Zgodność między nauką i religią? Wolne żarty.


Jerry Coyne 2015-02-09


Podziwiam działalność National Center for Science Education (NCSE) skierowaną przeciwko kreacjonizmowi, chociaż nie jestem fanem ich uporczywego akomodacjonizmu. Nie tylko mają spojrzenie na religię zaplanowane tak, by obraz pokazał, że  nauka i religia dają się pogodzić, ale ich pracownicy i zewnętrzni autorzy regularnie bronią poglądu, że nauka i to, co nadnaturalne, są zgodne, ponieważ nauka nie może zajmować się siłami nadnaturalnymi.

Jest to oczywiście fałszywe stanowisko: czym są bowiem badania nad skutecznością modlitw, czy testów ESP (Extrasensory Perception Test – w latach 1930., dwóch amerykańskich psychologów  J. B. Rhine i Karl Zener opracowali zestaw 25 kart mających rzekomo wykrywać siłę naszej intuicji – M.K.) czy nad telekinezą, jeśli nie nauką zajmującą się testowaniem rzekomych sił nadnaturalnych? Myślę, że ludzie z NCSE wiedzą o tym, ale opowiadają się za niedającym się obronić stanowiskiem, które  pozwala uniknąć obrażania wierzących w boga zwolenników ewolucji. Wolałbym, żeby raczej nic nie mówili o religii i wydaje mi się niewłaściwe, by organizacja naukowa hołubiła zabobon i urojenia.


To jest jednak dygresja. Chciałem zwrócić uwagę na recenzję pod tytułem “The Relentless Retreat: God in the Age of Science.” [Nieustanny odwrót: Bóg w epoce nauki], którą NCSE zamówiło dla swoich „NCSE reports” u filozofa Maartena Boudry’ego.  Boudry recenzuje książkę Religion and the Science of Origins napisaną przez Kelly’ego Jamesa Clarka, przedstawionego przez Boudry’ego jako “filozof i apologeta chrześcijański”. Zarówno recenzja Boudry’ego, jak recenzja Amazona pokazują, że mamy do czynienia z  długą rozprawą na rzecz akomodacjonizmu, obroną twierdzenia, że nauka i religia są całkowicie zgodne. Amazon informuje:


Religion and the Sciences of Origins
omawia krytycznie kwestie religii i nauki o pochodzeniu, zarówno w kontekście historycznym, jak współczesnym. Po omówieniu różnych opcji o stosunku nauki do wiary – konflikt, rozdział i integracja – książka zajmuje się trzema wydarzeniami historycznymi: rewolucją naukową, sprawą Galileusza i przyjęciem O powstawaniu gatunków Darwina. Szczególną uwagę poświęca wypływowemu, ale wprowadzającemu w błąd mitowi o wojnie między nauką i religią. Książka analizuje kwestie teoretyczne – przypadek i cel, psychologię ewolucyjną religii, stosunek między umysłem i ciałem (jak również neuronauką i wolną wolą) oraz stosunek Boga do dobra. Po omówieniu Boga i wielkiego wybuchu książka kończy się analizą ewolucji w tradycji muzułmańskiej i żydowskiej. Książka, która nie wymaga od czytelnika uprzedniego przygotowania, oferuje wgląd w istotną przeszłość i w najbardziej zażarte debaty współczesne otaczające naukę i religię.


Nie jestem pewien, czy w NCSE widzieli, w co się wdają, kiedy prosili Boudry’ego o recenzję z tej książki, ale jeśli zna się jego teksty, wiadomo, że nie ma cierpliwości do akomodacjonistów (pisałem o kilku jego artykułach na tej stronie). I widać to wyraźnie w jego recenzji, którą już opublikował na swojej stronie internetowej.


Tutaj jest tylko kilka argumentów Boudry’ego z dość długiej, ale bardzo wartej przeczytania recenzji:

“Twierdzenia Clarka, że ‘Bóg nie jest hipotezą naukową’ gra na dwuznaczności. To prawda, ‘hipoteza’ Boga niezbyt przypomina hipotezę mgławicowego powstania układu słonecznego. Nie powstała ze starannego, empirycznego badania natury, a wierzący, którzy popierają taką wiarę, nie robią tego po starannej analizie dostępnych dowodów. Mniej uprzejmym sposobem powiedzenia tego byłoby, że wierzący są na ogół nieprzejednani i dogmatyczni. W tym sensie Bóg istotnie nie jest hipotezą naukową. Wszystko to jednak jest nieistotne dla poglądu o konflikcie: wiara w nadnaturalnego Stwórcę jest równoznaczna z hipotezą naukową w tym sensie, że ma dające się przetestować konsekwencje empiryczne, podlega dociekaniom naukowym i, gdyby była prawdą, miałoby to  poważne odbicie w nauce (Fishman 2009). To właśnie jest sednem tezy o konflikcie: religia, głosząc faktograficzne twierdzenia o rzeczywistości, wkracza w dziedzinę nauki i ubiega się o tę samą wyjaśniającą domenę, choć nawet w przybliżeniu nie jest podobna do nauki. Uważanie, że Bóg ‘nie jest na radarze nauki’ (s. 6), jak robi to Clark, tylko dlatego, że nie pojawia się w wyniku metody hipotetyczno-dedukcyjnej, jest błędem kategorialnym”.

“Clark jest sprawiedliwy przynajmniej pod jednym względem: godząc naukę z religią wyrządza równie niedźwiedzią przysługę im obu. Najważniejszym wypaczeniem nauki w tej książce, które jest niestety głoszone także przez znane organizacje naukowe, takie jak NCSE i AAAS, jest twierdzenie, że nauka z samej swej natury jest ograniczona do przyczyn i wyjaśnień naturalnych i musi pozostać świadomie obojętna w kwestii nadnaturalności. Jak twierdzi doktryna naturalizmu metodologicznego Bóg nigdy nie może być sfalsyfikowany jako hipoteza naukowa, ponieważ nigdy nie wszedł na arenę naukową. Istnieje albo nie istnieje, ale nauka nie ma nic do powiedzenia w tej sprawie. Uważam, że jest to politycznie wygodna fikcja, która nie ostaje się badawczemu spojrzeniu filozofii i analizie historycznej (Edis 1998; Boudry, Blancke et al. 2010; Fishman and Boudry 2013). Tworzy to także wrażenie, że nauka niesprawiedliwie wykluczyła Boga (patrz propagandowy film IP Expelled) z poważnych rozważań. Ludzie od Inteligentnego Projektu (IP) mieli z tym używanie.

Doktryna naturalizmu metodologicznego jest jednym z wielu kaftanów bezpieczeństwa, w jakie Clark chce ubrać naukę…”

Istotnie, przeczytajcie sami tę recenzje, żeby zobaczyć więcej argumentów, dlaczego twierdzenia o siłach nadnaturalnych mieszczą się w kompetencjach nauki.

 “’Inteligentny projekt’, współczesny nam dziedzic teologii naturalnej, może być zdyskredytowany w oczach większości teologów, ale kosmologia nadal może zostawiać wiele luk w tkance kosmosu, by mógł zająć je Bóg. Według argumentu ‘dostrojenia’, który jest obecnie modny, podstawowe stałe fizyczne w naszym wszechświecie wydają się leżeć w wąskim zakresie, poza którym kosmos nie sprzyjałby powstaniu materii i układu słonecznego, nie mówiąc już o gościnności dla inteligentnego życia. Z pewnością jest to znak Bożej opatrzności. Ale nawet jeśli uznamy, że życie jest możliwe tylko w ramach pewnego zakresu wartości fizycznych, co w tym momencie jest przedwczesnym wnioskiem, istnieje mnóstwo naturalnych wyjaśnień tego pozoru dostrojenia (Carroll 2012). Na przykład, w modelu wieloświatów, wyrastającym z teorii strun, stałe przyrody są różne w różnych miejscach i istnienie pewnych sprzyjających życiu regionów jest kwestią czystego przypadku. Clark jest świadomy tej możliwości i chociaż poświęca cały rozdział na argument ‘dostrojenia’ jako uzasadniający istnienie Boga, równocześnie zabezpiecza się i przewiduje kolejny odwrót: jeśli jeden z modeli wieloświatów potwierdzi się i argument o dostrojeniu zostanie wyrzucony, to także będzie liczyć się na korzyść teizmu: ‘Bóg w swojej dobroci istotnie mógł stworzyć wszystko – każdą możliwą rzecz we wszechświecie… Wieloświat może być szczytowym wyrazem boskiej dobroci i kreatywności’. (s. 205). Tak więc, albo Bóg w swojej miłującej opatrzności stworzył wszechświat starannie dopasowany do życia, albo w swej nieskończonej płodności, stworzył całe mnóstwo światów, zarówno dostrojonych, jak zabałaganionych. Tak czy inaczej, chwała Mu! Podejście do teologii pod hasłem ‘Orzeł, ja wygrywam, reszka ty przegrywasz’ zdradza desperację, by zachować ukochaną wiarę za każdą cenę, niezależnie od dowodów. Proszę także zauważyć, że przez odwołanie się do argumentu o dostrojeniu, Clark milcząco przyznaje, że dowody są w rzeczywistości istotne dla kwestii Boga – podważając w ten sposób własne twierdzenie, że Bóg nie jest hipotezą naukową.

W nauce ten rodzaj rozumowania spotkałby się z szyderstwem, ale w teologii, która jest ‘innym sposobem nabywania wiedzy’, wydają się panować inne reguły”.

Wszystko to jest muzyką dla moich uszu, bo przedstawiałem podobne argumenty. Boudry i ja zgadzamy się niemal całkowicie w kwestii stosunków między religią i nauką, i właśnie wspólnie napisaliśmy artykuł, który dotyka tych kwestii. Tekst jest teraz w redakcji pisma filozoficznego, więc nie mogę o nim mówić ani go opisywać, ale jeśli zostanie zaakceptowany, mam nadzieję, że Massimo Piglicci przyzna mi odrobinę obycia w filozofii.


Boudry, Belg, pisze w tradycji Hermana Philipse’a – filozofa, który używa swojego wykształcenia i znajomości nauki do argumentowania przeciwko zgodności tych dyscyplin. Jest to orzeźwiająca zmiana w stosunku do tych filozofów i historyków nauki (z których wielu jest ateistami), którzy z powodów dla mnie niepojętych zarzucają swoją zdolność krytycznego myślenia, kiedy mówią o religii. Idźcie i przeczytajcie recenzję Boudry’ego. Mnie się podoba, ale nie wiem, czy spodoba się NCSE.


Dzięki Guerrilla Skeptics on Wikipedia, Boudry ma obecnie własną stronę w Wikipedii, którą możecie zobaczyć tu. Podaje ona jego wiek na 30 lat, ale wygląda na 16. Ma więc przed sobą wiele lat, by zdemolować pretensje akomodacjonizmu.  



Philosopher, Maarten Boudry shows the incompatibility between science and religion in the pages of NCSE-reports

Why Evolution Is True, 24 stycznia 2015

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Jerry A. Coyne

Profesor na wydziale ekologii i ewolucji University of Chicago, jego książka "Why Evolution is True" (Polskie wydanie: "Ewolucja jest faktem", Prószyński i Ska, 2009r.) została przełożona na kilkanaście języków, a przez Richarda Dawkinsa jest oceniana jako najlepsza książka o ewolucji.  Jerry Coyne jest jednym z najlepszych na świecie specjalistów od specjacji, rozdzielania się gatunków.  Jest wielkim miłośnikiem kotów i osobistym przyjacielem redaktor naczelnej.