O kamiennych tablicach
i nieco sfałszowanych zwojach


Wojciech Szczęsny 2014-06-03

Foto: \
Foto: "Niedziela"

Postanowiłem odczekać z pisaniem i najpierw ochłonąć po szoku jakim było zapoznanie się z " Deklaracją wiary, lekarzy katolickich i studentów medycyny w przedmiocie płciowości i płodności ludzkiej".  Szok pogłębił się jednak po przeczytaniu listy podpisów. Znalazłem tam i salową, i laborantkę, które raczej nie wpisują się w, jak to się modnie mówi, "target" tego przedsięwzięcia. Owo dzieło myśli dr Półtawskiej et consortes podpisało około 3 tysięcy ludzi. Wziąwszy pod uwagę ilość lekarzy w Polsce jest to 2,3 %. Ergo dr Półtawskiej nie udało się przekroczyć progu wyborczego niczym Palikotowi.

Kontynuując ową paralelę wyborczą okazuje się, że wynik, podobnie jak w pewnym lokalu w Warszawie, może być fałszywy. Jakiś doktor podpisał, na schodach podczas zebrania naukowego, coś co, jak mu powiedziano, miało być listą w sprawie walki z bólem czy jakoś podobnie.  Podpisał, bo pewnie wierzy ludziom i szast prast jest już sygnatariuszem deklaracji,  choć (o zgrozo!) jest ateistą. Nic to nowego w wydaniu chrześcijan. Jomo Kenyatta pierwszy prezydent Kenii powiadał: "kiedy biali pojawili się w Afryce, my mieliśmy ziemię, a oni mieli Biblię. Oni nauczyli nas modlić się z zamkniętymi oczami : kiedy je otworzyliśmy, Biali mieli nasze ziemie, a my – Biblię". 

 

Osobiście w kontaktach z kościołem stosuję zasadę: "timeo Danaos et dona ferentes"*. Szkoda, że pan doktor i jak sądzę jeszcze wielu na owej liście złożonej w darze Matce Bożej na Jasnej Górze, jej nie znał. Disce puer latine!, to moja rada, tym bardziej, że jak twierdzi ks. Kneblewski zawołany i uznany egzorcysta sam Zły boi się jej!

 

O tej deklaracji napisano już tyle, że głupio się powtarzać. Kilka jednak spraw można by skomentować. Pominę punkt 1. („WIERZĘ w jednego Boga, Pana Wszechświata, który stworzył mężczyznę i niewiastę na obraz swój.”) Niech każdy wierzy w co mu się podoba nawet w boga, który tworzy mężczyznę i niewiastę, lub cokolwiek innego. Punkt 2 (UZNAJĘ, iż ciało ludzkie i życie, będąc darem Boga, jest święte i nietykalne: - ciało podlega prawom natury, ale naturę stworzył Stwórca, - moment poczęcia człowieka i zejścia z tego świata zależy wyłącznie od decyzji Boga.


Jeżeli decyzję taką podejmuje człowiek, to gwałci nie tylko podstawowe przykazania Dekalogu, popełniając czyny takie jak aborcja, antykoncepcja, sztuczne zapłodnienie, eutanazja, ale poprzez zapłodnienie in vitro odrzuca samego Stwórcę
)  już złamałem tyle razy, że nie wyjdę z piekła. Ostatnio nawet zoperowałem perforację  żołądka u 20 latka, który niechybnie z woli boga samego miał umrzeć. Niech będę zatem przeklęty!  Punkt 3 (PRZYJMUJĘ prawdę, iż płeć człowieka dana przez Boga jest zdeterminowana biologicznie i jest sposobem istnienia osoby ludzkiej. Jest nobilitacją, przywilejem, bo człowiek został wyposażony w narządy, dzięki którym ludzie przez rodzicielstwo stają się „współpracownikami Boga Samego w dziele stworzenia” - powołanie do rodzicielstwa jest planem Bożym i tylko wybrani przez Boga i związani z Nim świętym sakramentem małżeństwa mają prawo używać tych organów, które stanowią sacrum w ciele ludzkim) dowodzi, iż autorka (autorzy?) nie uważali na studiach. Wiadomo bowiem od zamierzchłych czasów, gdy nawet ludziom starszym od dr Półtawskiej, nie śniło się o gender, iż z tą płcią, to nie tak jak mawiała moja babcia (chodziła pod zaborami do niemieckiej szkoły), einfach. Ba nawet mówiono mi na studiach o płci psychicznej. Pamiętam jakieś tam zespoły Turnera, Klinefeltera, ciałka Barra i podobne dziwy. Idąc tropem myśli dr Półtawskiej stworzył je pewnie Zły na złość Panu Bogu. Dowiedziałem się jednak z tej deklaracji, że mój penis stanowi sacrum. Muszę przyznać, że od kilku dni dziwnie czuję się w ubikacji… . 

 

Ubawiłem się czytając wywiad Mikołaja Lizuta z dr Wandą Terlecką, prezesem Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich.  Pani Prezes wiła się jak piskorz, gdy redaktor zapytał ją o świętość genitaliów.  Otóż dr Terlecka podpisała się, jak powiada, pod duchem a nie literą słynnego tekstu. No cóż, człowiek honoru jak coś podpisuje to chyba zgadza się ze wszystkim. Tak mnie uczyli moi rodzice. Widać dr Terlecka była inaczej wychowana. Bywa.

 

Prawo boskie, które zdaniem dr Półtawskiej ma stać przed stanowionym, jest dla mnie tworem dziwnym i niejednoznacznym. Wielu jest bowiem bogów. Niektórzy nakazują podpalać i wysadzać w powietrze, inni zarzynać zwierzęta bez ogłuszenia. Nawet ci sami bogowie są inaczej "czytani" przez wyznawców. Ten sam bóg pozwala na przetoczenie krwi i nie pozwala jednocześnie. Jak kot Schrödingera - zależy kto patrzy, a właściwie czyta.

 

Powiem wprost, gardzę tą deklaracją. Mam swoje lekarskie sumienie kształtowane prawie 30-letnią obserwacją cierpienia i bólu. Staram się to zmieniać codziennie. Moi Mistrzowie przekazali mi dwie zasady: "Salus aegroti suprema lex"** i "Primum non nocere"***. Powstały one o wiele wcześniej, niż bóg-człowiek, w którego wierzy dr Półtawska i jej kompanioni, ponoć chodził po ziemi. I są one aktualne po jego śmierci i rzekomym  zmartwychwstaniu.  Dla mnie zmartwychwstaniem jest wyleczony pacjent, który chce jeszcze,  tak jak i ja, pożyć na tym padole i nie obchodzi go czy wierzę w bogów i czy wyryłem jakieś banały na kamiennej tablicy.      


Wanda Półtawska
Wanda Półtawska

* timeo Danaos et dona ferentes – „Obawiam sie Greków nawet jak przynoszą dary” – z wiersza Wergiliusza o Troi i słynnym brzemiennym koniu.

** Salus aegroti suprema lex – zdrowie chorego najwyższym prawem.

*** Primum non nocere – po pierwsze nie szkodzić.



Wojciech Szczęsny

Doktor nauk medycznych, chirurg pracujący w Collegium Medicum w Bydgoszczy UMK w Toruniu. Rzecznik Bydgoskiej Izby Lekarskiej.

 Strona www autora