Pod sztandarem praw człowieka


Petra Marquardt-Bigman 2014-03-20

Yarmuk, obóz uchodźców Palestyńskich na przedmieściu Damaszku, najmniej prawdopodobne miejsce spotkania zachodnich obrońców praw człowieka.
Yarmuk, obóz uchodźców Palestyńskich na przedmieściu Damaszku, najmniej prawdopodobne miejsce spotkania zachodnich obrońców praw człowieka.

Od dawna twierdzę, że zamiast mówić o kampaniach „pro-palestyńskich” byłoby znacznie bardziej uczciwe mówienie o kampaniach anty-izraelskich, ponieważ cele i metody grup takich jak ruch BDS, który propaguje bojkotowanie Izraela, pokazują pełne determinacji skupienie się na demonizowaniu państwa żydowskiego, żeby usprawiedliwić jego ostateczną eliminację.

Podobnie jak Hamas, Hezbollah i inne terrorystyczne organizacje islamskie, jak również reżim mułłów w Iranie, ci aktywiści chcą “świata bez syjonizmu” i dlatego chcą, by wszyscy postrzegali Izrael tak jak oni:


To nie jest karykatura z nazistowskich Niemiec, to jest z Northeastern University w Stanach Zjednoczonych Ameryki
To nie jest karykatura z nazistowskich Niemiec, to jest z Northeastern University w Stanach Zjednoczonych Ameryki

Nie dziwi to, że orędownicy BDS nie lubią, kiedy inni sprzeciwiają się ich nieustającej demonizacji Izraela i natychmiast uciekają się do skarg, że są zastraszani i że ogranicza się ich wolność wypowiedzi – chociaż byłoby chyba uczciwiej, gdyby po prostu żądali prawa ochrony mowy nienawiści. Ponadto, jest od pewnego czasu jasne, że orędownicy BDS nie uważają, iż ludzie,  którzy nie podzielają ich poglądów powinni mieć prawo do wolności wypowiedzi. Jeden z najnowszych przykładów łobuzów z BDS, którzy próbowali odmówić pro-izraelskiemu mówcy wolności wypowiedzi, został nagrany i został zauważony przez media, ponieważ zaatakowany mówca – redaktor naczelny Fathom Alan Johnson – i inni napisali o tym.

 

Dwa komentarze Johnsona o tym wydarzeniu dostarczają kilku zwięzłych obserwacji analitycznych dotyczących krytycznych punktów, które powinien zrozumieć każdy człowiek interesujący się ruchem BDS i powiązanymi z nim anty-izraelskimi kampaniami. 

 

W pierwszym poście Johnson naświetla rolę, jaką antysemityzm i fanatyczna “ideologia anty-syjonistyczna” odgrywają w kampaniach BDS, pokazując, że wziąwszy pod uwagę retorykę i ideologię aktywistów BDS jest nieuniknione, że ich kampanie „będą działały jak piorunochrony dla narastającego antysemityzmu europejskiego”.

 

Podczas gdy jawny antysemityzm, który jest nieodłączną częścią wysiłków demonizowania Izraela przez BDS, często jest ignorowany, Johnson stawia inną tezę, która powinna być całkowicie oczywista, ale która jest niemal niezauważana:

 

“‘Izrael’ i ‘Palestyna’ zostały w najbardziej niebezpieczny sposób związane z prezentacją tożsamości politycznej na Zachodzie. ‘Palestyńczycy’ są sceną, na której aktywiści BDS odgrywają swoją tożsamość. Aby było to możliwe, ‘Palestyńczyków’ trzeba zredukować do czystych ofiar nikczemnych nazi-Izraelczyków. Tylko taki rodzaj Palestyńczyków może bowiem pozwolić na uczucia wyższości, czystości, dążenia, nawet rodzaju transcendencji. Palestyńczycy głodzeni na śmierć przez Assada nie są interesujący. Kiedy Salam Fayyad buduje naród palestyński, aktywiści BDS ziewają lub potępiają go jako kolaboranta. Tylko jako całkowicie bezwolne, czyste ofiary Palestyńczycy odgrywają przypisaną im rolę ekranu, na którym jednostka wyświetla jego lub jej tożsamość prawego i sprawiedliwego aktywisty”.

 

Drugi post Johnsona podkreśla najważniejszy – i zbyt rzadko wspominany – punkt już w tytule: “On Israel, the intellectuals are driving the students mad” [W sprawie Izraela intelektualiści doprowadzają studentów do szaleństwa]. Jak twierdzi Johnson:

 

“Prawdziwymi winowajcami są anty-izraelscy intelektualiści, którzy doprowadzają tych studentów do szaleństwa. Mówią studentom, że syjonizm jest rasizmem, zaś jego twór – Izrael – przeprowadził ‘czystkę etniczną’ Arabów, zbudował ‘państwo apartheidu’, a obecnie prowadzi powolne ‘ludobójstwo’ w Gazie. Wypchaj głowę młodego idealisty takimi bzdurami i nie bądź zdziwiony, że wynikiem jest nienawiść i bandytyzm. 

 

Dzisiaj wielu studentów karmi się dietą intelektualnego podżegania w sprawie syjonizmu i Izraela. Judith Butler z UC Berkeley mówi im, że Izrael jest wyłącznie ‘pełnym przemocy projektem kolonializmu osadniczego’, podczas gdy Hamas i Hezbollah są ‘ruchami społecznymi, które są postępowe, to jest, są na lewicy, są częścią globalnej lewicy’. Diana Buttu z Harvard Kennedy School naucza, że Izrael winien jest ‘czystek etnicznych’ i ‘masakr’. Lista lektur studenckich pełna jest książek Ilana Pappe z Exeter University, który systematycznie używa słów ‘ludobójcza polityka’ do opisania działań rządu izraelskiego. […]

 

Sloganem nazistów było ‘Żydzi są naszym nieszczęściem’. Dzisiaj, aż nazbyt często, intelektualiści uczą studentów, by myśleli, że ‘Izrael jest naszym nieszczęściem’”.

 

Zapewne dawno należało już zauważyć fakt, że jeśli chodzi o Izrael, studenci są aż zbyt często uczeni przez profesorów, którzy żądają wolności akademickiej i prawa do wolności słowa, by zajmować się rozpasaną propagandą anty-izraelską. Jest kilka zachęcających oznak, że ta problematyczna kwestia wreszcie stała się przedmiotem uwagi. W piśmie Tower Magazine z tego miesiąca Howard Wohl, przewodniczący Brooklyn College Hillel, także zwraca uwagę na fakt, że „na zbyt wielu kampusach Ameryki Północnej […] mowa nienawiści’ stała się ‘chroniona’ pod pokrywką wolności akademickiej”. Wohl podkreśla, że „świat akademicki […] jest głównym źródłem wsparcia, organizacji i kampanii antyizraelskich w całej Ameryce Północnej i Europie. Niektóre części uniwersytetów zamieniły antyizraelskie słowa i czyny w cały przemysł chałupniczy, produkujący jad i protesty przeciwko istnieniu państwa żydowskiego”.

 

Istotnie, jest wiele mówiącym faktem, że na zachodnich uniwersytetach jedyne państwo żydowskie – które jest także najbardziej demokratycznym, liberalnym i pluralistycznym państwem na Bliskim Wschodzie – jest jedynym państwem, którego likwidację promują z wielką pasją profesorowie i studenci. Każdy, kto podejrzewa, że jest tak – przynajmniej częściowo – z powodu antysemityzmu, będzie natychmiast potępiony jako ktoś, kto próbuje zdławić debatę. Jeśli jednak chodzi o zwolenników BDS, uważają oni, że nie ma właściwie o czym dyskutować: wszyscy czołowi orędownicy BDS stanowczo twierdzą, że cokolwiek poza eliminacją państwa żydowskiego nie da prawdziwej „sprawiedliwości” Palestyńczykom.

 

W tym kontekście warto przypomnieć uwagi byłego naczelnego rabina Wielkiej Brytanii Lorda Sacksa, który napisał w artykule z 2012 r. o “Nowym antysemityzmie Europy”:

 

“Od kilku lat argumentuję, że napaść na życie żydowskie zawsze potrzebuje usprawiedliwienia przez najwyższe źródło autorytetu w kulturze w każdym danym okresie historycznym. Przez całe Średniowiecze najwyższym autorytetem w Europie był Kościół. Stąd też antysemityzm przyjął postać chrześcijańskiego antyjudaizmu.

 

W post-oświeceniowej Europie XIX w. Kościół nie był już najwyższym autorytetem. Zamiast tego była nim nauka. Tak narodził się rasowy antysemityzm. […]

 

Od czasów Hiroszimy i Holocaustu nauka nie zajmuje już nieskazitelnego miejsca jako najwyższy autorytet moralny. Zamiast niej rolę tę przejęły prawa człowieka. Wynika z tego, że każda napaść na życie żydowskie – na Żydów, judaizm lub państwo żydowskie – musi być prezentowana w języku praw człowieka. Stąd też rutynowe obecnie oskarżenia, że Izrael popełnia pięć grzechów głównych przeciwko prawom człowieka: rasizm, apartheid, czystkę etniczną, próbę ludobójstwa i zbrodnie przeciwko ludzkości. Nie jest tak dlatego, że ludzie rzucający te oskarżenia na poważnie w nie wierzą – jedni wierzą, inni nie. Jest tak, ponieważ jest to jedyna forma w jakiej dzisiaj można wyrazić napaść na Żydów”.

 

I dlatego także wybitni orędownicy BDS, tacy jak Judith Butler, uparcie twierdzą, że uniwersytety izraelskie muszą być bojkotowane, ale nie ma ona żadnych problemów z wykładaniem na Palestyńskim uniwersytecie, który ma dobrze zasłużoną reputację szerzenia ekstremizmu i pozwalania na gloryfikację terroryzmu.  

 

Teaching anti-Israel incitement

 

Jerusalem Post, 17 marca 2014

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Petra Marquardt-Bigman

Mieszka w Izraelu, wychowała się w Niemczech, pochodzi z rodziny niemieckich uchodźców z terenów dzisiejszej Polski, studiowała w USA, gdzie obroniła pracę doktorską o amerykańskim wywiadzie w nazistowskich Niemczech, prowadzi blog "The Warped Mirror".

 

Od Redakcji:

Twierdzenia o rzekomym współczuciu dla Palestyńczyków i obronie ich praw ujawniają swoje prawdziwe antysemickie oblicze, kiedy spojrzymy na całkowity brak zainteresowania losem dziesiątków tysięcy Palestyńczyków umierających w obozie Yarmuk na przedmieściach Damaszku. Google News search pokazuje, że w ubiegłym miesiącu obóz Yarmuk był wspomniany 5 tysięcy razy, Gaza 128 tysięcy razy.

Tymczasem w Yarmuk 40 tysięcy ludzi umiera z głodu. Odnotowano już wiele śmierci głodowych. W okresie trwającego ponad dwa lata oblężenia i systematycznego ostrzału populacja tego obozu skurczyła się ze 150 tysięcy do 40 tysięcy. Część zdołała uciec, część zginęła. Życie tych Palestyńczyków nie stanowi żadnej troski działaczy o prawa człowieka, ci umierający z głodu i codziennie mordowani ludzie nie spełniają właściwych kryteriów pozwalających na mobilizację współczucia i na wezwania na barykady w walce o prawa człowieka.

Źródło: Thousands trapped in Syria’s Yarmuk camp slowly dying