Wolność wypowiedzi to również swoboda komunikacji


Hanin Ghaddar 2016-07-01

Francusko libański powieściopisarz Amin Maalouf (Zdjęcie via Al-arabiya)
Francusko libański powieściopisarz Amin Maalouf (Zdjęcie via Al-arabiya)

Niedawny atak libańskiego ruchu BDS [Bojkot, Dywestycje, Sankcje] przeciwko libańsko-francuskiemu pisarzowi, Aminowi Maalouf  nie był ani zaskakujący, ani niespodziewany. Ci samozwańczy intelektualiści/aktywiści „oporu” nie tracą żadnej okazji do wściekłych ataków na każdego, kto kontaktuje się bezpośrednio lub pośrednio z państwem izraelskim lub jego obywatelami. Dla tej gniewnej bandy nie ma znaczenia, kto popełnił takie „ciężkie przestępstwo” ani jaki był temat tych kontaktów. Według ich orzeczeń, każdy kontakt z Izraelczykiem jest najcięższym z grzechów – jest zbrodnią, która powinna być surowo karana przez prawo.

W debacie, która zaczęła się w Libanie i w mediach regionalnych – oraz mediach społecznościowych – niepokojące było to, że obrońcy Amina Maaloufa byli zbyt ostrożni, by zająć się prawdziwym problemem: że wolność słowa obejmuje także wolność komunikowania się i kontaktów. Większość artykułów i postów broniących Maaloufa i krytykujących BDS zawiodła w obronie zasad i uczyniła więcej szkody niż dobra tak Maaloufowi, jak i wszystkim, którzy nie mają pewnych przywilejów, jakie ma Maalouf.


Ta debata – która miała bronić wolności słowa – dała Maaloufowi pewne usprawiedliwienie i obwiniała go o błąd, który należy wybaczyć. Dawała także Maaloufowi wyłączne prawo kontaktu z „wrogiem”, pozostawiając główny problem na marginesie debaty.


Jedni mówili, że Maalouf ma prawo do swobodnego komunikowania się z Izraelem, ponieważ jest bardziej Francuzem niż Libańczykiem. Według innych Maalouf zdobył wystarczająco wiele zaszczytów, takich jak zostanie „nieśmiertelnym” w 2012 r., kiedy jako pierwszy Libańczyk dołączył do szeregów Akademii Francuskiej, i dlatego jest ponad prawem! Jeszcze inni bronili go w oparciu o treść wywiadu, który dotyczył kultury, nie zaś polityki. Niektórzy posunęli się tak daleko, że mówili, iż popełnił wielki błąd, ale byli wystarczająco szczodrzy, by mu przebaczyć, bo jest „dumą Libańczyków”.


Poważnie?! A co z nami wszystkimi? Te argumenty zawierają wyłącznie specjalne prawa dla Maaloufa i samych pisarzy. Oznaczają tylko, że ci, którzy nie mają, jak Maalouf, obywatelstwa francuskiego, prestiżowej pozycji ani luksusu życia na Zachodzie, nie mają takiej samej wolności. Prawdziwa debata nie może opierać się na wyjątkowych prawach i przywilejach. Prawdziwa debata powinna rewidować samo tabu i kwestionować prawo, bo żadne prawo nie jest święte i żadna sprawa nie jest święta, włącznie ze sprawą palestyńską.


Ze zbrodniami przeciwko ludzkości popełnianymi przez reżimy i grupy w Syrii, Iraku i w innych miejscach w regionie, „wróg” nie jest nawet oczywisty. Kiedy Palestyna staje się listkiem figowym dla tych, którzy nie chcą przyznać, że ich przyjaciele i sojusznicy w regionie popełniają masakry, oblężenia i gwałty, nie mają oni dłużej prawa sądzenia innych. Kiedy prawo pozwala na ucisk, cenzurę i zabójstwa zgodnie z narzuconą przez Hezbollah formułą „opór-lud-armia”, nie mamy wyboru poza kwestionowaniem prawa i stawianiem mu wyzwania.


Jeśli ktoś nie wyrządza żadnej krzywdy swojemu krajowi lub narodowi, ani nikomu innemu na świecie i jeśli forma i treść kontaktów ma na celu zdobycie wiedzy, zrozumienia i otwartości, to czy naprawdę jest to zbrodnia lub przestępstwo? Jak już, to jest to wybór osobisty i nie powinien być zarezerwowany wyłącznie dla Maaloufa. Obrońcy Maaloufa – przez niezrozumienie najważniejszej kwestii – obrócili tę debatę przeciwko nam wszystkim.


Podobnie jak Maalouf wielu z nas wierzy, że nie ma jednej, niezachwianej, monolitycznej tożsamości, ale tożsamość jest zestawem tego, co Maalouf nazywa „lojalnościami”. Jednostka jest więc sumą całego swojego otoczenia, społeczeństwa i aktów wolnej woli oraz dziwactw osobowości. W książce In the Name of Identity Maalouf pisze: “W każdej epoce byli ludzie, którzy uważali, że jednostka ma jedną, nadrzędną przynależność, o tyle ważniejszą od wszystkich innych, że może być nazywana jego ‘tożsamością’. Dla jednych był to naród, dla innych religia lub klasa. Wystarczy jednak spojrzeć na rozmaite konflikty rozgrywające się dzisiaj na całym świecie, żeby zrozumieć, że żadna pojedyncza przynależność nie ma absolutnej wyższości”.


I to rezonuje dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek. Patrząc na rozmaite konflikty, w których walki toczą się dzisiaj wokół nas, czy nie widzimy, jakim nonsensem jest trzymanie się jednej przynależności? Jednej ideologii? Jednej lojalności? Jednego wroga? Lub uznawania czegokolwiek za święte?


Libański ruch BDS i jego sojusznicy chcą izolować nas od otoczenia i uczynić nas niezdolnymi do zrozumienia tego otoczenia i jego zróżnicowania, poza świętością „sprawy” i „oporu”. To daje im władzę i zdolność kontrolowania naszych instynktów i reakcji. Jednak obrońcy wolności i prawa Maaloufa do udzielenia wywiadu telewizji izraelskiej zawiedli w próbie przełamania naszej izolacji. Odmówili sobie i nam tego samego prawa.


Nie można jednak dłużej akceptować izolacji i ignorancji w świecie przechodzącym od prawa do wiedzy do prawa przekazywania tej wiedzy. My – w tej części świata – nadal odmawiamy sobie prawa do wiedzy i zrozumienia i pozwalamy na komunikowanie nam jedynie przemocy i taniej propagandy. I właśnie dlatego zawsze będziemy ponosić porażkę jako naród, jako poszczególni ludzie i jako państwa.


Beyond Amin Maalouf and the BDS

Now, 20 czerwca 2016

Tłumaczenie: Małgorzata KOraszewska



Hanin Ghaddar


Libańska dziennikarka, która kieruje angielską edycją  NOW - internetowego magazynu w Bejrucie. Studiowała literaturę angielską w Bejrucie oraz otrzymała z Woodrow Wilson International Center for Scholars stypendium na projekt „Kobiety arabskie po Rozbudzeniu i wzroście islamizmu”. Komentuje często w mediach arabskich, jej artykuły były publikowane również na łamach „New York Times” i „Foreign Policy”.