Uprawy GM są dobre dla środowiska


2014-07-08


Wiadomość, że Wielka Brytania wkrótce będzie komercyjnie uprawiała genetycznie modyfikowane rośliny jest zwycięstwem zdrowego rozsądku nad irracjonalnym oportunizmem, a także zwycięstwem dla środowiska nad zanieczyszczeniami.

Pod naciskiem Tonio Borga, komisarza ds. zdrowia i konsumentów Unii Europejskiej, oraz Owena Patersona, brytyjskiego ministra środowiska, UE jest bliskie oddania kontroli w tej sprawie rządom narodowym. Odpowiada to krajom takim jak Francja i Austria, które nieustępliwie sprzeciwiają się uprawom GM, i Wielkiej Brytanii, która się nie sprzeciwia.


Jest obecnie jasne, że sprzeciw wobec upraw GM ma odwrotny skutek dla środowiska i jest także szkodliwy dla gospodarki i konsumenta. Pozostawił nas w większym uzależnieniu od pestycydów niż inne części świata. Na przykład, ziemniaki wymagają obecnie 15 oprysków środkami grzybobójczymi w sezonie. Każdy oprysk kosztuje pieniądze, spala diesel, ubija ziemię i zabija niewinne grzyby okoliczne. Wyhodowanie ziemniaków odpornych na zarazę ziemniaczaną staromodnym sposobem okazało się trudne. Kiedy się to wreszcie osiąga, zaraza już wyewoluowała oporność.


Robienie tego jednak przy pomocy modyfikacji genetycznej okazało się proste dla Sainsbury Laboratory w Norwich i obiecuje silniejszą i dłuższą oporność roślin, ponieważ możliwe jest wprowadzenie kasety kilku genów oporności. Pochodzą one z dzikich roślin tego samego rodzaju, co ziemniaki, co usuwa jedno źródło sprzeciwu – że jest to nienaturalna krzyżówka. Ta nowa genetycznie modyfikowana odmiana mogła prawdopodobnie być wyhodowana lata wcześniej, gdyby eko-wandale nie wypłoszyły wielu tego rodzaju przełomowych badań za granicę.


Nawiasem mówiąc, sam zwrot „genetyczna modyfikacja” jest coraz trudniej zdefiniować. Kiedyś znaczyło to wprowadzenie genów z innego gatunku, ale co z genami, które są z gatunku należącego do tego samego rodzaju (jak w przykładzie ziemniaków)? Lub, jak to będzie robione coraz częściej, kiedy geny istniejące w danym gatunku rośliny uprawnej są redagowane zamiast zastępowane? I dlaczego skomplikowane regulacje o GMO nie dotyczą roślin, których geny zostały umyślnie, ale losowo zmodyfikowane promieniowaniem gamma, co zrobiono dla wielu powszechnie stosowanych odmian „nie-GMO”, a nawet odmian organicznych?


Pamiętajmy organiczne kiełki fasoli zabiły 51 ludzi w jednym wybuchu zatruć E. coli w Niemczech w 2011 r. Żywność modyfikowana genetycznie nie zabiła nikogo. Po prostu teraz, kiedy miliardy posiłków z genetycznie modyfikowanej żywności są jedzone na całym świecie, nie ma możliwości twierdzenia na poważnie, że ta technologia jest zagrożeniem dla naszego zdrowia. Prawdą jest odwrotność.


Fioletowe pomidory, bogate w czynniki przeciwko rakowi, zostały stworzone w Norwich, ale będą uprawiane i sprzedawane w Kanadzie, ponieważ w tym kraju nadal odmawia się nam takich korzyści zdrowotnych – „dzięki” kampanii zielonych.


Potrzeba modyfikacji genetycznych jest coraz pilniejsza. UE, w niewoli szalonej zasady ostrożności – która zaleca branie pod uwagę ryzyka, ale nie branie pod uwagę korzyści z innowacji – stopniowo delegalizuje wiele skutecznych środków agrochemicznych używanych przeciwko chwastom takim jak wyczyniec polny, przeciw owadom takim jak mszyce i grzybom takim jak rdza żółta, a wszystkie one stanowią olbrzymie zagrożenie dla plonów pszenicy brytyjskiej. Farmerzy stoją przed galopującym kryzysem spowodowanym rdzą żółtą w miarę jak rośnie jej oporność, a maleje liczba dozwolonych oprysków. Odmiany genetycznie modyfikowanej, opornej na rdzę żółtą pszenicy nie będą gotowe wcześniej niż za pięć lat, bo tyle trwa regulaminowe uzyskanie zatwierdzenia.


Gdzie indziej na świecie, gdzie wolno uprawiać rośliny GMO oporne na szkodniki, na pola w większych ilościach powróciły motyle, pszczoły i ptaki. Kiedy oporność na szkodniki jest wewnątrz roślin, napotykają na nią tylko szkodniki. (Nawiasem mówiąc, to samo stosuje się do pestycydów neonikotynowych, których zakaz po roku rosnących liczb pszczół nie ma żadnego sensu: alternatywy są bardziej szkodliwe – zewnętrznie stosowane pyretroidy.)


A więc jest to technologia, która jest bezpieczna dla zdrowia ludzkiego, lepsza dla środowiska, skuteczniejsza od alternatywy i ekonomicznie korzystna dla konsumentów i farmerów. Niech Francuzi jej zakazują, jeśli chcą.


W opozycji wobec GMO nigdy tak naprawdę nie chodziło o bezpieczeństwo i ochronę środowiska. Była zawsze głównie motywowana niechęcią do „kontroli” korporacji nad nasionami, co było straszakiem ideologicznym środowiskowców a zarazem jednoczącym hasłem przydatnym do zbierania funduszy na swoją działalność. Był to bezsensowny slogan, bo te same korporacje dostarczają także nasion nie-GMO, nie wspominając już o traktorach i kaloszach. Pięknem tej kampanii w oczach Greenpeace i innych było to, że prowadziła bezpośrednio do uciążliwych i kosztownych regulacji i przepisów, co znaczyło, że tylko duże korporacje mogły starać się o aprobatę dla upraw GMO, co wydawało się potwierdzać ich tezę. Rzadki przypadek tak doskonałej logiki błędnego koła.


Nawiasem mówiąc, wszelkie wątpliwości, czy niechęć do zysku jest główną troską Greenpeace, wyparowały w tym miesiącu wraz z wiadomością, że nieuczciwy makler giełdowy, zatrudniony w ich dziale handlu walutami, stracił 5,2 miliona dolarów stawiając przeciwko euro. Patrzcie państwo! Proszę pamiętać, że jest to organizacja, która zrobiła najwięcej, żeby zablokować uprawy GMO – włącznie z haniebną kampanią przeciwko nie nastawionemu na zysk, humanitarnemu projektowi dostarczenia bogatego w witaminę A „złotego ryżu”. Ten ryż mógł co roku zapobiec śmierci setek tysięcy dzieci, umierających z powodu chorób wywołanych brakiem witaminy A. Tymczasem Greenpeace spekuluje na giełdzie pieniędzmi z datków charytatywnych! Przy tym Goldman Sachs wygląda jak archanioł Gabriel.


W Ameryce wygląda jakby debata o GMO nieco się cofała. Dwa powiaty w Oregonie właśnie zakazały upraw GMO, wymagając, by wszystkie ich ślady zostały usunięte w ciągu roku. Raz jeszcze powodem okazują się być pieniądze. Wielkie zielone instytucje filantropijne wykazują „zmęczenie darczyńców” w kwestii zmiany klimatycznej. „Zielone olbrzymy”, jak zwykle szybko wychwytujące takie sygnały, zaczęły zmieniać przesłanie, żeby nacisnąć inne guziki w poszukiwaniu nowych funduszy. Odwieczny niepokój „we właściwy sposób zatroskanych” ludzi, że „oni coś robią z naszą żywnością” jest jednym z takich guzików.


W skrócie: ta nowa kampania nie opiera się na jakichś nowych informacjach naukowych o ryzyku dla środowiska lub zdrowia. Jest to po prostu oznaka ruchu uzależnionego od siania paniki, który potrzebuje pieniędzy. Jednak z 17 milionami farmerów uprawiających rośliny modyfikowane genetycznie w 28 krajach na 12 procentach ziemi ornej świata ten genowy dżinn nie da się wepchnąć z powrotem do butelki.


Te dwa kartofle są błędzie, znacznie łatwiej znaleźć milion źle poinformowanych niż dziesięciu wiedzących o czym mówią.
Te dwa kartofle są błędzie, znacznie łatwiej znaleźć milion źle poinformowanych niż dziesięciu wiedzących o czym mówią.

Pierwsza publikacja w Times.

GM crops are good for the environment

Rational Optimist, 2 lipca 2014

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Matt Ridley


Brytyjski pisarz popularnonaukowy, sympatyk filozofii libertariańskiej. Współzałożyciel i b. prezes International Centre for Life, "parku naukowego” w Newcastle. Zrobił doktorat z zoologii (Uniwersytet Oksfordzki). Przez wiele lat był korespondentem naukowym w "The Economist". Autor książek: The Red Queen: Sex and the Evolution of Human Nature (1994; pol. wyd. Czerwona królowa, 2001, tłum. J.J. Bujarski, A. Milos), The Origins Of Virtue (1997, wyd. pol. O pochodzeniu cnoty, 2000, tłum. M. Koraszewska), Genome (1999; wyd. pol. Genom, 2001, tłum. M. Koraszewska), Nature Via Nurture: Genes, Experience, and What Makes us Human (także jako: The Agile Gene: How Nature Turns on Nurture, 2003), Rational Optimist 2010.