Ani jeden to jeszcze za dużo


Ryan Bellerose 2015-02-02


Boli mnie dzisiaj serce.

Dzień przed 70. rocznicą wyzwolenia Auschwitz spędziłem w sądzie z kilkoma przyjaciółmi, obserwując proces 17-latka, który tego lata zaatakował rodzinę żydowską na wiecu poparcia dla Hamasu.


Dzień przed 70. rocznicą wyzwolenia Żydów z obozów, w których byli przeznaczeni na zagładę za zbrodnię bycia Żydami, a my nie nauczyliśmy się z tej historii niczego. Siedzę tutaj z głową w dłoniach i zastanawiam się, jak wylądowaliśmy w tym miejscu, w kraju, który kocham, ale którego w tej chwili niezbyt lubię.


Podczas II wojny światowej, nasz premier, William Lyon Mackenzie King, powiedział słynne zdanie: „Ani jeden to jeszcze za dużo”. Powiedział to, kiedy poproszono go o pozwolenie na imigrację Żydów uciekających z Holocaustu. Kilku wybitnych Kanadyjczyków występowało na rzecz Żydów, ale bezskutecznie, bo ludzie mający władzę nienawidzili Żydów i odmówili pomocy. Nienawiść do Żydów była w Kanadzie subtelna; premier wykupił duży teren w pobliżu swojego domu, żeby żaden Żyd nie mógł zamieszkać w pobliżu. Błagany, by pozwolił na imigrację do Kanady tysiąca sierot żydowskich, odmówił. Dzieci zginęły.


Teraz, w 2015 r., siedziałem w sądzie i patrzyłem jak 17-latek otrzymał nadzór kuratorski i 30 godzin prac społecznych za zaatakowanie żydowskiej dziewczynki i jej rodziny, PODCZAS GDY JUŻ WCZEŚNIEJ BYŁ POD NADZOREM KURATORSKIM ZA NIELEGALNE POSIADANIE BRONI. To nie jest sprawiedliwość; grupa ponad 30 osób przeszła przez jezdnię i zaatakowała 6-osobową rodzinę, a ten młody człowiek był z nimi. To nie była żadna „eskalacja przemocy między grupami” jak sugerowało „uzgodnione stwierdzenie faktów” między prokuratorem a obroną. To był lincz – motłoch zaatakował rodzinę, żydowską rodzinę. Ale dzisiaj w Kanadzie nie zobaczymy sprawiedliwości, zobaczymy tę samą postawę wobec Żydów, jaką miał Mackenzie King, obojętność na ich cierpienia i niekwestionowaną bigoterię.


Siedzę tutaj, rozpamiętując to, bo to wszystko wydaje się nierzeczywiste. Podczas ataku ludzie krzyczeli: „Zabić Żydów”, kiedy ciągnęli po ziemi siostrzeńca mojego dobrego przyjaciela za flagę izraelską, którą miał zawiązaną na szyi. Jego córka, moja cudowna mała przyjaciółka, która jest dla mnie jak młodsza siostra, była bita po twarzy, rzucona na ziemię, wielokrotnie kopnięta i jedna kanalia próbowała skoczyć jej na głowę, kiedy leżała na ziemi. Synowi mojego przyjaciela zadawano ciosy, kopano i GRYZIONO, a jego żona, która jest świeżo po operacji, dostała cios pięścią w brzuch, a przez cały ten czas, trzymano mojego przyjaciela i nie był w stanie im pomóc. Niesłychana musiała być nienawiść, by ludzie działali w tak nieludzki sposób wobec innych ludzi.


Niemniej z jakiegoś powodu nie nazwano tego przestępstwem nienawiści, rzekomo dlatego, że nie było planowane. Powiedzmy jednak szczerze: ten rodzaj nienawiści nie pojawia się po prostu spontanicznie. Nie krzyczeli: „Zabić białą rodzinę kanadyjską”, krzyczeli „Zabić Żydów”. 70 lat po Holocauście, w Calgary – mieście pełnym ludzi, którzy walczyli z nikczemnym i ludobójczym reżimem nazistowskim – w kraju pełnym tych, którzy walczyli i polegli, najpierw ten atak, a w tydzień później te same wyrostki arabskie krzyczące „Wszyscy hail Hitler” (bo byli zbyt głupi, żeby znać różnicę między hail i heil). Widzieliśmy tych samych wyrostków arabskich, idących za kilkoma Żydami i nie-Żydami po tym, jak zorganizowaliśmy kontr-protest, żeby odebrać z powrotem nasze miasto, a wyrostek, którego dzisiaj uznano za winnego, szedł za nami do naszych samochodów i przebiegł ulicę, próbując zaatakować kilku z nas. Powiedziałem policjantowi, który go zatrzymał: „Puść go, zajmę się tym z pożytkiem dla wszystkich”. Policjant wyglądał, jakby kusiła go ta propozycja.


Jestem dość znany z tego, że walczę w walkach, które wyglądają na niemożliwe do wygrania. Mam reputację wygrywającego, bo przegrana nie wchodzi w rachubę. Kiedy powiedziano mi, że rdzenni Kanadyjczycy popierają Arabów, nie zaakceptowałem tego. Znalazłem argument, który jest nie do odparcia i pokazałem ludziom, że w rzeczywistości mamy wspólnotę losu z narodem żydowskim, nie zaś z Arabami, którzy próbowali ich skolonizować. I choć szło to powoli, było jednak skuteczne, bo jest to prawda. Grupy takie jak SPHR (Students for Palestinian Human Rights) i CJPME (Canadians for Justice and Peace in the Middle East) powinny mieć się na baczności. Ludzie tacy jak Saim Jamal (“działaczka pokojowa”, która zorganizowała wiec, gdzie zaatakowano moich przyjaciół, a potem śmiała się z tego na Facebooku) powinni mieć się na baczności, bo może ten wyrostek dostał absurdalnie łagodny wyrok i myślicie, że coś wygraliście, ale jesteście teraz na liście, a bycie na liście CUWI (Calgary United with Israel) może nie być dobre.


Nie przestaniemy was zwalczać. Rozumiemy, że jest to system prawny, nie zaś system sprawiedliwości, więc założyliśmy grupę o nazwie „Społeczeństwo Jednego Narodu na Rzecz Demokracji” i jest ono po to, by nie dopuścić, żeby tego typu rzeczy znowu zdarzyły się w Kanadzie. Zbieramy teraz fundusze, żeby móc rozpocząć ofensywę, bo nie wierzymy, że Kanada powinna kiedykolwiek znowu zaakceptować postawę „Ani jeden to jeszcze za dużo”.


None is too many

27 stycznia 2015

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska




Ryan Bellerose

Kanadyjski działacz na rzecz praw Indian, studiował również historię Bliskiego Wschodu i rozpoczął ruch przeciwstawiania się kłamliwemu porównywaniu sytuacji amerykańskich Indian i Palestyńczyków.