W co wierzy prof. Marek Abramowicz


Adam Kalbarczyk 2015-02-03

Bamberg Apocalypse: Angel with the Millstone
Bamberg Apocalypse: Angel with the Millstone

Prof. Marek Abramowicz, astrofizyk, w „Gazecie Wyborczej” z 24. 12. 2014 r. (W co wierzą (lub nie) naukowcy, w dziale – nad czym trzeba ubolewać – Nauka) złożył wyznanie wiary w chrześcijańskiego Boga. Oświadczył zarazem, że nie wie, dlaczego weń wierzy. Wiara ta, co dostrzegł już Tertulian, jest wiarą w absurd, czyli sprzeczność (niedorzeczność), ponieważ Bóg chrześcijański, także w świetle enuncjacji profesora, jest bytem sprzecznym (m.in. profesor twierdzi, że Bóg jest „wszechmocny”, ale zarazem człowiek posiada wolną wolę). Niewiedza o czymś to zaś – słownikowo – ignorancja. To, co zarzuca prof. Abramowicz w swej wypowiedzi ateistom – absurd i ignorancja – są w istocie udziałem przede wszystkim jego przekonań.

Można by oczekiwać zarazem od naukowca więcej refleksji nad tym, o czym mówi, a także mniej pewności sądu w dziedzinach nauki, w których nie jest specjalistą. Prof. Abramowicz uznaje, że prawo moralne, głos sumienia oraz wolna wola są „rzeczywistą częścią świata, a nie czymś ukształtowanym dowolnie przeze mnie, przypadek czy przez ewolucję”.  Trudno o więcej niezrozumienia dla zjawisk psychologicznych i kulturowych niż w tym jednym zdaniu. Szczególnie niepokoi niechętny stosunek profesora do ewolucji, choć faktem powszechnie uznanym przez naukę jest adaptacyjny charakter ludzkiej kultury, zwłaszcza moralności.


Profesor wierzy w wolną wolę, choć większość ludzkich decyzji jest nieświadoma, a pojęcie to we współczesnej nauce poddane zostało poważnej krytyce i nie mamy dziś nawet pewności, czy to, co uznajemy za nasze świadome decyzje, nie jest poprzedzone nieuświadomioną wcześniejszą „decyzją” naszego mózgu (słynne eksperymenty Benjamina Libeta). Nie mówiąc o determinacji środowiskowej, która jest konsekwencją procesów socjalizacyjnych.  Najprawdopodobniej prof. Abramowicz wierzy w Boga w małym stopniu w wyniku aktu swej „wolnej woli”, a przede wszystkim dlatego, że został poddany odpowiedniej indoktrynacji w dzieciństwie.


Zdumiewające jest także to, że profesor przenosi pojęcia fizyczne do opisu wytworów człowieka, powielając przekonania na temat zjawisk kulturowych sprzed odkryć antropologii kulturowej. Takim przekonaniem jest wiara w to,  jakoby kultura ludzka była jednym, wielkim uniwersum, posiadającym stałe atrybuty. Owszem moralność towarzyszy każdej kulturze w pewnym sensie tak, jak czas czasoprzestrzeni, ale „prawo moralne” (i „sumienie”, które jest jego indywidualnym wyrazem) ma kształt zmienny i zależny od kultury, której część stanowi. Gdy profesor przyznaje prawu moralnemu charakter „atrybutu rzeczywistego świata”, to powstaje pytanie,  czy tym atrybutem jest moralność katolicka, czy też może szariat. Czy jest nim prawo do rytualnego uboju zwierząt? Czy prawo moralne profesora zawiera przekonanie Tomasza Terlikowskiego, że zwierzęta żadnych praw nie mają? Czy prawo moralne, w które wierzyli islamscy terroryści, rozstrzeliwując członków redakcji „Charlie Hebdo”, a także ich głos sumienia w obronie obrażonego Mahometa, są atrybutami realnego świata czy islamistycznymi wyobrażeniami, będącymi efektem indoktrynacji? Im większe zarazem przekonanie, że prawo moralne zostało nadane przez Boga, tym większa pokusa, by niewiernych zachęcić do jego przestrzegania siłą.  


Profesor przyznaje się także do niewiedzy na temat przyczyn zła i cierpienia w świecie. Gdyby odpowiedzi tej nie szukał tylko w teologii, która od wieków odtwarza starą melodię mysterium iniqiutatis, dowiedziałby się łatwo dużo więcej. Np. o złu w znaczeniu agresji wewnątrzgatunkowej – choćby z klasycznych prac Konrada Lorenza, a także innych etologów. O złu w sensie dehumanizacji i jej konsekwencji – ze słynnego eksperymentu stanfordzkiego Philipa Zimbardo i badań innych psychologów społecznych.


Trudno także zrozumieć co, poza wyrazem światopoglądowego zapału, budzi w prof. Abramowiczu wątpliwości wobec przekonania, iż „nauka dowodzi materialistycznego twierdzenia”, jeżeli chodzi tu o twierdzenie, które określa się dziś mianem naturalizmu ontologicznego. Pogląd ten (uznający, że istnieje empirycznie tylko to, co należy do poznawalnego przez nauki przyrodnicze świata zjawisk materialnych, czyli – inaczej, że nie istnieje empirycznie nic poza naturą, nic „nadnaturalnego”) jest także najczęściej podzielanym przez naukowców przekonaniem filozoficznym, ponieważ wiedzą oni, że badaniu naukowemu podlega tylko to, co istnieje w naturze. Jest to także pogląd ateistyczny, ponieważ ateiści uznają w otaczającej nas rzeczywistości istnienie tylko tych bytów, które mają charakter materialny, dlatego odrzucają istnienie jakiegokolwiek bóstwa, które z definicji ma charakter niematerialny. W tym sensie zapewne prof. Abramowicz także jest wyznawcą tego poglądu, bo nie wierzę, by w swych poszukiwaniach astrofizycznych próbował poddać badaniu np. anioły.


Zatrzymując się przez chwilę nad tym przykładem – anioły, tak jak każdy bóg, nie dają się badać empirycznie, nie są przedmiotem poznania naukowego, nie istnieją zatem materialnie. Nauka zatem pośrednio, poprzez swój zakres badań, dowodzi naturalizmu, tj. twierdzenia, że empirycznie istnieją tylko byty materialne. Wprost zaś twierdzenia naukowe przeczą twierdzeniom religijnym, np. gdy uznają, że nie można się „narodzić z dziewicy” lub że życie na ziemi nie powstało w wyniku stwórczego aktu jakiegokolwiek boga. Anioły zaś (i bogowie) mogą oczywiście istnieć w świecie religijnych wyobrażeń prof. Abramowicza, ale z tego nie wynika, że istnieją empirycznie (materialnie).  

Apendyks do tekstu W co wierzy prof. Abramowicz?


1)      Uznanie naturalizmu metodologicznego przy jednoczesnym negowaniu naturalizmu ontologicznego prowadzi do sprzeczności. Świadomi metodologicznie naukowcy dlatego, i tylko dlatego, nie odwołują się do przyczyn nadnaturalnych w badaniach naukowych (naturalizm metodologiczny), że uznają, iż przyczyny takie w naturze nie istnieją (naturalizm ontologiczny). Naturalizm metodologiczny wtedy i tylko wtedy jest zasadny, jeżeli zasadny jest naturalizm ontologiczny. Wbrew temu, co twierdzi np. D. Sagan (Naturalizm metodologiczny – konieczny warunek naukowości? „Roczniki Filozoficzne”, tom LXI, nr 1, 2013), związek logiczny między tymi tezami nie przypomina implikacji, która  może być prawdziwa, nawet gdy przesłanka jest fałszywa, ale ekwiwalencję, która jest poznawczo wartościowa tylko przy tej samej wartości logicznej  obu argumentów. Należałoby zatem mówić, używając terminów języka codzienności, nie  o tym, że naturalizm metodologiczny „wynika” z ontologicznego, ale że są one ze sobą ściśle związane. Wtedy i tylko wtedy nie powołuję się na przyczyny nadnaturalne w przyrodzie, gdy one nie istnieją.  Inaczej: z jakiej racji naukowcy mieliby nie poszukiwać przyczyn nadnaturalnych w przyrodzie, gdyby uznawali, że takie istnieją?  Sprzeczność tego rodzaju (przyjęcie naturalizmu metodologicznego bez uznania ontologicznego) wynika prawdopodobnie z braku odwagi części indoktrynowanych religijnie w dzieciństwie naukowców, by zerwać z religią, w której zostali wychowani. Nie zmienia to faktu, że jest to przykład swoistej hipokryzji.

Nb. odnoszę wrażenie, że przedstawiciele „szkoły zielonogórskiej”, w tym K. Jodkowski, uznają naturalizm metodologiczny za czystą konwencję, gdy także historyczne argumenty przekonują, iż teza ta jest wynikiem ogólnofilozoficznych (czy jak kto woli – światopoglądowych) założeń nowoczesnej nauki (tj. precyzyjnie – założeń przyjmowanych przez naukowców). Karol Darwin w swych wyjaśnieniach odwołuje się jedynie do rzeczywistości natury właśnie dlatego, że odrzucił uprzednio przekonanie o istnieniu jakichkolwiek innych bytów i zjawisk niż naturalne.

2)      Uznanie, że empirycznie istnieje tylko, to co empiryczne, ma oczywiście konsekwencje światopoglądowe, ale trudno czynić komukolwiek z tego zarzut. Ateizm jest również przekonaniem o charakterze światopoglądowym, ale poniżej poziomu poważnej dyskusji jest odpieranie zarzutów typu: to też światopogląd, albo nawet – to też wiara.

3)      Słowo „materialne” używam jako synonimu dla „empiryczne”. Słowo „byt” zgodnie z tradycją filozoficzną stosuję w znaczeniu „to, co istnieje”. W tym sensie „byt materialny” oznacza to wszystko, co istnieje empirycznie (np. kwarki czy grawitację).

 


(fot. Maciej Kaczanowski)
(fot. Maciej Kaczanowski)

Adam Kalbarczyk


Absolwent filozofii i polonistyki UMCS w Lublinie, doktor nauk humanistycznych, adiunkt w Instytucie Filologii Polskiej UMCS w Lublinie, dyrektor Prywatnego Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcącego im. I. J. Paderewskiego w Lublinie. Autor wielu artykułów, głównie o tematyce edukacyjnej.