Turcja: niewłaściwy partner do walki z terrorem
Tymczasem Erdogan ochoczo ignoruje rasizm, ksenofobię i antyzachodnie, dżihadystyczne poglądy, które w coraz większym stopniu zawłaszczają umysły i serca Turków. Szybkie spojrzenie na kilka zawodów sportowych i zachowanie kibiców w ostatnich tygodniach mówi wiele o tureckich postawach i nastrojach.
13 października, trzy dni po podwójnym samobójczym zamachu bombowym w stolicy Turcji, Ankarze, gdzie zginęło ponad 100 Kurdów i prokurdyjskich, lewicowych i świeckich Turków, w anatolijskiej prowincji Konya, która jest wylęgarni politycznego islamu w Turcji, odbył się mecz kwalifikacyjny na Euro 2016 między Turcją i Islandią. Przed rozpoczęciem meczu obie drużyny stały podczas minuty ciszy, żeby zaprotestować przeciw tym zamachom bombowym – powszechny gest szacunku dla ofiar. Niestety, ten moment ciszy zakłóciły gwizdy i szydercze okrzyki: najwyraźniej kibice futbolowi w Konya kpili z ofiar i nie protestowali przeciwko ich dżihadystycznym mordercom.
Każdy, kto miał wrażenie, że cały świat wyraża solidarność z Paryżem, powinien pomyśleć raz jeszcze. Setki kibiców tureckich buczały i skandowały "Allahu Akbar" ("Allah jest większy” po arabsku) podczas minuty milczenia by uczcić pamięć ofiar zamachów paryskich przed meczem Turcja-Grecja. Raz jeszcze Turcy pokazywali solidarność z terrorystami, nie zaś z ich „niewiernymi” ofiarami.
Całkiem niedawno, 21 listopada, policja turecka musiała wysłać 1500 policjantów, żeby kibice tureccy nie poturbowali drużyny koszykarek izraelskich. Tysiąc pięciuset policjantów do pilnowania meczu koszykówki żeńskiej! Mimo tego tureccy kibice rzucali przedmiotami w zawodniczki izraelskie, kiedy śpiewały hymn Izraela. Kibice buczeli także na izraelskie zawodniczki, a inni oklaskiwali tych, którzy zachowywali się agresywnie.
Kibice tureccy wymachiwali palestyńskimi flagami. Izraelskie koszykarki miały zakaz opuszczania hotelu poza wychodzeniem na treningi i zawody.
Nic z tego nie zaskakuje, chociaż teoretycznie Turcja jest państwem kandydującym do członkowstwa w Unii Europejskiej. Nowe badanie Pew Research Center ujawnia, że 8% Turków ma przychylną opinie o Państwie Islamskim (ISIS), więcej niż na terytoriach palestyńskich, gdzie poparcie dla ISIS wynosi 6% i tylko o jeden procent mniej niż w Pakistanie. Dziewiętnaście procent Turków „nie wie” czy ma przychylną, czy nieprzychylną opinie o ISIS – co znaczy, że 27% Turków nie ma nieprzychylnej opinii o tej dżihadystycznej machinie śmierci. A to stanowi ponad 21 milionów ludzi! Z badanych krajów Liban miał w 100% nieprzychylną opinie o ISIS, a Jordania 94%. W Indonezji, najliczniejszym kraju muzułmańskim, 4% podało przychylną opinie o ISIS, połowa tego, co w Turcji.
To jest “neo-osmańska” i coraz bardziej islamistyczna Turcja Erdogana. Po zamachach w Paryżu widziałem tweety, w których ofiary nazywano „padliną”; w których pisano, że „teraz niewierni nie będą mogli spać ze strachu” i inne, które gratulowały terrorystom „krzyczącym Allahu Akbar”.
Tymczasem, paradoksalnie, wolny świat nie widzi, że jego sojusznik w walce z dżihadystami jest jeszcze jednym dżihadystą. Jak Erdogan ma walczyć z terrorem islamskim – czymś, co jego zdaniem nie istnieje? Jedną ze słynnych uwag Erdogana jest „nie istnieje żaden terror islamski”. Uważa on jednak, że "tak samo jak faszyzm" syjonizm jest zbrodnią przeciwko ludzkości.
Jest takie tureckie powiedzenie, które chyba opisuje sojusz wolnego świata z Turcją Erdogana przeciwko terrorowi dżihadystycznemu: "Kuzuyu kurda emanet etmek" ("powierzyć owce wilkowi").
Turkey: Wrong Partner to Fight Terror
Gatestone Institute, 28 listopada 2015
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Burak Bekdil
Popularny publicysta wychodzącej w języku angielskim gazety tureckiej "Hurriyet Daily News".