Czy wierzący uważają pismo święte za dosłowną prawdę?


Jerry Coyne 2014-07-16


Podczas dyskusji, jakie mieliśmy w ciągu ostatnich paru tygodni, niektórzy utrzymywali, że bardzo niewielu ludzi – i niemal żaden teolog – nie odczytują Biblii jako dosłownej prawdy. Jeśli mieszkasz w USA, wiesz, jak jest to niedorzeczne.

Choć zgadzam się, że Amerykanie, którzy traktują cały ten tekst jako dosłowną prawdę Bożą, nie są w większości, większość wiernych (właściwie większość Amerykanów) widzi jego części jako dosłownie prawdziwe. Wymyśliłem na to następujący aforyzm:

 “Część wierzących traktuje dosłownie niemal wszystko, ale niemal wszyscy wierzący traktują dosłownie niektóre części”.


Podoba mi się to i mam nadzieję, że stanie się memem!


Najpierw jednak dane o tym, jak wielu Amerykanów traktuje cały tekst jako dosłowną wypowiedź Boga. Pochodzą one z sondażu Gallupa z 2011 r. (artykuł Jeffrey’a Jonesa):



Jest ich 30%, chociaż liczba ta waha się i od roku 1977 spadła o 8-10%. Nadal jednak tylko 17% uważa Biblię za zbiór „legend”, podczas gdy 79% uważa ją albo za dosłowną prawdę, albo za „inspirujące słowo Boga”, z którego pewne części, ale nie wszystko należy traktować dosłownie. Jak można było oczekiwać, wiara w Biblię będącą albo częściowo, albo całkowicie prawdą, wzrasta wraz z częstszym chodzeniem do kościoła, jest wyższa wśród mniej wykształconych i jest wyższa wśród Republikanów niż wśród Demokratów. Protestanci wykazują większy stopień wiary w dosłowność niż katolicy (szczegółowe dane znajdują się w cytowanym artykule).


Dla większości wierzących, przynajmniej w USA, istnieje kilka “prawd niezbywalnych”, do których dla wielu chrześcijan zalicza się boskość Jezusa i nasze zbawienie od grzechu przez jego ukrzyżowanie i zmartwychwstanie oraz akceptacja Chrystusa jako naszego osobistego zbawiciela.


Ale (przynajmniej w 2004 r.) było więcej takich prawd niezbywalnych (potrzebujemy nowszego sondażu, ponieważ ten rodzaj wiary prawdopodobnie zmalał). Te dane pochodzą z sondażu ABC News, który należy traktować nieco sceptycznie z powodu małej próby (nieco ponad tysiąc). Oto dane z 2004 r., według konserwatywnego „Washington Times” (moje podkreślenia):


Stworzenie Ziemi przez Boga, Noe i potop, Mojżesz i Morze Czerwone: te kluczowe historie ze Starego Testamentu nadal tkwią głęboko w umysłach większości Amerykanów, którzy traktują te opowieści dosłownie, nie zaś jako symboliczne nauki.


Sondaż ABC News opublikowany w niedzielę pokazuje, że 61 procent Amerykanów wierzy, iż opis stworzenia świata w biblijnej Księdze Rodzaju jest “dosłowną prawdą”, nie zaś opowieścią mająca służyć jako “lekcja”.
[JAC: proszę zauważyć, że pytają tutaj o historię stworzenia z Księgi Rodzaju, nie o całą Biblię, jak w sondażu Gallupa powyżej.]


Sześćdziesiąt procent wierzy w historię Arki Noego i w globalny potop, a 64 procent zgadza się, że Mojżesz rozdzielił Morze Czerwone, żeby uratować Żydów uciekających przed Egipcjanami.


Sondaż, z marginesem błędu 3 punktów procentowych został przeprowadzony między 2 a 10 lutego  na próbie 1011 dorosłych.


. . . Poziom wiary w te historie różnił się jednak wśród chrześcijan.


W sondażu stwierdzono, że 75 procent protestantów wierzy w historię stworzenia, 79 procent w historię rozstąpienia się Morza Czerwonego i 73 procent w Noego i Arkę.


Wśród protestantów ewangelikańskich te liczby wynosiły odpowiednio 87 procent, 91 procent i 87 procent. Wśród katolików wynosiły one 51 procent, 50 procent i 44 procent.


Te historie są w pewnym stopniu przekonujące dla tych, którzy nie mieli “żadnej religii”. Jedna czwarta z nich powiedziała, że wierzy w Stworzenie, niemal jedna trzecia wierzy w rozdzielenie Morza Czerwonego przez Mojżesza, a 29 procent wierzy w Noego.


Należy pamiętać, że był to sondaż na próbie wszystkich Amerykanów, nie tylko chrześcijan lub wierzących.


Następna część jest i śmieszna, i smutna:


“To są zaskakujące i uspokajające dane – pozytywny znak w świecie postmodernistycznym, który w ostatnich latach wydaje się zdecydowany wymazać wiarę z przestrzeni publicznej” – powiedział wielebny Charles Nalls z Christ the King, kościoła katolicko-anglikańskiego.



“Ten sondaż mówi mi, że Ameryka więcej czyta Biblię niż myśleliśmy. Była tendencja do potępiania lub lekceważenia znajomości Biblii wśród wiernych” – powiedział.


“To pokazuje jednak silny związek Amerykanów z bezbłędnym słowem Boga w odróżnieniu od tylko inspirującego słowa Boga, widzianego w kontekście tradycji wiary” – powiedział Ojciec Nalls.


Nie wiem, co to jest kościół “katolicko-anglikański”,  ale sądziłem, że oba te wyznania traktują Biblię mniej dosłownie niż amerykańscy protestanci. Niemniej amerykański wielebny z tego kościoła uważa rozprzestrzenioną wiarę w cuda za coś „uspokajającego”, bo pokazuje to znajomość Biblii. Przygnębiające jest, że: a) nie pokazuje to znajomości Biblii (wszyscy znają Stworzenie, Mojżesza i Arkę) i b) nie tyle pokazują znajomość, co dosłowne traktowanie Biblii. Jak wszyscy wiemy, ateiści znają Biblię lepiej niż wierzący, a więc dla wielebnego ojca znajomość Biblii nie powinna być specjalnym powodem do radości!


W mojej książce podaję dane z bliższych w czasie sondaży – nie tylko w kwestii chrześcijaństwa, ale także islamu i innych wyznań. I istnieje zaskakująco silna tendencja do dosłowności wobec niektórych części Biblii, także wśród chrześcijan w Wielkiej Brytanii. Dla islamu dosłowność jest oczywista; nie jest koszerne (przepraszam za słowo) widzenie w Koranie metafory zamiast słów Boga podyktowanych Mahometowi.


Zobaczcie badania chrześcijan w Wielkiej Brytanii Juliana Baggini’ego. Baggini dawniej lekceważąco wyrażał się o Nowych Ateistach za krytykowanie strachów na wróble i za mówienie, że religia zależy od wiary w prawdy empiryczne. Następnie wykonał własne sondaże (to prawda, niezbyt systematyczne) i ku swojemu zdziwieniu odkrył, że pewien stopień tej wiary jest powszechny także wśród chrześcijan brytyjskich.  W artykule w „Guardianie” napisał o swoich sondażach:


Jest niemniej istotne podkreślenie, że traktuję te sondaże zaledwie jako wstępne. A ponieważ sondaż dotyczył wyłącznie chrześcijaństwa, możliwość ekstrapolacji na przekonania ludzi innych wyznań jest szczególnie ograniczona. Uważam więc, że te wyniki tylko wiele sugerują, ale chciałby zobaczyć bardziej rygorystyczne badania, żeby sprawdzić, jaka jest rzeczywistość. Chcę podziękować czytelnikom „Comment is free”, którzy już wskazali mi inne badania. Jeszcze nie przejrzałem wszystkich, ale jak dotąd nie widziałem niczego, co dokładnie osiąga to, co chciałbym zobaczyć.


Jakie jest więc główne odkrycie? Że cokolwiek można powiedzieć o tym, iż religia jest bardziej zwyczajem niż wiarą, bardziej praktyką niż dogmatem, mówi bardziej o moralnych spostrzeżeniach mythos niż faktograficznych twierdzeniach logos, olbrzymia większość chodzących do kościoła chrześcijan wydaje się wierzyć w ortodoksyjną doktrynę właściwie dosłownie. Wierzą, że Jezus jest bogiem, a nie po prostu niezwykłym człowiekiem; że jego zmartwychwstanie było rzeczywiste, cielesne; że dokonywał cudów,  jakich żaden człowiek nie mógłby dokonać; że musiał umrzeć na krzyżu, by wybaczono nam nasze grzechy; i że Jezus jest jedyną drogą do życia wiecznego. Znaczna mniejszość ma wątpliwości co do wielu tych kwestii, ale we wszystkich wypadkach istnieje tylko mała mniejszość, która czynnie nie zgadza się lub choćby ma tendencję do niezgadzania się. Jeśli zaś chodzi o główny powód chodzenia do kościoła, to nie chodzą tam po refleksje, przewodnictwo duchowe ani po to, by być częścią społeczności, ale przytłaczająca większość idzie oddać cześć Bogu.


Jest to, jak sądzę, stanowcza odpowiedź tym wszystkim, którzy lekceważą ateistów, szczególnie “nowej” odmiany, za ich zafiksowanie na punkcie dosłownych przekonań związanych z religią, nie zaś z etosem lub zwyczajem. Znaczy to, że nie atakują oni strachów na wróble, kiedy krytykują religię za propagowanie zabobonnych i nadnaturalnych wierzeń.


Baggini, który sam jest ateistą, ma dość uczciwości intelektualnej, by przyznać, że się mylił. Brawo dla niego.


Wiemy, że rzeczy takie jak Arka Noego, Adam i Ewa i rozstąpienie się Morza Czerwonego są fikcją, a więc wierzący, którzy widzą je jako fikcyjne wydarzenia mają wyraźnie rację. Niemniej nie powinniśmy niedoceniać liczby ludzi, którzy widzą inne części Biblii jako prawdę historyczną. Jakie to są części? Części, których nauka jeszcze nie obaliła, lub których nie może obalić (z braku danych).


A co z Wyrafinowanymi Teologami™, którzy twierdzą, że przez całą historię ani Ojcowie Kościoła, ani wcześni teolodzy, ani sami wierzący, nie widzieli Pisma Świętego jako prawdy historycznej? Sądzę, że jest to zmyślony argument, skonstruowany przez teologów, którzy chcą na nowo napisać historię, żeby udawać, że potępiana przez Nowych Ateistów wiara w dosłowność Biblii jest niedawnej daty.


Uważam, że jest to po prostu mylna opinia o poglądach ludzi religijnych i teolodzy nigdy nie wykazali, że jest inaczej. Przekonanie o tym, że Biblia jest historyczną prawdą było stałym nurtem w chrześcijaństwie: widać to na witrażach w średniowiecznych katedrach.


Jeśli zaś chodzi o samych teologów, już pokazałem, że rzekomi Królowie Biblijnej Metaforyki – Tomasz z Akwinu i Augustyn (jak również inni teolodzy przed XVIII wiekiem) traktowali dosłownie wiele rzeczy, chociaż niektórzy uważali, że można w pismach świętych wyczytać także metaforyczne znaczenie. Dla Augustyna i Akwinaty jednak historyczność spraw takich jak Adam i Ewa, raj, niebo, anioły i tak dalej, nigdy nie ulegała wątpliwości i ich empiryczna rzeczywistość miała pierwszeństwo nad metaforyczną interpretacją.


Ponadto nawet Wyrafinowani Teolodzy™ uważają części Bibli za prawdę historyczną, szczególnie całą historię Jezusa włącznie z jego pozycją zarówno jako syna Boga, jak i Boga równocześnie, jego ukrzyżowaniem i zmartwychwstaniem oraz wartością tego poświęcenia dla zbawienia ludzkości. Biorąc pod uwagę brak pozabiblijnych dowodów dla tej opowieści, na jakiej podstawie teolodzy uważają to właśnie za wiarygodne, ale już opowieści z Księgi Rodzaju traktują jako metaforę? Tylko dlatego, że nauka dowiodła, iż historia Adama i Ewy (i historia Stworzenia z Księgi Rodzaju) są fałszywe, ale nie była w stanie zbadać naukowo opowieści o Jezusie. Wiemy tylko, że nie ma pozabiblijnych dowodów na historyczność postaci Jezusa, a tym mniej na jego boskość lub opowieści o ukrzyżowaniu i zmartwychwstaniu.


Na jakiej podstawie więc teolodzy kupują mit Jezusa jako prawdziwy, ale odrzucają wiele z pozostałego pisma świętego jako „nie podręcznik naukowy” (tj. „nieprawdziwy”)? Tylko dlatego, że historia Jezusa nie została jeszcze obalona! Jedynym kryterium dla teologów przy decydowaniu, co w Biblii jest metaforą a co nie jest, jest to, co rozum i nauka już obaliły, a czego jeszcze nie obaliły. Nie ma żadnych innych kryteriów dla akceptacji teologicznej jednych części pisma świętego jako historycznych, a innych jako bajek, alegorii lub metafor.


Wreszcie, jaką wagę powinniśmy przypisywać temu, w co wierzą teolodzy, a temu, w co wierzą świeckie osoby wierzące? W końcu to na ogół świeccy wierzący wyrządzają innym krzywdy motywując swoje zachowania wiarą. To świeccy wierzący próbują wepchnąć historię z Księgi Rodzaju jako przedmiot nauczania w szkołach. To świeccy muzułmanie, nie zaś imamowie, szaleją na ulicach i mordują – i zabijają nie tylko nie-muzułmanów, ale i innych muzułmanów. A wiele z tych mordów oparte jest na dosłownym rozumieniu albo Koranu, albo hadisów. Katolicki sprzeciw wobec aborcji opiera się na dogmatycznym twierdzeniu, że zapłodnione jajeczko ma duszę, a ich naleganie na prokreację (i ich zniechęcanie do prezerwatyw, nawet w pełnej AIDS Afryce) opiera się na twierdzeniu, że Bóg chce, by każdy stosunek seksualny potencjalnie mógł prowadzić do urodzenia dziecka.


Na koniec pytanie do Teologów, Którzy Kochają Metaforę:


 “Na jakiej podstawie wiesz, że niektóre części Biblii, takie jak o boskości Jezusa, są prawdą, podczas gdy inne, jak historia Stworzenia z Księgi Rodzaju, są fałszywe?”


Uczciwy teolog odpowiedziałby: “Ponieważ nauka jeszcze nie sfalsyfikowała opowieści o Jezusie”.


Niestety, niewielu jest uczciwych teologów. (A gdybym nie był człowiekiem miłosiernym, zamieniłbym “niewielu” na “brak”.)  


Do believers see Scripture as literally true

Why Evolution Is True, 12 lipca 2014

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Jerry A. Coyne

Profesor na wydziale ekologii i ewolucji University of Chicago, jego książka "Why Evolution is True" (Polskie wydanie: "Ewolucja jest faktem", Prószyński i Ska, 2009r.) została przełożona na kilkanaście języków, a przez Richarda Dawkinsa jest oceniana jako najlepsza książka o ewolucji.  Jerry Coyne jest jednym z najlepszych na świecie specjalistów od specjacji, rozdzielania się gatunków.  Jest wielkim miłośnikiem kotów i osobistym przyjacielem redaktor naczelnej.