Dysydenci arabscy i wojna o pokój


Z materiałów MEMRI 2017-01-19


Rada Bezpieczeństwa w ciągu jednego miesiąca dwukrotnie spotkała się w sprawie pilnego potępienia Izraela, przedstawiciele 70 państw spotkali się na konferencji w Paryżu, żeby potępić Izrael zanim będzie za późno, papież Franciszek spotkał się z prezydentem „Palestyny”, żeby go zapewnić, że kocha pokój. Pomniejszych imprez w tej dziedzinie sportu nawet nie warto wymieniać. Tymczasem w samym świecie arabskim tu i ówdzie odzywają się głosy, na które walczący o pokój świat nie zwraca uwagi. 


W Egipcie były parlamentarzysta i były członek kierownictwa rządowej gazety „Al-Ahram”, Salah Montasser jeszcze w listopadzie przypominał jak Egipt uznał Izrael. Cytując fragmenty przemówienia Sadata do Knesetu, w których wyraził uznanie Izraela przez Egipt i gotowość do życia z nim w pokoju,  Montasser napisał, że uznanie Izraela przez Sadata było ważnym posunięciem i opierało się na poprawnym zrozumieniu faktów, zamiast na roszczeniach historycznych, których zaakceptowania Egipt odmawia. Egipski dziennikarz tak opisywał wydarzenia sprzed 39 lat.

9 listopada 1977 r., ówczesny prezydent Egiptu, Anwar Sadat zaskoczył cały świat, kiedy oznajmił w parlamencie egipskim, że jest skłonny pójść na koniec świata i jeszcze dalej, do samego Knesetu izraelskiego, jeśli to zapobiegłoby rozlewowi krwi po stronie egipskiej lub izraelskiej. Kierowałem wówczas sekretariatem zarządu „Al-Ahram. Tego wieczoru ze zdziwieniem przyjąłem telefon od Waltera Cronkite’a, który był znanym prezenterem telewizyjnym w USA w owym czasie. Mówiąc z Waszyngtonu zapytał mnie… czy Sadat byłby skłonny zaakceptować zaproszenie od premiera Izraela, Menachema Begina, do odwiedzenia Jerozolimy, gdyby otrzymał takie zaproszenie.

 

Poprosiłem go, by zadzwonił za pół godziny i w tym czasie poinformowałem redaktora naczelnego gazety, Hamdiego Al-Gamala, o tej sprawie, a on zadzwonił do prezydenta Sadata. Kiedy Cronkite zadzwonił ponownie, przekazałem mu odpowiedź prezydenta. Kilka godzin później nawiązano oficjalne kontakty i wieczorem 19 listopada Sadat pojechał do Jerozolimy. Następnego ranka odmawiał modlitwę [‘Id Ak-Adha] w meczecie Al-Aksa, a wieczorem wygłosił przemówienie w Knesecie.

 

Według doniesień, świat nigdy przedtem nie widział wydarzenia, które spowodowało, że ludzie tak wlepiali oczy w telewizory, jak to bezprecedensowe wydarzenie dotyczące dwóch krajów, które walczyły przeciwko sobie w pięciu wojnach i były przepojone wzajemną wrogością.

 

Dlatego tak ważne było zobaczenie, jak prezydent Sadat uznaje swojego wroga, którego obecność w regionie wynika z historycznych okoliczności. Z tego powodu następująca część przemówienia Sadata uważana jest za dokument historyczny: „Odrzucaliśmy was. Tak, mieliśmy przyczyny i roszczenia. Tak, określaliśmy was jako ‘tak zwany’ Izrael. Tak, bywaliśmy razem na konferencjach i w organizacjach międzynarodowych i nasi przedstawiciele nie wymieniali i nadal nie wymieniają pozdrowień. Niemniej dzisiaj mówię wam i oświadczam to całemu światu, że akceptujemy życie z wami w trwałym pokoju opartym na sprawiedliwości”.

 

Na koniec Sadat doszedł do najważniejszej części przemówienia, w której powiedział: “Oznajmiałem światu przy więcej niż jednej okazji, że Izrael jest fait accompli, uznanym przez świat i że dwa supermocarstwa przyjęły odpowiedzialność za jego bezpieczeństwo i obronę jego istnienia”. To była podstawa ważnego uznania Izraela przez Sadata, a był tym fait accompli, który został narzucony przez ONZ, przez historyczne roszczenia lub dowody prawomocności Izraela, których uznania Egipt odmawia.  

[1] “Al-Ahram” (Egipt), 22 listopada 2016.

Za podpisanie pokoju z Izraelem prezydent Sadat zapłacił własnym życiem. A jednak ten pokój trwa do dziś, pojawiają się czasem napięcia i wrogie wypowiedzi, ale jest również współpraca tak handlowa, jak i w sprawach bezpieczeństwa.   

 

Tymczasem świat islamski zmaga się z terroryzmem i ekstremizmem. Kiedy Rada Bezpieczeństwa ONZ martwiła się osiedlami żydowskimi w Jerozolimie i Judei marokański pisarz Sa’id Naszeed pisał w wychodzącej w Londynie gazecie „Al-Arab”, że rządy arabskie bojąc się wewnętrznych konfliktów prowadzą ugodową politykę wobec terrorystów. Jego zdaniem wojna z terroryzmem jest przegrana zanim się rozpoczęła i jest to porażka nie tylko polityków, ale całej kultury.

Nie ulega wątpliwości, że jesteśmy na krawędzi przegrania wojny z terrorem. Przegramy ją, zanim ją zaczęliśmy. Najwyraźniej jeszcze nie zaczęliśmy, a przynajmniej z minimalnym  stopniem zdecydowania. Nie ma niczego, co by sugerowało, że jesteśmy skłonni dołączyć do tej wojny w najbliższej lub nieco dalszej przyszłości. Co gorsza, kiedy mobilizujemy się, robimy odwrotność tego, co konieczne… Za każdym razem, kiedy poprawiamy programy szkolne, szczególnie programy religijne, ekstremiści podnoszą głos i podżegają przeciwko temu. I co robimy? Trzęsiemy się ze strachu i tworzymy programy jeszcze gorsze niż stare w próbie uniknięcia konfliktu wewnętrznego i trzymania go, drzemiącego, pod powierzchnią, aż do kolejnego kryzysu.


W wojnie prowadzonej przeciwko nam przez globalne grupy terroru takfiri rządy arabskie nalegają na utrzymywanie tej samej polityki: takiej, która dławi całą kulturę, myśl, wiedzę, kreatywność i debatę publiczną i pozostawia intelektualistów samotnie w boju, walczących bez poparcia w tej „świętej wojnie”… Czasami rządom nie przeszkadza nawet zdradzanie  intelektualistów i wbijanie im noża w plecy, używając ich jako kozłów ofiarnych, by ugłaskać kustoszy domów modlitw, których apetyt jest nienasycony…


Nasza gotowość do walki z terrorem nieustannie zmniejsza się. Z roku na rok podwaja się liczba kaznodziei, a liczba intelektualistów, artystów i poetów maleje. Liczba organizacji poświęconych nauczaniu religijnemu rośnie, podczas gdy liczba stowarzyszeń poświęconych rozwojowi i kulturze spada. Codziennie buduje się nowy dom modlitw, czasami bez potrzeby, podczas gdy zamyka się kina, teatry i ośrodki kultury. Po każdej rzekomej reformie jest więcej religijnych programów szkolnych, które odrzucają racjonalizm, a czasami uchwala się prawa pozorujące walkę z terrorem, prawa które w rzeczywistości są pomyślane do zmiażdżenia liberałów. Jak więc zamierzacie wygrać wojnę z terrorem?


Niemal przegraliśmy już bitwę, ponieważ nie rozumiemy jej natury lub, dokładniej, ponieważ zaprzeczamy jej prawdziwej naturze. Wbrew temu, co sądzą niektórzy, na przykład, administracja Obamy, to nie jest wojna przeciwko kilku charyzmatycznym przywódcom, którą można wygrać przez wyeliminowanie ich przy pomocy armii lub służb bezpieczeństwa… Jest to raczej wojna przeciwko bardzo niebezpiecznej percepcji, która objawia się na bardzo różne sposoby… To nie jest wróg zewnętrzny, którego można pokonać przez odtworzenie naszej wewnętrznej jedności, ale raczej wróg, który przychodzi od środka, spomiędzy nas. To jest raczej wojna idei niż kampania wojskowa…


Dzisiaj musimy przyznać, że przegraliśmy wojnę z terrorem. Przegraliśmy ją w chwili, kiedy pozostawiliśmy ją, by zajęły się nią siły zewnętrzne i czekaliśmy, by poniosły porażkę, żebyśmy mogli je obwinić. Zadowalaliśmy się uniewinnianiem sprawców przez zaprzeczanie ich winie, a nawet wchodziliśmy w układy z terrorystami w celu odsunięcia konieczności ogłoszenia porażki… To nie jest tylko porażka militarna lub polityczna ze strony rządów, ale porażka całej kultury.

 „Al-Arab” (Londyn), 27 grudnia 2016.

Zmiana proporcji, pojawienie się znaczącej liczby muzułmanów gotowych zwalczać religijny ekstremizm może się bardzo długo okazać nierealne. Jak mówi egiski badacz, dom, meczet, szkoła i media wychowują przyszłych członków ISIS. 



Również w Londynie w arabskiej gazecie “Al-Shark Al-Awsat”, ktora publikuje wiele głosów arabskich liberałów, pisarz i dziennikarz iracki  Chalid Al-Kisztainy, napisał, że odpowiedzialność za wyeliminowanie terroryzmu islamskiego i ideologii, która leży u jego podstaw, spoczywa wyłącznie na muzułmanach i że tylko wytrwałe wysiłki w tym kierunku dadzą pożądane rezultaty.

21 grudnia 2016r., sekretariat generalny Rady Starszych Duchownych Arabii Saudyjskiej wydał fatwę, która potępia jako niewiernych wszystkich muzułmanów, którzy zabijają innych muzułmanów lub sprzymierzeńców muzułmanów, których krew jest chroniona i których zgodnie z szariatem nie wolno zabijać. Ta fatwa oznajmia, że ktokolwiek to robi, popełnia jedno z najgorszych wykroczeń, którego w żaden sposób nie można usprawiedliwić, i nie ma wstępu do raju. To jest wyraźny komunikat, ale niestety, nie zyskał rozprzestrzenienia ani uwagi, na jakie zasłużył. Tę fatwę wydano w czasie, kiedy myślałem i wzywałem do wydania globalnej fatwy tego rodzaju, ponieważ terror ekstremistów muzułmańskich wyrósł na potwora, którego cień majaczy nad całym światem, zagrażając wszystkim społeczeństwom ludzkim. Nie ma dnia, byśmy nie usłyszeli wiadomości o katastrofie spowodowanej przez ten terror; żaden kraj islamski i żaden kraj, który interweniuje w kraju islamskim, nie jest oszczędzony.


Terror ekstremistów islamskich jest dobrze znaną plagą i dlatego wymaga zdecydowanej reakcji. Inne nie-islamskie kraje na świecie próbowały podejmować różne środki w celu monitorowania tych ekstremistycznych muzułmanów - śledzenie ich, naloty na ich kryjówki i aresztowanie ich przywódców i zwolenników. Rzeczywistość pokazuje jednak, że te wysiłki są daremne, ponieważ zwolennicy Al-Kaidy, ISIS, Boko Haram i im podobnych mnożą się i szerzą po całym świecie… Ich główną bronią jest ich zboczona wiara… i musimy walczyć  nimi używając tej samej broni [tj. ideologii religijnej]… W tym celu potrzebujemy globalnej fatwy, uzgodnionej z wszystkimi uczonymi islamskimi z wszystkich krajów i sekt islamskich. Muszą wydać wyróżniające się orzeczenie, które będzie szerzone w meczetach, szkołach, więzieniach, instytucjach edukacyjnych i armiach oraz zamieszczane w miejscach publicznych. Nauczyciele i duchowni będą ją odczytywać i wyjaśniać w meczetach i w telewizji, radio, przez Internet i w sieciach społecznościowych. Ważne jest trwanie w tych wysiłkach – bo tylko przez uparte powtarzanie tego komunikatu raz za razem osiągniemy pożądane rezultaty.


Musimy oczyścić chore umysły z tych bezpodstawnych i oszukańczych przekonań. To jest wojna, którą musimy podjąć. Ludzie Zachodu nie mogą prowadzić jej za nas; odpowiedzialność spoczywa na nas. Jeśli ISIS osiąga swoje cele przez pranie mózgów młodzieży i zapełnianie jej umysłów trucizną, musimy oczyścić jej umysły używając prawdziwego środka dezynfekującego, a mianowicie prawdziwej wiary, która wzmacnia umysł i wiedzę.

“Al-Sharq Al-Awsat” (Londyn), 1styczni 2017.

Trudno uwierzyć, aby religia zdołała wytworzyć odtrutkę na religię, a jednak wydaje się to i tak bardziej racjonalne  niż dyskutowanie w Radzie Bezpieczeństwa z przedstawicielem Iranu o zagrożeniu światowego pokoju żydowskim domem. Wydana w Arabii Saudyjskiej fatwa Rady Starszych Duchownych Arabii Saudyjskiej zrównuje muzułmanów, którzy zabijają innych muzułmanów z niewiernymi. Powtarzają to co mówią terroryści, chociaż nadają temu odrobinę inne znacznie – możesz mordować, ale nie swoich. Pisarz iracki sądzi, że i to dobre, bo jego zdaniem walkę z religijną ideologią trzeba toczyć na polu religii. Nie jesteśmy pewni, ale i tak jest to ciekawsze niż odważny głos Japończyków w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, że Izraelczycy zbyt zdecydowanie bronią swojego życia przed terrorystami (trudno powiedzieć, czy jest to irracjonalna ocena rzeczywistości, czy racjonalne ocena oczekiwań dostawców ropy naftowej).

Żródło: MEMRI
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Polska strona MEMRI: http://www2.memri.org/polish/