniem jest to, że otwarte identyfikowanie się jako ateista komplikuje wszelkiego rodzaju stosunki z ludźmi. Nie jest zabawna konieczność ważenia słów w każdej rozmowie, w jakiej uczestniczysz.


Panuje zdecydowany brak zrozumienia, czym jest ateizm. Większość ludzi nigdy nie rozważała możliwości porzucenia religii. Tak, są inni ateiści w Zimbabwe, fizycznie spotkałem się z dwoma, ale znam ponad dziesięciu innych z sieci. Współprowadzę stronę facebookową „Ateista w Zimbabwe”, która miała 95 „lajków”, kiedy ostatnio sprawdzałem, chociaż znaczna ich liczba jest od ateistów z innych krajów. Ale to pomaga, że mamy przestrzeń, w której możemy się spotykać, nawet jeśli jest to przestrzeń wirtualna. Na ile wiem, większość z nich nadal nie ujawnia się, podobnie jak ja.


Nie jest łatwo przewidzieć przyszłość ateizmu w Zimbabwe. Podejrzewam, że mamy przed sobą długą i trudną drogę. Najlepsze, na co możemy mieć nadzieję na krótką metę, to podniesienie poziomu wiedzy o ateizmie w szerszym społeczeństwie. Byłoby mniej szoku i strachu, gdyby było wiadomo, że istnieje alternatywa dla religii.

Leo Igwe opowiada jak prezentacja alternatywy dla religii zderza się z indoktrynacją religijną i wymuszaniem konformizmu wobec dogmatów. Młodzi ludzie odkrywają sprzeczności, zaczynają zauważać konflikt między nauką i religią, widzą jak religia blokuje rozwój i jak jest wykorzystywana przez polityków, ale obawiają się otwartych dyskusji o tych wątpliwościach. Czasem strach ma wielkie oczy, Jane, studentka z Harare postanowiła nie ukrywać swojego ateizmu:           

No cóż, bycie ateistą jest tu dość rzadkie. Mówię o tym otwarcie do wszystkich poza członkami mojej rodziny, żeby uniknąć dramatu. Myślę, że jest to bardziej kwestia opinii, jaką dostaniesz, niż niebezpieczeństwa. Szczerze mówiąc, większość ludzi jest religijna i nikt z tych ateistów, których znam, nie miał problemów z powodu ateizmu. Oczywiście, ateizm jest uważany za coś złego.

W całej Afryce ateiści często czują się całkiem bezradni wobec przytłaczającego wpływu wiary religijnej, szczególnie skutków chrześcijaństwa i islamu. Religia i polityka są tak zmieszane, że ateiści są wypchnięci na margines społeczny i polityczny. Wielu ludzi sądzi, że nie ma przyszłości dla ateizmu w tym regionie i że otwarte i publiczne mówienie o swojej niewierze w Boga lub Allaha stanowi niepotrzebne ryzyko. Wielu pozostaje więc w ukryciu i nadal płacą religii daninę pustych słów. Udawanie religijności opóźnia jednak wyłonienie się energicznego ateizmu w regionie. Wyrządza wielkie szkody sprawie przebudzenia racjonalizmu w Afryce.


Dla Leo Igwe ateizm, racjonalizm i humanizm są amalgamatem. Krytyczne myślenie musi się zacząć od zakwestionowania zabobonu, od powiedzenia stanowczego NIE wierze w czary, od tego, żeby władze zaczęły ścigać powtarzających biblijne hasło „Nie pozwolisz żyć czarownicy".  W Europie było ono żywe i traktowane dosłownie nie tak znowu dawno, zaledwie kilka stuleci temu. W Afryce żyje nadal.      


Leo opisuje pastora prężnego kościoła zielonoświątkowców. Młody pastor przedstawia się jako „Prorok Boga” Sprawnie korzysta z najnowszej techniki i szybko zdobywa rzesze wiernych w stanie Akwa Ibom w Nigerii.   


W 2008 roku rząd stanu Akwa Ibom znalazł się pod wpływem międzynarodowych nacisków po dokumentalnym programie, który nadawały stacje telewizyjne w wielu krajach. Przegłosowano ustawę penalizującą stygmatyzowanie dzieci i rząd podjął pewne kroki, aby zapobiec temu problemowi. W efekcie liczba przestępstw związanych z oskarżeniami o czary znacznie się zmniejszyła.


W momencie, w którym wysiłki rządu i organizacji pozarządowych zaczęły wydawać pozytywne rezultaty, energiczny pastor zielonoświątkwców zorganizował „Festiwal ognia w Uyo" który dosłownie wzywał do zabijania rzekomych czarownic. 



Nie wszystkie formy podżegania do motywowanych przez religię zbrodni są tak spektakularne. Być może najgorsze rzeczy dzieją się tam, gdzie działają islamistyczne grupy terrorystyczne. Trzeba jednak pamiętać, że praktycznie cała oświata w krajach afrykańskich jest przesycona indoktrynacją religijną, co niebywale utrudnia zainteresowanie dzieci prawdziwą nauką i wejście na drogę prawdziwego afrykańskiego Oświecenia. 


Przez wiele godzin rozmawialiśmy o afrykańskiej nadziei i beznadziejności, o potędze zabobonu i cynicznych postawach polityków, o niebezpieczeństwach bycia ateistą na Czarnym Lądzie i o tym, że jednak liczba tych, którzy patrzą krytycznie na tradycję powoli rośnie. Leo jest realistą, wie, że nie należy oczekiwać cudu, a jednak pojawiają się promyki nadziei i nie zamierza opuszczać rąk.


Mówiliśmy wiele o Internecie, dzięki któremu świat przyspieszył i zaczęły otwierać się okna, które wcześniej były zamknięte.

 

Afryka jest piekielnie ważna, a afrykańscy racjonaliści potrzebują naszej pomocy. Żeby im pomóc musimy o nich wiedzieć i musimy rozumieć ich problemy. W sobotę 1 kwietnia, w ramach Dni Ateizmu 2017 Leo Igwe będzie w Warszawie mówił o  „Ateizmie i świeckości w Afryce, o voodoo i religii”. Spotkanie odbędzie się o godzinie 18.45 w klubokawiarni „Pożyteczna” przy ul. Nowy Świat 58