A teraz dobre wiadomości: Sprawy naprawdę idą w dobrym kierunku


Steven Pinker 2015-11-24


ISIS i Syria dominują nagłówki w mediach, ale nowe dane pokazują, że przemoc nadal cofa się wszędzie.

Trzeba trochę brawury, żeby odpowiedzieć na pytanie “Na jakich polach jesteś optymistą?” Każda odpowiedź wydaje się być prowokacją, by życie dowiodło, że się mylisz. Jednak w 2007 r. połknąłem przynętę i zaryzykowałem twierdzenie, że wszystkie formy przemocy, mierzone obiektywnie, mają tendencję malejącą – które to twierdzenie podparłem 100 wykresami w książce z 2011 r. The Better Angels of Our Nature   (polski przekład Zmierzch przemocy). Przyjaciele mówili mi, że narażam się na kompromitację: wojna z Iranem, spór o ropę naftową lub nuklearny atak terrorystów może zdarzyć się każdego dnia. I czy nie mam choć odrobiny zabobonnego lęku przed zbliżającą się setną rocznicą wybuchu I wojny światowej?

Chociaż dokumentowałem przeszłość, nawet nie próbując prognoz, dane za kolejne dziesięciolecie dostarczają możliwości dalszej prezentacji naszego zrozumienia trendów globalnych. Czy na początku XXI wieku zestaw falujących krzywych przypadkowo zbliżał się do dna? Czy też, jak wówczas twierdziłem, działo się coś systematycznego?


Dla każdego obserwatora tytułów gazet odpowiedź jest oczywista. Rok 2015 rozpoczął się od masakry Charlie Hebdo i przeszedł do nieudanego zawieszenia broni na Ukrainie, potworności Państwa Islamskiego i katastrofy humanitarnej w Syrii, która przelała się przez granice Europy.  


Tytuły gazet są jednak marnym przewodnikiem po historii. Poczucie niebezpieczeństwa jest u ludzi wykrzywione przez dostępność przerażających przykładów – i dlatego bardziej boimy się zjedzenia przez rekina niż spadnięcia ze schodów, chociaż jest znacznie większe prawdopodobieństwo, że zabije nas to drugie. Pokojowe terytoria, nieważne, jak liczne, nie dostają się do wiadomości i ludzie szybko zapominają o wojnach i potwornościach, także z niedawnej przeszłości. Tylko przez zestawienie przypadków różnych form przemocy w relacji do wielkości populacji pozwala, oceniając, jak ta proporcja zmieniała się w czasie, na przezwyciężenie naszych błędów poznawczych i zobaczenie, w którą stronę zmierza świat.


W corocznym ćwiczeniu wystawiam mój optymizm na próbę przez uaktualnienie moich wykresów, żeby zobaczyć, czy szczęśliwe trendy z początku lat 2000. trwają, cofają się, czy też zupełnie zanikły.



Zacznę od złych wiadomości: wojny domowej. Uppsala Conflict Data Program (UCDP) definiuje wojnę domową jako konflikt miedzy rządem a siłą rebeliancką, w którym poświadczona jest śmierć co najmniej tysiąca żołnierzy i cywilów rocznie. Przygnębiająco, ostry spadek liczby wojen domowych po zakończeniu zimnej wojny z 26 w 1992 r. do czterech w 2007 r., podniósł się do 11 w 2014 r. Ten zwrot nie wymazuje postępu, ale budzi pytanie: co się stało? Prosta odpowiedź brzmi: Putin i dżihad. Z 11 wojen dwie stawiają separatystów rosyjskich przeciwko Ukrainie; a osiem jest dziełem sił radykalnych islamistów operujących w sytuacji anarchii lokalnej lub ciemiężących rządów.


Jedna z tych wojen, w Syrii, spowodowała także mały wzrost globalnej liczby śmierci na wojnie po przyprawiającym o zawrót głowy sześćdziesięcioletnim spadku. Z wysokości niemal 300 zgonów rocznie w bitwach na 100 tysięcy ludzi podczas II wojny światowej, liczba spadała ostro w dół, wynosząc 22 podczas wojny koreańskiej, 9 podczas wojny wietnamskiej i 5 podczas wojny Iranu z Irakiem, zanim zaczęła huśtać się nad na wysokości plus minus 0,5 między 2001 a 2011 rokiem. W 2014 wspięła się znowu do 1,4; przygnębiające, ale nadal jest to tylko ułamek poprzednich wysokości. Czytelnicy wiadomości mogliby oczekiwać, że jatki w Syrii zniwelowały ten postęp historyczny, ale nie zauważyli, że wiele niedawnych wojen domowych zakończyło się po cichu (w Czadzie, Peru, Iranie, Indiach, Sri Lance i Angoli) i zapomnieli o wcześniejszych (Grecja, Tybet, Algieria, Sudan, Indonezja, Uganda, Etiopia i Mozambik), które produkowały olbrzymią liczbę ofiar.


Dobrą wiadomością jest to, że są to jedyne złe wiadomości: wszystkie inne rodzaje przemocy albo pozostały na niskim od niedawna poziomie, albo spadły jeszcze bardziej. Najbardziej skoncentrowanymi rodzajami destrukcji, jakie wymyślił nasz żałosny gatunek, są wojna światowa i wojna nuklearna, a przeciągnęliśmy okres, w którym udało się tego uniknąć, do 70 lat. Wojny między dużymi mocarstwami, także niezmiernie destrukcyjne, nie istniały przez niemal równie długi okres czasu – 62 lata. Wojny miedzy państwami narodowymi, rzecz stale obecna w historii przez stulecia, nadal odchodzą w przeszłość: nie więcej niż trzy w każdym roku po 1945 r., żadnej w większości lat od 1989 r. i żadnej od inwazji w Iraku w 2003 r.



Masowe zabijanie nieuzbrojonych cywilów może być równie zabójcze jak wojny. Podczas II wojny światowej około 350 osób z każdych 100 tysięcy cywilów zabijano corocznie, ale od tego czasu liczby spadały gwałtownie. Szacunki z Uppsala Conflict Data Programme (UCDP) zaczynają się od 0,3 w 1989 r., podnoszą do 14,5 podczas ludobójstwa w Ruandzie w 1994 r. i spadają do 0,1 w 2008 r. Wahały się wokół tej liczby do 2013 r.


Wojny (poza wojnami światowymi) zabijają znacznie mniej ludzi niż zabójstwa, a tutaj wiadomości wręcz dodają otuchy. Spadek liczby zabójstw, jaki obserwowaliśmy w wielu krajach zachodnich w latach 1990., nabrał przyspieszenia w minionym dziesięcioleciu. W USA, kraju o największej przemocy wśród państw demokracji pierwszego świata, liczba ta spadła z 10 na 100 tysięcy w 1991 r. do 5,5 w 2000 r., a następnie do 4 w 2014 r. W Anglii spadła z 1,8 w 2003 r. do poniżej jednego w 2014 r. ONZ ocenia, że dla świata jako całości był to spadek z siedmiu w 2003 r. do sześciu w 2012 r. Wieku ekspertów kryminalistyki uważa, że globalny spadek o 50% w 30 lat jest całkowicie możliwy.


Czy niedawne rozprawy z dysydentami w Rosji, Wenezueli, Turcji i Chinach są oznakami wycofywania się demokracji na świecie? Nie. Choć wybuch demokratyzacji z lat 1976 – 2007 nie mógł trwać w nieskończoność, punkty globalnej demokracji, wyliczone przez Polity Project, pną się od tego czasu w górę, nie zaś w dół.



Niedawna wzmożona uwaga na gwałty na kampusach i rozchodzące się błyskawicą wideo sportowców bijących swoje żony, mogą sprawiać wrażenie, że przemoc wobec kobiet rośnie. Oszacowania bardzo starannie uwzględniają gotowość kobiet do informowania o przestępstwach oraz sposób formułowania pytań w sondażach. Przynajmniej jednak w USA, gdzie statystycy rządowi używają stałej miary, przemoc seksualna i domowa zmalała w olbrzymim stopniu od lat 1970. do połowy 2000. i trzyma się na tym samym poziomie nadal.


A co ze szczytem zinstytucjonalizowanej przemocy, z karą śmierci? Wierzcie lub nie, ale kara śmierci wydaje się być skazana na śmierć. Przez ostatnie czterdzieści lat co roku między dwa a trzy kraje znosiły karę śmierci (osiem od 2010 r.) i dzisiaj mniej niż jedna piąta krajów świata dokonuje egzekucji. Także w USA, wyjątku wśród demokracji, siedem stanów odrzuciło karę śmierci od 2007 r., a liczba egzekucji wykonywana w całym kraju zmalała niemal o połowę. Jeśli ten trend będzie trwał, kara śmierci zniknie z powierzchni ziemi do roku 2026.


Jeśli chodzi o zinstytucjonalizowaną przemoc wobec homoseksualistów, to pomimo że niektóre kraje afrykańskie nasiliły prześladowania, globalny trend ku legalizacji trwał, od 25 krajów w 1960 r. do 83 w 2009r. i 90 w 2015. Także najszerzej w tym roku potępiony akt zabicia - zastrzelenie lwa Cecila w Zimbabwe przez amerykańskiego dentystę, było sprzeczne z trendem: popularność polowania w USA spadała nieustannie od 1976 do 2014 r.



Chociaż odetchnąłem, że zdanie się na łaskę losu osiem lat temu nie wyszło tak źle (przynajmniej na razie), nie muszę dodawać, że największą ulgę odczuwam z powodu stanu ludzkości. Mimo nagłówków i z opisanymi wyjątkami, świat nadal odchodzi od przemocy. Nie musimy powoływać się na żaden tajemniczy łuk sprawiedliwości lub koniec historii, by to wyjaśnić. W miarę jak nowoczesność poszerza nasz krąg współpracy, rozpoznajemy daremność przemocy i stosujemy naszą kolektywną pomysłowość, by ją zmniejszyć. Choć kilku narcystycznych despotów i atawistycznych fanatyków idzie pod ten prąd, nie wydaje się, by historia była po ich stronie.


• Pełne wykresy Stevena Pinkera można zobaczyć tutaj


News ISIS and Syria headlines violence

Guardian, 11 września 2015

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Steven Pinker

Amerykański psycholog, profesor związany od wielu lat z Uniwersytetem Harvarda uznany przez magazyn Time za jedną ze 100 najbardziej wpływowych osób naszych czasów, autor wielu książek, w których porusza zagadnienia i problemy z zakresu neurobiologii, psychologii, językoznawstwa, teorii ewolucji. Na język polski przełożono Jak działa umysł (tłumaczenie Małgorzata Koraszewska) i Tabula Rasa. Spory o naturę ludzką (Tłumaczenie Agnieszka Nowak). Jego wydana w 2012 roku książka The Better Angels of Our Nature: Why Violence Has Declined cieszy się niesłabnącym powodzeniem (polski przekład: "Zmierzch przemocy", Wydawnictwo Zysk i S-ka 2014.) Niedawno ukazała się jego kolejna pozycja pt.: The Sense of Style: The Thinking Person's Guide to Writing in the 21st Century (polski przekład "Piękny styl", Wydawnictwo SAW Smak Słowa 2015).

 Strona www autora