Anioł pokoju i dysydenci


Andrzej Koraszewski 2015-05-18


Papież Franciszek budzi nadzieję. Właśnie uznał państwo Palestynę i nazwał jej prezydenta  “aniołem pokoju”. Prezydent przyjął medal z pokorą, sam w ostatnich dniach dawał medale mordercom. Walka o pokój trwa.

Prezydent jest raczej dyktatorem, żyjącym w lęku o swoje życie, jako że zagraża mu bardziej zdecydowanie dążący do pokoju Hamas. Kto wie, może papież Franciszek szczerze wierzy, że większym aniołem pokoju jest absolwent moskiewskiego uniwersytetu, który ciszej mówi, że dąży do kolejnej zagłady, niż ci, którzy mówią to bez ogródek. Anioł pokoju nie powinien mówić zbyt wyraźnie.


Tak czy siak, flagi państwa Palestyna powiewały nad gmachami państwa Watykan, a anioła pokoju nikt nie pytał, dlaczego po przejęciu władzy w Autonomii Palestyńskiej liczba chrześcijan zaczęła gwałtownie spadać. Może dwie nowe święte „Palestynki”, arabskojęzyczne zakonnice z tureckiej prowincji syryjskiej, które żyły w XIX wieku, będą teraz służyły pozostałym jeszcze w „państwie” Palestyna chrześcijanom jako ważna osłona przed prześladowaniami ze strony aniołów pokoju.  


Papież ma ostatnio szeroki front robót pokojowych. Dopiero co spotkał się z prezydentem Kuby, Raulem Castro i wszyscy byli zachwyceni ciepłą atmosferą tego spotkania. Komunistyczny grzesznik ponoć podkreślił, że jest pod wrażeniem mądrości i skromności papieża Franciszka i że gotów jest znów się modlić.


Doniesienia nie podają, czy papież Franciszek wspominał coś o więźniach sumienia przetrzymywanych w kubańskich więzieniach. Mógł zapytać o więźniów sumienia, a nie terrorystów skazanych za mordy, bo zdaje się, że tych ostatnich na Kubie nie ma. Więźniowie sumienia są również w więzieniach „państwa” palestyńskiego, ale (o ile wiadomo) na spotkaniu z aniołem pokoju też nie padło pytanie o możliwość ich zwolnienia.


Ten „prezydent” w roli „anioła pokoju” poruszył BBC, Reutersa, „New York Timesa” i dziesiątki innych dostawców wiadomości ze świata, więc zapewne niewielu będzie sprawdzać, co właściwie powiedział papież Franciszek. Jeśli wierzyć Włochom, to powiedział coś innego, albo tylko niezupełnie to. Jak pisze „La Stampa” podczas spotkania za zamkniętymi drzwiami papież Franciszek wręczając „prezydentowi” „palestyńskiego państwa”  medal miał powiedzieć:

„Niech anioł pokoju zniszczy ducha wojny, obyś był aniołem pokoju.”

Dalej, już nie w formie cytatu, „La Stampa” informuje, że papież nazwał Abbasa człowiekiem pokoju.   Jak powiada znajomy rolnik „mniejsza o większość”, nie ma co dzielić włosa na czworo, walka o pokój trwa na wszystkich frontach.                


W Ameryce skazano na śmierć muzułmańskiego zamachowca z Bostonu, Dżochara Carnajewa. W tym samym dniu Departament Stanu USA wyraził głębokie zaniepokojenie wyrokiem śmierci na byłego egipskiego prezydenta, Mohammeda Mursiego. ISIS w Syrii zajął kolejne miasto i to nie byle jakie, tylko Palmirę, gdzie są wspaniałe zabytki kultury perskiej, greckiej i rzymskiej. Przy okazji poinformowano, że ISIS podczas tej akcji zamordowało pół setki cywilów.    


Doprawdy trudno się dziwić, że w tej sytuacji papież Franciszek uznaje Abbasa za umiarkowanego człowieka pokoju, i trudno się dziwić, że światowej prasie myli się ów „człowiek pokoju” z aniołem zgoła.  


Papież Franciszek jest mężem stanu, nie planuje spotkań z muzułmańskimi dysydentami. Teoretycznie mógłby na przykład spotkać się (chociażby za zamkniętymi drzwiami) z imamem z Mediolanu. Yahya Sergio Yahe Pallavicini jest wiceprzewodniczącym  Islamskiej Religijnej Społeczności we Włoszech, przewodniczącym Rady Oświaty i Kultury na Zachodzie, wchodzącej w skład organizacji pod nazwą Islamska Oświata, Nauka i Kultura, jest również członkiem Rady Do Spraw Islamu przy włoskim ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Jego nazwisko jest głośne co najmniej od 2007 roku, więc nawet papież Franciszek mógł o nim coś słyszeć.


Ostatnio źródła żydowskie pisały o jego udziale w piątym Global Forum for Combating Anti-Semitism. Spotkanie miało miejsce w Jerozolimie i izraelska agencja informacyjna, Arutz Sheva, przeprowadziła z nim wywiad. W artykule prezentującym ten wywiad redakcja informuje, że imam Yahya Pallavicini od wielu lat zajmuje sie zwalczaniem islamskiego ekstremizmu zarówno w swoim kraju, jak i na poziomie paneuropejskich organizacji muzułmańskich. Muzułmański ekstremizm odgrywa główną rolę w napędzaniu nowej fali antysemityzmu w Europie i tylko sami muzułmanie mogą postawić tamę tej fali. Jak mówił w tym wywiadzie mediolański imam, wzrost islamizmu jest wspierany przez zaślepienie wielu zachodnich przywódców, którzy w swojej naiwności wspierają i wzmacniają grupy islamistyczne, takie  jak Bractwo Muzułmańskie, próbując osłabić siłę przyciągania ugrupowań takich jak Al-Kaida czy ISIS.    



Jak mówił Pallavicini, to podejście było krytykowane przez naprawdę umiarkowanych muzułmanów co najmniej od 2001 roku, kiedy to zachodni przywódcy w reakcji na zamach na WTC wzmocnili swoje kontakty z islamistami, zakładając, że wszyscy muzułmanie, którzy nie są częścią Al-Kaidy, są umiarkowani. W ten sposób stworzyli pas transmisyjny dla terroryzmu, legitymizując, a nawet finansując, ekstremistyczne ugrupowania, które same nie zajmowały się przemocą, a zaledwie praniem mózgów nowej generacji europejskich muzułmanów, z których wielu znalazło się potem w szeregach terrorystycznych bojówek przesiąkniętych antysemityzmem.

To zagrożenie, mówi mediolański imam, nie jest zagrożeniem wyłącznie dla Żydów, jest zagrożeniem dla całej europejskiej cywilizacji.

„Nie ma usprawiedliwienia dla żadnej narracji, która dostarcza alibi dla naznaczonego przemocą ekstremizmu.”    


"Kiedy antysemityzm wzrasta jest to coś, co zagraża podstawom cywilizacji i religii na każdym poziomie.”

Sprzeciw wobec antysemityzmu – powiedział Yahya Pallavicini jest również konsekwencją uznania historycznego wkładu Żydów do myśli muzułmańskiej i europejskiej.      

"Jako muzułmański teolog jestem przekonany, że judaizm, historia i teologia żydowskich doktryn stanowią część moich korzeni, mojego europejskiego obywatelstwa i moich duchowych przekonań.”   

Zapewne papież Franciszek łatwiej znalazłby z imamem wspólny język na temat tych duchowych przekonań niż ja, ale wątpliwe, aby posłuchał apelu włoskiego imama by europejscy przywódcy zwrócili uwagę na zagrożenie jakie niesie wzrastający antysemityzm, zanim będzie za późno.    


Ten flirt z politycznym islamem uderza zdaniem imama w same podstawy cywilizacji i uniemożliwia szanse dialogu.  


Równocześnie włoski imam uważa, że głos naprawdę umiarkowanych muzułmanów jest zbyt cichy i zbyt enigmatyczny. Po części może to wynikać z braku umiejętności, które pozwoliłyby skutecznie konkurować z doskonale zorganizowanym i wspartym górami pieniędzy ruchem islamistycznym.     


Szansą, mówi Pallavicini – mogą być młodzi dobrze wykształceni przywódcy muzułmańscy, którzy podejmą wyzwanie jakim jest islamistyczna ideologia.        

"Potrzebujemy autentycznych muzułmańskich przywódców, którzy znają korzenie swoich doktryn. Teologów z praktycznymi umiejętnościami, aby wspólnie z Żydami i chrześcijanami utworzyć inną narrację.”     

Czytając te słowa zastanawiałem się nad trudnością, z jaką u nas idee liberalnych katolików docierają do społeczeństwa. Zapewne i tu również moglibyśmy mówić o braku umiejętności wyjścia poza wąski krąg inteligencji katolickiej i docierania do szerszej publiczności.    


Mediolański imam nie traci nadziei, jest jednak przekonany, że wymaga to odejścia od „dialogu międzywyznaniowego” i koncentracji na walce z ekstremizmem. Pokazowe międzywyznaniowe spotkania są jego zdaniem pozbawione wszelkiej treści, legitymizują ekstremistów i w efekcie tylko ułatwiają pranie mózgów młodej generacji.      


Przywódcy niemuzułmańskich społeczności są jego zdaniem odpowiedzialni za to, co robią. Ich obowiązkiem jest ograniczenie platformy dialogu do tych ugrupowań muzułmańskich, które są autentycznie umiarkowane. Uważa on, że przywódcy zachodni popełniają fatalny błąd ściskając się z tymi, którzy po cichu popierają terroryzm.


No cóż, jest bardzo mało prawdopodobne, aby dobry papież Franciszek usłyszał ten apel i nagle zadzwonił do Mediolanu. Duch Święty tak nie działa.