Co słychać w sprawie globalnego ocieplenia?


Matt Ridley 2014-09-14


 

23 września Organizacja Narodów Zjednoczonych będzie gościć w Nowym Jorku przywódców świata, by zobowiązali się do niecierpiącej zwłoki akcji przeciwko zmianie klimatycznej. Niemniej przywódcy Chin, Indii i Niemiec już oznajmili, że nie przybędą na ten szczyt, a inni prawdopodobnie pójdą w ich ślady, pozostawiając prezydenta Obamę w niejakiej samotności. Czy może być tak, że nie uważają już za palące zagrożenie tego, iż pod koniec stulecia powietrze może być nieco cieplejsze?


W sumie jest to wszystko, co pozostało ze stanu zagrożenia ogłoszonego przez ONZ w pierwszym raporcie na ten temat w roku 1990. ONZ nie twierdzi już, że w ciągu najbliższych dwudziestu lat nastąpi niebezpieczna i szybka zmiana klimatu. We wrześniu zeszłego roku, między drugą a ostateczną wersją piątego raportu oceniającego sytuację, oenzetowski Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu po cichu obniżyłpoziom przewidywanego ocieplenia, jakiego spodziewał się w ciągu 30 lat od 1995 r., z 0,7 na około 0,5 stopni Celsjusza.


Także to jest prawdopodobnie zbyt wysokie. Establishment badań klimatycznych przyznał wreszcie otwarcie to, co sceptyczni naukowcy mówili od niemal dziesięciu lat: globalne ocieplenie zatrzymało się jeszcze przed rozpoczęciem obecnego stulecia.


Establishment badań klimatycznych najpierw zaprzeczał istnieniu pauzy mówiąc, że gdyby pauza naprawdę istniała, unieważniłoby to ich teorie. Obecnie mówią, że istotnie jest pauza, ale to nie unieważnia ich teorii.


Niestety, ich wyjaśnienia pogorszyły ich kłopotliwe położenie przez sugerowanie, że wynikająca z działalności człowieka zmiana klimatyczna jest tak powolna i niepewna, że z łatwością może ją przeciwważyć naturalna zmienność temperatury – którą to możliwość w zasadzie wykluczali poprzednio.


Kiedy badacz klimatu i geolog Bob Carter z James Cook University w Australii napisał w 2006 r. artykuł mówiący, że według najszerzej używanych pomiarów przeciętnych temperatur globalnych nie było globalnego ocieplenia od 1998 r. rozległ się krzyk protestu. Rok później, kiedy David Whitehouse z Global Warming Policy Foundation w Londynie powiedział to samo, działacz środowiskowy i dziennikarz Mark Lynas napisał w “New Statesman”, że pan Whitehouse  "myli się, całkowicie myli się" i "umyślnie albo nieumyślnie wprowadza w błąd publiczność”.


Wiemy teraz, że mylił się pan Lynas. Dwa lata przed artykułem pana Whitehouse'a badacze klimatu już przyznawali w e-mailach między sobą, że nie było żadnego ocieplenia od końca lat 1990. "Społeczność naukowa zrugałaby mnie nie przebierając w słowach, gdybym powiedział, że świat ochłodził się od 1998 r.” – napisał Phil Jones z University of East Anglia w Wielkiej Brytanii w 2005 r.. I kontynuował: "Okay, ale to jest tylko siedem lat danych i to nie jest statystycznie istotne”.  


Przyznali jednak, że gdyby pauza trwała 15 lat, byłoby to tak istotne, że unieważniłoby to modele zmiany klimatycznej, na których opiera się polityka walki ze zmianą klimatyczną. Raport z National Oceanic and Atmospheric Administration (NOAA) napisany w 2008 r. przedstawił to wyraźnie: "Symulacja wyklucza (na poziomie 95%) zerowe trendy dla interwałów 15 lat i powyżej”.  


No cóż, pauza trwa obecnie przez 16, 19 lub 26 lat – zależnie od tego, czy wybierasz zapis temperatury powierzchni ziemi, czy zapis jednego z dwóch satelitów z niższej atmosfery. Jest tak według nowych obliczeń statystycznych Rossa McKitricka, profesora ekonomii z University of Guelph w Kanadzie.


Minęło z grubsza dwadzieścia lat od czasu, kiedy istniał trend zmian temperatury znacząco różniący się od zera. Szybkie ocieplanie się, które poprzedzało początek tego tysiąclecia, trwało około 20 lat, a poprzedziło je 30 lat lekkiego ochładzania od 1940 r.  


Zaskoczyło mnie to. Należałem do tych, którzy sądzili, że pauza jest odchyleniem. Jako przekonany o „umiarkowanym ociepleniu” od dawna sądziłem, że spowodowane przez człowieka emisje dwutlenku węgla podniosą temperatury globalne, ale że ten efekt nie zostanie wzmocniony przez sprzężenie zwrotne spowodowane dodatkowymi oparami wody i chmur, a więc, że świat prawdopodobnie będzie tylko o nieco ponad jeden stopień Celsjusza cieplejszy w roku 2100 niż dzisiaj. W odróżnieniu od tego założeniem wbudowanym w przeciętny model klimatyczny jest, że sprzężenie zwrotne z parowaniem wody potroi efekty szkodliwego wpływu dwutlenku węgla w atmosferze.


Teraz jednak martwię się, że zamiast zbagatelizować możliwe ocieplenie, przesadziłem je.


Większość dziennikarzy piszących o nauce, którzy silnie faworyzują informowanie o alarmujących przewidywaniach zamiast o neutralnych faktach, ignorowało tę pauzę do niedawna, kiedy to pojawiły się jej przekonująco brzmiące wyjaśnienia. Przedstawiono niemal 40 różnych wyjaśnień pauzy, włącznie z wzrostem gospodarczym Chin, który podobno powoduje emisję chłodzących cząstek siarczanu, usunięcie niszczących ozon związków chemicznych, nadmierną aktywność wulkanów i spowolnienie aktywności magnetycznej słońca.


Na początku tego roku faworyzowanym wyjaśnieniem było, że silne wiatry na Oceanie Spokojnym zabierały ciepło z powietrza i magazynowały je w oceanie. Było to oparte na kilku wyrywkowych obserwacjach, które sugerowały małą zmianę w temperaturze wody – kilka setnych jednego stopnia – na głębokości do 200 metrów.


W zeszłym miesiącu dwóch naukowców napisało w “Science”, że zamiast tego znaleźli wyjaśnienie w fluktuacjach prądów w Oceanie Atlantyckim. Przez ostatnich 10 lat XX wieku, piszą Xianyao Chen i Ka-Kit Tung, te prądy wzmacniały ocieplenie przez wynoszenie ciepła na powierzchnię, a następnie przez ostatnich 15 lat prądy przeciwdziałały temu, zabierając ocieploną wodę w głąb.


Wzrost temperatury przez ostatnich trzydzieści lat XX wieku, żeby zacytować komunikat prasowy, który towarzyszył ich artykułowi, "był z grubsza w połowie spowodowany globalnym ociepleniem, a w połowie naturalnym cyklem Oceanu Atlantyckiego”. Innymi słowy, nawet skromne ocieplenie w latach 1980. i 1990. – które nigdy nie osiągnęło 0,3 stopnia Celsjusza na dziesięciolecie, niezbędne, by potwierdzić modele o wzmocnieniu sprzężeniem zwrotnym, które przewidywały około trzy stopnie ocieplenia do końca stulecia – było w połowie spowodowane przyczynami naturalnymi. Spowodowane przez człowieka ocieplenie w ciągu ostatnich 20 lat było tak słabe, że zmieniający się prąd w jednym z oceanów całkowicie je wymazał.


Jako lukier na ciastku dobrych wiadomości Xianyao Chen i Ka-Kit Tung sądzą, że Ocean Atlantycki może powstrzymywać jakiekolwiek ocieplenie przez następnych dwadzieścia lat. Tak więc, szukając wyjaśnienia pauzy, naukowcy uczynili przyszłość jeszcze mniej alarmującą niż przedtem. Miejmy nadzieję, że Organizacja Narodów Zjednoczonych przyzna to już w pierwszym dniu nadchodzącego zlotu i poprosi delegatów, by się spakowali, pojechali do domów i skupili na pilniejszych problemach globalnych, takich jak wojna, terror, choroby, bieda, utrata habitatu i 1,3 miliarda ludzi bez elektryczności.


Pierwsza publikacja w Wall Street Journal

Whatever happened to global warming

Rational Optimist, 7 września 2014
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Matt Ridley


Brytyjski pisarz popularnonaukowy, sympatyk filozofii libertariańskiej. Współzałożyciel i b. prezes International Centre for Life, "parku naukowego” w Newcastle. Zrobił doktorat z zoologii (Uniwersytet Oksfordzki). Przez wiele lat był korespondentem naukowym w "The Economist". Autor książek: The Red Queen: Sex and the Evolution of Human Nature (1994; pol. wyd. Czerwona królowa, 2001, tłum. J.J. Bujarski, A. Milos), The Origins Of Virtue (1997, wyd. pol. O pochodzeniu cnoty, 2000, tłum. M. Koraszewska), Genome (1999; wyd. pol. Genom, 2001, tłum. M. Koraszewska), Nature Via Nurture: Genes, Experience, and What Makes us Human (także jako: The Agile Gene: How Nature Turns on Nurture, 2003), Rational Optimist 2010.

Od Redakcji

Tekst publikowany na blogu Matta Ridleya zawiera również polemikę Autora z Jeffreyem Sachsem, która miała miejsce już po publikacji tego artykułu w WSJ.