Jeszcze raz w sprawie cenzury


Bogdan Miś 2015-09-04


Publikujemy dziś tekst administratora portalu „Studio Opinii”, Bogdana Misia o cenzurze w Internecie. Ten tekst   mógłby być wspólnym manifestem tych użytkowników Internetu, którzy optują za ludzkim  bliźnich obcowaniem w sieci. Tolerancja wymaga użycia środków przymusu wobec ludzi praktykujących nietolerancję. Sensowne i kulturalne obcowanie w sieci wymaga stanowczych reakcji wobec osób próbujących zmienić miejsca wirtualnych spotkań w targowisko inwektyw i obelg.


O redakcyjnym nadzorze nad tym, co się w komentarzach ukazuje administrator „Studia Opinii” pisze:         


W ostatnich czasach kilku naszych komentatorów przekroczyło w swych wpisach granice, które uważam za dopuszczalne, w związku z czym zostali bądź zbanowani całkowicie, bądź też ich co „soczystsze” teksty nie zostały tu wpuszczone.


Pisałem o tym kilka razy: ta witryna to nie jest otwarte forum, w którym każdy może się – jak mówi Stefan Bratkowskispluć na dowolny temat. Nie jest ona własnością komentatorów, ale redakcji; i tak jak każda – staroświecka, przyznajmy – redakcja dokonujemy świadomie i celowo wyboru nie tylko autorów, nie tylko publikowanych przez zaakceptowanych nawet autorów tekstów, ale i listów czy opinii Czytelników. Nie wszystko się ukazuje i nie wszystko się tu będzie ukazywać; proszę więc zapomnieć o zwyczajach Internetu i na nie się nie powoływać. Są bowiem te zwyczaje coraz bardziej wysycone agresją i chamstwem – a tu tak nie będzie.


Nie pozwolę na to
i w nosie mam zarzuty o cenzurowanie i ograniczanie wolności słowa. I tylko dla jasności przypomnę, że z cenzurą mamy do czynienia wyłącznie wtedy, gdy jakaś władza zewnętrzna – partyjna lub państwowa – dyktuje redakcji jej politykę; tu nam nic nikt nie dyktuje, sens i wydźwięk naszych publikacji jest dokładnie taki, jaki nam się podoba. A nie musi się podobać ani czytelnikom, ani komentatorom. Nie zależy nam na tym: nasz byt nie zależy od niczyjego uznania, więc nie przywiązujemy najmniejszej wagi do liczby Czytelników ani ich opinii. Piszemy dla siebie i dla podobnie myślących, których jednak jest – jak wynika ze statystyk – całkiem sporo. Nikogo nie chcemy do niczego przekonać, ani do niczego zniechęcić, nie mamy misji propagandzistów, ani organizatorów życia społecznego czy politycznego, nie zamierzamy też tu dyskutować: publikujemy opinie; oczywiście, wymiana poglądów jest mile widziana, ale na pewnych zasadach, o których niżej. Chcecie być z nami – witamy i cieszymy się; nie chcecie – w Internecie każdy może znaleźć miejsce dla siebie; nie będziemy płakali, jeśli ten czy inny Czytelnik zrezygnuje ze spotkań z nami. Jego wybór.


Co się tyczy przywoływanej często wolności słowa. Otóż nie jest ona – wbrew niektórym opiniom – absolutna. Nie jest tak, że każdy może – czy powinien móc – powiedzieć to co chce wszędzie i zawsze. W Internecie jest istotnie miejsce dla wszystkich, także na przykład dla szaleńczych zwolenników homeopatii, negacjonistów teorii ewolucji czy upatrujących panaceum na różne bolączki w… egzorcyzmach, albo wreszcie zwolenników krwawej rewolucji społecznej (żeby wymienić tylko kilka przykładów). Każdy do danego poglądu przekonany takie miejsce znajdzie z łatwością i będzie się tam czuł jak u siebie w domu. Ale – wyjaśniamy – „Studio Opinii” do tych miejsc nie należy. Nie jest też platformą uniwersalną; jest takie, jakie tworzą jego autorzy i redaktorzy. Próba lansowania (nie mylić z przedstawianiem) takich jak wyżej i podobnych poglądów, czy sprzecznych z naszymi poglądów politycznych  – nawet elegancka i z pozoru wręcz wytworna – zostanie zduszona w zarodku. Nie będzie akceptowana.


Teraz o tych zasadach. Możemy się różnić, ale na – nieco anegdotycznej – zasadzie brytyjskiego parlamentu, w którym zwrot „pan kłamie” czy „pan jest… tym lub  owym” nie tylko nie jest dopuszczalny, ale dyskwalifikuje towarzysko agresora. Mówi się „mój wielce szanowny przedmówca był łaskaw – zapewne nieumyślnie – odrobinę minąć się z faktami”; rozumiemy się? Ataki osobiste, wymysły (przy czym nie chodzi tu o „słowa powszechnie uznane za obelżywe”, ale w ogóle o wypowiedzi przesycone jadem czy nienawiścią, napastliwość) – nie są i nie będą tu tolerowane. Nie mam naturalnie na myśli inteligentnych uszczypliwości czy złośliwości, które są często ozdobą wymiany poglądów; ale – umówmy się: skoro granice dopuszczalności są płynne i trudne do jednoznacznego sprecyzowania, tedy musimy zastosować jedyne czyste i skuteczne kryterium: ocenę redaktora tej witryny.


Proszę więc nie pieklić się, nie wymyślać mi od cenzorów i ograniczających prawa człowieka despotów; będzie to i tak bezskuteczne, a żądania uzasadnienia moich decyzji pozostaną bez odpowiedzi. Jedyna sankcja, z jakiej mogą nasi Czytelnicy skorzystać, to zaprzestać czytania lub komentowania tych stron. Będzie nam przykro, ale jakoś to przeżyjemy.


I myślę, że dla spokojnych dobrze wychowanych inteligentów, dla których piszemy – jest to dobra wiadomość. Choć nie nowa. Przykro, że co jakiś czas trzeba te zasady przypominać.

Pierwsza publikacja: http://studioopinii.pl/jeszcze-raz-w-sprawie-cenzury/



Bogdan Miś


Matematyk, dziennikarz naukowy, popularyzator nauki. Ćwierć wieku spędził w Telewizji Polskiej; odszedł w wyniku negatywnej weryfikacji w stanie wojennym. B. redaktor naczelny i twórca polskiej wersji największego komputerowego miesięcznika świata, PC Magazine (1992-1996); b. redaktor naczelny Informatyki, b. kierownik działu matematyki i informatyki Wiedzy i Życia. Webmaster Studia Opinii.