Wyobraź sobie... Gazę
Living life in peace...
You may say I'm a dreamer
But I'm not the only one…
(John Lennon)
Niemal dokładnie 10 lat temu rząd izraelski (taki, który większość świata uważała za “prawicowy” i “jastrzębi”) zrealizował „odstąpienie” od Strefy Gazy. Tego eufemizmu użyto na określenie całkowitego wycofania się: wszyscy żołnierze izraelscy, do ostatniego wyszli ze Strefy Gazy; wszyscy „żydowscy osadnicy” zostali eksmitowani (czasami siłą) ze Strefy Gazy; ewakuowano wszystkie „nielegalne osiedla żydowskie” ze Strefy Gazy – wykopano nawet martwych Żydów i przeniesiono na izraelską stronę „granicy 1967 r.”. Jako zwiastun dalszych zamiarów zdemontowano także cztery „osiedla” na Zachodnim Brzegu.
Była to – powinna była być – doniosła zmian: po raz pierwszy w historii Arabowie palestyńscy zdobyli nie tylko całkowite panowanie nad terytorium – ale także swobodę poruszania się: Porozumienie o Poruszaniu się i Dostępie (zawarte w listopadzie 2005 r. między Izraelem, Autonomią Palestyńską i Unią Europejską) otwierało przejście Rafah, pozwalając Arabom palestyńskim na swobodne podróże między Gazą i Egiptem z europejskim tylko – a nie izraelskim! – nadzorem. Porozumienie otwierało także przejście Karni między Izraelem a Gazą dla niemilitarnego importu i eksportu; dostarczało „bezpiecznego przejścia”, pozwalającego Arabom palestyńskim na podróżowanie między Zachodnim Brzegiem a Gazą, przecinając terytorium izraelskie; autoryzowało budowę portu morskiego w Gazie i zainicjowało negocjacje w sprawie zbudowania lotniska w Gazie.
Zaledwie kilka miesięcy później – nadzwyczajne w całym świecie arabskim – Arabowie palestyńscy głosowali w wolnych wyborach. Zdumiewająco, biorąc pod uwagę gorycz konfliktu, Izrael współpracował – umożliwiając także mieszkańcom Jerozolimy Wschodniej na głosowanie w wyborach palestyńskich.
Dokładnie tego żądała od Izraela “społeczność międzynarodowa”: oddać “ziemię za pokój”; odważnie podjąć ryzyko przez pozwolenie “wrogowi” na swobodę działania; postawienie odważnego kroku ku “rozwiązaniu w postaci dwóch państw”.
Reszta jest oczywiście historią: jak to często dzieje się na Bliskim Wschodzie, ustępstwa zinterpretowano jako oznaki słabości, nie zaś pragnienie pokoju; spotkały się one z ostrzejszymi żądaniami zamiast z szczodrymi gestami odwzajemnienia; zachęciły one do większego ekstremizmu zamiast wzmocnić umiarkowanych. Ku wielkiemu zaskoczeniu zdumionych zachodnich wyznawców „prawa ludu palestyńskiego do samostanowienia” elektorat w Gazie, na Zachodnim Brzegi i w Jerozolimie Wschodniej odebrał władzę „nacjonalistycznemu” Fatahowi i wręczył ją islamistycznemu Hamasowi – miejscowemu oddziałowi pan-islamistycznej organizacji noszącej niepozorną nazwę Bractwo Muzułmańskie.
Pierwszym “aktem rządowym” Hamasu było odrzucenie Porozumienia o Poruszaniu się i Dostępie, wykopanie europejskich strażników i użycie kontroli nad granicą do szmuglowania broni. Hamas użył tej broni do wydarcia pełnej władzy od rywala, Fatahu, i do poddania izraelskich miast i wsi bombardowaniu pociskami moździerzowymi i coraz bardziej wyrafinowanymi rakietami. Kiedy Strefa Gazy stała się oficjalnie „wrogim terytorium”, Izrael ogłosił blokadę militarną, taktykę wojenną, która zakazuje ruchu ludzi i wszystkich towarów poza niezbędnymi.
Ludzie Zachodu o wypranych mózgach zazwyczaj opisują Strefę Gazy jako “maleńką i przeludnioną. W rzeczywistości jest większa niż państwo członkowskie Unii Europejskiej, Malta; jest nieco mniejsza, ale zdecydowanie mniej przeludniona niż Singapur i Hong Kong… Ale na tym kończą się podobieństwa.
Dziesięć lat po “odstąpieniu” Gaza pozostaje kolejnym punktem zapalnym na Bliskim Wschodzie. Chociaż restrykcje wobec ruchów ludzi i dóbr zostały nieco złagodzone, nadal istnieją, powodowane wojną i obawami, nie zaś pokojem i nadzieją. Może być w Gazie zamożna klasa średnia – ale jest także olbrzymie bezrobocie; można znaleźć targi pełne produktów, ale istnieje także skrajna nędza…
Pod rządami Hamasu i przy „uprzejmej współpracy” kilku innych organizacji terrorystycznych, to terytorium dostarcza mniej lub bardziej nieustannej „mżawki” pocisków, które uderzają w terytorium izraelskie, zakłócając, grożąc, a czasami niszcząc życie; kiedy „mżawka” zamienia się w „deszcz”, Izrael musi uciekać się do operacji wojskowych, które – mimo bezprecedensowych środków ostrożności – powodują śmierć i rany niewinnych. Dla większości Izraelczyków „ziemia za pokój” jest obecnie gorzkim żartem; wiara w „dwa państwa dla dwóch narodów” ustąpiła zaciekłemu zdecydowaniu: „my lub oni”.
Ale to nie musiało tak wyglądać. Wyobraź sobie… wyobraź sobie alternatywną historię, w której „wyzwoleni” Gazańczycy przestają atakować Izrael, decydując się zamiast tego na rozwijanie swojego nieokupowanego, „wolnego od osadników” terytorium. Nie daje się zaprzeczyć ich pracowitości i umiejętności: wyobraź sobie, że wysiłek włożony w wykopanie setek kilometrów tuneli szmuglu i terroru zostałby zamiast tego użyty do zbudowania setek kilometrów dróg, wodociągów i kanalizacji. Wyobraź sobie, że całe to bogactwo inteligencji, kreatywności, pasji i determinacji zostałoby umieszczone w służbie szczęścia i życia, zamiast nienawiści i śmierci.
Wyobraź sobie, że zamiast wymiany strzałów z Izraelem, Gaza wymieniałaby towary: ilu przedsiębiorców izraelskich rzuciłoby się, by skorzystać z nowych możliwości? Wyobraź sobie dziesiątki statków wpływających do portu w Gazie i dziesiątki samolotów startujących z nowowybudowanego lotniska międzynarodowego w Gazie. Wyobraź sobie młodzież europejską podróżującą do Gazy, by opalać się na jej złotych plażach, zamiast fraternizować się z terrorystami.
I wyobraź sobie Izrael obok tej pokojowej, stabilnej, zamożnej Gazy: kto – poza garstką fanatyków – nie oddałby ziemi, by rozciągnąć takie trwałe szczęście na Zachodni Brzeg? Ile matek żydowskich wybrałoby kurczowe trzymanie się kilku więcej kilometrów kwadratowych zamiast zapewnienia swoim dzieciom pokoju, spokoju i szczęścia?
Wyobraź sobie Gazę w alternatywnym roku 2015: pozytywny model dla całego Bliskiego Wschodu zamiast uosobienia przemocy i nieszczęścia.
Wyobraź sobie… Tak, wyobraź sobie. Być może tego brakuje na Bliskim Wschodzie: odrobiny wyobraźni.
30 sierpnia 2015
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Izraelski bloger, obecnie pracuje w Wielkiej Brytanii.