Demokracja w rodzinnym domu


Andrzej Koraszewski 2013-12-05


W polskiej publicystyce mamy powódź artykułów o demokracji, rzadko jednak zwraca się uwagę na fakt, że ta nasza polska demokracja do złudzenia przypomina polską rodzinę. Zaprzyjaźniona nauczycielka rozpisała wśród przyjaciół ankietę na kilka prostych rad dla rodziców.

Hm, pierwsza rada, to pamiętać, że nic nie jest proste i nie ma kilku prostych rad, które mogą wszystko wyjaśnić, a to z tego prostego powodu, iż wszystko wskazuje na to, iż człowiek jest najbardziej skomplikowanym stworem w kosmosie.

Kto wie, może warto sobie na początek uświadomić, że rodzice są „całym światem" swojego dziecka tylko przez pierwszych kilka lat jego życia. Od czwartego, piątego roku życia wpływ rodziców na dziecko gwałtownie maleje i zaczyna być dzielony z grupą rówieśniczą, z telewizją, z nauczycielami (o katechetach z grzeczności nie wspominając) i, jeśli dobrze wykorzystaliśmy swój wcześniejszy czas, z książkami.

Nawet w okresie kiedy jesteśmy „całym środowiskiem społecznym" dziecka, lepiej nie zapominać o tym, że dziecko to nie gliniana kulka i nie wszystko da się z niego ulepić. Nasz wpływ, to skuteczne (lub wręcz przeciwnie) wykrywanie, umożliwianie i stymulowanie talentów, które dziecko otrzymało drogą biologiczną. (Posiadacze kilkorga dzieci doskonale zdają sobie sprawę z faktu, że każde jest inne i to samo środowisko rodzinne mimo wszystko „produkuje" bardzo odmienne osobowości.)

Kto wie, może kluczem do sukcesu jest uświadomienie sobie, że dziecko to homo ludens, jak się z nim nie bawisz, to i ono nie będzie się z tobą bawiło.

Tak naprawdę, to większość z nas nie zdąży się obejrzeć, a już dziecko idzie do szkoły. Szkoła jest takim środowiskiem, w którym przede wszystkim dzieci wychowują dzieci, zaś dorośli bardzo często wierzą w utopijne pedagogiczne teorie, a w rzeczywistości najczęściej mają poczucie bezradności, które starają się ukryć wygłaszając sztywne przemówienia. Najsilniejszy wpływ nauczycieli na dziecko zaznacza się w pierwszych latach szkoły. Dziecko zgubione na początku procesu nauczania może być zgubione na zawsze. Jeśli twoje dziecko nie uzyskało pełnej sprawności czytania i rozumienia tekstów przed ukończeniem trzeciej klasy szkoły podstawowej, masz tylko dwa lata na nadzwyczajne działania naprawcze, potem może być za późno. (Między innymi dlatego z ogromnym zainteresowaniem obserwuję amerykańską reformę oświaty przeprowadzaną pod hasłem „No child left behind".)

Wszystkie obserwacje potwierdzają, że im starsze dziecko, tym twój wpływ na nie jest mniejszy, ale, po pierwsze, mniejszy, to nie znaczy żaden, a po drugie, ważne jest z jakiej wielkości ów wpływ maleje. Obawiam się, ze musimy zaakceptować fakt, że inni mają również na nasze dzieci wpływ i że możemy tylko starać się zachować pewien wpływ na to, kto na nasze dziecko wpływa. (Nie jest to proste, bardzo wiele zależy od umiejętności współpracy z nauczycielami i innymi rodzicami).

We współczesnym świecie rodzice mają kilku wrogów, którzy mogą być przyjaciółmi. Na pierwszym miejscu wymieniłbym: telewizję (i internet) oraz grupę rówieśniczą. Przeciwwagą telewizji i internetu może być tylko książka, ale autor tych słów jest bardzo staroświecki. Miłości do książek trzeba uczyć bardzo wcześnie i szukać tu pomocy każdego, kto umie książką zainteresować. Telewizja natomiast jest największą remizą strażacką na świecie, w której ciekawe programy są niezwykłą rzadkością, a umiejętność ich znajdowania jest sztuką. Internet jest tylko narzędziem, które łączy zarówno głupców, mędrców jak i hobbystów. Czy dziecko dotrze do ciekawych adresów? Czy będziemy umieli mu w tym pomóc lub czy znajdziemy kogoś, kto pozyska sympatię naszego dziecka i będzie umiał być jego wprowadzającym w świat internetu?

Jednym z koszmarów telewizji jest bierność, już aktywne śledzenie programów i konieczność wyboru zmniejsza niebezpieczeństwo telewizji. W pewnym sensie bierność może być również połączona z negatywnymi wpływami „silnych osobowości" w grupie rówieśniczej. Interesującym treningiem jest oczekiwanie planowania rozrywki przed telewizorem.

Dziecko powinno mieć zarówno inicjatywę, jak i swoje zdanie. Obydwie te cechy można wyrobić, czy też raczej wzmocnić, przede wszystkim we wczesnym okresie życia. Partnerstwo jest jednak sztuką, której nie daje się wprowadzić z dnia na dzień.

Warto wreszcie pamiętać, że dziecko ma prawo do prywatności. Poszanowanie prywatności drugiego człowieka jest pierwszym i kto wie, czy nie najważniejszym sposobem okazywania mu szacunku. Nie można oczekiwać partnerstwa, jeśli dorośli mają obyczaj sprawdzania, co dziecko ma w kieszeniach, czy co napisało w swoim pamiętniku, albo z kim rozmawiało przez telefon. (Poszanowanie prywatności nie może oznaczać braku zainteresowania, i czasem nie wiadomo jak to połączyć.)

Ostatnia rada: przyznawaj się, kiedy czegoś nie wiesz, przyznaj się, że popełniłeś błąd, przyznaj się, że bywasz bezradny zanim będziesz naprawdę bezradny.

Tekst opublikowany pierwotnie na łamach "Racjonalisty" w 2005 roku. Biblioteka naszych artykułów i tłumaczeń publikowanych wcześniej w "Racjonaliście" jest już obecna w „Listach” (po otwarciu „Listów” w połowie strony czytelnik znajdzie szeroki na dwie kolumny baner prowadzący do „Biblioteki”, a dalej nazwiska poszczególnych autorów prowadzą do ich artykułów. ) Biblioteka jest jeszcze w budowie, ale już można z niej korzystać.