Mój prezydent, moja premier


Marcin Kruk 2015-09-09


Ogórek była niewypał, przebój „JOW twoja mać” spadł z top listy po kilku tygodniach i w końcu przepadł referendalnie, naród wydrukował prezydenta w 3D, ale premier ma strategię, przeniosła Dorna z listy rezerwowej do reprezentacji, a dla równowagi, na lewym skrzydle wystawiła Napieralskiego. Jest w ten sposób front jedności narodowej kontra honor, ojczyzna i zawsze dziewica.  Program pozostaje do uzgodnienia w miarę rozwijania się kampanii wyborczej.


Mój prezydent mojej premier ręki nie poda, no bo jak, naród go wydrukował, kardynał namaścił, niczego podawać nie może, bo jeszcze się ubrudzi, a ma być naturalnie poczęty i bez skazy, której przez podanie ręki mógłby się nabawić. Moja premier też mojego prezydenta nie uważa, więc kohabitują zdalnie i zgodnie z narodową tradycją. Ponoć jednak łączy ich niefrasobliwy stosunek do publicznych pieniędzy. Jak twierdzą media, on oszczędzał na dojazdach na wykłady, a o niej mówią, że oszczędzała na dojazdach do córki. Doniesienia są medialne, a media też są wierne tradycji niefrasobliwego podejścia do rzetelności.  Dawanie wiary prasie, to jak wiara w Pana Boga, wszystko na słowo honoru, ale z dowodami krucho.

 

- Dzieci żal  - mówi żona, przerzucając się w samym środku dziennika na Discovery. Ja ją rozumiem, ale mój prezydent by nie pojął, uczciwie mówiąc, moja premier chyba też nie. Dzieci pojąć nawet nie próbują, bo niby jak? Opowiadanie im o demokracji, to opowieść o żelaznym wilku, w uczciwość nie wierzą, miłość do plotek wydają się mieć w genach.

 

Żona ogląda słonie, ale coś ją męczy. Pyta, dlaczego tak jest? Więc mówię, że jest jak jest, a dobrze nie było nigdy. Możemy prostować ścieżki, ale na autostrady nie mamy wpływu.

 

- Jak chcesz prostować ścieżki, kiedy Kościół psuje umysły – pyta uśmiechając się na widok  harców słoniowego malucha. – Dziwisz powiedział...

 

- Dziwisz nie ma wolnej woli – odpowiedziałem, raczej się drocząc, niż próbując zrozumieć niepojęte.  Umysły episkopalne są dla mnie tajemnicą i nie mam łaski ich rozumienia. Gorzej jest z moim prezydentem i moją premier, bo wydaje mi się, że coś rozumiem, ale jeśli to prawda, to niech nas Matka Boska ma w swojej opiece, jak nieparlamentarnie mawiała moja babka, która twierdziła również, że na braku wolności zna się lepiej niż na wolności, bo  wolności nigdy nie widziała. Kiedy każda część chce być całością, wezwania do walki o wolność zapowiadają wojnę domową – mówiła, a ja nie rozumiałem, albo nie słuchałem uważnie, bo frapowały mnie inne sprawy, z których miała urodzić się nasza wolność.

 

Babka uważała, że wolność będzie dojrzewać przez trzy pokolenia, a potem albo będą zbiory, albo ją szarańcza zeżre.

 

Nie pytałem za dużo, bo było widać, że się nie zna, a starzy ludzie ciągle mówią o szacunku, chociaż może nie wszyscy w ten sam sposób. Babka coś mówiła o sztuce rozmawiania, nie bardzo pamiętam, ale teraz czasem próbuję to przekazać młodemu pokoleniu.

 

Tak czy inaczej, zwyciężyliśmy na całym froncie, jest mój prezydent i moja premier, chociaż pan Tadeusz chyba trochę inaczej to widział, a hasło „wasz prezydent, nasz premier” miało być otwarciem do czegoś innego. Tymczasem jednak Południe zżera Północ, która już wcześniej zżerała się sama i człowiek sam już nie wie, czy śledzić ojczyznę, czy świat, bo już nie wiadomo co gorsze.

Na domiar złego wszystko się miesza. Czytam w rzekomo poważnym serwisie "wiadomości.gazeta.pl" o transferze Dorna do drużyny Kopacz, a z wiadomością zlewa się populistyczna obietnica:



To nie może być przypadek, pomyślałem, moja premier próbuje działać na moją podświadomość.


Mój prezydent stosuje analogiczną taktykę. Pod wstrząsającą informacją, że politycy PO oceniają pierwszy miesiąc prezydenta Dudy, prezydenccy hackerzy wcisnęli to:



Obawiam się, że nasza demokracja staje się coraz bardziej nieparlamentarna, a parlamentarna nigdy nie była, bo niby jak? Parlamentaryzm wymaga poszanowania reguł gry, a to nie dla nas. Idź złoto do złota, my Polacy się bardziej w żelazie kochamy.