Ateizm: luksus dla bogatych?


Jerry Coyne 2014-01-01


No, jeśli to nie bije na głowę wszystkiego… Właśnie kiedy myślałem, że słyszałem już każdą możliwą krytykę ateizmu, wyskakuje nowa. I to, oczywiście, od ateisty: Chrisa Arnade, który był woźnym w college’u, studiował fizykę i uzyskał doktorat, był analitykiem na Wall Street, a potem fotografem bezdomnych narkomanów. (jego strona internetowa jest tutaj).

Jego związek z narkomanami i bezdomnymi dał mu lekcję, którą przekazuje w artykule w “Guardianie”.

Tytuł tego artykułu głosi: The people who challenged my atheism most were drug addicts and prostitutes [Ludźmi, którzy stawiają największe wyzwanie mojemu ateizmowi, są narkomani i prostytutki] (podtytuł: I’ve been reminded that life is not as rational as Richard Dawkins sees it. Perhaps atheism is an intellectual luxury for the wealthy [Przypomniano mi, że życie nie jest tak racjonalne, jak to widzi Richard Dawkins. Być może ateizm jest luksusem dla bogatych] .)

Arnade spodziewał się, że kloszardzi będą ateistami – a oni nimi nie byli! Niesłychane.

Kiedy pierwszy raz poszedłem do Bronx, zakładałem, że znajdę tam ten sam cynizm wobec wiary, jaki ja m am. Jeśli ktoś wydaje się doskonałym kandydatem do ateizmu, to narkomani, którzy codziennie widzą, jak niesprawiedliwy i podły potrafi być świat.

Żaden z nich nie jest ateistą. Są to raczej najżarliwsi wierzący, jakich spotkałem, przeniknięci kombinacją Biblii, zabobonu i folkloru.

Mogłem mu to powiedzieć. Na ogół ludźmi, którzy są najbardziej religijni, są ci, którym jest najgorzej, bo gdzie indziej mogą się zwrócić? Mówią nam o tym setki badań socjologicznych. Arnade podaje wiele przykładów wyrzutków społeczeństwa, którzy trzymają się Boga:

Sonya i Eric, bezdomni heroiniści, mają obrazek Ostatniej Wieczerzy, który wędruje z nimi. Wisiał na opuszczonym budynku, wisiał w wypełnionej ściekami piwnicy, a teraz opiera się o słup w małej przestrzeni pod wiaduktem na autostradzie, gdzie żyją.

Sarah, od 15 lat na ulicy, nosi na szyi krzyżyk. Zawsze. Michael, 30 lat na ulicy, nosi w kieszeni różaniec. Zawsze. W każdej mecie z narkotykami, w najciemniejszym budynku, gdzie nie ma żadnych mebli, można znaleźć starą Biblię, leżącą gdzieś między kubkami, zapalniczkami i fajkami do kokainy.

Jego teoria wyjaśniająca religijność zmarginalizowanych wydaje się jednak daleka od prawdy:

Takeesha i inni bezdomni narkomani są odczłowieczani przez system napędzany drapieżnym ekonomicznym racjonalizmem (określenie użyte niedawno przez J. M. Coetzee w eseju: On Nelson Mandela). Społeczeństwo patrzy na nich i niemal każdy widzi ich jako nieudaczników. Tylko ćpuny i prostytutki żyjące w opuszczonych budynkach. Mają swoją wiarę, bo to, w co wierzą, nie osądza ich.

Ależ oczywiście, że to, w co wierzą, osądza ich: chrześcijaństwo, to przede wszystkim osądzanie, czy może jestem  błędzie? Nie, mają tę wiarę, ponieważ wierzą, że istotnie ich osądza i osądza ich jako grzeszników, którym zostanie to wybaczone i dostaną się do nieba. Wierzą, ponieważ w swoim Bogu znajdują kogoś, kto – jak myślą – dba o nich i wszystko naprawi. Wszystko to wiedział już Karol Marks.

Arnade dochodzi do wniosku, że nie powinien głosić ateizmu wśród tych ludzi:

Mają swoją wiarę, ponieważ to, w co wierzą, nie osądza ich. I kimże jestem, żeby im powiedzieć, że ich wiara jest irracjonalna? Kim jestem, żeby im powiedzieć, iż jedyna rzecz, która daje im nadzieję i pozwala im na znalezienie jakiegoś piękna w okropnym świecie, jest niespójna? Nie mogę powiedzieć im, że nie ma niczego poza fizycznym życiem. Byłoby to okrutne i bezcelowe.

No cóż, to jest kwestia sporna, bo może, gdyby powiedział im, że Bóg się nimi nie zaopiekuje, mieliby motywację do zrobienia czegoś ze swoim życiem teraz, bo jest to jedyne życie, jakie mają. Gdyby zapytali mnie, w co wierzę, powiedziałbym im, ale najważniejszą rzeczą dla tych ludzi nie jest rozwiewanie ich religijnych urojeń, ale nauczenie ich, jak i gdzie mogą otrzymać pomoc. Niestety, Arnade rozciąga następnie swój pogląd nie tylko na bezdomnych, ale na wszystkich:

Wkrótce zobaczyłem czym naprawdę jest mój ateizm: przekonaniem intelektualnym najłatwiej dostępnym dla tych, którym się udało.

Chcę wrócić do mojego 16-letniego “ja” i powiedzieć mu, żeby się zamknął z tą postawą „patrzcie jaki jestem mądry”. Chcę mu powiedzieć, by docenił to, jak było mu łatwo z wytyczoną ścieżką. Ścieżką do bogactwa.

I kończy on swój esej najbardziej chyba niegodziwą i podłą krytyką głośnego ateizmu, jaką kiedykolwiek widziałem:

Inaczej widzę także Richarda Dawkinsa. Widzę go jako dorosłą wersję tego 16-letniego dzieciaka, dumnego, że jest bystrym, niezdolnego do zrozumienia, dlaczego ktokolwiek miałby wierzyć lub myśleć inaczej niż on. Widzę osobę tak daleką od ludzkości i tak daleką od wieloznaczności życia, że osądza tych, którzy myślą inaczej.

Widzę kogoś robiącego to, czego, jak twierdzi, nienawidzi u innych. Głoszącego kazania z samolubnej, korzystnej pozycji.

Podejrzewam, że Dawkins, podobnie jak my wszyscy, jest w pełni zdolny do zrozumienia motywacji do wiry religijnej. I podejrzewam, że nie chodzimy wygłaszać kazań o bezbożności do bezdomnego, który przede wszystkim potrzebuje żywności, schronienia i metadonu. Tak, biedni znajdują pociechę w wierze; ale w ostatecznym rachunku wszystko, co dostają od wiary, to jakieś uniesienie psychiczne. Ich problemy pozostają nierozwiązane – w rzeczywistości może to przeszkodzić znalezieniu rozwiązania – i nie dostaną nagrody, której oczekują.

Ateizm nie jest tylko dla bogatych. W rzeczywistości, jak sobie z tego zdał sprawę Marks, jest prawdopodobnie najbardziej użyteczny dla sponiewieranych. Arnade powtarza dokładnie to, co mówi wielu innych: twierdzi, że chociaż religia jest urojeniem i on jej nie akceptuje, musimy pozwolić „małym ludziom” – w tym przypadku biednym i bezdomnym – na posiadanie ich urojeń. Jest to niewybaczalnie protekcjonalna postawa i kolejny nieuzasadniony atak na Nowy Ateizm, reprezentowany – oczywiście – przez Dawkinsa. Jest wielu ateistów na tej planecie i nie wszyscy są zamożni.

Arnade powinien zrozumieć, jak to zrozumiało wielu z nas, że w wielu wypadkach religia służy jako narzędzie ucisku, mówiąc ludziom, że cierpienie jest dobre (mistrzem w tym jest Kościół katolicki) i że powinni zaakceptować swój los (patrz Matka Teresa). Nie jestem marksistą, ale w tym zgadzam się z Marksem: kiedy odrzucasz wiarę, zrzucasz kajdany.

Atheism a luxury for the wealthy

Why Evolution Is True, 26 grudnia 2013

Tłumaczenie: M.K.
____________

Jerry A. Coyne
Profesor na wydziale ekologii i ewolucji University of Chicago, jego książka "Why Evolution is True" (Polskie wydanie: "Ewolucja jest faktem", Prószyński i Ska, 2009r.) została przełożona na kilkanaście języków, a przez Richarda Dawkinsa jest oceniana jako najlepsza ksiażka o ewolucji.  Jerry Coyne jest jednym z najlepszych na świecie specjalistów od specjacji, rozdzielania się gatunków.  Jest wielkim miłośnikiem kotów i osobistym przyjacielem redaktor naczelnej.